000393b |
Previous | 9 of 10 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
TOMAi
GAS
zami
FOR
aznie je
a stare
ne coi
wprost
01
Z'ANG
1
MW
j
noal
rr
ANIE
ROPIE
LAND
7-P-- łfl
nawpt minut
fiię
BJ
ilypi
cz
iriTol
wwaniefiJs
W OJ
fe
A ni
roi
nr
]
ICKSZV
lisi
4'
Vt
(U
sztuczne milczenie
burger wyciągnął z kieszeni jakąś
poorazyl się w czytaniu czy też uda-czyt- a
bowiem co raz odrywał wzrok
Drzenosił go na siedzących wokoło
? Hn w tej chwili zapytał czv
inoodobnie zaprzeczyłby temu Nie
!t zeciez "as" ""'"" 5uuin1 sjję- -
I Kł Berlinie z ruwuerwu me Daj się
Inis ŁuDiance ocuuan — iuawdi Łooie
Ipr losy jeg° a prawuopououme również
ob „nrch tutai luazi (Kwrzy po mc e
wieża od tego jak się zachowa w
PI0B 'i:„~irh onH7in C7V
Wi'rt'i'iOW jitoodv vHuurmwem tTuvjnatmi i —
LneL
ł(naseV
"'"i""'v"'' ułuBurtJ4f enem foczym rozejrzał wszystkich
znad okularów Zuzę Georga obecnych Właściwie
Komara wigo wiem poco Marek wszystkich
hitlerowca
aiSeicte jegoc swoim zięciu Komarze którWeige-o- Kattelburger wystarczy Spojrzał
umiejscowił jako szubrawca zdol- -
'vszyslkiego którego posądzał
intfca chwili reprezentował inne swoie
rvy
ido
pozostawała ueorge
pza leniwie rozparta fotelu ukazu- -
potrzeoa aiugie zgraone
bojetna nonszalancka mogta
akcentu sąaząc Niemką
czynienia
Reprezentować mogła zarówno
octową policję zainteresowaną skarba- -
międzynarodowych
Była niebezpieczna właśnie
kobiecość związku
George inny
felAdwokat mógł powia- -
tt!orc£
rvminalistami Najbardziej pasował
„dobrze oczów
dowodziło niczego Kattelburger
czynienia wieloma „aniołka- -
ijjyglądu którzy okazywali diabłami
r--
rierwszy
[ZlSlCjajiiinpnuanilallufulnmncm
najważniejsze KsiązKa
istotnie egzemplarzem
którym fuehrer umieścił
rycia swoich skarbów?
skurczył ramiona Niedługo
przekona Korzyścią
niewiadomo niczym
tnacczony progu momentu
Itaekal ciążyła starość dokuczało
dzwoniła uszach
telewizje
powrotem
spokojnie czekaj Marka
zjawi
wyciągnął
wódki Arnold wyrwał
schował własnej kieszeni
picia rozumiesz? warknął
„kumpla"
George chciał otworzyć
pokoju trochę świeżego powietrza wych
brzuch zamarł
lint Jurkowski
dzwonek chrobot raczej
niemile
słyszeć jakby skrzypnię- -
lierdzilo mniemaniu
i inkimś
poprzedzony żadnymi krokami
iZdrCcCJfa rlr7U'inmi tłumkiiw
Wiła'
Ah
05ci
--JS3
sie ?
iem "n"a ic io was tu sie po to nie
jako zna- -
ie
iiz
ale nie
niz
teresy zuza
w
niz nogi
byc
Z oyła
dnak czy miała cos do
mi
jak
'vch je
ija w nią nie- -
Wśc znowu
Jako taki mieć
do
Że mu
nie
lYcm do
się
ajn Marek zaoawa raz nim
uaijratai iyjiii jcai: juiu
Seui InrnoiniuńlirwaO: LU
Dyio czy Kto- -
adą jest tym
pf" w ta- -
urger
czyją czy
m— je
U na kto
mu
w Gdy Zuza po
ranna nią
nał ja na fotel
na
ersji póki on się nie
mar się ręka
elkę mu ją
cją do
na
ego
')kno by
mu w w
Nikt nie ulwie- -
ko dało się
go w że dom
roi IZWtihił nn rm rlnicti tr7Pri Pn
ffwK dal
płns- -
KM tom
IŁSilffl od razu ten glos- - rfetuim1 to ja Janek zawołał
SfyktoKis nym wyczekiwaniem drzwi
rP'iosHi w men Hanna tiyła w leKKiej ro
ffńne
Ovralo
cnciaia
bezdźwięcznie
5Y roJArTł tak dzień dobrv Janku
W
do
rakiem tchu
żadnej wiadomości
się stało
'Ap zaczęła wychodząc
7Vmvkninn cnłio rłi-7- ui Nie
Siwajcptgft nlatałn mninp iakiś obcv
[j"siyfej nieznany dbtad Ale teraz
lukX 3l0?e P"yjać bo jest ktoś
UD°ki (Lip ' D?av przesznauzat
rozlv5M'UCn odejścia
ubogi tylko cie żywą bar-- — ZwlAes
ajc-- i
Clo
L_ ' _ ft-- ?
ts
i
cos
_ — r_- - _
i -
u —
o
1
j 1
1
z
i
i z
z
„ „
v Jł w iT — - —
¥ t
Cl
w
u
z
o
i
ił
l
z —
o 1
z
—
1
i
p
9
o —
—
—
nie na
WI) 7n —
— sip
mu —
mi Cle u nas
nie
(°
i
'io :e
?ni u la dn r-iph-ip
7nd7wonifi bo to
SkrCFCiafle ta sama lfnmorłi!i tik sip wle- -
--- m tvvłi — ---- y """'Lic lest ministpr
rłuilft&SS-r-powtórzył
rpl wyjaśnię później Jan
m
WCTeWZ łlHlpi ntfi clntnl tnni: iftrkrtnurn} 7P
L aiuiiiiii {juwuił Ł3icjłv"' -- "
h lycyinpssraia krwi uderz mu do głowy
' hott zatoc?"l sie
wy--
my- -
nie
ale
via
-- nigran'łDOHc7 flhoirnl ro oo rio clniorn nr7pd
nie miwaft: — "" " Ła "ia "" s -- - tum lifiwnin r — -- ł r — — -- rt v0
ie ma W 7 tus "°wiącq i nugje "c ya
' n"i"ełHna _ i i
ftM--iTW-Wiy
TUP rl-7iirniń- l 4iarv ŁM(t3 -- w u iii_ : jIrut--zi nufincMtz TwV? iriirWf—l
1 nio ryj&U' ia minKim wvrnrlnk WSła
„ '- ' - '1!&I ' j t ¥ "B I C--
S
-- -
l
w w
—
ił
o n ?r?lM'lda'nC Sie na ni zbiegl S7yhk--
°
l 'KwSr rzesKaK:wal stoDnie a w pęue
wydymał mu fftft' ny spadochron
7c!SSr7!ii4n nnui: : i i_M: in~nn qnkn
'-'l-iln
o nie wnadł do iakieeoś dołu Zdy- -
Hi?
