000254a |
Previous | 6 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
BflHE LIKI f !Pf£ '-4r-p4a — nn -j- w"i-iiW'-ik!ł---"ti-_wu-a--ft"-' „ M -"- -ri #„: """n!: Ł "-- r £ tf IjWpf 9 - Wtf _C w fc --t it- - iW p - r-- r - -- i ff y m Tadeusz Dołęga=Mosfowicz BRACIA DALGZ I S-- KA Marcie jonekx wszedł do ciemnej kuch-- i szy do przekonania że harmonia będzie ńime" śpiesząc się odwiązał baszłyk mu przeszkadzała wczytaniu odstawił Imkerktórą mlałściągniety kożuch o- - ją na okno Chodząc czlapał( ogromnymi trzasnął się i wyaouywszy z zanaarza pucjsKaim uwiym i-uun-- wj jic" "u telegram" za suuea i qo arzwi a me usły szawszy loapcwieuji wizeui uv juauju który dawnieJjeszcze za życia starych pańslwa?Koiewickich był kredensem Na" podłodze leżało kilka połamanych krzeseł jakieś rozbite garnki i butelki FotyJcając się dotarl'do jadalni zawalo-nej słomą i !również"ogółoconej od daw-na z-meb-lL Zapach kiszonej kapusty mieszał się tu ze stechłym piwnicznym powietrzem' ii sąsiedniego pokoju dolatywały zmie-szane piskliwe glosy "J — Tfii — splunął Marciejonek — wstydu" przed ludźmi nie ma 'Bezceremonialnie zastukał pięścią do drawi Chrapliwe dźwięki harmonii i pi-d- ii umilkły nagle natomiast rozległ się poirytowany glos: t Kogo tam diabli przynieśli? Telegram j _ Oo? h' — Mówię: Telegram 'fr — Nowiec właź"cymbalc jeden! V Marciejonek ociągając się uchyli! drzwi (powiedział: —Ja tam nie mam po co wchodzić -- łKna takie rzeczy patrzeć źeby grzech na' stare ' plecy brać 'AV edpówiedzl usłyszał piskliwy śmiech r "kilka ' głośnych' przekleństw Przez szparę ujrzał nieduży pokój oświetlony kopcącą naftową lampą stół gęsto za-stawjo- ny butelkami i sicdzącelprzy nim oblcTaraszkóiny te "bezwstydne dziw-ki" o których sam proboszcz powiedział źTambony że są zakałą całej okolicy I slcjj} 'zgorszenie Z pokoju bil gorący zluluph piwałWÓdlki i cebuli Ty4MżVVank3 i odbierz telegram lOdezwałslo!' Ikąta gruby głos 'jpjpdjodze zastukały leniwie cięż-kie e(butyiii przed i Mamejonikicm stanął Wantka1 piętnastoletni wyrostek ze swo-ją[ha'nnwn- lą przewieszoną na rzemieniu przez-ra-mi Oczy1 miał czerwone jak lrfólik'twTrzapoconą j olyszczącą pawajićic-jZatocz- ył się wycią-gając rcilćc '" s'sKa-ezyaslClŁlotów-ka — buirknąl Marciejonek 4i podał mu depeszę wrn Przeczytaj — warknął glos„z kąta i Chłopiec bezceremonialnie zsunął ze sfohl kiiłka'" pustych butelek rozłożył dc peszę zamysłu się 1 widocznie doszcdl-- IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII1IIIIIHIIIIHIIIII Henryk Sienkiewicz 'v 117 - Bitwa pod Grunwaldem i --Mistrz minął już orszak królewski i biegł ku głównej bitwie bOjCo mu tam znaczyła jakaś garstka rycerzy stojących na uboczu między którą nic domyślał się 1 nie rozpoznał króla 1 Ale spod jed-nej chorągwi oderwał się olbrzymi Nie-miec i czy to poznawszy Jagiełłę' czy też znęcony srebrzystą zbroją królewską czy wreszcie chcąc popisać się odwagą rycerską schylił głowę v ciągnął ko-pię i skoczył wprost na króla Krpl zaś spiąlto?trogami konia i nim go jutolano zatrzymać skoczł także ku niemu 1 byliby się nieuhybnic starli śmiertelnie gdyby nie ten sam Zbigniew z Oleśnicy młody sekretarz królewĄi za równo „biegły w łacinie jak 1 w rzemiośle Ten mając ziomek ko-pii w ręku zajechał Niemca z boku i grzmotnąwszy £o w łeb skruszył mu hohn i zwalił na ziemię "W tej chwili sam' król uderzył