000137a |
Previous | 6 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
smsssscSsSiEj8' -- ' "lATMiff wkwhIh' Ki-s- 3 € ££ STR 6 "ZWIĄZKOWIEC" KWIECIEŃ (Aprll) Środa 20 — 1960 J f I j I r i ii 4 1? Jerzy Seweryn f?Mc#afmmifeosz (COPYRIGHT BY "ZWIĄZKOWIEC") — Wiem że zatajasz I przez to wła-śnie i ja nie jestem sobą Jesteś dosta-tecznie rozsądna zęby to zrozumieć — Rozumiem Ale cóż zatajam twoim zdaniem9 Nużyła go już i gniewała ta rozmowa podobna do zabawy w ciuciu-babk- e Po-wiedział pierwsze co mu przyszło na inyil nie zastanawiając się: — Na pnykład to: miedzy tobą a Zuzanna — O właśnie Sam nie wiedząc znów trafił w jakąś bardzo czuła i bardzo zi-gadko-uą sprawę Drgnęła Coś nie-zmiernie nieuchwytnego przemknęło jak krótka ostra błyskawica We wgłębie-niu dłoni opartej na jej nagim biodrze pulsowało cienło jej skon i jakimś pod świadomym fibrem wyczuł prąd jaki przeszył ja od stóp do głów Najeżyła się i --zadygotała wewnętrznie Powiedziała głośniej zanadto szybko: — Mówiłam ci już ze to blagierka — I blagierka czasem powie prawdę A nawet częściej ni to się wydaje — powiedział celowo dwuznacznie — Tak jak z tym wdowieństwem swoim — Cóz z tym wdowieństwem to jej prywatna sprawa I nie o to chodzi To nie nasza recz Chodzi mi o to co by ło tniędy wami? Dlacego się jej tak boisz? — Boje się? Nic podobnego? Po prostu nie cierpię jej To obrzydliwy lp Wolno mi kogoś nie lubić — Wolno A ja na przykład niani v niej zupełnie inne zdanie — Wy wszyscy mężczyźni macie o niej inne zdanie Zablagowana kokietka która zawraca wszystkim głowy 'A jej pasją pamiętaj to wtrącanie się do cu-dzych spraw i sianie zamętu Jest szczę-śliwa jeżeli za jej sprawą ludzie chwy-tają się za gardła — Wampir jakiś po prostu! EJ czy nie przesadzasz? Jest mila życzliwa bat-d- o kobieca — O! luż jesteś pod jej urokiem N'o widzisz Jeszcze jednego' sobie zła-pała Vi Jk A d ijtk f%SJl±yf~%lJJf2%~'%fm%y Jj) Józef Mackiewicz 0 1 Droga zaitrzcione Anty sowiecko nastrojone osoby przy gotować do wysiedlenia w oddalone miejsca Związku SSR Zawiadamia się dla wykonania Zastępca nacz 3 urzędu NKOB SSSR kapitan bep państw Szewiclew Nacz 4 oddziału 3 urzędu NKGB SSSR kapit bezp państw Rodionow" Dokument przechodził 'odnośne kole-je mocy prawnej Dopiero dnia 4 G 1941 otrzymał w rogu na lewo odręczna no-tatkę: "Tow Dcmbo Wykonać Gładkow" Minęły jeszcze cztery dni i cztery no-ce Pod tą notatka powstała druga: "Tow Szepielow 1 wydałem instrukcję powiatom 2 wj pracować na operacyjnej odpra-wie szefów jednostek 8 6 41 Todesas" A w tę noc w którą właśnie wytele-fonowan- o towarzysza Godliauskasa z pro wincji aby przybył natychmiast na do-kumencie położona została pieczątka po-dłużna: "2 oddział Urz Bezp Państw NKWD LSSR — Otrzymano: 10 G 1941 r Nr wpływu 2 2485" — No i poco i po co! — zakrzyknął do szofera wyrwany z marzeń przez rap-twn-e zapalenie reflektorów — Tu towarzyszu jar taki ciemny zapowiada się Nie widać będzie — Ech ślepota ty nieszczęsny! — i odrzucił się całym ciałem na poduszki skórzane Droga w jarze szb w górze trzeba-był- o zmienić biegi samochód zaryczal zlekka Na górze u wylotu drogi stała samotna chata Słup reflektorów buch-nął uderz} ł w okno poleciał po ścianie przeciwległej po śvriętych oleodrukach — Mama! Maaama! — krzyknęło w chacie dziecko obudzone raptownie stra-sznym widziadłem — Cccicho śpij śpij — Kobieta u-rio- sła się oparła na zgiętym łokciu wstrzymała dech w piersiach Samochód wleciał na górę minął zgasł — Spij £pij spokojnie 27 — Basiu co się z tobą dzieje'' Co ty wygadujesz9 — No to przestańmy o niej mowie — zmieniła nagle ton Drzala cała — Zimno ci Basiu — powiedział — Nie — wstała — no juz dajmy nareszcie spać dzieciom i Irce Musnęła jego czoło pocałunkiem Na chwilę błysnęły mu jej oczy — zacięte chce dalekie — Dobranoc — powiedział nawet z pewna ulgą że juz odchodzi Roplynęła się w mroku Księżyc za-padł za rumowiska i w pokoju blo zu-pełnie ciemno Słyszał jeszcze jak po-lo?} la się obok Irusi opatulała się koł-drą Potem S7eptaly sobie przez chwilę Jeszcze płaczliwe Marka — "Mamusiu pchły" i rozgniewane — "śpij cóz ci na to poradzę?" Powoli ucichło wszy-itk- o i tym wyraźniej chrobotała blacha za oknem zgrzyt li wie i natrętnie Nie spal długo Przewalało się wszy-stko w nim ciężko i mętnie Rozważał przypominał sumował Mrok pozostawał mrokiem mgła — mgła Jedynym wąt-kiem — a coraz bardziej utwierdzał się w tym przekonaniu — była Zuzanna Instynkt mowil mu nieomylnie że w zajadlej zacieklej niechęci Barbary do piej było coś co dotyczyło jego A chy-ba nie zazdrość? O nie Zuzanna wie-działa coś "Chcesz mieć dom męża spokój — mówił do siebie — chcesz mieć realną pozycję swoje miejsce na ziemi Rozu-miem I boisz się że to stracisz gdy coś s'ę wyda Boisz się i — kłamiesz To jasne to jasne" Było zupełnie ciemno widocznie księ-życ już zaszedł albo nadpłynęły chininy Nawet kontur poszarpanej ściany zlał się w jedno z nieprzenikniona czernią nieba Za oknem rozlewała się milcząca cisza ruin pogrążonych w głęboki śmier-telny sen Czasem odezwał się zgrzyt bla-chy za okna lecz byl to dźwięk tez nie z tego świata nierzeczywisty i niezrozu-miały _ Mokrzycki odwrócił głowę