000264b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
a JfWj
i I NASTĘPNY ODCHODZI I
i I _J525 g
i
i Skiba odłożył słuchawkę — Pani bę
dzie uprzejma zostać w domu do czasu
aż przyjdzie Ktoś od nas
"Ą — Co zrobić gdyby maz powrócił7
$ — Bardzo wątpię żeby po tym co
' sie stało jeszcze się tu zjawił
II' SKiba jechał samochodem Myślał:
j "Jest tu wiele cegiełek które' trzeba
razem poskładać Co się stało ze nagle
nicie kł7 Przecież w biurze mu mc nie
zagrażało nikt nie żywił w stosunku do
niego żadnych podejrzeń Ucieka przed
Mm0 Przed swoimi dawni mi współpra-cownikami9
To możliwe Ale powody7
'Co go do tego skłoniło? No przypuść-my
Jakie konsekwencje7 Tamci na pew-no
usiłują go złapać Dlaczego im tak
bardzo na tm zależy? Boją się zęby
nie puści! farby? Nie gdyby im zależało
na skompiomitowaniu go mogliby to
bardzo łatwo zrobić w inny sposób Tu
Susi byc inny powód Jaką rolę odgry-wa
w tim Janina? No wkrótce powin-niśmy
wiedzieć"
Kowacki czekał przed budynkiem y — Znalazłeś adres?
'Ę W starym kalendarzyku Solteckiego
-- Wyobraź sobie że jego zona się z nim
dzisiaj spotkała Dostała telefon zęby
'mu przynieść cztery i pol tysiąca zło-tych
t— A skąd on ma tyle pieniędzy? Ma więcej Widziałem jego' ksią-żeczkę
czekowa Umówili się u Basi Miń-skiej
tam miał na nia czekać Soltecka
'poszła do banku po drodze zatrzymuje
ją jakiś facet powiada że jest przyja-cielem
Solteckiego i pyta gdzie maż Ro-'zumie- sz
śledzili ją od samego mieszk-ała
Potem pojechali za nią Tak trafili
tóo Solteckiego Była z nimi jakaś kobie-ca
prawdopodobnie ta która widziała
'Mińska Dalszy ciąg znasz Co o tym
wszystkim myślisz?
(
l§ — Wygląda na to że nie jesteśmy
" 'jedynymi ludźmi którym zależy na zna-lezieniu
Solteckiego
--!§ — Tak niewątpliwie Doszedłem do
tego samego f — Spróbujmy pozbierać to wszystko
co na razie o nim wiemy Zacznijmy od
swbzorajszego wieczoru Wychodzi z 'biu-ra
o szóstej — Kowacki zajrzał do note-su
— zgadza się Za dwie godziny ma
byc z powrotem tak się umówili z Wi- -
l' mt ltt-- t + — —— " -- — ---
R
I Słanialaw Maria Saliński
JUTRO 0
jfAle to wszystko nic Najokropniejszym
jest milczenie z jakim patrzą Tina i Ber-te- k
na ma stojącą pokornie i bezład-nie
na pokoju Patrzą i milczą
ani zdziwieni ani rozdzieleni od siebie
iym co powiedziała że sa oicem i coiką
nkporuszeni spleceni w poufałym czu-- 1
łyrn usersku I jest w tym uścisku cos
potwornego cos niepojętego! Martwie-'-~ją- c
widzi jak Bertek pochyla się wolno
nad Tiną przegiętą w tył i mówi: —
jiTwoje powieki są jak begonie Tino "
jffzaraz dotknę ustami jej powiek Ewa
[chee krzyknąć ze nie wolno tak ze on
fenie rmie ze to zbrodnia lecz lodowaty
ljVKher nie daje jej otworzyć ust nie po-zawala
wydobyć krzyku z zaciśniętej
Wtedy obudziła się i posłyszała ze
fsdzAnny Engelbiekts zaczęły wydzwaniać
(Jktoras tam godzinę nocy trzecią czy
Stćiwarta
ipf wtedy pierwsze co zobaczyła: za-Ijfrozowio- na
twarz Ingyara na poduszce
IJętnk podobna do małego księżyca Jesz-ftq- e
owiana wiaticm okropnego snu o
flGęnni dotknęła jego czoła wargami pel-n- a
nagłej nieludzkiej wdzręczności ze
rgfoto on jeden jedyny — nie zawiódł
IfPWrn przeszła przez' i cisze muze- - fitalruh nokmńw Pntpm natmla na sen- -
nj zaczarowany o°ród j3k z dekoracji
to czsrodzieiskiej baśni I oto stoi teraz
obA łozka Tiny i przygląda sie śpiącej
aą jest tak przerażająco podobna do
tej k'ora się przed chwila —
tapczanie obok Bertka na tle okna u kiorvm rozpościera sie pustynny bez
nadziejny obszar bałtyckiej lodowatej
B}£! Wąskie skrzydlate brwi rysują się
?}raznie nad cieniami zamkniętych po-Li=- k
zaciśnięte warei maia wyraz su- -
t-a-nm i onitnv a w-- lewym ich kąciku
uśmieszek po ojcu Ciemne włosy
jlśr---a odcieniem sranatu na śnieżnej bie- -
" -- duszki i"Twoie włosy są jak afry- -
tenska noc Eininiii "i
ZoLzyte ie o krok najciszej aby
f -- ze:zvm szelestem n:e obudzić śpią-ce
Właściwie-sam- a nie wiedziała czy
clce aby Tina obudziła się Może tak7
WLsriie teraz w dalszym ciągu tego ttu DVnri7icr "Tinn rnarlv ni& rjV-- l'tr5~n5 racni ienoowitćodzaialłea ter—sz pArizsyesrztedłjacozra-s -
K es: t--i cjcs
ilonskim O wpoi do siódmej dzwoni do
zony ze wróci ponej niz zwykle Po-tem
gdzieś jedzie
— Przypuszczalnie do Janiny która
jest również członkiem siatki ale poza
tym jest w nim zadurzona
— Tak myślisz?
— Oczywiście Dzisiaj go uratowała
przed wpadnięciem w łapy dawnych
współpracowników Pamiętasz jak Miń-ska
opowiadała o tym jak wskoczył do
tramwaju? Za łatwo mu się ta ucieczka
udała Gd1 by jej naprawdę na tym za-leżało
mogłaby go przjtrzj mac dopóki
by nie nadbiegli tamci z samochodu
— Mozę masz rację Wracajmy do
wczorajszego wieczoru Jak mówiliśmy
Sołtecki udał się do Janiny Czy się z
nią zobacził czy nie trudno nam 'po-wiedzieć
W każdym razie o wpół do
dziewiątej ma być z powrotem w biurze
trochę może wcześniej śliw czak twier-dzi
ze go mewidział W kawiarni spoty-ka
jakiegoś gościa Rozmawiają tamten
wychodzi Sołtecki zostaje i usiłuje się
połączyć telefonicznie z Janiną Przy tm
jak mnie zapewniała kelnerka byl bar-dzo
podenerwowany Zamiast Janiny
ktoś inny znajduje się przy aparacie
— Ktoś kogo Sołtecki tam się nie
spodziewał i z kim nie chciał rozmawiać
Dlaczego?
— Boi się
— Czego?