gangsterów
enrezentanta
RjWi "_y_ z ro7czochrana elowa przygnałi
ruho sróźninnv Na puł- -
fllik snójnił śip również majoc
iie=cie" Glebosz 7asiadł do
't7 T-- -wał natłok pytań i
o mó'" z siłi żywiołów
]QDiiał łykami wodę z k?- -
ia cała W skroniach miał
% ped pracy zyfj rlę
Jacek Brzezina
sI @T&BHjF&msssiBmHig m#-- mm#a
lSi-lialEiSBilPPSSS-S
wskazał z powrotem krzesło — Na sali sadowej
bywa
_
duszniej — zauważył ze złośliwym uśmie- -
zawyrokował:
W"? jemuTniepoSnli p=knC£w umiejscowił
przedstawiał
jzazgrzytał
?3brdinowy
domy-'2j?oyc- h
iura na trzymany w ręku rewolwer i figlar
nie zmruzyi oko — Udyby to ode mnie zależało
— Ale to od pana nie zależy siadaj
pan 1 zachowuj się przyzwoicie — spokojnie
stwierdziła Zuza zakładając nogę na nogę i
ukazując całkiem jak na kobietę kolana
Arnold obrzucił ją wściekłym wzrokiem
— Zanadto się mądrzysz siostro Niedługo ci
mina zrzednie A kiecki nie potrzebujesz
bo i tak nic tym u mnie nie wskórasz
Zuza uśmiechnęła się i znacząco spojrzała
na ponuro milczącego Georga — że tez tyl- ko my kobiety potrafimy utrzymać nerwy na
wodzy
Komar kręcący się dotąd na wstał
i podszedł do Arnolda — Słuchaj Konrad wy- krzyknął piskliwie — Co to wszystko znaczy?
Co ty zamierzasz? Umówiliśmy się przecież
inaczej
Arnold machnął w jego stronę rewolwe-rem
i Komar usiadł z powrotem na
brzegu kanapy
— Siedź cicho i nic nie gadaj Bądź za-dowolony
— nie dokończył zdania w tej chwi-li
bowiem otwarły się drzwi i do pokoju we-szła
Hanka Wysocka
Wszystko co nastąpiło potem było dla Han-ki
złym snem budzącym ją po nocach lub na-gle
pozbawiającym humoru w najmilszych okre-sach
życia Nigdy jednak nie była w stanie od
tworzyć sobie tych wydarzeń jasno i logicznie
Chwilowo jednak Obserwowała bowiem przez mgłę
otworzyć
Jęknęły
nakfWijiie
trzęsącą
którego
zostawiłaś
zobac7vć
wszystko
ciagunrfge mogę
obliczeń
wielkimi
wzrul
koniec
zgrabne
podno-sić
kanapie
szybko
lub zza grubej tafli szklannej Brała w nich
udział wbrew własnej woli nie chcąc widzieć
nie chcąc słyszeć nie chcąc rozumieć Nato
miast obraz jaki zobaczyła wszedłszy do „cot-tage'u- "
jaskrawo utkwił jej w pamięci z wszyst-kimi
szczegółami odbitki fotograficznej
W pokoju umeblowanym ze standartowo
amerykańskim luksusem pozbawionym zarówno
gustu jak indywidualności siedziało pięcioro
osób Gdy otworzyła drzwi wszyscy zamarli w
pozach w jakich ich zastała i tylko pięć par
oczów na nią zwróconych wyrażających zdzi-wienie
przerażenie lub zaskoczenie świadczyło
że nie są marionetkami lub że przez omyłkę
trafiła do orvwatneeo gabinetu fisur wosko- -
lerzył "rewolwer Naprzeciw wejścia trakcie zrywa- -
V m i~ipi
sni ihiiammfAwcx ?
f-sllSw-m
bf&B£'
'tovaS3''SZC7vk
szczęście
20
Świetlik w szczególnie dobrym humorze Na
wstępie poklepał Glębosza po ramieniu
— Obliczyliście wszystko? — spytał
— Tak prawie
— Ile wyniosła stolarka?
Głębosz któremu cyferki skakały przed
oczyma odczytał:
— Pięćdziesiąt tysięcy trzysta siedemdzie-siąt
dwa i trzydzieści groszy
— Te trzydzieści groszy weż pan dla sie-bie
A co jeszcze zostało?
— Roboty zduńskie szklarskie malarskie
no i różne
— Tylko żeby te „różne" nie były za du-z- p
bo będzie pan przerabiał wszystko od po-czątku
Aha jutro z samego rana ma przyjść
Piwon z rachunkiem za blacharskie Nie wpu-szczajcie
po do mnie każcie mu zadzwonić po-jutrze
('łebos? wslil z krzesła i wynrostował się
z trudem Pulkonik spójrz:! na mero uważniej
i rzekł:
— Podle pan wygląda Kocha się pan czy
co u diabh'
— Włjśnie bo to wiosna
— No to cześć Przyjdź pan jutro w le-pszym
stanie
Ci t-- o'7 nnchowal napiery w szufladach i
juz zr-bier-ał sie do odejścia gdy w gabinecie
SwHlika zrbrzecał telefon Po krótkiej roz-mowie
pułkownik wezwał Głebosza:
— Musicie zameldować się zaraz u generała
Zawalińsk!ego rozumiecie?
Glc'ms7 oł'insł
— Mr--m pojić do generał-- ?
Tik i to nitvchmict Srlnjcio w ta-ksówkę
i jedźcie do generała Wiecie do gma-chu
dyrekcji
— Wiem
Głpbos7 machinalnie przyczesał włosy po-prawił
krawat t
Po rici-ci- u m!nutach sekretarz genera-- h
Z'v-lIń'kie- go wprowadzał Głębosza przed
jego obliczp
Zawalinski bvla to nostac z czasów wiel-kio- j
woinv 0!'az-- łi postawa brzuch który
stwsr--ał p-ny-kłp
trudincci pv zapinaniu
eifikAw oblicze płaskip ńk cecła i czerwone
nd klpofł-"- h zrciekóv mleczne way i
bród? rj-7vdymin-
"p w okolicy u-- t ~ oto prhv
łpwelr''"' "PPfrpła P7ecz prosta że z takiej
osoby v"fhł-"""- l sie "los n0'tpzny nibv z wiel-Tfj- pi
megafonu zaprawiony akcentem ro-syjskim
_ Nu i?k chi "rnie Głebosz? Siadajcie!
r-- l v"--kr-7iij-- ic klubowy fritpl
C m jnf)7jJ nn (inT"'"l V-""- '1p O Tr(l--
► im
WszolUe prawa autorskie zastrzelone
Copyrtjht rcien-e- d by Pollib AlUance Press Ltd Toronto Ont Ctnada
wiec
r7P+h'm%-- m onarfiu co romn vr3zenje
ri3ózi r2 trsus" Głębosz urladł prtuirie i
£hBS&dMI (Erf H 42
nia się z fotelu osobnik z rewolwerem w ręku
Niczym się nie wyróżniał niczym nie zwracał
na siebie uwagi (z wyjątkiem rewolweru który
zresztą Hanki nie przeraził) a jednak wzdrygnę-ła
się na jego widok spojrzeniem
za stolikiem stojącym -- kolo kominka palce
starszego pana zamarły właśnie nad przewra-canymi
kartkami książki Uniósł głowę i znad
okularów przyglądał się Hance w sposób w ja-ki
ogląda się rzadkie okazy zwierząt w ogrodzie
zoologicznym Bez zdziwienia chłodno jak przy-stało
na osobnika wyższego gatunku Nieco da-lej
pochylony na krześle tak że dziwnym było
w jaki sposób utrzymuje na nim równowagę
siedział człowiek z otwartymi szeroko ustami
wybałuszonymi oczyma i nalanej twarzy robiący
wrażenie trampa wyciągniętego właśnie z przy-drożnego
rowu Po ' drugiej stronie pokoju z
głębokiego fotela wystawały dwie długie zgrab-ne
w cienkie nylony obleczone nogi i patrzały
wielkie raczej ubawione niż zdziwione oczy
a za nimi wreszcie z kąta wyłaniała się pochy-lona
do przodu i w każdym szczególe przerażo-na
postać Georga
— Hanka! — porwał się ku niej i natych-miast
nieruchomy dotychczas obraz pęki ni-czym
tafla wody w którą rzucono kamyk
Pierwszy ruszył się Arnold wyskakując na
środek pokoju i machając rewolwerem: —
Wszyscy na swoje miejsca — rozkazał mie-rząc
w brzuch Georga
Katelburger przełożył kartkę książki i z
powrotem począł udawać że czyta Komar od-zyskał
równowagę na krześle i zamknął usta
Zuza jeszcze głębiej wcisnęła się w fotel i wzru-szyła
ramionami
— Hanka Co ty tutaj robisz? — Georgu
mocował się sam z sobą nie wiedząc czy słu-chać
rozkazu Arnolda czy też nie zwracając
uwagi na jego rewolwer podejść do ukochanej
dziewczyny
Uśmiechnęła się do niego lecz nim zdoła-ła
odpowiedzieć odezwał się Arnold:
— Gdzie jest Marek Zabawa?