Ledwie widoona plami jaśniała w ciemnościach poduszeczka w wóku i woskowy owal a - - j j — ~A& ~ i r- - Donikąd Wszystkie prawa autorskie h 56 l!j II XXIX Lato lato! Czasem przychodzi taka myśl do głowy: gdybyż to człowiek bjł w stanie zielenią liści i zielenią traw do tego stopnia napchać sobie pełne oczy urozmaicić kolorami kwiatów zgarnąć do lego z powierzchni rzeki promienie słońca a później zacisnąć ten obraz pod powiekami zachowując w wieczność która go czeka pod ziemią! Ale nie jest w stanie Pejzaż jak deszcze spływa po wierzchu przechodzą chmury przecho-dzą obłoki po niebie a oczy zaszłe biel-mom śmiorri nisrdw slvszvcio to słowo: LJ 37 " f'_ '_ ' _ J mgiiY! wjiuicu jiu ivii mc uyua Baidzo trudno jest pojąć taki stan rzeczy Trzeba by się długo zastanawiać a wiadomo — nie każdy ma czas po te-mu A zresztą zamyślisz się od tego gło-wa boli Po co w takim razie wszystko? Po co pszczoła leci po lace i: "bzzzz "? poddaje glos Po co niotjl? Po co 'sko wronek nad głową a? Ale: wszystko wszystko na świecie? Po co? — Ot ty mnie powiedz Oluk czy Bóg w końcu jest jak ksiądz prawi na ambonie czy nie? — Dlaczego: nie? — A dlatego że widzisz choćby te raz — nie dokończył Furmanka pod skoczyła na kamieniu leżącym w kolei-nie i mówiący zamilkł raptownie wstrzą śnięty Oluk przytrzymał konia Od koś-cioła ludzie liczyli z osiem kilometrów wyboistej drogi Lata jeździli nią tam i nazad zawsze podskakując na tych sa-mych kamieniach ale nie było wypadku żeby który zlazł z wozu odrzucił kamień na bok Pewnie że żelazo na obręcze drogie szkoda gadać o kamienie się ściera ale — wszyscy jada Na samot nym świerczku przydrożnym siadła si-wowTo-nka kolorowa rajski ptaszek pół-nocnych lasów Oluk zapatrzył się na nia i rzekł sennie: — Ksiądz — to wiadomo człowiek A Bóg jest — To i bolszewiki ludzie — Ludzie tylko nie wiedzą po co żyją Wracali właśnie ze wsi kościelnej do domu do Popiszek Oluk Smolski li-czący lat osiemnaście i jego przyjaciel Franek starszy odeń lat kilka Lejce te-raz leżały wolno w rękach Oluka koń sam znając drogę na pamięć wracał twarzyczki dziecka — "Ale cóż ty je-st es 'temu winien? — pomyślał z jakąś wielką i cichą goryczą "Boi się — wrócił do swych rozmy-ślań o Barbarze --r- boi się i jedynym jej kołem ratunkowym — kłamstwo Ale się długo na tym kole nie utrzyma Nie utrzyma! Mamy kluczyk do tych tajem-nic" Czerń nocy ruin i smutku zalewała mu powieki nieznośnym kamiennym niezwalczonym ciężarem III Inżynier przyjął Mokrzyckich z nieco sztuczną rewerencja Silił się na jowialną uprzejmość nadrabiał miną Barbara i Mokrzycki umówili sie ze wystąpią w ro--1 kuzynów Irusi Było to bardziej prze-konywujące niz rola przyjaciół Infor-macje iz Barbara i Irena są skuzynówa-r- e inżynier przyjął z wyrazami szarman-ckiego zdziwienia Był niepocieszony że nie wiedział o tym wcześniej ommeia go bowiem okazja częstszego goszczenia tak vroczej kuzynki Słowem rozpływał sie w komplementach Zaprosił do luksusowego przedwojen-nego salonu Obrazy dywany porcelana makaty gablotki piękne czeczoty lśnią-cy parkiet posadzki I widok 7 okna na pierwszy rzut oka przedwojenny — równy rząd białych willi przy ulicy Szu-str- a w gęstwinie malowniczych ogród-ków Nie należało przyglądać sie uważ niej — w willach zachowały sie tjlko ściany wnętrza były wypalone doszczę-tnie "No to w Warszawie można i tak mieszkać" — pomyślał Mokrzycki — "Widzę że pana inżyniera powstanie o-szczed- zilo" — powiedział rozglądając się po salonie "Ach skądże Tylko ścia-ny zastałem po powrocie a meble wy-sabrowa- ne do ostatniego stoika Wszy-stko co państwo widzą to już powojen-ne z naszego Zachodu" Zacierał ręce z dumą — Wie pan kto miał leb na karku i pierwszy tam zdażyl — wagonami można było mówię panu wagonami I trzeba było mieć tro-chę tej orientacji życiowej Mnie intere-sowały tylko małe miasta Innych — Wrocław Jelenia Góra Wałbrzych A ja nie: do Walczą Milutka dziura — pal-ce lizać cichuteńko jak makiem zasiał Niemców ani na lekarstwo nasi rodacy zajęci Wrocławiami i Wałbrzychami a ja mam cały Wałcz do dyspozycji A ze jeszcze mój kolega serdeczny bł tam "figurą" na początku — jeden transpor-ci- k do Warszawy drugi trzeci Tu sa-mochodzik tam wagonik no i ma się i dla siebie i dla przyjaciół trochę tych przyjemnych gracikow A w takim oto-czeniu ma się i ochotę do działania i ta rzeczywistość nasza trochę niejak ko-szmarnie wygląda prawda? A 'państwo jak mieszkają? '- - ~ - - i ~ii1iPaxri i n i- i-u chętnie można było nim kierować Fra-nek spojrzał na siwowronkę która prze-leciała w tej chwili do byłego dworskie-go brzeźniaka Pomyślał I odpowiedział: — Bolszewiki! Bolszewiki chcą niby to dla drugich żyć — A ty czemu to dla drugich nie yjesz? — Dlaczego czemu? — I Franek rzukał słów repliki z lekka otwarłszy usta Wtedy Olkowi przyszła myśl do gło-wy: — Nu na przykład kamień leży w l-ole-inie Ty nie potrudzisz sie żeby z wozu zleże i na bok odrzucić Dla siebie nawet a co tu i mówić o innych — A dawaj stań! Ot zlaza i wy-rzuca Prrr! — zawołał nie czekając i przerzucił nogi poza drabinkę Olukod-wróci- ł się za Frankiem patrząc jak po-szedł nachylił się wydobył kamień i rzucił nim w pole Z miejsca