— Nie wiem Tak czy owak od tej
chwili rozpoczyna się jego ucieczka
— Wydaje mi się ze facet z klórvm
spotkał się w kawiarni musiał mu albo
czymś zagrozić albo pized czimś
ostrzec
— Słusznie Dlatego nie wiaca do do-mu
błąka się po ulicach wreszcie trafia
przypadkowo do "Moulin Roure" i tam
spotyka dawną swoją znajomą
— Tymczasem siatka — ciągnął Ski-ba
— czyha na niego kolo domu Przy-puszcza
ze piędzej czy cozniej w ten
sposób trafi na jego siad No i rzeczy-wiście
Janina była z nimi Wzięli ja
dlatego bo komu innemu by nie uwie-rzył
jej ufał bo to przecież jego miłość
— Chwileczkę — przerwał Kowac-ki
— jeśli ona go kocha to dlaczego zgo-dziła
sie na użycie jej za narzędzie do
zwabienia Solteckiego?
SiODMEJ
Copjright by Polisli Alliance Press
progu
krta-fFn- i
mrok
przyśniła
ną
ijp!r
39
Drgnęła i zamarła gdyż Tina poru-szyła
się Czekała z bijącym sercem
przepełniona nagłym strachem ze Tina
zaraz otworzy oczy Odczekała kilka pa-nicznych
sekund Tina spała a tylko
uśmieszek ładnych zaciętych ust stal
się jeszcze bardziej sai kasty czny
Przysunęła się jeszcze o krok i
bez szelestnym ruchem przekręciła
kontakt lampki Od razu zapadło się
wszyslko w półmrok — pokój łozko
sprzęty twarz Tiny Okno było przesło-nięte
stora do połowy Za szybami wyso-ko
i świetliście różowiło się niebo pod-biegając
pierwszymi barwami świtu i
strzeliste jodły występowały coraz wy-raźniejszymi
konturami na tle pastelo-wych
smug a nad jedną zawisł puszysty
obłok obrzeżony szkarłatem Znała na
pamięć wszystkie odcienie wstającego
dnia Dzwony Engelbrekts zaczęły swoja
codzienną muzykę i stłumione west-chnienia
metalu przebrzmiały mepowro-tny- m
nieważkim echem
Ostrożnie przysiadła na brzegu łóż-ka
Tiny opierając się głową o poręcz
ratrzyła w czarodziejstwo rozlewającej
się nieuchwytnie i szybko zorzy na ciem-ne
sylwety jodeł i zygzak dachów Tule- -
gatan widoczny stąd narwyrazniej --
Nawet
można było odróżnić dach domu
numeru dwadzieścia dziewięć odcinają-cy
sie od innych smukłymi wieżyczka-mi
Niebo nabrzmiewało czerwienią i
złotem kolorowe smugi wspinały się co-raz
wyżej ku obłokom i gasł w oczach
ucięty matowy księżyc '— "No Ewu-niu!
czas na ciebie — mówił Bertek
— patrz: zaraz wzeidzie słońce Ewuniu
nie igraj z ogniem Słyszysz7 Kaszle"
— Daleko za drzwiami głuchy kaszel
— zwiastun że ciocia Fela zaraz się
obudzi — "Już idę kochany Pocałuj
mnie ten jeden tylko ostatni raz " —
"Ale już na pewno ostatni bo zobaczysz
ze będzie złe " — Ten ostatni raz trwa
i trwa a w oczach rośnie płomienista
olśniewająca zorza i cor2z głośniej i wy-żej
dźwięczą oszalałe ptasie orkiestry
Przez ich wysokie i czyste tony — daleki
ostrzegawczy-- kaszel — "Ewuniu bój się
Bo=a nie igraj z ogniem — "Już ide
tuż" — A teraz on zawraca ja szeptem
od prom — "Ewuniu — Podbiegła
ćo rertks bez tchu za ten csjoststniej- -
teHt fl Wk' w't
!
'ZWIĄZKOWIEC" SIERPIEŃ (August) Sobota 8 — 1959 STR 7
i — Mo:e ją zmusili Zdaje się ze juz
'jesteśmy na -- Lipowej
t
— Który numer iowarzyszu? — kie-rowca
oawrocił głowę do tłu
— Piąty
i — To na drugim końcu
j Na ulicy panował ruch niedaleko
(
wznosiło się budowa W powietrzu wi-ii- ał
drobny pył Na chodniku stali Ju-idz- ie
prz% siadali się pracy kopaiki me-chanicznej
Skiba dotknął nagle ramie
nia Kowackiego:
— Patrz'
Przed domem stała taksówka W
i chwili gdy dojeżdżali do niej z bramy
wyskoczyło trzech ludzi Przez moment
Skiba widział ich twarze Skoczyli do
wozu: był na chodzie wyrwał z miej-sca
i odjechał w kierunku skrzyżowania
Skiba powiedział:
— Ja wysiadam ty jedz za nimi Za-pamiętałem
numer na wszelki wypadek
przekaże milicji mech go zatrzMna
Z któregoś mieszkania dolatywały
dźwięki fortepianu Skiba zatrz mywał
się przed drzwiami odczytywał nazwis-ka
Pierwsze piętro — nic Poszedł wy-żej
Jeszcze nie tu "Jakie tu wszystko
zakurzone" No tak okna otwarte kurz
nanosi się z budowy" Pochylił się nad
przyczepioną do drzwi wizytówką- - "Ja-nina
Tokowska" Nacisnął dzwonek W
mieszkaniu obok gial fortepian Odcze-kawszy
chwile znowu nacisnął guzik
Mozę nie ma nikogo?
Zamiast klamki była tu okrągła gał-ka
Spróbował przekręcić: Ktoz to tak
zostawia mieszkanie nie zamknięte'' —
Vs7ed do mrocznego korytarzyka Na
prawo przez nie domknięte drzwi prze-nikał
promień światła Pchnął je zna-lazł
się wewnątrz obszernego pokoju
Na podłodze leżała kobieta Przyklęknął
przy niej przyłożył ickę do serca: nie
żyje Tu gdzieś powinien byc telefon
Rozejrzał się Telefon stal na bufecie
— Dajcie mi towarzysza Ziarnowskie-go- !
Pospieszcie się!
Rozdział --XI
Szymulak nie wiedział którędy je-chać
Ręce trzymał mocno zaciśnięte na
kierownicy ale czul ze traci nad sobą
panowanie
Auto podskoczyło na kamieniach —
zaklął zobaczył nagle przed sobą rozko-łysaną
jezdnię Wrona krzyknął:
— Uważaj czowieku pozabijasz nas
wszystkich! — Zbliżało się skrzyżowanie
znowu posłyszał glos Wrony — Na pra-wo!
— Poczuł do niego coś w rodzaju
wdzięczności: nie musi sam decydować
Zupenie tracił głowę fceby tylko nie do
gonili Co chwila chciał się odwracać za
siebie nie wystarczyły mu spokojne za-pewnienia
Wrony ze jeszcze są daleko
ze bez tiudu im umkną Nie wierzył w
to Samochód — grat Ile lat na nim
jeździ7 Pięć1 No a tamci mają nowy wóz
"Dogonią" — myślał z lozpaczą
szy który się właśnie przez cały dzień
pamięta pocałunek a w kolorów ej mgle
juz błyska wąska klinga słońca Ale
zawsze zdążyła przynajmniej na ćwierć
cckundy przed tym jak ciocia zacznie
swoje — "Ewko' Śpioszku'' Obudź się1")
Zrywa się orkiestra ptasich chórów
Juz jeden mały o czystym głosie ćwier-knął
nieśmiało swoją pochwałę wstają-cego
dnia A za nim drugi zatrzepotał
z gałęzi na gałaT tuz za oknem i odpo-wiedział
pierwszemu przenikliwie i ra-dośnie
I juz trzeci a za nim inne gwar-nym
rozkrzyczanym chórem
— Co tu robisz mamusiu?