— Tutaj — odparł im głos z drugiej stro-ny
pokoju Jak na komendę wszyscy odwrócili
się i zobaczyli Marka stającego w drzwiach ku-chennych
— Nie macie pojęcia o zachowaniu
najprymitywniejszych środków bezpieczeństwa
Dywersja od frontu odsłoniła wasze tyły za-śmiał
się
Reakcja obecnych na ukazanie się głównej
osoby dramatu była całkiem inna niż na ukaza-nie
się Hanki 5
Palce Kattelburgera drgnęły i zacisnęły się
kurczowo na trzymanej książce Marek przyglą-dający
mu się uważnie widział jak stary stara
V m~ ty 0 "w ~w m~w w w ~m~' m m Ti i
próbował się uśmiechnąć Pamiętał jeden z pow-tarzanych
w biurze aforyzmów generała: „Sol-d- at
dolżen imiet' bodryj i wiesiołyj wid" Jeżeli
zdarzyło się że któryśz urzędników zjawiał się
przed nim z posmutniałą twarzą generał zwykł
był mawiać:
— Pan mi chcesz ponurą gębą swoje nie-zadowolenie
okazać!
W takich razach każdą petycję załatwiał
odmownie
Zawalinski gładząc brodę długo patrzył w
okno Zdawało się że zapomniał o siedzącym
naprzeciw Głęboszu który w niemym oczeki-waniu
wsłuchiwał się w dalekie odgłosy tram- -
wajów piszczącycli na zakrętach i trąbienia
taksówek
Wreszcie generał ocknął się z zamyślenia
i rzekł:
— Nu tak znaczy się panie Głębosz jak
dawno u nas pracujecie?
— Pierwszego lipca upłynie półtora roku
— Niestety lak się złożyło — ciągnął da-lej
generał — że będę musiał was zwolnić od
lipca Bardzo mi żal ale trudno — to mówiąc
wykonał dłonią jakiś nieokreślony gest
Głębosz pomyślał:
— Straciłem posadę zostałem zredu-kowany
Zdrętwiały słuchał dalszych słów generała
— Wyższe władze państwowe zainteresowa-ły
się wami panie Głębosz i od lipca dostaniecie
inna pracę bardziej odpowiedzialną
Niedowierzając swym uszom wpatrywał się
w mleczne wąsy spod których płynęły coraz
milsze słowa:
— Powstaje w Polsce nowe ministerstwo
— Ministerstwo Propagandy i tm obejmiecie
od iipca stanowisko nac7elnika wydziału wysta-wowego
Co do pensji to dostaniecie wyższą
niż u mnie tak że żal wasz z powodu rozstania
się ze mna będzie załagodzony
To mówiąc zaiechotal tubalnie i wyciąga-jąc
do Głebosża dłoń wielka jak patelnia rzekł:
— Nu tak znaczy się dowidzenia się z
wami mnie Głębosz Zameldujecie się jutro w
Prezydium Rady Ministrów '
W egzystencji Głebosża był to wstrząs ró-wnie
silny jak ten który poraził go w dzie-dzinie
UC7UĆ
Opuszczając gabinet generała czuł w sobie
walkę dwóch sprzeczności — sukcesu i straty
jednocześnie zdawał sobie sprawę że kończy
się dla nigo okres apatii Oto z bajora okry-tego
pleśnią codzipnnej szarzyzny wydostaje
sie na nurty bystrzejsze lecz przez to może
bardziej niebezpieczne
— No i cóż? — rzucił nazajutrz pułkownik
Świetlik
Głębosz odgadł że już wie o wszystkim
— Pan generał Zawalinski kazał
— Tak wiem słyszałem — przerwał Swie-lli- k
— Bardzo żałuje że sie rozstajemy i gratu-luję
jednocześnie Otrzymaliście piękny awans
— Nie wiem czy dam sobie rade Ilej już pojedziecie cilą inercji grunt że
ruszyła was z miejcca Ale chciałem was o
jedno zapytać Ifżeli wam niewygodnie może-cie
nieodnowiadać
— Czy robiliście1 jakie 'terania?
— żadnych AbsclutnLeżzdnych j
się panować nad sobą zachować maskę obojęt-ności
i jak mu to z trudem przychodzi Komar
tym razem nie otworzył ust Raczej- - zacisnął'
je kurczowo i skulił się na krześle niczym skar-cone
dziecko' Zuza wyprostowała się nagle w
fotelu i zmrużyła oczy George mimowoli- - prze-niósł
wzrok z Hanki na Marka 1 odruchowo ujął
poręcz krzesła na którym przed chwilą siedział
Największa zmiana nastąpiła jednak w Ar-noldzie
Dotychczas pochylony jak do skoku z
głową wysuniętą do przodu przygiętymi kola-nami
i cofniętymi do tyłu łokciami — na widok
Marka powoli wyprostował się a na twarz do-tychczas
ponurą i nieufnie skrzywioną wypeł-znął
uśmiech zadowolenia Uniósł prawą rękę z
pewnym zażenowaniem stwierdził że trzyma
w niej ciągle rewolwer opuścił ją więc i nie-spodziewanie
stuknął obcasami
— Nareszcie się spotykamy H'err Haupt-man- n
Marek obejrzał go od stóp do głów spoj
rzeniem zrozumiałym tylko dla zawodowych
żołnierzy poczym skinął głową — W samą po-rę
— stwierckił ironicznie — Wyjdzie pan te-raz
na dwór i będzie pilnował by nikt nie prze-szkodził
mojej rozmowie z Herr Kattelbur-gere- m
Arnold jeszcze bardziej wyprostował plecy
— Mam rozkaz uczestniczyć w tej rozmowie
— odpowiedział cicho przez zęby Uśmiech
zniknął mu z twarzy Ręka w której trzymał re-wolwer
ponownie uniosła się
Marek przyglądał mu się chwilę badawczo
poczym wzruszył ramionami — Mogłem się te-go
spodziewać — oświadczył — Miejmy nadzie-ję
że nic nam tutaj nie grozi
Rozmowa prowadzona była po niemiecku
George nic z niej nie rozumiejąc skorzystał z
niej by przysunąć się do Hanki i objąć ją ra-mieniem
Hanka jednak Zuza i Komar język
ten znający patrzyli na Marka i Arnolda jak
zahypnotyzowani
Marek tymczasem nie zwracając już uwagi
na nikogo zwrócił się wprost 'do Kattelbur-gera:
— Nie przypuszczał pan że się kiedykolwiek
jeszcze spotkamy? — spytał a gdy Kattelbur-ger
nie odpowiadał podszedł do niego i nachy-lając
się spojrzał mu w oczy — Nie poznaje
mnie pan'
Kattelburger gwałtownie odsunął się do ty-łu
Drgnęły mu kąciki ust a ręce mimowoli wy-sunęły
się do przodu jakgdyby w obronie przed
czymś — Poznaję!