gdzie padł zerwał się skowronek nisko milczkiem przeieciat i zapaat opodal Franek wró cił "Nooo!" — mruknął Oluk Koń za- - kolysal duha skrzypnął holoblami i po-ciągnął Przyjaciele milczeli Coś jakby się poruszyło wewnątrz Smolskiego "Dla drugich" — myślał "Chrystus dla kogo umarł na krzyżu świętym! " Podskoczyli na następnym kamieniu ale już nikt nie złaził by go 1'sunąe Żeby tak każdy kamień z drogi do wieczora nie wróciliby do chaty Rzecz naturalnie nie w kamieniach Po-czął nagle mówić a jego ospały zazwy-czaj glos nabrał ognia jakby tó on sam kazał z ambony: — Ani żadnego sowieta jeszcze nie było kiedy Chrystus tak mówił że dla rugich trzeba żyć Kochaj mówił bliź-niego jak siebie Ot jak mówił Franek nie odpowiedział bo i praw-da że tak było — Cudy tworzył! — A czemu to teraz cudów nie spo tyka się? Tego Oluk nie wiedział czemu Ale Yyrażnie odczuł że gdyby do tego do szło wszystko na świecie by się odmie niło z kolei on me znalazł na poczeka niu odpowiedzi znów się zamyślił i do-piero podjeżdżając do pierwszych sose- - neK lasu z wypiekami na policzkach które mu wystąpiły podczas rozmowy powiedział głośno ale na wpół do siebie: — I cudy będą nie bój się — Chyba że obaczę — A ot obaczysz! — i targnął lej-cami Więcej tematu nie poruszali Zresztą dla Franka był on dosyć obojętny Już w opłotKacn wsi spoglądając z wozu na pełne kłęby konia zauważył tlko: — Tłusty on u was — To mama — odparł Oluk — kar-tofli jemu do mieszanki dosypuje Tłu-sty ale poci sie Działo się w pełni zeszłego lata 1940! Pominęli to pytanie milczeniem obo-je skłonni zakończyć tę wizytę jak naj-prędzej Barbara zagadnęła znów o cel odwiedzin Ach naturalnie on nie ma nic prze-ciw zabraniu drobiazgów tej biednej Ireny Było by nieludzkim pozbawiać jej tego Chociaż się dziwi ze Irena postę-puje niezbyt korekt dając się o tyle unieść nerwom że nawet nie uważa za stosowne osobiście uporządkować swych drobnych spraw Wysoce szanuje Irenę i bardzo jest jej wdzięczny że zechciała przez czas jakiś dzielić z nim dolę i nie-dolę tych okropnych czasów przy tej panie-dziej- u demokracji i chamstwie za-lewającym naszą biedną Polskę Jednak czuje się nieco dotknięty ze Irena wo-łoł- a się wyręczać kimś zamiast porozu-mieć się osobiście — "Co prawda — z obleśną galanterią szczerzył złote zę-by — dzięki tej okoliczności mam nie-vwyk- ła rozkosz poznania pani lecz tym niemniej bardzo bym chciał porozma wiać jeszcze z Irena i udzielić jej kilku zdrowych rad co do jej dzieci Przecież są to jednostki okropne zupełnie wy-kolejone kandydaci do domów popraw-czych co najmniej Ta Iza dziesięć lat i już jakieś wybujałe objawy erotyczne nie do opisania po prostu a chłopiec — zupełnie nerwowo — chore dziecko ze zbrodniczą wyobraźnią Wciąż jakieś halucynacje płacze po nocach strachy jakieś Proszę sobie wyobrazić — sady sta Niedawno był w "Przekroju" kon-kurs na rysunki dziecinne I cóż malował na ten konkurs? Wisielców trupy roz-strzeliwania pożary Nawet mu "kiedyś przetrzepałem skórę za takie skłonności oczywiście w celach pedagogicznych A Irenie ani w głowie odzwyczaić go od tych makabrycznych historii wciąż za-jęta sobą swoimi nerwami Bardzo zacna i kulturalna osoba ale zupełnie nieży-ciowa jak na obecne czasy kiedy po-trzeba hartu ducha i przeciwstawienia się rozumieją państwo? — przeciwsta wiania się Bo jeżeli nie będziemy się przeciwstawiać to nas ta zaraza zaleje swoimi radami zakładowymi reformami upaństwawianiem demokratyzacja Cho-ciażby wziąć te śluby cywilne: ślub w BGK! Przecież to bolszewizm Do czego prowadzi takie rozluźnienie obyczajów pytam? Mówił okrągło gładko lubując się wła snym barytonem Nie spuszczał oka z Barbary Mokrzycki zauważył jak za-jumien- ila się w pewnej chwili pod jego tłustym lustrującym wzrokiem Wymie-nił z nią spojrzenie i zrozumiał błysk odrazy i zniecierpliwienie w jej oczach Zagryzła wargi Przerwał inżynierowi w polowie zda-nia Niestety nie maja zbyt wiele cza su więc jeżeli pan inżynier pozwoli to żona dhr ir i łiit -- - roku A jesienią w październiku zdaje się zaszedł z Olkiem pierwszy przypadek Oluk byl jedynakiem Mieszkał z mat-ką owdowiałą od lat kilku Pieściła go gdy byl mały a po śmierci męża oto-czyła jakby podwójną miłością i tak de-likatnym obejściem ze aż ludzie się dzi-wili Nigdy nie mówiła: Oluk zawsze: Oluczek Sam był on raczej słabowity blady wydawał sie czegoś stale zaspa ny powolny w ruchach i niorobotny Ziemi mieli szesc dziesięcin starej mia ry w tym dziesięcinę laki nad rzeką Sol- - cza zaraz za ogrodem Chata ich stała wprawdzie pośrodku wsi ale w miejscu gdzie główna ulica tworzyła duży ni to plac ni to majdan Być może w bardzo dawmch czasach stał tu kościół albo kar czma tego najstarsi ludzie nie pamiętali ani nie słychać było zęby kto opowiadał Jak pamięć sięga zawsze łaziły po tym placu świnie czarne albo w czarne ła ty o długich ryjach i skąpym tłuszczu typowa puszczańska poroda spokrew niona z dzikiem Chodziły też gęsi szczy piąc latem trawę a w okresie sloty ba-brz- ąc się w błocie Popiszki nie były biedną wsią Chata Smolskiej leżała na północnym skraju placu Kolo ganeczka posadzone miała kwiaty i parę łodyg chmielu Po orugiej