Ocknęła się Patrzą na nią uważne
zdziwione oczy Tiny Uśmiechnęła się w
odpowiedzi na to spojrzenie zupełnie
nie widząc co ma mówić
— Co to znaczy mamusiu? Dlaczego
nie śpisz?
Wstała powoli absolutnie nie wie-dząc
jak ma wytłumaczyć swoją tu obec-ność
Juz miała na końcu jęzka — "tal
sobie Tino Po prostu chciałam popa-trzeć
na ciebie" — lecz zmroził ją iro-niczny
błysk w oczach dziewczyny
— Dziwaczysz niepotrzebnie mamu-siu
zamiast spać A potem stąd te wszy-stkie
hece z omdleniami przy ludziach
Twardy szwedzki akcent obca zadą-san- a
twarz ironiczne zanadto doiosłe
skrzywienie war? Nie to nie Tina to
cudzoziemski stwor wyrzucony z dna
nocy z dna morza Larsenow Obce oczy
zimne jak to cudzoziemskie niebo jak
ciemny klimat obczyzny
Odwróciła się bez słowa i ruszyła
ku drzwiom tm krokiem którego go-rycz
i ciężar juz znała — wolno naj-wolniej
na kamieniejących nogach z
sercem podbiegającym ku krtani Na
plecach czuła spojrzenie Tiny jakim od
prowadziła ia do progu sarkamy czre
zimne nieżyczliwe Ostrożnie nie oglą- -
dając sie przymknęła drzwi za sobą
Jeszcze kilkanaście kroków przez salon
do fotelu obok wyjścia na taras gdzie
jeszcze przedwczoraj siedzieli oboje ona
i Bertek Tu w tym miejscu widzkłaj
jego oczy z tej kasety wyjmował papie-- i
rosy brzeg tej story dotykał jego wło-- J
sów
Usiadła ciężko na fotelu Blask świe-tlanej
zorzy odbijał się tysiącami bły-sków
w lustrach i żyrandolach Głucho
daleko zawarczał żelazny bolid i Kryszta-łowe
wisiorki przy kandelebrach sypnęły
iskrami Przymknęła powieki olśnione
ognistym blaskiem łuny Gdzieś za wie-loma
drzwiami rozlega się głuchy dale-ki
kaszel
Obrazy nakładały się jeden na dru-e- i
Półdrzemiac zmarona do reszty me
potrafiła juz rozróżnić gramo jawy V
snu Czemze zresztą tAia jawa a ne
snem"1 Czernże rozmł sie }:L"~at dzi-siejszej
nocy od tamtej innej7 Niczym
prócz różnicy lat—
"Trzeba im zmylić drogę inaczej daleko l nie ujadą" i
Katem oka widział ęlowę Wrony
siedział bokiem zwrócony twarzą ku nie-mu
w tej pozycji mógł łatwo obserwo
wać co się dzieje zaiówno przed jak i
z tyłu samochodu Szymulak pocił się
"Co oni t3m zrobili" Dlaczego zostawili
tę kobietę'' Przecież po to przyjechali
zęby ja z sobą zabrać Nawet Wrona wy-daje
się jakiś nieswój"
Pry cmi ra i Oblong rozmawiali z tylu
podniesionymi głosami Słowa dochodzi-ły
do niego niewyraźnie me mógł się
połapać o co się kłócą Dlaczego nikt
nie chce powiedzieć co się stało?
— Jak tam za nami' — zapytał
Wrona odpowiedział tym samym spo-kojnym
głosem bez którego było go so-bie
trudno wyobrazić
— W porządku jedź śmiało zakię-ca- j
gdzie się da Zgubimy ich
Szymulak wiec zakręcał prawie nie
zwalniając szybkości Darł opony na
sfizepy Wolai o tyin nie myśleć" Ryle
tylko nie dac się złapać!
"Co by powiedziała Wanda gdyby
wiedziała o moich wyprawach? Czy ona
się czasem czegoś nie domyśla7" Kilka
lazy powiedziała mu gdy wyjeżdżał o
niespodziewanej godzinie: "A uważaj na
siebie Franek uważaj" Miała jasne
lniane włosy i wypukłe posmutniałe
oczy Zi obito mu się jej zal: Nic nie wie
któicgos dnia będzie nadaremnie na nie-go
czekała — nie przyjdzie To się ina-czej
nie może skończyć Ani się nie spo-strzeże
jak któregoś pięknego poranka
zaaresztują go Potem wyrok więzienie
I po co to wszystko? Półtora tysiąca zło-tych
miesięcznie?
Szymulak rzadko zastanawiał się nad
sobą teraz myślał szybko nieskładnie
Po rnz pierwszy zaczął się niepokoić o
swoją przyszłość
Piychura wyglądał przez tylne o-kien- ko: furmanki ciężarówki taksówki
szary samochód przed którym uciekali
laz po lazie wyłaniał się spoza innych
pojazdów To nie taka łatwa sprawa' —
uciec Był zly na Wronę: przecież trzeba
wiedzieć co można zrobić a co nie
Jeszcze nie ochłonął po wrażeniu jakie-go
doznał gdy zobaczy! Janinę upadają-cą
na ziemio Chciała coś krzyknąć alo
już nie zdążyła Pamiętał jej oczy gdy
zobaczyła w ręku Wrony rewolwer Ra-dio
grało głośno nawet gdyby krzyknę-ła
nikt by jej nie usłyszał Popalryln
na Oblonga twarz pokiyla się bladością
mruży nerwowo oczy papieiosem zacią-ga!