— To dobrze Wobec lego bez większych
ceregieli możemy przystąpić do businessu Ofer-ta
jaką panu złożono przed jego wywiezieniem
za Ural a następnie powtórzono po powrocie
stamtąd w dalszym ciągu stoi Za ujawnienie
tajemnicy ukrycia skarbów Fuehrera otrzyma
pan 25%
Arnold poruszył się niespokojnie i postą-pił
krok naprzód Marek jednak powstrzymał go
ręką: Pertraktacje z Herr Kattelburgerem ja
prowadzę' — oświadczył ostro — Pan ma roz-kaz
uczestniczyć w nich ale nic więcej — po-czym
zwracając się do Kattelburgera wyjaśnił
niemal wesoło: — Powinien pan -- być zadowolo-ny
że ze mną masz do czynienia
1
— Hm to ciekawe W każdym razie szcze-rze
winszuję
Ostatnie słowa dotknęły Glębosza niemile
— Cóż to on sobie wyobraża — pomyślał
— że koniecznie trzeba mleć „plecy"? 2e nie
można awansować o własnych siłach? Dziwny
facet z tym bałwochwalstwem protekcji
Nie miał powodu przesiadywać tu dłużej
Pozbierał swoje kreślarskie przybory i pożegnał
świetlika serdecznie lecz bez najmniejszego
żalu
Po chwili stał przy kasie gdzie na zlece-nie
generała wypłacono mu pensję z góry za
trzy miesiące i wszystkie dawne zaległości —
razem dwa tysiące czterdzieści sześć złotych
Tak wielkiej sumy nie miał jeszcze nigdy w
ręku Zwinął banknoty i zapiął starannie kieszeń
z portfelem '
Na ulicy zaczerpnął powietrza' pełnią
oddechu
— Nareszcie!
Gdy wrócił do swego mieszkania znalazł
w skrzynce list od Haliny Nie czytając prze-adresow- ał
go na ulicę „Bratni Schron 4" '?
powrotem (WPani H Lolociowa) i machinalnie
schował do kieszeni
t
Czas jakiś pokręcił się po svoich pokoi-kach
postał w oknie za którym słał się już
wieczór przeŁunął stół w inne miejsce jak
mu się zdawało lepsze w końcu zaczqł szperać
w szufladach szukając rachunku z pralni któ-ry
w tej chwili nie był mu do niczego nolrzebiy
Bezładne te funkcje były niczym innym jak
podświadomym unikaniem chętki do przeczyta-nia
listu Haliny Kiedy chęć ta zaświdiownla
dotkliwiej niby przykry borek dentysty posta-nowił
wy)''ć z domu i' pobyć się listu cym
piędej Przebrał sic v ciemny garnitur wy-świecony
już tu i ówdzie przekornie schował
pieniad'e zostawiając 100 złotych na „wszelki
wypadek" i wyszedł na miasto przez które z
szumem ożywionego ruchu przewalały się fale
wiosennego ciepła
Przede wszystlim pozbył się listu wrzuca-jąc
go do pierwszej napotkanej skrynki
— Fiut! Skończyło sie Poszło
Potem skierował kroki w Al''e gdzie opły-wały
przechodniów zapachy kwitnących bzóv
Roiło się lu od par przytulonych do siebie
trzymających sie 7a ręce jak d?ieci albo po
prostu całujących się w cieniu listowia
' Ra7 po xvi stawiła rnu w wyobraźni Halina
tak jak stała na schodach Odganiał jej --obraz
natrętny stara j?c sie myflpć o swoie j nn""
łości przed którą dziiiaj otwarły się yrota Jed-nak
różowa pyjma ukazywała mu sie co chwila
to na (Ie przejeżdżających tramwajów- - to na
obłokach preykrywajpcyrh księżyc niby lołdrą
to znów w skJpnowej witrpip pośród wędzo-nych
łososi serów i pomarańcz
W pewnpi chwili mignęła mu razem z m-locie- m
w jakiejś przemyślnie wyuzdanej po-zie
i wtedy zatrzyma! się na zbiegu ulic
—j Trzeba się będzie czeraś napić- - posłu-ch
muzyki — zdecydował i skręcił do pc
bliskiej reskuracji " '
ELEGANT
BEAUTY PARLOUR
Firbowanlt' Utlenianie obctrunlł
I Układanie Wlotów
oraz
wszelkiego rodnlu trwale ondulicer
Wlałć M KAROASIBWICZ "
IW DUNDAS ST WTel LI 3-7- 51 Toronto Ontario ES-- P
Jedyny Polski Salon
Piękności
Marya's Beauty Parlor
Specjalizacja w trwalej
ondulacji "Permanenl"
Waves"
216 Bathurst St EM 8-44-
22
I- -
William Shoe Stora
Właić B Cza mota
Poleca obimlo linporfou ano
I kanadyjskie
Wysjlnmy rownlcł otmwlo do Polski
750 Ouecn St W EM 3-48-
98
}
POLSKI SKLEP OBUWIA
Stanley Shoe Storę
Obuwie najlepszych firm kanadyj- skich 1 angielskich Wszelkie kolory
1 rozmiary
1-4-
38 Dundas St W Toronto
Tcl LE 5-95-
30 Właściciel ST MAZURKIEWICZ
P
QUEEl'S TEXTILES
10% zniżki za okazaniem niniejszego
ogłoszenia
Wielki wybór materiałów wełnianych
do Kraów europeiiklch orai wsze-lkiego
rodiau materiałów poiclelo- -
wych Itp
787 OUEEN ST W - EM 8-66-
68
to-- s
HhUMMMIMla
(i IIRYN
naprawa i budowa
DACHÓW
insulacja (insulationj roboty
asfaltowe — rynny
282 Symlngron Ava LE 24977
Toronto
I09I-- P
BIURO TŁUMACZEŃ
Dr luh
J K MICHALSKI
Wizy — Paszporty —
Emigracja Ud
-- 57 OUEEN ST W EM 8-94-
30
(kolo Bay) "pok 308 'Toronto
Długoletnia cjwr#rici
Wielka
wyprzedaż
FUTER
Bogaty wy-bó- r
najnow-szych
modeli
futer po ce-nach
bezkonk-urencyjnych
Lalwe I dłu-goterminowe
spłaty
iriWIUlftlMalBJMM
iblfc
Dwa aklcpy do WasreJ tlyspurycji
i
Klrnia nuija dluły {'olnł-o- m ort 14 lal
PRINCESS
Fashion Furs
506 Queon St W EM 3-88-
84
750 Yongo St WA' 1-8-
971
Zawiadamiamy naszych
KLIENTÓW
ie obecnie prócz WĘGLA mamy na
tprzedai i dostarczamy do domów
olej do opału
"WHITE ROSĘ"
Dzwoń do
POLSKIEJ SKŁADNICY OPALU
składu waaBnai(iijta(iij v
polskiego B ifl yCJffMill!