stronie za obejściem gospodar-skim zaczynała się łąka aż do Solczy Dalej już nad samą wodą szpaler olch A na tamtym brzegu jeszcze kawał tra-wy i już dalej — tylko puszcza i puszcza Stara Smolska gdy trzeba było naj-mowała robotnika a do syna mówiła: — Oluczek ty rzuć ta robota Od-pocznij trocha Tak i żyli Pola ciągnęły się w kie-runku południowym Gdy się odjechało nimi z kilometr-dw- a i obejrzeć było wstecz na północ to jakby patrzysz na czarno-zielono-sin- y grzebień: tak rysowa-ła sie ściana świerków na niebie niebie raz błękitnym częściej białym jak wata Oluk miał własną małą izdebkę Nad jego łóżkiem wisiał nieduży krzyż na ścianie Zwyczajny krzyż z drzewa po bejcowany na ciemny brąz z przybitym doń maleńkim metalowym Chrystusem Wypadek zaszedł w południe w niedzie-lę Matka Avróciła do kuchni z udoju zaczęła coś mówić do syna przez otwarte drzwi a nie było odpowiedzi Odstawiła cebrzyk i wycierając ręce w fartuch zaj-rzała do izdebki — Wraz będzie obiad — powiedziała do samej siebie głośno — Wyszedł czy co? A on stał pośrodku trzymając uro-czyście jak na procesji krzyż zdjęty ze ściany Twarz miał siną jak u topielca nalaną oczy w słup mętne: źrenice uciekły ixd sórne powieki białka wv-- orei-ilaa- rdaa- hKrsztyrMas-izęniaie: o' Knraupcuzjomle Jg_ciroosrfejlme- rwriztuń- i ciła sie don — Oluczek! Synek! Co tobie Matko Przenajświętsza! I ZWALCZAJ RAK przez hadanie lekarskie i finansowe poparcie G Poprzyj DZIŚ GT9 CANADIAN CANCER SOCIETY Donacje uprasza się przekaz} ać do: Toronto Unit Canadian Cancer Society 443 Mount Pleasant Rd Toronto Ont 28 32 ADWOKACI I NOTAKIUSZfc CM BIELSKI BABCL ADWOKAT I NOTARIUSZ Przyjęcie codlennie — Sulle 404 lioard of Irade Uldg 11 Adelaide Sr West (przy Yonge St) Toronto — EM 2-12- 51 Wieczorami a uprzednim telefonicznym poruu mieniem 2 w STEFAN A MALICKI LLA ADWOKAT OBROŃCA I NOTARIUSZ Biuro tel: AT 90301 W soboty i po fiod (i: 91 Rumsey Rd Toronto tel HU 14361 E H ŁUCK BA LLB (ŁUKOWSKI) i R H SMELA BA LLB- - POLSCY ADWOKACI Wspólnicy firnu- - aduokacMoj Blaney Pasternak Łuck Smela Eagielson & Watson 57 BLOOR ST W róg 15ay WA 4 9755 Oddiuł New Toronto I Thiseleloun Ont pi7yjmuji ulcczorimi za leiefo-nkiiM- ii poiouniicnieir 1S JAN L Z G0RA ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ Tel Biura: LE a1211 Mieszk- - AT 9465 1479 Quen Sł W — Toronto i s GE0RGE BEN DA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1134 Dundas St W Toronto Tel LE 4 8431 i LE 4-84- 32 1S G HEIFETZ DA ADWOKAT S HEIFETZ NOTARIUM 35 Wellington St W Toronto Ont EM (-(4- 51 wltczoraml WA 1-4- 495 1 S 'Mm TRADING CO ( C a n a d a ) LTD 57 Queen St W - forenio załatwi najlepiej w y s y ł ke wolnej od da paczki do Polski Zamów ją dziś jeszcze Potrzebne MODELKI Na jw lększa Kanad jjska Agencja MODY poszukuje mode-lek na POKAZY MóD MANEKINY FOTOGRAFIE TELEWIZJA pierwszjm rzędzie ktłii Tel Mrs GREENLAW WA 1m THORNTON MODEL ACENCY 59 Avenue Rd Toronto Ont DEKTYSGI Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA (druijl dom od Konccsullej Przyjmuje za uprzednim tclclo- - nicznym porozumieniem Telefon LE 1-42- 5C 129 Grenadiir Rd Dr S D 0RIGEL LEKARZ DENTYSTA CHIRURG — STOMATOLOG Specjalista chorób jamy mtnt Physlelans' & Sureeons Dullillif Kancelaria No 270 8& Bloor St W — Toronto Telefon WA 2-00- 56 H Dr m mm DENTYSTA 2092 Dundas St W Toronh Tel RO 9-46- 81 iw i Dr E WACHNA DENTYSTA Godziny: 10—12 i 2--8 386 Bathunt St — EM W51J OKULIŚCI Okulistka Br BUKOWSKA BEJNAR 00 274 Roncesvalles Av (przy Geoffrcy) Tel LE 2-54- 93 Rodziny przyjęć: codItnnle oi II rano do wlecz w soboty: o4 do 4 wlecz Jan Alexandrowicz — Notary Public POLSKIE BIURO INFORMACYJNE Pomoc w sprawach rodzinnych spadkowych i majnlkowyd1 w Polsce — Kontiakty i inne dokumenty Imigracja Income Tu Tluniai7cnia Toronto Ont 618-- A Queen St West Tel EM 8-54- 41 12 W DOMINION TRAVEL OFFICE 55 Wellington West — Toronto — Tel EM 6-64- 51 S HEIFETZ NOTARY PUBLIC Załatwiamy sprawnie i solidnie: Sprowadzanie krewnych z Po' na state lub wizytę — Wizy do Polski w 10 dni — Wyjaw oo USA na stałe lub wizytę — Sprawy majątkowe w kraju Mj darowizny pełnomocnictwa małżeństwa przez zastępcę ii fprs7-Gwarantowan- ą przesyłkę pieniędzy i paczek do Polski i ULrainj Tlumacienia notarialne wsielkieh dokumentów Bezpłatna informacja listownie osobiście i telefonicznie Zaoszczędzicie pieniądze i czas kupując w Nowoołwarłej Polskiej Firmie Telewizje Stereophonic HI-F- I Radia Samochodowe i Magnetofony 21" Telewiija Philips tegoroczny model tylko J0uUU 21" „ Admirał 19G0 obniżona do SZoUUU Philips Stereophonic HI-F- I cena specjalna $24500 Radia samochodowe (instalacja dodatkowo) C 4495 cena specjalna w Kieszonkowe radia transistorowe od ib ' J (20 innych typów do wyboru) Jesteśmy importerami i dystrybutorami Magnetofony (tape recorders) na sieć i baterie od u "' Stołowe radia 5 lampowy odbiornik tylko O l" Radia AM FM „ $ 3933 Wspierajcie polską firmę i oszczędzajcie pieniądze kupując ?- - CANADIAN ELECTRONICS 846 The Oueensway CL 5-66- 01 - ™t c co 7-i- e oo -- ie w soooiy iymw uw ~ jj s Jł