się lak jakby miesiąc nie palii
— Ja tego nie chciałem — mówił Ob-long
j)łac7liwym ciosem — Gdybym był
wiedział nie poszedłbym tam
POPIERAJCIE TYCH KTÓRZY
OGŁASZAJĄ SIE
W "ZWIĄZKOWCU"
i po pogrzebie cioci Feli (lodina po-grzebu
była opóźniona cmentarz bardo
I daleko więc wracała do domu o późnym
zmierzchu Koślawa doróka kołowała
po wyboistych uliczkach przedmieść Ti--n- a
spala na ramieniu matki zmęczona
dniem pełnym wraen i płaczu Na ła-weczce
na przeciwko kiwał się podpity
pan Matejczak szwagier ciotki Felicji
który na wiadomość o śmierci szwagier --
ki przyjechał 7 Piotrkowa zając się po-grzebem
i likwidacją gospodarstwa cioci
Feli jedyny spadkobierca i plenipotent
Najtragiczniejszą była ta pierwsza noc
bez ciotki bez lej martwej nawet Zosia
Golędinowska w czasie ich nieobecności
uporządkowała mieszkanie i wszystko w
nim było i stało jak za życia ciotki Na
wet łuzko ciotki zasłane tą sama co zwy
kle kapą I dopiero wtedy gdy Ewa
przekroczyła pióg pokoju i zobacła te
właśnie kapę ziozurniała nares7cie ze
ciotki nie ma i nie będzie nigdy ?c to
co było — anioł opiekuńczy i swój kąt
— nie istnieje więcej Wtedy właśnie
na progu opustoszałego domu 7e śpiąca
Tiną pizewieszoną bezwładnie przez ra-mię
przerażona i bezradna — jak nigdy
dotąd bez miary bezgranicznie zatęskni-ła
za Bertkiem jedynym który mógłby
powiedzieć i doradzie jak zyć dalej i
po co Tęskniła i wołała nie o miłość
nie o pieszczoty — wołała o człowieka
któryby pomógł dźwigać dalej jej los
— "Owszem uregulujem to wszystko
ttn cały baje — rozpierał się przy stole
i r7ądził pan Matejczak — graciki wont
chalupinę opylim bo t tak ją kornik
tylko patrzeć jak stoczy a i w rnoim in-teresie
piotrkowskim trochę kapitahku
świeżego przyda się" — "A ja? — zapy
tała cicho — A co 7e mną?" — "A pan-na
Ewa szanowna musi sobie jakoś ura
dzić Za maż bryznąc ot moja rada i
to nie czekając na księcia z bajki a 7a
jakiegoś fachowego co by i zarobek
miał zęby przyodziać i trochę straw iny
podrzucić Ot moja rada panno Ewo
szanowna "
Opanował sytuację od razu pan Ma-tejczak
malarz i Piotrkowa natych-miast
rozgościł się w pokoju ciotki za-rzad- ził
bezapelacyjnie to i owo i juz te
go samego wieczora cuchnącym tytoniem
wypłoszył nawet cień istnienia surowej
mądrej i dobrej duszy tego domu jakby
jej nigdy nie było
Zamknęła się z Tiną w swoim pokoju
i ta pierwsza noc samotności była naj-tragiczniejsza
Całą noc kamieniejąc
rozmyślała — co dalej Rozmyślała zże-rana
straszliwą tęsknota za tamtym je-dynym
niewiernym nieczułym który
tak nonszalancko obojętnie przecz€dłnad
ej losem Lr-- s ten wvrastał tamtej no-cy
w straszliwą gradowa chmurę któ-ra
przesłsniis uły świat straszlrwy i
pusty
WYKWALIFIKOWANY
KRAWIFC Z EUROPY
A B BERESNEVICIUS
1299 Dundas St W Toronto
Ibltsko loerrouit Kd)
Duży wybór modnych angiel-skich
męskich i' damskich
materiałów na ubrania i palta
Robota gwarantowana naj-lepsza
w Toronto
Mówimy wszystkimi językami
europejskimi
i p
OKULIŚCI
OKULISTA
S BROGOWSKI 0 D
Bidanlf ociu doroilch I dilccl
Si'orntdjsnlt" n-ce- pt l)LpaHwtnie okularów
420 Roncesvalles Avt
(blisko Howard Tarki Tl gabinet LE 1 4251
Miesjk CL 9 8029 1'
OKULISTKA J T Szydłowska
OD FB O A
Dyplomowana w AngW Kanadilt
clionddaJnrnienleocroud t 10dorbnimerandieo 7fjkwlellecj—
twodjslonla)oiIti doja 5 upwm-dlnel-wm ór w pIoninuj?cli M-mlcn-
Win
10Ć3 Bloor St Weit LE 3 8793
iróg Hat i Kuk) 17
OKULISTKI
Br Bukowska Benar O D
Wiktoria Bukowska OD
prowadzi) iiouorii-in- y gabinet okiillttjriii) prf
274 Roncesvalles Avenua
obok Gcoffres St
Tel LE 2-54-
93 noriitii) pifjV codziennie od 1(1 rano do H wieczór W soboli od
10 lano do 4 po pul 1 S
DLA ZABEZPIECZENIA
WASZYCH OCZU ZEISS
1'unkial
szklą do okularów
luz tlo nabycia w Kanadzie
rytajcie o nie u Wasego
specjalisty do oczu "u
Lunsky
W A 1-3-
924
TYCH TAK
W
W A
na i inne
TELEFONUJCIE
5b
DENTYŚCI
V JINDRA BDSC
LEKARZ DENTYSTA
jaUdmU (jacjrnt6w dr
o prj Jeclu praktjkl na
310 Bloor St W Ttl WA 3 0144 Wl2l ia uprj"dnim
4SP
DR T L GRAN0WSKI
CHIRURG
Mówi po polsku
514 Dundas St W — Toronto
8-90-
38
1 P
DR W W SYD0HUK
Pri)mujr po telefonlci- - poioiiimlenlu
80 Ave Toronto
LE 5-36-
88
1 P
Dr E WACHNA
DENTYSTA
Godziny 10— li! i 2—8
386 Bathunt St — 4 6515
J W
Dr LUCYK
2092 Dundas SI W Toronto
RO 9-46-
82 i W
Dr S BRIGEL
LEKARZ DENTYSTA
CHIRURG —
chorób amy uttnt
& Surgeons' Ilulldlllg
Kauoi lal la No 270
86 Bloor St W — Toronto
Telefon WA 24056
2 W
-
Dr
LEKARZ DENTYSTA
(dtUKl oil esMilIcs)
7yjimijc a upii'dnim telrfo-tiirny- m poKiuiihfiiicm
Telefon LE 1-42-
50 129 Rd
S
Popierajcie tych któriy
tię w "Związkowcu"
College St
Ocy badamy okulniy dostosowujemy do wszystkich defek-tów
w?ioku na neiwowośc na ból jjłowy Mówimy oo polsku
H WITKIN okulista
Władysława
SADAUSKAS
Okulista
Badani ociu — Dopasowywania
wypełnianie recept
9 30— tt
599 SI W Toronlo Tel LR 5-15-
21
OUIsko Palmcrston obok Hloor Medlcal Center)
Wlecioraml przyjmuje po uprzednim umówieniu tle
ST 8-62-
48
Luck Chiropracłic Clinic
BRACIA
CMIROPRAKTYKI
w liczeniu reumatyzmu
polio luinlugu syjdtyki dolegliwości muskulów
i M1U6W za-siaXniIatiy i przciUktleriia calci'0
1848 BLOOR St W ONT — TEL RO 9-22-
59
140 CHURCH ST ST CATHARINES
APTEKA GARBIAITA
Tadeusz Gardlan
Najstarsza polska apteka Toionto
Wykonujemy recepty wszyMkicli krajów
Zamówienia wysłamy natychmiast
telefonujcie znaszajcie
1'opieiajcie polska atiteke
WYSYŁAMY LEKARSTWA POLSKI
ORAZ USSR
Roncesvalles Tel LE 6-30-
03
TOCONTO
NAPOJi: NAJUAHUylKJ
KTÓRE WAM SMA-KOWAŁY
KRAJU RODZINNYM
W
ONT
uprjednlm
njiu
Tel
EM
Tal
D
Plijslclaii!
dum Iłom
or'i7
THL MU 4-31-
61
i p
w
ze
IMszcie lub sie?