1 L-Ief-on
EaA-ArtJSfiaABdfbćWu-
El
i
RE-2'Z0- 0 (dwa dwa zero zero)
V
attJfTarTaSiŁłtf wfclfyi' ffaEw!amB?¥l Łw
i
~
-- łłya4 V tiH't- -
ItiimM
liii
mim ra ii ias: k
Sj!i!W t
Xfl5firi V mim 1P3Kił x imfc ILlH3 4k7l1l iIwiwi iSAi4iirii(Ti mmm
! łilfAł? mmm miftłłmwsm ¥t ST
IHrS łM
wibtmiil' wiwiHa
ił-s- ii w 'T?Am9S5
w
mu 4E Mlii JE Jfi S
łliłM-H- t
msZ'-- :
MCM]
i'7:
?m
2asłŚ
3SJ5BCT
WA-IM-M
V
ii
wS4mBS m?t wiiłriin a WJ&ki ii
} 1! mm
lnImMi&imP Wfi
S
ir'RS" a 1i4:
ple m
- mm&m
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, November 16, 1957 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1957-11-16 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000155 |
Description
| Title | 000393b |
| OCR text | TOMAi GAS zami FOR aznie je a stare ne coi wprost 01 Z'ANG 1 MW j noal rr ANIE ROPIE LAND 7-P-- łfl nawpt minut fiię BJ ilypi cz iriTol wwaniefiJs W OJ fe A ni roi nr ] ICKSZV lisi 4' Vt (U sztuczne milczenie burger wyciągnął z kieszeni jakąś poorazyl się w czytaniu czy też uda-czyt- a bowiem co raz odrywał wzrok Drzenosił go na siedzących wokoło ? Hn w tej chwili zapytał czv inoodobnie zaprzeczyłby temu Nie !t zeciez "as" ""'"" 5uuin1 sjję- - I Kł Berlinie z ruwuerwu me Daj się Inis ŁuDiance ocuuan — iuawdi Łooie Ipr losy jeg° a prawuopououme również ob „nrch tutai luazi (Kwrzy po mc e wieża od tego jak się zachowa w PI0B 'i:„~irh onH7in C7V Wi'rt'i'iOW jitoodv vHuurmwem tTuvjnatmi i — LneL ł(naseV "'"i""'v"'' ułuBurtJ4f enem foczym rozejrzał wszystkich znad okularów Zuzę Georga obecnych Właściwie Komara wigo wiem poco Marek wszystkich hitlerowca aiSeicte jegoc swoim zięciu Komarze którWeige-o- Kattelburger wystarczy Spojrzał umiejscowił jako szubrawca zdol- - 'vszyslkiego którego posądzał intfca chwili reprezentował inne swoie rvy ido pozostawała ueorge pza leniwie rozparta fotelu ukazu- - potrzeoa aiugie zgraone bojetna nonszalancka mogta akcentu sąaząc Niemką czynienia Reprezentować mogła zarówno octową policję zainteresowaną skarba- - międzynarodowych Była niebezpieczna właśnie kobiecość związku George inny felAdwokat mógł powia- - tt!orc£ rvminalistami Najbardziej pasował „dobrze oczów dowodziło niczego Kattelburger czynienia wieloma „aniołka- - ijjyglądu którzy okazywali diabłami r-- rierwszy [ZlSlCjajiiinpnuanilallufulnmncm najważniejsze KsiązKa istotnie egzemplarzem którym fuehrer umieścił rycia swoich skarbów? skurczył ramiona Niedługo przekona Korzyścią niewiadomo niczym tnacczony progu momentu Itaekal ciążyła starość dokuczało dzwoniła uszach telewizje powrotem spokojnie czekaj Marka zjawi wyciągnął wódki Arnold wyrwał schował własnej kieszeni picia rozumiesz? warknął „kumpla" George chciał otworzyć pokoju trochę świeżego powietrza wych brzuch zamarł lint Jurkowski dzwonek chrobot raczej niemile słyszeć jakby skrzypnię- - lierdzilo mniemaniu i inkimś poprzedzony żadnymi krokami iZdrCcCJfa rlr7U'inmi tłumkiiw Wiła' Ah 05ci --JS3 sie ? iem "n"a ic io was tu sie po to nie jako zna- - ie iiz ale nie niz teresy zuza w niz nogi byc Z oyła dnak czy miała cos do mi jak 'vch je ija w nią nie- - Wśc znowu Jako taki mieć do Że mu nie lYcm do się ajn Marek zaoawa raz nim uaijratai iyjiii jcai: juiu Seui InrnoiniuńlirwaO: LU Dyio czy Kto- - adą jest tym pf" w ta- - urger czyją czy m— je U na kto mu w Gdy Zuza po ranna nią nał ja na fotel na ersji póki on się nie mar się ręka elkę mu ją cją do na ego ')kno by mu w w Nikt nie ulwie- - ko dało się go w że dom roi IZWtihił nn rm rlnicti tr7Pri Pn ffwK dal płns- - KM tom IŁSilffl od razu ten glos- - rfetuim1 to ja Janek zawołał SfyktoKis nym wyczekiwaniem drzwi rP'iosHi w men Hanna tiyła w leKKiej ro ffńne Ovralo cnciaia bezdźwięcznie 5Y roJArTł tak dzień dobrv Janku W do rakiem tchu żadnej wiadomości się stało 'Ap zaczęła wychodząc 7Vmvkninn cnłio rłi-7- ui Nie Siwajcptgft nlatałn mninp iakiś obcv [j"siyfej nieznany dbtad Ale teraz lukX 3l0?e P"yjać bo jest ktoś UD°ki (Lip ' D?av przesznauzat rozlv5M'UCn odejścia ubogi tylko cie żywą bar-- — ZwlAes ajc-- i Clo L_ ' _ ft-- ? ts i cos _ — r_- - _ i - u — o 1 j 1 1 z i i z z „ „ v Jł w iT — - — ¥ t Cl w u z o i ił l z — o 1 z — 1 i p 9 o — — — nie na WI) 7n — — sip mu — mi Cle u nas nie (° i 'io :e ?ni u la dn r-iph-ip 7nd7wonifi bo to SkrCFCiafle ta sama lfnmorłi!i tik sip wle- - --- m tvvłi — ---- y """'Lic lest ministpr rłuilft&SS-r-powtórzył rpl wyjaśnię później Jan m WCTeWZ łlHlpi ntfi clntnl tnni: iftrkrtnurn} 7P L aiuiiiiii {juwuił Ł3icjłv"' -- " h lycyinpssraia krwi uderz mu do głowy ' hott zatoc?"l sie wy-- my- - nie ale via -- nigran'łDOHc7 flhoirnl ro oo rio clniorn nr7pd nie miwaft: — "" " Ła "ia "" s -- - tum lifiwnin r — -- ł r — — -- rt v0 ie ma W 7 tus "°wiącq i nugje "c ya ' n"i"ełHna _ i i ftM--iTW-Wiy TUP rl-7iirniń- l 4iarv ŁM(t3 -- w u iii_ : jIrut--zi nufincMtz TwV? iriirWf—l 1 nio ryj&U' ia minKim wvrnrlnk WSła „ '- ' - '1!&I ' j t ¥ "B I C-- S -- - l w w — ił o n ?r?lM'lda'nC Sie na ni zbiegl S7yhk-- ° l 'KwSr rzesKaK:wal stoDnie a w pęue wydymał mu fftft' ny spadochron 7c!SSr7!ii4n nnui: : i i_M: in~nn qnkn '-'l-iln o nie wnadł do iakieeoś dołu Zdy- - Hi? gangsterów enrezentanta RjWi "_y_ z ro7czochrana elowa przygnałi ruho sróźninnv Na puł- - fllik snójnił śip również majoc iie=cie" Glebosz 7asiadł do 't7 T-- -wał natłok pytań i o mó'" z siłi żywiołów ]QDiiał łykami wodę z k?