go ostrzem w odkrjte czoło i własną ręką zabić go raczył" Tak zginął sławny rycerz niemiecki Dypold Kikieritz von Dieber Konia je-g- of pochwycił kmazJamont a on sam lcżałŚTOiertclni(Tporażon w swej białej jacenastalwejbroijw pozłocistym pasteOayTząszlyfmu bielmem lecz no-gi kopały jcśacczasjakiś ziemię póki największa ludzka usokoicielka śmierć nje'pokryła mu' nocą "głowy i nic uspo- koiła go na zawsze Skoczyli rycerze spod chełmińskiej enoragwi chcąc pomście smierc towarzy-sza lecz sam Mistrz zabiegł im drogę i krzycząc: "Heruml herum!" — zagar- niał ich tam gdzie miały rozstrzygnąć się losy tego krwawego dnia '" 1 znów zdarzjła się rzecz dziwna Oto najbliżej od pola stojący Mikołaj Kie basa poznał wprawdzie nieprzyjaciół ale w kurzawie nie poznały ich inne polskie chorągwie i myśląc że to Litwa wraca do boju nie śpieszyły na ich przyjęcie _ Dopiero wyskoczył Dobko z Oleśnicy naprzeciw pędzącego w przedzie Wielkie-g- o 'Mistrza i poznał go po płaszczu po tarczy i po wielkim relikwiarzu który on nosił na piersiach na pancerzu Ale nie śmiał" uderzyć kopią polski rycerz w re- likwiarz choć niezmiernie siłą Mistrza przewyższał więc ów podbił mu ostrzę pra-wi- e do połowy chudych ud 11 —: No prędzej — zirytował się głos w kącie — Już panoczku już "Jaśnie wiel-możny pan Paweł Dalcz Przyjeżdżaj na-tychmiast Ojciec zmarł tragicznie"-Napisan- o "tragicznie" co to znaczy? — Czytaj — huknął głos mężczyzny i jednocześnie zatrzeszczały sprężyny łóż-ka — " Grozi ruina Wszyscy potra-ciliśmy głowy W tobie ratunek Ma-tka" To i wszystko panoczku — To niby czyj ojciec? — zapytała jedna z Paraszkówien ściągając na ple-cach rozchełstaną bluzkę O gluprą! Toz jego Pawła — wzruszyła ramionami druga — Złotówka się należy — gmewliwie przypomniał się Marciejonek Tymczasem z posłania wstał sam gospodarz Był tylko w koszuli i w ka-lesonach wielki barczysty szedł z po chyloną głową chwiejąc się i zatacza-jąc Gdy głowa jego znalazła się w krę-gu lampy Marciejonek zobaczył poro-ścięt- ą od wielu dni nie goloną twarz zmierzwione włosy i brudne ręce w których trząsł się arkusik depeszy Ko-szula też była brudna i w wielu miej-scach podarta Podniósł głowę i usiłował skupić my śli-Jeg-o brwi wykonały kilka ruchów — Wańka! — zawołał — biegaj do Lciby i powiedz żeby pożyczył konia Jeżeli nie zechce dać tobie to niech sam mnie zawiezie na stację Czekaj? i zeby wziął dla mnie pięćdziesiąt zło tych — On nie da — z (rezygnacją zauwa-żył Wańka — Musi dać! Powiedz mu że mój ojciec umarł i zostawił mi wielki spadek Tak I powiedz że zgadzam się na ten ogród Nawet i na trzy lata jak on saro chce byle dał pieniądze i byle pożyczył konia Rozumiesz? — Nie da — Nic twoja nzeoz ty parszywe szcze-nię! Marsz a jak nie da to tobie wszy-stkie zęby wybiję! No jazda! Wańka nie śpiesząc ślę naciągnął połatany kożuch nasunął na oczy czapkę i wyszedł (WyUek z powiefci "Krzyżacy" rycer-skim do góry zranił nieco konia poczem mi-nąwszy się zatoczyli ikolo i rozbiegli się każdy ku swoim — Niemce! sam Mistrz! — zakrzyknął Dobko Usłyszawszy to kopnęły się z miejca największym pędom ku wrogom chorąg-wie polskie Pierwszy uderzył ze swymi Mikołaj Kiełbasa i znów rozgorzała bi-twa Lecz czy to że rycerstwo z ziemi Chełmińskiej między którym wiciu było ludzi polskiej krwi nie uderzyło szcze-rze czy też że zaciekłości Polaków nic już nie mogło