DO
I DO
297
T)0
Tłl EM
M
JP
- Ginger Ale - Orange - Cream Soda
BEZPŁATNA DOSTA
okazje
TORONTO
STOMATOLOG
Sperlitla
►
Grenadier
oqlflSJia
470
przyjęć
ŁUKOWSCY
DOKTORZY
SjKcjaliUi ailirtyzinu
normowania
TORONTO
Właściciel
osobKcie
WSZELKIE
INNYCH KRAJÓW EUROPY
Avc
ZUL1ŹOSE
Więckow-skiego
tflfonln)mporozumieniem
DENTYSTA
DENTYSTA
Roncevilles
DENTYSTA
okularów
fiodriny
Bloor
organiimi
Cola
bankieiy
WAInut
1-2-
151
w dnie powszednie
do godz 7 wiecz
Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów
M--W
P)
mi
ilii
t
-
i
TI
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, August 08, 1959 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1959-08-08 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000330 |
Description
| Title | 000264b |
| OCR text | a JfWj i I NASTĘPNY ODCHODZI I i I _J525 g i i Skiba odłożył słuchawkę — Pani bę dzie uprzejma zostać w domu do czasu aż przyjdzie Ktoś od nas "Ą — Co zrobić gdyby maz powrócił7 $ — Bardzo wątpię żeby po tym co ' sie stało jeszcze się tu zjawił II' SKiba jechał samochodem Myślał: j "Jest tu wiele cegiełek które' trzeba razem poskładać Co się stało ze nagle nicie kł7 Przecież w biurze mu mc nie zagrażało nikt nie żywił w stosunku do niego żadnych podejrzeń Ucieka przed Mm0 Przed swoimi dawni mi współpra-cownikami9 To możliwe Ale powody7 'Co go do tego skłoniło? No przypuść-my Jakie konsekwencje7 Tamci na pew-no usiłują go złapać Dlaczego im tak bardzo na tm zależy? Boją się zęby nie puści! farby? Nie gdyby im zależało na skompiomitowaniu go mogliby to bardzo łatwo zrobić w inny sposób Tu Susi byc inny powód Jaką rolę odgry-wa w tim Janina? No wkrótce powin-niśmy wiedzieć" Kowacki czekał przed budynkiem y — Znalazłeś adres? 'Ę W starym kalendarzyku Solteckiego -- Wyobraź sobie że jego zona się z nim dzisiaj spotkała Dostała telefon zęby 'mu przynieść cztery i pol tysiąca zło-tych t— A skąd on ma tyle pieniędzy? Ma więcej Widziałem jego' ksią-żeczkę czekowa Umówili się u Basi Miń-skiej tam miał na nia czekać Soltecka 'poszła do banku po drodze zatrzymuje ją jakiś facet powiada że jest przyja-cielem Solteckiego i pyta gdzie maż Ro-'zumie- sz śledzili ją od samego mieszk-ała Potem pojechali za nią Tak trafili tóo Solteckiego Była z nimi jakaś kobie-ca prawdopodobnie ta która widziała 'Mińska Dalszy ciąg znasz Co o tym wszystkim myślisz? ( l§ — Wygląda na to że nie jesteśmy " 'jedynymi ludźmi którym zależy na zna-lezieniu Solteckiego --!§ — Tak niewątpliwie Doszedłem do tego samego f — Spróbujmy pozbierać to wszystko co na razie o nim wiemy Zacznijmy od swbzorajszego wieczoru Wychodzi z 'biu-ra o szóstej — Kowacki zajrzał do note-su — zgadza się Za dwie godziny ma byc z powrotem tak się umówili z Wi- - l' mt ltt-- t + — —— " -- — --- R I Słanialaw Maria Saliński JUTRO 0 jfAle to wszystko nic Najokropniejszym jest milczenie z jakim patrzą Tina i Ber-te- k na ma stojącą pokornie i bezład-nie na pokoju Patrzą i milczą ani zdziwieni ani rozdzieleni od siebie iym co powiedziała że sa oicem i coiką nkporuszeni spleceni w poufałym czu-- 1 łyrn usersku I jest w tym uścisku cos potwornego cos niepojętego! Martwie-'-~ją- c widzi jak Bertek pochyla się wolno nad Tiną przegiętą w tył i mówi: — jiTwoje powieki są jak begonie Tino " jffzaraz dotknę ustami jej powiek Ewa [chee krzyknąć ze nie wolno tak ze on fenie rmie ze to zbrodnia lecz lodowaty ljVKher nie daje jej otworzyć ust nie po-zawala wydobyć krzyku z zaciśniętej Wtedy obudziła się i posłyszała ze fsdzAnny Engelbiekts zaczęły wydzwaniać (Jktoras tam godzinę nocy trzecią czy Stćiwarta ipf wtedy pierwsze co zobaczyła: za-Ijfrozowio- na twarz Ingyara na poduszce IJętnk podobna do małego księżyca Jesz-ftq- e owiana wiaticm okropnego snu o flGęnni dotknęła jego czoła wargami pel-n- a nagłej nieludzkiej wdzręczności ze rgfoto on jeden jedyny — nie zawiódł IfPWrn przeszła przez' i cisze muze- - fitalruh nokmńw Pntpm natmla na sen- - nj zaczarowany o°ród j3k z dekoracji to czsrodzieiskiej baśni I oto stoi teraz obA łozka Tiny i przygląda sie śpiącej aą jest tak przerażająco podobna do tej k'ora się przed chwila — tapczanie obok Bertka na tle okna u kiorvm rozpościera sie pustynny bez nadziejny obszar bałtyckiej lodowatej B}£! Wąskie skrzydlate brwi rysują się ?}raznie nad cieniami zamkniętych po-Li=- k zaciśnięte warei maia wyraz su- - t-a-nm i onitnv a w-- lewym ich kąciku uśmieszek po ojcu Ciemne włosy jlśr---a odcieniem sranatu na śnieżnej bie- - " -- duszki i"Twoie włosy są jak afry- - tenska noc Eininiii "i ZoLzyte ie o krok najciszej aby f -- ze:zvm szelestem n:e obudzić śpią-ce Właściwie-sam- a nie wiedziała czy clce aby Tina obudziła się Może tak7 WLsriie teraz w dalszym ciągu tego ttu DVnri7icr "Tinn rnarlv ni& rjV-- l'tr5~n5 racni ienoowitćodzaialłea ter—sz pArizsyesrztedłjacozra-s - K es: t--i cjcs ilonskim O wpoi do siódmej dzwoni do zony ze wróci ponej niz zwykle Po-tem gdzieś jedzie — Przypuszczalnie do Janiny która jest również członkiem siatki ale poza tym jest w nim zadurzona — Tak myślisz? — Oczywiście Dzisiaj go uratowała przed wpadnięciem w łapy dawnych współpracowników Pamiętasz jak Miń-ska opowiadała o tym jak wskoczył do tramwaju? Za łatwo mu się ta ucieczka udała Gd1 by jej naprawdę na tym za-leżało mogłaby go przjtrzj mac dopóki by nie nadbiegli tamci z samochodu — Mozę masz rację Wracajmy do wczorajszego wieczoru Jak mówiliśmy Sołtecki udał się do Janiny Czy się z nią zobacził czy nie trudno nam 'po-wiedzieć W