- - ia cała W skroniach miał % ped pracy zyfj rlę Jacek Brzezina sI @T&BHjF&msssiBmHig m#-- mm#a lSi-lialEiSBilPPSSS-S wskazał z powrotem krzesło — Na sali sadowej bywa _ duszniej — zauważył ze złośliwym uśmie- - zawyrokował: W"? jemuTniepoSnli p=knC£w umiejscowił przedstawiał jzazgrzytał ?3brdinowy domy-'2j?oyc- h iura na trzymany w ręku rewolwer i figlar nie zmruzyi oko — Udyby to ode mnie zależało — Ale to od pana nie zależy siadaj pan 1 zachowuj się przyzwoicie — spokojnie stwierdziła Zuza zakładając nogę na nogę i ukazując całkiem jak na kobietę kolana Arnold obrzucił ją wściekłym wzrokiem — Zanadto się mądrzysz siostro Niedługo ci mina zrzednie A kiecki nie potrzebujesz bo i tak nic tym u mnie nie wskórasz Zuza uśmiechnęła się i znacząco spojrzała na ponuro milczącego Georga — że tez tyl- ko my kobiety potrafimy utrzymać nerwy na wodzy Komar kręcący się dotąd na wstał i podszedł do Arnolda — Słuchaj Konrad wy- krzyknął piskliwie — Co to wszystko znaczy? Co ty zamierzasz? Umówiliśmy się przecież inaczej Arnold machnął w jego stronę rewolwe-rem i Komar usiadł z powrotem na brzegu kanapy — Siedź cicho i nic nie gadaj Bądź za-dowolony — nie dokończył zdania w tej chwi-li bowiem otwarły się drzwi i do pokoju we-szła Hanka Wysocka Wszystko co nastąpiło potem było dla Han-ki złym snem budzącym ją po nocach lub na-gle pozbawiającym humoru w najmilszych okre-sach życia Nigdy jednak nie była w stanie od tworzyć sobie tych wydarzeń jasno i logicznie Chwilowo jednak Obserwowała bowiem przez mgłę otworzyć Jęknęły nakfWijiie trzęsącą którego zostawiłaś zobac7vć wszystko ciagunrfge mogę obliczeń wielkimi wzrul koniec zgrabne podno-sić kanapie szybko lub zza grubej tafli szklannej Brała w nich udział wbrew własnej woli nie chcąc widzieć nie chcąc słyszeć nie chcąc rozumieć Nato miast obraz jaki zobaczyła wszedłszy do „cot-tage'u- " jaskrawo utkwił jej w pamięci z wszyst-kimi szczegółami odbitki fotograficznej W pokoju umeblowanym ze standartowo amerykańskim luksusem pozbawionym zarówno gustu jak indywidualności siedziało pięcioro osób Gdy otworzyła drzwi wszyscy zamarli w pozach w jakich ich zastała i tylko pięć par oczów na nią zwróconych wyrażających zdzi-wienie przerażenie lub zaskoczenie świadczyło że nie są marionetkami lub że przez omyłkę trafiła do orvwatneeo gabinetu fisur wosko- - lerzył "rewolwer Naprzeciw wejścia trakcie zrywa- - V m i~ipi sni ihiiammfAwcx ? f-sllSw-m bf&B£' 'tovaS3''SZC7vk szczęście 20 Świetlik w szczególnie dobrym humorze Na wstępie poklepał Glębosza po ramieniu — Obliczyliście wszystko? — spytał — Tak prawie — Ile wyniosła stolarka? Głębosz któremu cyferki skakały przed oczyma odczytał: — Pięćdziesiąt tysięcy trzysta siedemdzie-siąt dwa i trzydzieści groszy — Te trzydzieści groszy weż pan dla sie-bie A co jeszcze zostało? — Roboty zduńskie szklarskie malarskie no i różne — Tylko żeby te „różne" nie były za du-z- p bo będzie pan przerabiał wszystko od po-czątku Aha jutro z samego rana ma przyjść Piwon z rachunkiem za blacharskie Nie wpu-szczajcie po do mnie każcie mu zadzwonić po-jutrze ('łebos? wslil z krzesła i wynrostował się z trudem Pulkonik spójrz:! na mero uważniej i rzekł: — Podle pan wygląda Kocha się pan czy co u diabh' — Włjśnie bo to wiosna — No to cześć Przyjdź pan jutro w le-pszym stanie Ci t-- o'7 nnchowal napiery w szufladach i juz zr-bier-ał sie do odejścia gdy w gabinecie SwHlika zrbrzecał telefon Po krótkiej roz-mowie pułkownik wezwał Głebosza: — Musicie zameldować się zaraz u generała Zawalińsk!ego rozumiecie? Glc'ms7 oł'insł — Mr--m pojić do generał-- ? Tik i to nitvchmict Srlnjcio w ta-ksówkę i jedźcie do generała Wiecie do gma-chu dyrekcji — Wiem Głpbos7 machinalnie przyczesał włosy po-prawił krawat t Po rici-ci- u m!nutach sekretarz genera-- h Z'v-lIń'kie- go wprowadzał Głębosza przed jego obliczp Zawalinski bvla to nostac z czasów wiel-kio- j woinv 0!'az-- łi postawa brzuch który stwsr--ał p-ny-kłp trudincci pv zapinaniu eifikAw oblicze płaskip ńk cecła i czerwone nd klpofł-"- h zrciekóv mleczne way i bród? rj-7vdymin- "p w okolicy u-- t ~ oto prhv łpwelr''"' "PPfrpła P7ecz prosta że z takiej osoby v"fhł-"""- l sie "los n0'tpzny nibv z wiel-Tfj- pi megafonu zaprawiony akcentem ro-syjskim _ Nu i?k chi "rnie Głebosz? Siadajcie! r-- l v"--kr-7iij-- ic klubowy fritpl C m jnf)7jJ nn (inT"'"l V-""- '1p O Tr(l-- ► im WszolUe prawa autorskie zastrzelone Copyrtjht rcien-e- d by Pollib AlUance Press Ltd Toronto Ont Ctnada wiec r7P+h'm%-- m onarfiu co romn vr3zenje ri3ózi r2 trsus" Głębosz urladł prtuirie i £hBS&dMI (Erf H 42 nia się z fotelu osobnik z rewolwerem w ręku Niczym się nie wyróżniał niczym nie zwracał na siebie uwagi (z wyjątkiem rewolweru który zresztą Hanki nie przeraził) a jednak wzdrygnę-ła się na jego widok spojrzeniem za stolikiem stojącym -- kolo kominka palce starszego pana zamarły właśnie nad przewra-canymi kartkami książki Uniósł głowę i znad okularów przyglądał się Hance w sposób w ja-ki ogląda się rzadkie okazy zwierząt w ogrodzie zoologicznym Bez zdziwienia chłodno jak przy-stało na osobnika wyższego gatunku Nieco da-lej pochylony na krześle tak że dziwnym było w jaki sposób utrzymuje na nim równowagę siedział człowiek z otwartymi szeroko ustami wybałuszonymi oczyma i nalanej twarzy robiący wrażenie trampa wyciągniętego właśnie z przy-drożnego rowu Po ' drugiej stronie pokoju z głębokiego fotela wystawały dwie długie zgrab-ne w cienkie nylony obleczone nogi i patrzały wielkie raczej ubawione niż zdziwione oczy a za nimi wreszcie z kąta wyłaniała się pochy-lona do przodu i w każdym szczególe przerażo-na postać Georga — Hanka! — porwał się ku niej i natych-miast nieruchomy dotychczas obraz pęki ni-czym tafla wody w którą rzucono kamyk Pierwszy ruszył się Arnold wyskakując na środek pokoju i machając