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, April 13, 1960 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1960-04-13 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000401 |
Description
Title | 000137a |
OCR text | smsssscSsSiEj8' -- ' "lATMiff wkwhIh' Ki-s- 3 € ££ STR 6 "ZWIĄZKOWIEC" KWIECIEŃ (Aprll) Środa 20 — 1960 J f I j I r i ii 4 1? Jerzy Seweryn f?Mc#afmmifeosz (COPYRIGHT BY "ZWIĄZKOWIEC") — Wiem że zatajasz I przez to wła-śnie i ja nie jestem sobą Jesteś dosta-tecznie rozsądna zęby to zrozumieć — Rozumiem Ale cóż zatajam twoim zdaniem9 Nużyła go już i gniewała ta rozmowa podobna do zabawy w ciuciu-babk- e Po-wiedział pierwsze co mu przyszło na inyil nie zastanawiając się: — Na pnykład to: miedzy tobą a Zuzanna — O właśnie Sam nie wiedząc znów trafił w jakąś bardzo czuła i bardzo zi-gadko-uą sprawę Drgnęła Coś nie-zmiernie nieuchwytnego przemknęło jak krótka ostra błyskawica We wgłębie-niu dłoni opartej na jej nagim biodrze pulsowało cienło jej skon i jakimś pod świadomym fibrem wyczuł prąd jaki przeszył ja od stóp do głów Najeżyła się i --zadygotała wewnętrznie Powiedziała głośniej zanadto szybko: — Mówiłam ci już ze to blagierka — I blagierka czasem powie prawdę A nawet częściej ni to się wydaje — powiedział celowo dwuznacznie — Tak jak z tym wdowieństwem swoim — Cóz z tym wdowieństwem to jej prywatna sprawa I nie o to chodzi To nie nasza recz Chodzi mi o to co by ło tniędy wami? Dlacego się jej tak boisz? — Boje się? Nic podobnego? Po prostu nie cierpię jej To obrzydliwy lp Wolno mi kogoś nie lubić — Wolno A ja na przykład niani v niej zupełnie inne zdanie — Wy wszyscy mężczyźni macie o niej inne zdanie Zablagowana kokietka która zawraca wszystkim głowy 'A jej pasją pamiętaj to wtrącanie się do cu-dzych spraw i sianie zamętu Jest szczę-śliwa jeżeli za jej sprawą ludzie chwy-tają się za gardła — Wampir jakiś po prostu! EJ czy nie przesadzasz? Jest mila życzliwa bat-d- o kobieca — O! luż jesteś pod jej urokiem N'o widzisz Jeszcze jednego' sobie zła-pała Vi Jk A d ijtk f%SJl±yf~%lJJf2%~'%fm%y Jj) Józef Mackiewicz 0 1 Droga zaitrzcione Anty sowiecko nastrojone osoby przy gotować do wysiedlenia w oddalone miejsca Związku SSR Zawiadamia się dla wykonania Zastępca nacz 3 urzędu NKOB SSSR kapitan bep państw Szewiclew Nacz 4 oddziału 3 urzędu NKGB SSSR kapit bezp państw Rodionow" Dokument przechodził 'odnośne kole-je mocy prawnej Dopiero dnia 4 G 1941 otrzymał w rogu na lewo odręczna no-tatkę: "Tow Dcmbo Wykonać Gładkow" Minęły jeszcze cztery dni i cztery no-ce Pod tą notatka powstała druga: "Tow Szepielow 1 wydałem instrukcję powiatom 2 wj pracować na operacyjnej odpra-wie szefów jednostek 8 6 41 Todesas" A w tę noc w którą właśnie wytele-fonowan- o towarzysza Godliauskasa z pro wincji aby przybył natychmiast na do-kumencie położona została pieczątka po-dłużna: "2 oddział Urz Bezp Państw NKWD LSSR — Otrzymano: 10 G 1941 r Nr wpływu 2 2485" — No i poco i po co! — zakrzyknął do szofera wyrwany z marzeń przez rap-twn-e zapalenie reflektorów — Tu towarzyszu jar taki ciemny zapowiada się Nie widać będzie — Ech ślepota ty nieszczęsny! — i odrzucił się całym ciałem na poduszki skórzane Droga w jarze szb w górze trzeba-był- o zmienić biegi samochód zaryczal zlekka Na górze u wylotu drogi stała samotna chata Słup reflektorów buch-nął uderz} ł w okno poleciał po ścianie przeciwległej po śvriętych oleodrukach — Mama! Maaama! — krzyknęło w chacie dziecko obudzone raptownie stra-sznym widziadłem — Cccicho śpij śpij — Kobieta u-rio- sła się oparła na zgiętym łokciu wstrzymała dech w piersiach Samochód wleciał na górę minął zgasł — Spij £pij spokojnie 27 — Basiu co się z tobą dzieje'' Co ty wygadujesz9 — No to przestańmy o niej mowie — zmieniła nagle ton Drzala cała — Zimno ci Basiu — powiedział — Nie — wstała — no juz dajmy nareszcie spać dzieciom i Irce Musnęła jego czoło pocałunkiem Na chwilę błysnęły mu jej oczy — zacięte chce dalekie — Dobranoc — powiedział nawet z pewna ulgą że juz odchodzi Roplynęła się w mroku Księżyc za-padł za rumowiska i w pokoju blo zu-pełnie ciemno Słyszał jeszcze jak po-lo?} la się obok Irusi opatulała się koł-drą Potem S7eptaly sobie przez chwilę Jeszcze płaczliwe Marka — "Mamusiu pchły" i rozgniewane — "śpij cóz ci na to poradzę?" Powoli ucichło wszy-itk- o i tym wyraźniej chrobotała blacha za oknem zgrzyt li wie i natrętnie Nie spal długo Przewalało się wszy-stko w nim ciężko i mętnie Rozważał przypominał sumował Mrok pozostawał mrokiem mgła — mgła Jedynym wąt-kiem — a coraz bardziej utwierdzał się w tym przekonaniu — była Zuzanna Instynkt mowil mu nieomylnie że w zajadlej zacieklej niechęci Barbary do piej było coś co dotyczyło jego A chy-ba nie zazdrość? O nie Zuzanna wie-działa coś "Chcesz mieć dom męża spokój — mówił do siebie — chcesz mieć realną pozycję swoje miejsce na ziemi Rozu-miem I boisz się że to stracisz gdy coś s'ę wyda Boisz się i — kłamiesz To jasne to jasne" Było zupełnie ciemno widocznie księ-życ już zaszedł albo nadpłynęły chininy Nawet kontur poszarpanej ściany zlał się w jedno z nieprzenikniona czernią nieba Za oknem rozlewała się milcząca cisza ruin pogrążonych w głęboki śmier-telny sen Czasem odezwał się zgrzyt bla-chy za okna lecz byl to dźwięk tez nie z