każdym razie o wpół do dziewiątej ma być z powrotem w biurze trochę może wcześniej śliw czak twier-dzi ze go mewidział W kawiarni spoty-ka jakiegoś gościa Rozmawiają tamten wychodzi Sołtecki zostaje i usiłuje się połączyć telefonicznie z Janiną Przy tm jak mnie zapewniała kelnerka byl bar-dzo podenerwowany Zamiast Janiny ktoś inny znajduje się przy aparacie — Ktoś kogo Sołtecki tam się nie spodziewał i z kim nie chciał rozmawiać Dlaczego? — Boi się — Czego? — Nie wiem Tak czy owak od tej chwili rozpoczyna się jego ucieczka — Wydaje mi się ze facet z klórvm spotkał się w kawiarni musiał mu albo czymś zagrozić albo pized czimś ostrzec — Słusznie Dlatego nie wiaca do do-mu błąka się po ulicach wreszcie trafia przypadkowo do "Moulin Roure" i tam spotyka dawną swoją znajomą — Tymczasem siatka — ciągnął Ski-ba — czyha na niego kolo domu Przy-puszcza ze piędzej czy cozniej w ten sposób trafi na jego siad No i rzeczy-wiście Janina była z nimi Wzięli ja dlatego bo komu innemu by nie uwie-rzył jej ufał bo to przecież jego miłość — Chwileczkę — przerwał Kowac-ki — jeśli ona go kocha to dlaczego zgo-dziła sie na użycie jej za narzędzie do zwabienia Solteckiego? SiODMEJ Copjright by Polisli Alliance Press progu krta-fFn- i mrok przyśniła ną ijp!r 39 Drgnęła i zamarła gdyż Tina poru-szyła się Czekała z bijącym sercem przepełniona nagłym strachem ze Tina zaraz otworzy oczy Odczekała kilka pa-nicznych sekund Tina spała a tylko uśmieszek ładnych zaciętych ust stal się jeszcze bardziej sai kasty czny Przysunęła się jeszcze o krok i bez szelestnym ruchem przekręciła kontakt lampki Od razu zapadło się wszyslko w półmrok — pokój łozko sprzęty twarz Tiny Okno było przesło-nięte stora do połowy Za szybami wyso-ko i świetliście różowiło się niebo pod-biegając pierwszymi barwami świtu i strzeliste jodły występowały coraz wy-raźniejszymi konturami na tle pastelo-wych smug a nad jedną zawisł puszysty obłok obrzeżony szkarłatem Znała na pamięć wszystkie odcienie wstającego dnia Dzwony Engelbrekts zaczęły swoja codzienną muzykę i stłumione west-chnienia metalu przebrzmiały mepowro-tny- m nieważkim echem Ostrożnie przysiadła na brzegu łóż-ka Tiny opierając się głową o poręcz ratrzyła w czarodziejstwo rozlewającej się nieuchwytnie i szybko zorzy na ciem-ne sylwety jodeł i zygzak dachów Tule- - gatan widoczny stąd narwyrazniej -- Nawet można było odróżnić dach domu numeru dwadzieścia dziewięć odcinają-cy sie od innych smukłymi wieżyczka-mi Niebo nabrzmiewało czerwienią i złotem kolorowe smugi wspinały się co-raz wyżej ku obłokom i gasł w oczach ucięty matowy księżyc '— "No Ewu-niu! czas na ciebie — mówił Bertek — patrz: zaraz wzeidzie słońce Ewuniu nie igraj z ogniem Słyszysz7 Kaszle" — Daleko za drzwiami głuchy kaszel — zwiastun że ciocia Fela zaraz się obudzi — "Już idę kochany Pocałuj mnie ten jeden tylko ostatni raz " — "Ale już na pewno ostatni bo zobaczysz ze będzie złe " — Ten ostatni raz trwa i trwa a w oczach rośnie płomienista olśniewająca zorza i cor2z głośniej i wy-żej dźwięczą oszalałe ptasie orkiestry Przez ich wysokie i czyste tony — daleki ostrzegawczy-- kaszel — "Ewuniu bój się Bo=a nie igraj z ogniem — "Już ide tuż" — A teraz on zawraca ja szeptem od prom — "Ewuniu — Podbiegła ćo rertks bez tchu za ten csjoststniej- - teHt fl Wk' w't ! 'ZWIĄZKOWIEC" SIERPIEŃ (August) Sobota 8 — 1959 STR 7 i — Mo:e ją zmusili Zdaje się ze juz 'jesteśmy na -- Lipowej t — Który numer iowarzyszu? — kie-rowca oawrocił głowę do tłu — Piąty i — To na drugim końcu j Na ulicy panował ruch niedaleko ( wznosiło się budowa W powietrzu wi-ii- ał drobny pył Na chodniku stali Ju-idz- ie prz% siadali się pracy kopaiki me-chanicznej Skiba dotknął nagle ramie nia Kowackiego: — Patrz' Przed domem stała taksówka W i chwili gdy dojeżdżali do niej z bramy wyskoczyło trzech ludzi Przez moment Skiba widział ich twarze Skoczyli do wozu: był na chodzie wyrwał z miej-sca i odjechał w kierunku skrzyżowania Skiba powiedział: — Ja wysiadam ty jedz za nimi Za-pamiętałem numer na wszelki wypadek przekaże milicji mech go zatrzMna Z któregoś mieszkania dolatywały dźwięki fortepianu Skiba zatrz mywał się przed drzwiami odczytywał nazwis-ka Pierwsze piętro — nic Poszedł wy-żej Jeszcze nie tu "Jakie tu wszystko zakurzone" No tak okna otwarte kurz nanosi się z budowy" Pochylił się nad przyczepioną do drzwi wizytówką- - "Ja-nina Tokowska" Nacisnął dzwonek W mieszkaniu obok gial fortepian Odcze-kawszy chwile znowu nacisnął guzik Mozę nie ma nikogo? Zamiast klamki była tu okrągła gał-ka Spróbował przekręcić: Ktoz to tak zostawia mieszkanie nie zamknięte'' — Vs7ed do mrocznego korytarzyka Na prawo przez nie domknięte drzwi prze-nikał promień światła Pchnął je zna-lazł się wewnątrz obszernego pokoju Na podłodze leżała kobieta Przyklęknął przy niej przyłożył ickę do serca: nie żyje Tu gdzieś powinien byc telefon Rozejrzał się Telefon stal na bufecie — Dajcie mi towarzysza Ziarnowskie-go- ! Pospieszcie się! Rozdział --XI Szymulak nie wiedział którędy je-chać Ręce trzymał mocno zaciśnięte na kierownicy ale czul ze traci nad sobą panowanie Auto podskoczyło na kamieniach — zaklął zobaczył nagle przed sobą rozko-łysaną jezdnię Wrona krzyknął: — Uważaj czowieku pozabijasz nas wszystkich! — Zbliżało się skrzyżowanie znowu posłyszał glos Wrony — Na pra-wo! — Poczuł do niego coś w rodzaju wdzięczności: nie musi sam decydować Zupenie tracił głowę fceby tylko nie do gonili Co chwila chciał się odwracać za siebie