rewolwerem: — Wszyscy na swoje miejsca — rozkazał mie-rząc w brzuch Georga Katelburger przełożył kartkę książki i z powrotem począł udawać że czyta Komar od-zyskał równowagę na krześle i zamknął usta Zuza jeszcze głębiej wcisnęła się w fotel i wzru-szyła ramionami — Hanka Co ty tutaj robisz? — Georgu mocował się sam z sobą nie wiedząc czy słu-chać rozkazu Arnolda czy też nie zwracając uwagi na jego rewolwer podejść do ukochanej dziewczyny Uśmiechnęła się do niego lecz nim zdoła-ła odpowiedzieć odezwał się Arnold: — Gdzie jest Marek Zabawa? — Tutaj — odparł im głos z drugiej stro-ny pokoju Jak na komendę wszyscy odwrócili się i zobaczyli Marka stającego w drzwiach ku-chennych — Nie macie pojęcia o zachowaniu najprymitywniejszych środków bezpieczeństwa Dywersja od frontu odsłoniła wasze tyły za-śmiał się Reakcja obecnych na ukazanie się głównej osoby dramatu była całkiem inna niż na ukaza-nie się Hanki 5 Palce Kattelburgera drgnęły i zacisnęły się kurczowo na trzymanej książce Marek przyglą-dający mu się uważnie widział jak stary stara V m~ ty 0 "w ~w m~w w w ~m~' m m Ti i próbował się uśmiechnąć Pamiętał jeden z pow-tarzanych w biurze aforyzmów generała: „Sol-d- at dolżen imiet' bodryj i wiesiołyj wid" Jeżeli zdarzyło się że któryśz urzędników zjawiał się przed nim z posmutniałą twarzą generał zwykł był mawiać: — Pan mi chcesz ponurą gębą swoje nie-zadowolenie okazać! W takich razach każdą petycję załatwiał odmownie Zawalinski gładząc brodę długo patrzył w okno Zdawało się że zapomniał o siedzącym naprzeciw Głęboszu który w niemym oczeki-waniu wsłuchiwał się w dalekie odgłosy tram- - wajów piszczącycli na zakrętach i trąbienia taksówek Wreszcie generał ocknął się z zamyślenia i rzekł: — Nu tak znaczy się panie Głębosz jak dawno u nas pracujecie? — Pierwszego lipca upłynie półtora roku — Niestety lak się złożyło — ciągnął da-lej generał — że będę musiał was zwolnić od lipca Bardzo mi żal ale trudno — to mówiąc wykonał dłonią jakiś nieokreślony gest Głębosz pomyślał: — Straciłem posadę zostałem zredu-kowany Zdrętwiały słuchał dalszych słów generała — Wyższe władze państwowe zainteresowa-ły się wami panie Głębosz i od lipca dostaniecie inna pracę bardziej odpowiedzialną Niedowierzając swym uszom wpatrywał się w mleczne wąsy spod których płynęły coraz milsze słowa: — Powstaje w Polsce nowe ministerstwo — Ministerstwo Propagandy i tm obejmiecie od iipca stanowisko nac7elnika wydziału wysta-wowego Co do pensji to dostaniecie wyższą niż u mnie tak że żal wasz z powodu rozstania się ze mna będzie załagodzony To mówiąc zaiechotal tubalnie i wyciąga-jąc do Głebosża dłoń wielka jak patelnia rzekł: — Nu tak znaczy się dowidzenia się z wami mnie Głębosz Zameldujecie się jutro w Prezydium Rady Ministrów ' W egzystencji Głebosża był to wstrząs ró-wnie silny jak ten który poraził go w dzie-dzinie UC7UĆ Opuszczając gabinet generała czuł w sobie walkę dwóch sprzeczności — sukcesu i straty jednocześnie zdawał sobie sprawę że kończy się dla nigo okres apatii Oto z bajora okry-tego pleśnią codzipnnej szarzyzny wydostaje sie na nurty bystrzejsze lecz przez to może bardziej niebezpieczne — No i cóż? — rzucił nazajutrz pułkownik Świetlik Głębosz odgadł że już wie o wszystkim — Pan generał Zawalinski kazał — Tak wiem słyszałem — przerwał Swie-lli- k — Bardzo żałuje że sie rozstajemy i gratu-luję jednocześnie Otrzymaliście piękny awans — Nie wiem czy dam sobie rade Ilej już pojedziecie cilą inercji grunt że ruszyła was z miejcca Ale chciałem was o jedno zapytać Ifżeli wam niewygodnie może-cie nieodnowiadać — Czy robiliście1 jakie 'terania? — żadnych AbsclutnLeżzdnych j się panować nad sobą zachować maskę obojęt-ności i jak mu to z trudem przychodzi Komar tym razem nie otworzył ust Raczej- - zacisnął' je kurczowo i skulił się na krześle niczym skar-cone dziecko' Zuza wyprostowała się nagle w fotelu i zmrużyła oczy George mimowoli- - prze-niósł wzrok z Hanki na Marka 1 odruchowo ujął poręcz krzesła na którym przed chwilą siedział Największa zmiana nastąpiła jednak w Ar-noldzie Dotychczas pochylony jak do skoku z głową wysuniętą do przodu przygiętymi kola-nami i cofniętymi do tyłu łokciami — na widok Marka powoli wyprostował się a na twarz do-tychczas ponurą i nieufnie skrzywioną wypeł-znął uśmiech zadowolenia Uniósł prawą rękę z pewnym zażenowaniem stwierdził że trzyma w niej ciągle rewolwer opuścił ją więc i nie-spodziewanie stuknął obcasami — Nareszcie się spotykamy H'err Haupt-man- n Marek obejrzał go od stóp do głów spoj rzeniem zrozumiałym tylko dla zawodowych żołnierzy poczym skinął głową — W samą po-rę — stwierckił ironicznie — Wyjdzie pan te-raz na dwór i będzie pilnował by nikt nie prze-szkodził mojej rozmowie z Herr Kattelbur-gere- m Arnold jeszcze bardziej wyprostował plecy — Mam rozkaz uczestniczyć w tej rozmowie — odpowiedział cicho przez zęby Uśmiech zniknął mu z twarzy Ręka w której trzymał re-wolwer ponownie uniosła się Marek przyglądał mu się chwilę badawczo poczym wzruszył ramionami — Mogłem się te-go spodziewać — oświadczył — Miejmy nadzie-ję że nic nam tutaj nie grozi Rozmowa prowadzona była po niemiecku George nic z niej nie rozumiejąc skorzystał z niej by przysunąć się do Hanki i objąć ją ra-mieniem Hanka jednak Zuza i Komar język ten znający patrzyli na Marka i Arnolda jak zahypnotyzowani Marek tymczasem nie zwracając już uwagi na nikogo zwrócił się wprost 'do Kattelbur-gera: — Nie przypuszczał pan że się kiedykolwiek jeszcze spotkamy? — spytał a gdy Kattelbur-ger nie odpowiadał podszedł do niego i nachy-lając się spojrzał mu w oczy — Nie