powstrzymać dość że ten nowy napad nie wywarł takiego skut-ku jakiego się Mistrz spodziewał Zda-wało mu się bowiem że to będzie ostat-ni cios zadany potędze królewskiej a tymczasem spostrzegł wkrótce że to Po-lacy pra ida naprzód bija rażą biorą jakby w żelazne cęgi te hufce a jego ry corstwo raczej się broni" niż naciera Próżno zachęcał głosem próżno zapę dzał mieczem w boj Bronili się wpraw dzie i bronili mocno ale nie było w nich ni tego rozmachu ni tego zapałdf który porywa wojska zwycięskie i którym ro-zgorzały serca polskie W zbrojach po-tłuczonych we krwi w ranach z po-szczerbioną bronią bez" głosu wpiersl rwali się jednak w zapamięta"ńiu"pólsćy rycerze ku najgęstszym kupom Niem-ców a ci poczęli to zdzierać konie o oglądać się za siebie jakby chcąc wie-dzieć czy nie zamknęły się jeszcze te żelazne cęgi które obejmowały ich coraz okropniej i ustępowali zwolna ale cią-gle jakby pragnąc wydostać się nie-znacznie z morderczego skrętu A wtem od strony lasu zagrzmiały naraz nowe okrzyki To właśnie Zyndram wprowa-dził i puścił kmieciów do boju Zazgrzy-tały wnet po żelczie kosy zagrzmiały pod cepami pancerze trup jął padać coraz gęstszy krew lała się strumieniem na zdeptaną ziemie i bitwa stała się jak je-den płomień niezmierny gdyż Niemcy poznawszy że tylko w mieczu ratunek poczęli się bronić rozpaczliwie I zmagali się tak jeszcze w niepewno- - "zWIAzKOWIEC" LIPIEC fJuty) SfcafiM — 1960 — Złotówka się należy — chrząknął Marciejonek — Jaka złotówka? Paweł Dalcz — Za telegram — Bede ci winien pneciągną! się — Niech pan da ja jestem biedny człowiek Taka zawieja błądziłem — Dałbym ci ale nie mam — zasta-nowił się — zresztą czekaj przyda ci się to? Zdjął ze ściany skórzaną torbę my-śliwską i podał staremu - — Pewno że się przyda dziękuję panu — O jaki' mądry! — zerwała się młodsza z dziewcząt— oddaj to! To warte z dziesięć złotych Paweł nie da- - i a _ waj teg:Lo_ je_mir u:i — Odczepi się ty szantrapo — ode-pchnął ją Marciejonek — Nie twoja rzecz — krzyknął Dalcz — idź przynieś mi wody Muszę się ogo-lić i umyć A ty Saszka poszukaj w szat fie czy nie znajdzie się jaka koszula i te buciki trzeba oczyścić Posłaniec wyszedł a dziewczęta w milczeniu zabrały się do spełniania pole-ceń Paweł tymczasem robił przegląd gar-deroby Jedyne ubranie jakie mógł wło-żyć było poplamione i nie miało guzi-ków Ten łajdak Wańka pewnie poobci-nał Ostatecznie można sobie poradfzić agrafkami i tak pod futrem nie będzie widać Nagle przypomniał sobie te wczoraj posłał Lejbie futro do zamiany na kożuch zostawała tylko burka bo przecie do Warszawy w kożuchu jechać niepodobna I burka zresztą-stanowcz- o za lekka na taki mróz wyglądała fatal-nj- e Na prawym rękawie widniała wielka dziurą którą wypalił sobie papierosem gdy się upł w miasteczku i — Sasza! — krzyknął — zobacz no tu czy nie dałoby się jakoś załatać? Po dłuższych oględzinach 'Saszka o-rze- kła że nie ma czym bo„ "wypustów" takich dużych nie najdziesz" „ Wreszcie garderoba jako tako została skompletowana lUmył się zimną jak lód wodą i to go nieco wytrzeźwiło" przy-najmniej o tyle że T?