tego świata nierzeczywisty i niezrozu-miały _ Mokrzycki odwrócił głowę Ledwie widoona plami jaśniała w ciemnościach poduszeczka w wóku i woskowy owal a - - j j — ~A& ~ i r- - Donikąd Wszystkie prawa autorskie h 56 l!j II XXIX Lato lato! Czasem przychodzi taka myśl do głowy: gdybyż to człowiek bjł w stanie zielenią liści i zielenią traw do tego stopnia napchać sobie pełne oczy urozmaicić kolorami kwiatów zgarnąć do lego z powierzchni rzeki promienie słońca a później zacisnąć ten obraz pod powiekami zachowując w wieczność która go czeka pod ziemią! Ale nie jest w stanie Pejzaż jak deszcze spływa po wierzchu przechodzą chmury przecho-dzą obłoki po niebie a oczy zaszłe biel-mom śmiorri nisrdw slvszvcio to słowo: LJ 37 " f'_ '_ ' _ J mgiiY! wjiuicu jiu ivii mc uyua Baidzo trudno jest pojąć taki stan rzeczy Trzeba by się długo zastanawiać a wiadomo — nie każdy ma czas po te-mu A zresztą zamyślisz się od tego gło-wa boli Po co w takim razie wszystko? Po co pszczoła leci po lace i: "bzzzz "? poddaje glos Po co niotjl? Po co 'sko wronek nad głową a? Ale: wszystko wszystko na świecie? Po co? — Ot ty mnie powiedz Oluk czy Bóg w końcu jest jak ksiądz prawi na ambonie czy nie? — Dlaczego: nie? — A dlatego że widzisz choćby te raz — nie dokończył Furmanka pod skoczyła na kamieniu leżącym w kolei-nie i mówiący zamilkł raptownie wstrzą śnięty Oluk przytrzymał konia Od koś-cioła ludzie liczyli z osiem kilometrów wyboistej drogi Lata jeździli nią tam i nazad zawsze podskakując na tych sa-mych kamieniach ale nie było wypadku żeby który zlazł z wozu odrzucił kamień na bok Pewnie że żelazo na obręcze drogie szkoda gadać o kamienie się ściera ale — wszyscy jada Na samot nym świerczku przydrożnym siadła si-wowTo-nka kolorowa rajski ptaszek pół-nocnych lasów Oluk zapatrzył się na nia i rzekł sennie: — Ksiądz — to wiadomo człowiek A Bóg jest — To i bolszewiki ludzie — Ludzie tylko nie wiedzą po co żyją Wracali właśnie ze wsi kościelnej do domu do Popiszek Oluk Smolski li-czący lat osiemnaście i jego przyjaciel Franek starszy odeń lat kilka Lejce te-raz leżały wolno w rękach Oluka koń sam znając drogę na pamięć wracał twarzyczki dziecka — "Ale cóż ty je-st es 'temu winien? — pomyślał z jakąś wielką i cichą goryczą "Boi się — wrócił do swych rozmy-ślań o Barbarze --r- boi się i jedynym jej kołem ratunkowym — kłamstwo Ale się długo na tym kole nie utrzyma Nie utrzyma! Mamy kluczyk do tych tajem-nic" Czerń nocy ruin i smutku zalewała mu powieki nieznośnym kamiennym niezwalczonym ciężarem III Inżynier przyjął Mokrzyckich z nieco sztuczną rewerencja Silił się na jowialną uprzejmość nadrabiał miną Barbara i Mokrzycki umówili sie ze wystąpią w ro--1 kuzynów Irusi Było to bardziej prze-konywujące niz rola przyjaciół Infor-macje iz Barbara i Irena są skuzynówa-r- e inżynier przyjął z wyrazami szarman-ckiego zdziwienia Był niepocieszony że nie wiedział o tym wcześniej ommeia go bowiem okazja częstszego goszczenia tak vroczej kuzynki Słowem rozpływał sie w komplementach Zaprosił do luksusowego przedwojen-nego salonu Obrazy dywany porcelana makaty gablotki piękne czeczoty lśnią-cy parkiet posadzki I widok 7 okna na pierwszy rzut oka przedwojenny — równy rząd białych willi przy ulicy Szu-str- a w gęstwinie malowniczych ogród-ków Nie należało przyglądać sie uważ niej — w willach zachowały sie tjlko ściany wnętrza były wypalone doszczę-tnie "No to w Warszawie można i tak mieszkać" — pomyślał Mokrzycki — "Widzę że pana inżyniera powstanie o-szczed- zilo" — powiedział rozglądając się po salonie "Ach skądże Tylko ścia-ny zastałem po powrocie a meble wy-sabrowa- ne do ostatniego stoika Wszy-stko co państwo widzą to już powojen-ne z naszego Zachodu" Zacierał ręce z dumą — Wie pan kto miał leb na karku i pierwszy tam zdażyl — wagonami można było mówię panu wagonami I trzeba było mieć tro-chę tej orientacji życiowej Mnie intere-sowały tylko małe miasta Innych — Wrocław Jelenia Góra Wałbrzych A ja nie: do Walczą Milutka dziura — pal-ce lizać cichuteńko jak makiem zasiał Niemców ani na lekarstwo nasi rodacy zajęci Wrocławiami i Wałbrzychami a ja mam cały Wałcz do dyspozycji A ze jeszcze mój kolega serdeczny bł tam "figurą" na początku — jeden transpor-ci- k do Warszawy drugi trzeci Tu sa-mochodzik tam wagonik no i ma się i dla siebie i dla przyjaciół trochę tych przyjemnych gracikow A w takim oto-czeniu ma się i ochotę do działania i ta rzeczywistość nasza trochę niejak ko-szmarnie wygląda prawda? A 'państwo jak mieszkają? '- - ~ - - i ~ii1iPaxri i n i- i-u chętnie można było nim kierować Fra-nek spojrzał na siwowronkę która prze-leciała w tej chwili do byłego dworskie-go brzeźniaka Pomyślał I odpowiedział: — Bolszewiki! Bolszewiki chcą niby to dla drugich żyć — A ty czemu to dla drugich nie yjesz? — Dlaczego czemu? — I Franek rzukał słów repliki z lekka otwarłszy usta Wtedy Olkowi przyszła myśl do gło-wy: — Nu na przykład kamień leży w l-ole-inie Ty nie potrudzisz sie żeby z wozu zleże i na bok odrzucić Dla siebie nawet a co tu i mówić o innych — A dawaj stań! Ot zlaza i wy-rzuca Prrr! — zawołał nie czekając i przerzucił nogi poza drabinkę Olukod-wróci- ł się za Frankiem patrząc