nie wystarczyły mu spokojne za-pewnienia Wrony ze jeszcze są daleko ze bez tiudu im umkną Nie wierzył w to Samochód — grat Ile lat na nim jeździ7 Pięć1 No a tamci mają nowy wóz "Dogonią" — myślał z lozpaczą szy który się właśnie przez cały dzień pamięta pocałunek a w kolorów ej mgle juz błyska wąska klinga słońca Ale zawsze zdążyła przynajmniej na ćwierć cckundy przed tym jak ciocia zacznie swoje — "Ewko' Śpioszku'' Obudź się1") Zrywa się orkiestra ptasich chórów Juz jeden mały o czystym głosie ćwier-knął nieśmiało swoją pochwałę wstają-cego dnia A za nim drugi zatrzepotał z gałęzi na gałaT tuz za oknem i odpo-wiedział pierwszemu przenikliwie i ra-dośnie I juz trzeci a za nim inne gwar-nym rozkrzyczanym chórem — Co tu robisz mamusiu? Ocknęła się Patrzą na nią uważne zdziwione oczy Tiny Uśmiechnęła się w odpowiedzi na to spojrzenie zupełnie nie widząc co ma mówić — Co to znaczy mamusiu? Dlaczego nie śpisz? Wstała powoli absolutnie nie wie-dząc jak ma wytłumaczyć swoją tu obec-ność Juz miała na końcu jęzka — "tal sobie Tino Po prostu chciałam popa-trzeć na ciebie" — lecz zmroził ją iro-niczny błysk w oczach dziewczyny — Dziwaczysz niepotrzebnie mamu-siu zamiast spać A potem stąd te wszy-stkie hece z omdleniami przy ludziach Twardy szwedzki akcent obca zadą-san- a twarz ironiczne zanadto doiosłe skrzywienie war? Nie to nie Tina to cudzoziemski stwor wyrzucony z dna nocy z dna morza Larsenow Obce oczy zimne jak to cudzoziemskie niebo jak ciemny klimat obczyzny Odwróciła się bez słowa i ruszyła ku drzwiom tm krokiem którego go-rycz i ciężar juz znała — wolno naj-wolniej na kamieniejących nogach z sercem podbiegającym ku krtani Na plecach czuła spojrzenie Tiny jakim od prowadziła ia do progu sarkamy czre zimne nieżyczliwe Ostrożnie nie oglą- - dając sie przymknęła drzwi za sobą Jeszcze kilkanaście kroków przez salon do fotelu obok wyjścia na taras gdzie jeszcze przedwczoraj siedzieli oboje ona i Bertek Tu w tym miejscu widzkłaj jego oczy z tej kasety wyjmował papie-- i rosy brzeg tej story dotykał jego wło-- J sów Usiadła ciężko na fotelu Blask świe-tlanej zorzy odbijał się tysiącami bły-sków w lustrach i żyrandolach Głucho daleko zawarczał żelazny bolid i Kryszta-łowe wisiorki przy kandelebrach sypnęły iskrami Przymknęła powieki olśnione ognistym blaskiem łuny Gdzieś za wie-loma drzwiami rozlega się głuchy dale-ki kaszel Obrazy nakładały się jeden na dru-e- i Półdrzemiac zmarona do reszty me potrafiła juz rozróżnić gramo jawy V snu Czemze zresztą tAia jawa a ne snem"1 Czernże rozmł sie }:L"~at dzi-siejszej nocy od tamtej innej7 Niczym prócz różnicy lat— "Trzeba im zmylić drogę inaczej daleko l nie ujadą" i Katem oka widział ęlowę Wrony siedział bokiem zwrócony twarzą ku nie-mu w tej pozycji mógł łatwo obserwo wać co się dzieje zaiówno przed jak i z tyłu samochodu Szymulak pocił się "Co oni t3m zrobili" Dlaczego zostawili tę kobietę'' Przecież po to przyjechali zęby ja z sobą zabrać Nawet Wrona wy-daje się jakiś nieswój" Pry cmi ra i Oblong rozmawiali z tylu podniesionymi głosami Słowa dochodzi-ły do niego niewyraźnie me mógł się połapać o co się kłócą Dlaczego nikt nie chce powiedzieć co się stało? — Jak tam za nami' — zapytał Wrona odpowiedział tym samym spo-kojnym głosem bez którego było go so-bie trudno wyobrazić — W porządku jedź śmiało zakię-ca- j gdzie się da Zgubimy ich Szymulak wiec zakręcał prawie nie zwalniając szybkości Darł opony na sfizepy Wolai o tyin nie myśleć" Ryle tylko nie dac się złapać! "Co by powiedziała Wanda gdyby wiedziała o moich wyprawach? Czy ona się czasem czegoś nie domyśla7" Kilka lazy powiedziała mu gdy wyjeżdżał o niespodziewanej godzinie: "A uważaj na siebie Franek uważaj" Miała jasne lniane włosy i wypukłe posmutniałe oczy Zi obito mu się jej zal: Nic nie wie któicgos dnia będzie nadaremnie na nie-go czekała — nie przyjdzie To się ina-czej nie może skończyć Ani się nie spo-strzeże jak któregoś pięknego poranka zaaresztują go Potem wyrok więzienie I po co to wszystko? Półtora tysiąca zło-tych miesięcznie? Szymulak rzadko zastanawiał się nad sobą teraz myślał szybko nieskładnie Po rnz pierwszy zaczął się niepokoić o swoją przyszłość Piychura wyglądał przez tylne o-kien- ko: furmanki ciężarówki taksówki szary samochód przed którym uciekali laz po lazie wyłaniał się spoza innych pojazdów To nie taka łatwa sprawa' — uciec Był zly na Wronę: przecież trzeba wiedzieć co można zrobić a co nie Jeszcze nie ochłonął po wrażeniu jakie-go doznał gdy zobaczy! Janinę upadają-cą na ziemio Chciała coś krzyknąć alo już nie zdążyła Pamiętał jej oczy gdy zobaczyła w ręku Wrony rewolwer Ra-dio grało głośno nawet gdyby krzyknę-ła nikt by jej nie usłyszał Popalryln na Oblonga twarz pokiyla się bladością mruży nerwowo oczy papieiosem zacią-ga! się lak jakby miesiąc nie palii — Ja tego nie chciałem — mówił Ob-long j)łac7liwym ciosem — Gdybym był wiedział nie poszedłbym tam POPIERAJCIE TYCH KTÓRZY OGŁASZAJĄ SIE W "ZWIĄZKOWCU" i po pogrzebie cioci Feli (lodina po-grzebu była opóźniona cmentarz bardo I daleko więc wracała do domu o późnym zmierzchu Koślawa doróka kołowała po wyboistych uliczkach przedmieść Ti--n- a spala na ramieniu matki zmęczona dniem pełnym wraen i płaczu Na ła-weczce na przeciwko kiwał się podpity pan Matejczak szwagier ciotki Felicji który na wiadomość o śmierci szwagier -- ki przyjechał 7 Piotrkowa zając się po-grzebem i likwidacją gospodarstwa cioci Feli jedyny spadkobierca i plenipotent Najtragiczniejszą