ógł się ogolić bez obawy po7acinania się Pociągfz Wormi-sze- k odchodził o pierwszej w nocy teraz zaś jak zapewniała starsza Paraszkówina nie-mogł-o być więcej jakjedenaśta Ze-garka już od dawna w dormPnie było ani na lekarstwo — Jeżeli Lejba' 'się nie zgodzi sam pójdę do niego — jnyśłał Paweł — mu-szę być jutro w -- Warszawie v Jednakże nadspodziewanie Lejba się zgodził Usłyszeli brzęk dzwonlkajego sa-ndk- fa po chwili on sam zjawił 'się wraz z Wańka "' '' — F[o Lejfoa — 'prizywijtargo Paweł — przywiozłeś pięćdziesiąt złotych? —Po co wielmożnemu panu pięćdzie-siąt? Bilet 'do Warszawy jkośztuje tylko dwadzieścia siedem kurzawy nie wzbiły się niespodzianie po prawoj stronie bitwy — Litwa 'wraca! — huknęły radośnie głosy polskie ' I odgadli Litwa którą łatwiej było rozbić niż zwyciężyć wracała teraz i z wrzawą nieludzką pędziła jak micher na swych ścigłych koniach do boju Wówczas kilku komturów a na ich czele Werner yoń Tetlingen przysko-czyło do Mistrza — Ratuj się panic! — wołał poblad-łymi usty komtur Elbląga — Ratuj siebie 1 Zakon póki się koło nic zawrze Ale rycerski Ulrych spojrzał rna niego ponuro i wyniósłszy rękę ku niebu za-wołał: — Nie daj Bóg abym ja opuścił to pole na którym tylu mężnych' poległo! Nie daj Bóg! 1 krzyknąwszy na ludzi aby szli za nim rzucił się w wir bitwy Nadbiegła tymczasem Litwa i stał się taki eamęt taki wir i kotłowanie że oko ludzkie nic już w nich rozrużnić nie mogło Misiu uderzon ostrzem litewskiej su-lic- y w usta i dwukrotnie raniony w twarz odbijał przez jakiś czas mdlejącą prawicą ciosy wreszcie pchnięty rohatyną w szy ję zwalił się jak dąb na ziemię Mrowie przybranych w skóry wojo-wników pokrjlo go zupełnie Werner Tetlingen z kilku chorągwia-mi pierzchł lecz naokół wszystkich po-zostałych chorągwi zamknęło się żelazne koło wojsk królewskich Bitwa zamieniła się w' rzeź i w Moskę krzyżacką tak nie? słychaną ze w całych dziejach ludzkich mald zdarzyło się podobnych Nigdy [ci wczasach chrześcijańskich od wałki Rzy-mianJGotówAtyllą i Karła Młota z Arabami1" nie "walczyły z sobą wojska tak potężne Ale teraz jedno z nich le-żałoS- już po większej części jak wzięty łan zboża Poddały się te chorągwie któ-re ostatnie wprowadził do boju Mistrz Chełmińczjcy pozatykali w ziemię pro-porce Inni niemieccy rycerze pozeska-kiwa- li z koni na znak że chcą iść w nie-wolę i poklękali na obluzganej krwią ziemi Cała chorągiew św Jerzego pod którą służyli goście zagraniczni uczy- niła razem ze swym dowódca to samo Lecz bitwa trwała jeszcze albowiem wiełe chorągwi krzyżacMch wolało umie-rać niż błagać o litość i o niewolę Zbili się tedy Niemcy wedle swojego wojen-nego zwyczaju w ogromne koliskoi bro-nili się tak jak broni się stado dzików gdy je gromady wilków otoczą Pier-- ścień polsko-litew-d opasał owo kolisko ] jak waż V_1--_ sci zwycięstwa dopóki olbrzymie kłęby opasuję ciało i zacieśnią: — Cóż "ty sobie myślisz że ja trzecią Hasa pojadę? - — Jak kto nie ma nawet na trzecią — zaśmiał się żydpojednawczo — a czyż to wielmożny pan nie jeździł trzecią? — Tak ale teraz to co innego Nic mówił ej Wańka? Spadek wielki ołrzy: małem _Daj Boże na zdrowie To tatu-nio umarł? — Umarł Całą fabrykę mnie zosta-wił Rozumiesz? Wiesz co' to za firma "Bracia Dalcz" i Spółka"? Miliony — Co nie mam wiedzieć? Pewnie że wiem Wjelmożnemu panu na parę lat starczy - '- - Paweł zaśmiał się: — Myślisz że nie na- - dłużej? Głupi jesteś ' — Daj Boże do śmierci ' ' — No dawaj te pięćdziesiąt złotych już chyba czas jechać Żyd sięgnął do kieszeni i położył na stole sześć pięciozłotowych monet — Przecie to tylko trzydzieści — u-d- ał zdziwienie Paweł - — Więcej