poznaje mnie pan' Kattelburger gwałtownie odsunął się do ty-łu Drgnęły mu kąciki ust a ręce mimowoli wy-sunęły się do przodu jakgdyby w obronie przed czymś — Poznaję! — To dobrze Wobec lego bez większych ceregieli możemy przystąpić do businessu Ofer-ta jaką panu złożono przed jego wywiezieniem za Ural a następnie powtórzono po powrocie stamtąd w dalszym ciągu stoi Za ujawnienie tajemnicy ukrycia skarbów Fuehrera otrzyma pan 25% Arnold poruszył się niespokojnie i postą-pił krok naprzód Marek jednak powstrzymał go ręką: Pertraktacje z Herr Kattelburgerem ja prowadzę' — oświadczył ostro — Pan ma roz-kaz uczestniczyć w nich ale nic więcej — po-czym zwracając się do Kattelburgera wyjaśnił niemal wesoło: — Powinien pan -- być zadowolo-ny że ze mną masz do czynienia 1 — Hm to ciekawe W każdym razie szcze-rze winszuję Ostatnie słowa dotknęły Glębosza niemile — Cóż to on sobie wyobraża — pomyślał — że koniecznie trzeba mleć „plecy"? 2e nie można awansować o własnych siłach? Dziwny facet z tym bałwochwalstwem protekcji Nie miał powodu przesiadywać tu dłużej Pozbierał swoje kreślarskie przybory i pożegnał świetlika serdecznie lecz bez najmniejszego żalu Po chwili stał przy kasie gdzie na zlece-nie generała wypłacono mu pensję z góry za trzy miesiące i wszystkie dawne zaległości — razem dwa tysiące czterdzieści sześć złotych Tak wielkiej sumy nie miał jeszcze nigdy w ręku Zwinął banknoty i zapiął starannie kieszeń z portfelem ' Na ulicy zaczerpnął powietrza' pełnią oddechu — Nareszcie! Gdy wrócił do swego mieszkania znalazł w skrzynce list od Haliny Nie czytając prze-adresow- ał go na ulicę „Bratni Schron 4" '? powrotem (WPani H Lolociowa) i machinalnie schował do kieszeni t Czas jakiś pokręcił się po svoich pokoi-kach postał w oknie za którym słał się już wieczór przeŁunął stół w inne miejsce jak mu się zdawało lepsze w końcu zaczqł szperać w szufladach szukając rachunku z pralni któ-ry w tej chwili nie był mu do niczego nolrzebiy Bezładne te funkcje były niczym innym jak podświadomym unikaniem chętki do przeczyta-nia listu Haliny Kiedy chęć ta zaświdiownla dotkliwiej niby przykry borek dentysty posta-nowił wy)''ć z domu i' pobyć się listu cym piędej Przebrał sic v ciemny garnitur wy-świecony już tu i ówdzie przekornie schował pieniad'e zostawiając 100 złotych na „wszelki wypadek" i wyszedł na miasto przez które z szumem ożywionego ruchu przewalały się fale wiosennego ciepła Przede wszystlim pozbył się listu wrzuca-jąc go do pierwszej napotkanej skrynki — Fiut! Skończyło sie Poszło Potem skierował kroki w Al''e gdzie opły-wały przechodniów zapachy kwitnących bzóv Roiło się lu od par przytulonych do siebie trzymających sie 7a ręce jak d?ieci albo po prostu całujących się w cieniu listowia ' Ra7 po xvi stawiła rnu w wyobraźni Halina tak jak stała na schodach Odganiał jej --obraz natrętny stara j?c sie myflpć o swoie j nn"" łości przed którą dziiiaj otwarły się yrota Jed-nak różowa pyjma ukazywała mu sie co chwila to na (Ie przejeżdżających tramwajów- - to na obłokach preykrywajpcyrh księżyc niby lołdrą to znów w skJpnowej witrpip pośród wędzo-nych łososi serów i pomarańcz W pewnpi chwili mignęła mu razem z m-locie- m w jakiejś przemyślnie wyuzdanej po-zie i wtedy zatrzyma! się na zbiegu ulic —j Trzeba się będzie czeraś napić- - posłu-ch muzyki — zdecydował i skręcił do pc bliskiej reskuracji " ' ELEGANT BEAUTY PARLOUR Firbowanlt' Utlenianie obctrunlł I Układanie Wlotów oraz wszelkiego rodnlu trwale ondulicer Wlałć M KAROASIBWICZ " IW DUNDAS ST WTel LI 3-7- 51 Toronto Ontario ES-- P Jedyny Polski Salon Piękności Marya's Beauty Parlor Specjalizacja w trwalej ondulacji "Permanenl" Waves" 216 Bathurst St EM 8-44- 22 I- - William Shoe Stora Właić B Cza mota Poleca obimlo linporfou ano I kanadyjskie Wysjlnmy rownlcł otmwlo do Polski 750 Ouecn St W EM 3-48- 98 } POLSKI SKLEP OBUWIA Stanley Shoe Storę Obuwie najlepszych firm kanadyj- skich 1 angielskich Wszelkie kolory 1 rozmiary 1-4- 38 Dundas St W Toronto Tcl LE 5-95- 30 Właściciel ST MAZURKIEWICZ P QUEEl'S TEXTILES 10% zniżki za okazaniem niniejszego ogłoszenia Wielki wybór materiałów wełnianych do Kraów europeiiklch orai wsze-lkiego rodiau materiałów poiclelo- - wych Itp 787 OUEEN ST W - EM 8-66- 68 to-- s HhUMMMIMla (i IIRYN naprawa i budowa DACHÓW insulacja (insulationj roboty asfaltowe — rynny 282 Symlngron Ava LE 24977 Toronto I09I-- P BIURO TŁUMACZEŃ Dr luh J K MICHALSKI Wizy — Paszporty — Emigracja Ud -- 57 OUEEN ST W EM 8-94- 30 (kolo Bay) "pok 308 'Toronto Długoletnia cjwr#rici Wielka wyprzedaż FUTER Bogaty wy-bó- r najnow-szych modeli futer po ce-nach bezkonk-urencyjnych Lalwe I dłu-goterminowe spłaty iriWIUlftlMalBJMM iblfc Dwa aklcpy do WasreJ tlyspurycji i Klrnia nuija dluły {'olnł-o- m ort 14 lal PRINCESS Fashion Furs 506 Queon St W EM 3-88- 84 750 Yongo St WA' 1-8- 971 Zawiadamiamy naszych KLIENTÓW ie obecnie prócz WĘGLA mamy na tprzedai i dostarczamy do domów olej do opału "WHITE ROSĘ" Dzwoń do POLSKIEJ SKŁADNICY OPALU składu waaBnai(iijta(iij v polskiego B ifl yCJffMill! 1 L-Ief-on EaA-ArtJSfiaABdfbćWu- El i RE-2'Z0- 0 (dwa dwa zero zero) V attJfTarTaSiŁłtf wfclfyi' ffaEw!amB?¥l Łw i ~ -- łłya4 V tiH't- - ItiimM liii mim ra ii ias: k Sj!i!W t Xfl5firi V mim 1P3Kił x imfc ILlH3 4k7l1l iIwiwi iSAi4iirii(Ti mmm ! łilfAł? mmm miftłłmwsm ¥t ST IHrS łM wibtmiil' wiwiHa ił-s- ii w 'T?Am9S5 w mu 4E Mlii JE Jfi S łliłM-H- t msZ'-- : MCM] i'7: ?m 2asłŚ 3SJ5BCT WA-IM-M V ii wS4mBS m?t wiiłriin a WJ&ki ii } 1! mm lnImMi&imP Wfi S ir'RS" a 1i4: ple m - mm&m |
Tags
Comments
Post a Comment for 000393b