jak po-szedł nachylił się wydobył kamień i rzucił nim w pole Z miejsca gdzie padł zerwał się skowronek nisko milczkiem przeieciat i zapaat opodal Franek wró cił "Nooo!" — mruknął Oluk Koń za- - kolysal duha skrzypnął holoblami i po-ciągnął Przyjaciele milczeli Coś jakby się poruszyło wewnątrz Smolskiego "Dla drugich" — myślał "Chrystus dla kogo umarł na krzyżu świętym! " Podskoczyli na następnym kamieniu ale już nikt nie złaził by go 1'sunąe Żeby tak każdy kamień z drogi do wieczora nie wróciliby do chaty Rzecz naturalnie nie w kamieniach Po-czął nagle mówić a jego ospały zazwy-czaj glos nabrał ognia jakby tó on sam kazał z ambony: — Ani żadnego sowieta jeszcze nie było kiedy Chrystus tak mówił że dla rugich trzeba żyć Kochaj mówił bliź-niego jak siebie Ot jak mówił Franek nie odpowiedział bo i praw-da że tak było — Cudy tworzył! — A czemu to teraz cudów nie spo tyka się? Tego Oluk nie wiedział czemu Ale Yyrażnie odczuł że gdyby do tego do szło wszystko na świecie by się odmie niło z kolei on me znalazł na poczeka niu odpowiedzi znów się zamyślił i do-piero podjeżdżając do pierwszych sose- - neK lasu z wypiekami na policzkach które mu wystąpiły podczas rozmowy powiedział głośno ale na wpół do siebie: — I cudy będą nie bój się — Chyba że obaczę — A ot obaczysz! — i targnął lej-cami Więcej tematu nie poruszali Zresztą dla Franka był on dosyć obojętny Już w opłotKacn wsi spoglądając z wozu na pełne kłęby konia zauważył tlko: — Tłusty on u was — To mama — odparł Oluk — kar-tofli jemu do mieszanki dosypuje Tłu-sty ale poci sie Działo się w pełni zeszłego lata 1940! Pominęli to pytanie milczeniem obo-je skłonni zakończyć tę wizytę jak naj-prędzej Barbara zagadnęła znów o cel odwiedzin Ach naturalnie on nie ma nic prze-ciw zabraniu drobiazgów tej biednej Ireny Było by nieludzkim pozbawiać jej tego Chociaż się dziwi ze Irena postę-puje niezbyt korekt dając się o tyle unieść nerwom że nawet nie uważa za stosowne osobiście uporządkować swych drobnych spraw Wysoce szanuje Irenę i bardzo jest jej wdzięczny że zechciała przez czas jakiś dzielić z nim dolę i nie-dolę tych okropnych czasów przy tej panie-dziej- u demokracji i chamstwie za-lewającym naszą biedną Polskę Jednak czuje się nieco dotknięty ze Irena wo-łoł- a się wyręczać kimś zamiast porozu-mieć się osobiście — "Co prawda — z obleśną galanterią szczerzył złote zę-by — dzięki tej okoliczności mam nie-vwyk- ła rozkosz poznania pani lecz tym niemniej bardzo bym chciał porozma wiać jeszcze z Irena i udzielić jej kilku zdrowych rad co do jej dzieci Przecież są to jednostki okropne zupełnie wy-kolejone kandydaci do domów popraw-czych co najmniej Ta Iza dziesięć lat i już jakieś wybujałe objawy erotyczne nie do opisania po prostu a chłopiec — zupełnie nerwowo — chore dziecko ze zbrodniczą wyobraźnią Wciąż jakieś halucynacje płacze po nocach strachy jakieś Proszę sobie wyobrazić — sady sta Niedawno był w "Przekroju" kon-kurs na rysunki dziecinne I cóż malował na ten konkurs? Wisielców trupy roz-strzeliwania pożary Nawet mu "kiedyś przetrzepałem skórę za takie skłonności oczywiście w celach pedagogicznych A Irenie ani w głowie odzwyczaić go od tych makabrycznych historii wciąż za-jęta sobą swoimi nerwami Bardzo zacna i kulturalna osoba ale zupełnie nieży-ciowa jak na obecne czasy kiedy po-trzeba hartu ducha i przeciwstawienia się rozumieją państwo? — przeciwsta wiania się Bo jeżeli nie będziemy się przeciwstawiać to nas ta zaraza zaleje swoimi radami zakładowymi reformami upaństwawianiem demokratyzacja Cho-ciażby wziąć te śluby cywilne: ślub w BGK! Przecież to bolszewizm Do czego prowadzi takie rozluźnienie obyczajów pytam? Mówił okrągło gładko lubując się wła snym barytonem Nie spuszczał oka z Barbary Mokrzycki zauważył jak za-jumien- ila się w pewnej chwili pod jego tłustym lustrującym wzrokiem Wymie-nił z nią spojrzenie i zrozumiał błysk odrazy i zniecierpliwienie w jej oczach Zagryzła wargi Przerwał inżynierowi w polowie zda-nia Niestety nie maja zbyt wiele cza su więc jeżeli pan inżynier pozwoli to żona dhr ir i łiit -- - roku A jesienią w październiku zdaje się zaszedł z Olkiem pierwszy przypadek Oluk byl jedynakiem Mieszkał z mat-ką owdowiałą od lat kilku Pieściła go gdy byl mały a po śmierci męża oto-czyła jakby podwójną miłością i tak de-likatnym obejściem ze aż ludzie się dzi-wili Nigdy nie mówiła: Oluk zawsze: Oluczek Sam był on raczej słabowity blady wydawał sie czegoś stale zaspa ny powolny w ruchach i niorobotny Ziemi mieli szesc dziesięcin starej mia ry w tym dziesięcinę laki nad rzeką Sol- - cza zaraz za ogrodem Chata ich stała wprawdzie pośrodku wsi ale w miejscu gdzie główna ulica tworzyła duży ni to plac ni to majdan Być może w bardzo dawmch czasach stał tu kościół albo kar czma tego najstarsi ludzie nie pamiętali ani nie słychać było zęby kto opowiadał Jak pamięć sięga zawsze łaziły po tym placu świnie czarne albo w czarne ła ty o długich ryjach i skąpym tłuszczu typowa puszczańska poroda spokrew niona z dzikiem Chodziły też gęsi szczy piąc latem trawę a w okresie sloty ba-brz- ąc się w błocie Popiszki nie były biedną wsią Chata Smolskiej leżała na północnym skraju placu Kolo