była ta pierwsza noc bez ciotki bez lej martwej nawet Zosia Golędinowska w czasie ich nieobecności uporządkowała mieszkanie i wszystko w nim było i stało jak za życia ciotki Na wet łuzko ciotki zasłane tą sama co zwy kle kapą I dopiero wtedy gdy Ewa przekroczyła pióg pokoju i zobacła te właśnie kapę ziozurniała nares7cie ze ciotki nie ma i nie będzie nigdy ?c to co było — anioł opiekuńczy i swój kąt — nie istnieje więcej Wtedy właśnie na progu opustoszałego domu 7e śpiąca Tiną pizewieszoną bezwładnie przez ra-mię przerażona i bezradna — jak nigdy dotąd bez miary bezgranicznie zatęskni-ła za Bertkiem jedynym który mógłby powiedzieć i doradzie jak zyć dalej i po co Tęskniła i wołała nie o miłość nie o pieszczoty — wołała o człowieka któryby pomógł dźwigać dalej jej los — "Owszem uregulujem to wszystko ttn cały baje — rozpierał się przy stole i r7ądził pan Matejczak — graciki wont chalupinę opylim bo t tak ją kornik tylko patrzeć jak stoczy a i w rnoim in-teresie piotrkowskim trochę kapitahku świeżego przyda się" — "A ja? — zapy tała cicho — A co 7e mną?" — "A pan-na Ewa szanowna musi sobie jakoś ura dzić Za maż bryznąc ot moja rada i to nie czekając na księcia z bajki a 7a jakiegoś fachowego co by i zarobek miał zęby przyodziać i trochę straw iny podrzucić Ot moja rada panno Ewo szanowna " Opanował sytuację od razu pan Ma-tejczak malarz i Piotrkowa natych-miast rozgościł się w pokoju ciotki za-rzad- ził bezapelacyjnie to i owo i juz te go samego wieczora cuchnącym tytoniem wypłoszył nawet cień istnienia surowej mądrej i dobrej duszy tego domu jakby jej nigdy nie było Zamknęła się z Tiną w swoim pokoju i ta pierwsza noc samotności była naj-tragiczniejsza Całą noc kamieniejąc rozmyślała — co dalej Rozmyślała zże-rana straszliwą tęsknota za tamtym je-dynym niewiernym nieczułym który tak nonszalancko obojętnie przecz€dłnad ej losem Lr-- s ten wvrastał tamtej no-cy w straszliwą gradowa chmurę któ-ra przesłsniis uły świat straszlrwy i pusty WYKWALIFIKOWANY KRAWIFC Z EUROPY A B BERESNEVICIUS 1299 Dundas St W Toronto Ibltsko loerrouit Kd) Duży wybór modnych angiel-skich męskich i' damskich materiałów na ubrania i palta Robota gwarantowana naj-lepsza w Toronto Mówimy wszystkimi językami europejskimi i p OKULIŚCI OKULISTA S BROGOWSKI 0 D Bidanlf ociu doroilch I dilccl Si'orntdjsnlt" n-ce- pt l)LpaHwtnie okularów 420 Roncesvalles Avt (blisko Howard Tarki Tl gabinet LE 1 4251 Miesjk CL 9 8029 1' OKULISTKA J T Szydłowska OD FB O A Dyplomowana w AngW Kanadilt clionddaJnrnienleocroud t 10dorbnimerandieo 7fjkwlellecj— twodjslonla)oiIti doja 5 upwm-dlnel-wm ór w pIoninuj?cli M-mlcn- Win 10Ć3 Bloor St Weit LE 3 8793 iróg Hat i Kuk) 17 OKULISTKI Br Bukowska Benar O D Wiktoria Bukowska OD prowadzi) iiouorii-in- y gabinet okiillttjriii) prf 274 Roncesvalles Avenua obok Gcoffres St Tel LE 2-54- 93 noriitii) pifjV codziennie od 1(1 rano do H wieczór W soboli od 10 lano do 4 po pul 1 S DLA ZABEZPIECZENIA WASZYCH OCZU ZEISS 1'unkial szklą do okularów luz tlo nabycia w Kanadzie rytajcie o nie u Wasego specjalisty do oczu "u Lunsky W A 1-3- 924 TYCH TAK W W A na i inne TELEFONUJCIE 5b DENTYŚCI V JINDRA BDSC LEKARZ DENTYSTA jaUdmU (jacjrnt6w dr o prj Jeclu praktjkl na 310 Bloor St W Ttl WA 3 0144 Wl2l ia uprj"dnim 4SP DR T L GRAN0WSKI CHIRURG Mówi po polsku 514 Dundas St W — Toronto 8-90- 38 1 P DR W W SYD0HUK Pri)mujr po telefonlci- - poioiiimlenlu 80 Ave Toronto LE 5-36- 88 1 P Dr E WACHNA DENTYSTA Godziny 10— li! i 2—8 386 Bathunt St — 4 6515 J W Dr LUCYK 2092 Dundas SI W Toronto RO 9-46- 82 i W Dr S BRIGEL LEKARZ DENTYSTA CHIRURG — chorób amy uttnt & Surgeons' Ilulldlllg Kauoi lal la No 270 86 Bloor St W — Toronto Telefon WA 24056 2 W - Dr LEKARZ DENTYSTA (dtUKl oil esMilIcs) 7yjimijc a upii'dnim telrfo-tiirny- m poKiuiihfiiicm Telefon LE 1-42- 50 129 Rd S Popierajcie tych któriy tię w "Związkowcu" College St Ocy badamy okulniy dostosowujemy do wszystkich defek-tów w?ioku na neiwowośc na ból jjłowy Mówimy oo polsku H WITKIN okulista Władysława SADAUSKAS Okulista Badani ociu — Dopasowywania wypełnianie recept 9 30— tt 599 SI W Toronlo Tel LR 5-15- 21 OUIsko Palmcrston obok Hloor Medlcal Center) Wlecioraml przyjmuje po uprzednim umówieniu tle ST 8-62- 48 Luck Chiropracłic Clinic BRACIA CMIROPRAKTYKI w liczeniu reumatyzmu polio luinlugu syjdtyki dolegliwości muskulów i M1U6W za-siaXniIatiy i przciUktleriia calci'0 1848 BLOOR St W ONT — TEL RO 9-22- 59 140 CHURCH ST ST CATHARINES APTEKA GARBIAITA Tadeusz Gardlan Najstarsza polska apteka Toionto Wykonujemy recepty wszyMkicli krajów Zamówienia wysłamy natychmiast telefonujcie znaszajcie 1'opieiajcie polska atiteke WYSYŁAMY LEKARSTWA POLSKI ORAZ USSR Roncesvalles Tel LE 6-30- 03 TOCONTO NAPOJi: NAJUAHUylKJ KTÓRE WAM SMA-KOWAŁY KRAJU RODZINNYM W ONT uprjednlm njiu Tel EM Tal D Plijslclaii! dum Iłom or'i7 THL MU 4-31- 61 i p w ze IMszcie lub sie? DO I DO 297 T)0 Tłl EM M JP - Ginger Ale - Orange - Cream Soda BEZPŁATNA DOSTA okazje TORONTO STOMATOLOG Sperlitla ► Grenadier oqlflSJia 470 przyjęć ŁUKOWSCY DOKTORZY SjKcjaliUi ailirtyzinu normowania TORONTO Właściciel osobKcie WSZELKIE INNYCH KRAJÓW EUROPY Avc ZUL1ŹOSE Więckow-skiego tflfonln)mporozumieniem DENTYSTA DENTYSTA Roncevilles DENTYSTA okularów fiodriny Bloor organiimi Cola bankieiy WAInut 1-2- 151 w dnie powszednie do godz 7 wiecz Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów M--W P) mi ilii t - i TI |
Tags
Comments
Post a Comment for 000264b