ganeczka posadzone miała kwiaty i parę łodyg chmielu Po orugiej stronie za obejściem gospodar-skim zaczynała się łąka aż do Solczy Dalej już nad samą wodą szpaler olch A na tamtym brzegu jeszcze kawał tra-wy i już dalej — tylko puszcza i puszcza Stara Smolska gdy trzeba było naj-mowała robotnika a do syna mówiła: — Oluczek ty rzuć ta robota Od-pocznij trocha Tak i żyli Pola ciągnęły się w kie-runku południowym Gdy się odjechało nimi z kilometr-dw- a i obejrzeć było wstecz na północ to jakby patrzysz na czarno-zielono-sin- y grzebień: tak rysowa-ła sie ściana świerków na niebie niebie raz błękitnym częściej białym jak wata Oluk miał własną małą izdebkę Nad jego łóżkiem wisiał nieduży krzyż na ścianie Zwyczajny krzyż z drzewa po bejcowany na ciemny brąz z przybitym doń maleńkim metalowym Chrystusem Wypadek zaszedł w południe w niedzie-lę Matka Avróciła do kuchni z udoju zaczęła coś mówić do syna przez otwarte drzwi a nie było odpowiedzi Odstawiła cebrzyk i wycierając ręce w fartuch zaj-rzała do izdebki — Wraz będzie obiad — powiedziała do samej siebie głośno — Wyszedł czy co? A on stał pośrodku trzymając uro-czyście jak na procesji krzyż zdjęty ze ściany Twarz miał siną jak u topielca nalaną oczy w słup mętne: źrenice uciekły ixd sórne powieki białka wv-- orei-ilaa- rdaa- hKrsztyrMas-izęniaie: o' Knraupcuzjomle Jg_ciroosrfejlme- rwriztuń- i ciła sie don — Oluczek! Synek! Co tobie Matko Przenajświętsza! I ZWALCZAJ RAK przez hadanie lekarskie i finansowe poparcie G Poprzyj DZIŚ GT9 CANADIAN CANCER SOCIETY Donacje uprasza się przekaz} ać do: Toronto Unit Canadian Cancer Society 443 Mount Pleasant Rd Toronto Ont 28 32 ADWOKACI I NOTAKIUSZfc CM BIELSKI BABCL ADWOKAT I NOTARIUSZ Przyjęcie codlennie — Sulle 404 lioard of Irade Uldg 11 Adelaide Sr West (przy Yonge St) Toronto — EM 2-12- 51 Wieczorami a uprzednim telefonicznym poruu mieniem 2 w STEFAN A MALICKI LLA ADWOKAT OBROŃCA I NOTARIUSZ Biuro tel: AT 90301 W soboty i po fiod (i: 91 Rumsey Rd Toronto tel HU 14361 E H ŁUCK BA LLB (ŁUKOWSKI) i R H SMELA BA LLB- - POLSCY ADWOKACI Wspólnicy firnu- - aduokacMoj Blaney Pasternak Łuck Smela Eagielson & Watson 57 BLOOR ST W róg 15ay WA 4 9755 Oddiuł New Toronto I Thiseleloun Ont pi7yjmuji ulcczorimi za leiefo-nkiiM- ii poiouniicnieir 1S JAN L Z G0RA ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ Tel Biura: LE a1211 Mieszk- - AT 9465 1479 Quen Sł W — Toronto i s GE0RGE BEN DA ADWOKAT I NOTARIUSZ Mówi po polsku 1134 Dundas St W Toronto Tel LE 4 8431 i LE 4-84- 32 1S G HEIFETZ DA ADWOKAT S HEIFETZ NOTARIUM 35 Wellington St W Toronto Ont EM (-(4- 51 wltczoraml WA 1-4- 495 1 S 'Mm TRADING CO ( C a n a d a ) LTD 57 Queen St W - forenio załatwi najlepiej w y s y ł ke wolnej od da paczki do Polski Zamów ją dziś jeszcze Potrzebne MODELKI Na jw lększa Kanad jjska Agencja MODY poszukuje mode-lek na POKAZY MóD MANEKINY FOTOGRAFIE TELEWIZJA pierwszjm rzędzie ktłii Tel Mrs GREENLAW WA 1m THORNTON MODEL ACENCY 59 Avenue Rd Toronto Ont DEKTYSGI Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA (druijl dom od Konccsullej Przyjmuje za uprzednim tclclo- - nicznym porozumieniem Telefon LE 1-42- 5C 129 Grenadiir Rd Dr S D 0RIGEL LEKARZ DENTYSTA CHIRURG — STOMATOLOG Specjalista chorób jamy mtnt Physlelans' & Sureeons Dullillif Kancelaria No 270 8& Bloor St W — Toronto Telefon WA 2-00- 56 H Dr m mm DENTYSTA 2092 Dundas St W Toronh Tel RO 9-46- 81 iw i Dr E WACHNA DENTYSTA Godziny: 10—12 i 2--8 386 Bathunt St — EM W51J OKULIŚCI Okulistka Br BUKOWSKA BEJNAR 00 274 Roncesvalles Av (przy Geoffrcy) Tel LE 2-54- 93 Rodziny przyjęć: codItnnle oi II rano do wlecz w soboty: o4 do 4 wlecz Jan Alexandrowicz — Notary Public POLSKIE BIURO INFORMACYJNE Pomoc w sprawach rodzinnych spadkowych i majnlkowyd1 w Polsce — Kontiakty i inne dokumenty Imigracja Income Tu Tluniai7cnia Toronto Ont 618-- A Queen St West Tel EM 8-54- 41 12 W DOMINION TRAVEL OFFICE 55 Wellington West — Toronto — Tel EM 6-64- 51 S HEIFETZ NOTARY PUBLIC Załatwiamy sprawnie i solidnie: Sprowadzanie krewnych z Po' na state lub wizytę — Wizy do Polski w 10 dni — Wyjaw oo USA na stałe lub wizytę — Sprawy majątkowe w kraju Mj darowizny pełnomocnictwa małżeństwa przez zastępcę ii fprs7-Gwarantowan- ą przesyłkę pieniędzy i paczek do Polski i ULrainj Tlumacienia notarialne wsielkieh dokumentów Bezpłatna informacja listownie osobiście i telefonicznie Zaoszczędzicie pieniądze i czas kupując w Nowoołwarłej Polskiej Firmie Telewizje Stereophonic HI-F- I Radia Samochodowe i Magnetofony 21" Telewiija Philips tegoroczny model tylko J0uUU 21" „ Admirał 19G0 obniżona do SZoUUU Philips Stereophonic HI-F- I cena specjalna $24500 Radia samochodowe (instalacja dodatkowo) C 4495 cena specjalna w Kieszonkowe radia transistorowe od ib ' J (20 innych typów do wyboru) Jesteśmy importerami i dystrybutorami Magnetofony (tape recorders) na sieć i baterie od u "' Stołowe radia 5 lampowy odbiornik tylko O l" Radia AM FM „ $ 3933 Wspierajcie polską firmę i oszczędzajcie pieniądze kupując ?- - CANADIAN ELECTRONICS 846 The Oueensway CL 5-66- 01 - ™t c co 7-i- e oo -- ie w soooiy iymw uw ~ jj s Jł |
Tags
Comments
Post a Comment for 000137a