nie mogę nie mam'— co-fnął się Lejba i zapiął kożuch Paweł Dąlcz chciał coś powiedzieć lecz machnął 'ręką i zgarnął pieniądze do kieszeni Nałożył burkę poklepał dziewczęta po policzkach Wańce zapo-wiedział żeby wszystkiego pilnował i wyszedł do sanek Stara jasnokoścista szkapa z trudem ruszyła ''rozwalenki"i niskie sanie nasła ne słomą do połowy już przysypane śnie-giem Zadymka wzmogła się jeszcze bar-dziej a mróz tężał Toteż gdydowlekli się na stację Paweł Lbył na kość zmar-znięty a że w nieopalonym budynku sta-cyjnym trudno się' było' rozgrzać ucie-szył się gdy wkrótce- - nadszedł pociąg W wagonie trzeciej iklasy brudno' było ciasno ale za topanowało tu rozkoszne ciepło Pawcl z trudem znalazł siedzące miej-sce między jakimśvchłópeim z twarzą"4 o winietą czerwoną kraciastą chustką''a "młodą i ładną Żydóweczką Wcisnął-si- ę wpakować ręce do rękawów i pogrążył się" w rozważanie "sytuacji Przypomniał sobie "słowa depeszy:1"" — ojciec zmarł tragicznie j Oczywiście albo' zabflTgo ro-botnicy' albo sam popełnił samobójstwo Raczej to bo łączyłoby "się to z następ-nymzdanie- m ogrożącej ruinie --'Alę po co matka wr ogóle jego twśywała?! W jąTtimcelu? Przecie hic po to„by asjf stJowałjpray-pogrzebie- i " Pawła nigdy'nie łączyła z ojcem pnzy-jaźńO- d lat'nie utrzymywali ze sobą żad-nych stosunków Od czasu gdy ojciec wypłacił mu jego cześć' w ogóle nie wi-cfzi- ell się Paweł wyjechał do Paryża i siediatam poty aż stracił t wszystko} Gdyby niematka którą oddałamu swój fólwarczek" po" prostu zdechłby z głodu zresztąl tak życie--jaki- e prowadził nie za daleko" odbiegało od zdychania a w każdym razie od wegetacji się coraz bardziiej I znów śmigały ra-miona grzmiały cepy zgrzytały kosy cięły miecze bodły oszczepy chlastały topory i oksze- - Wycinano Niemców jak bór a oni marli w'aimiilczenlu posępni ogromni nieustraszeni" " Niektórzy popodnosiwszy przylibico żegnali się z sobą dając sobie ostatni przed śmiercią pocałunek niektórzy rzu-cali' się naoślep w ukrop bojowy1 jakby zdjęci szaleństwem a inni walczyli jak przez sen inni makoniec mordowali się sami wbijając sobie w gardło mjzery-kordi- ę lub porzuciwszy naszyjniki zwra cali się do towarzyszów z proibą:' "Pchni" Zaciekłość polska rozbiła wkrótce wielkie' kolisko "na kilkanaście niniej-szych kup f'wtedyznów łatwiej było wy- mykać się pojedynczym rycerzom Ale w ogóle i te rozbite gromady blłysięz wściekłością i rozpaczą łS % Mało kto klękał prosząca litość a gdy straszny zapęd Polaków rozproszył wreszcie 1 mniejsze kupy nawet poje-dyńcz- y Tycerze nie chcieli oddawać sie żywcem w ręce zwycięzców Dzicń7to był dla Zakonu i dla wszystkiego zachod niego rycerstwa największej klęski ale i chwały największej Pod olbrzymim r-nold- em von(Baden otoczonym przez pie-chotę kmiecąutwórzył się wałipotskich trupów on-za- ś potężny i niezwalczony stał nad nim jak stoi słup graniczny wkopany na wizgórzu i kto" zbliży się do niego na długość' miecza-mar- ł jakbypio-- runem rażony 1 t f l! H r - % Najechał go wreszcie gam Zawisza bCezzarknoynjiSauilinmiecz! ychkcąclecpzr2ewciiwdz"ąrcycreyrsckeirez-a mu prawii z tyłunan uderzać zeskoczył także z rumaka i począł nań wlać' z daleka: '- - k — Zwróć Niemcze -- głowę i poddaj ( się alibo spotkaj ze mną! - --- A Arnold zwróciwszy sięi poznawszy Zawiszę po czarnej zbroi ipb Sulimie na tarczy rzekł sobie w duszy: — śmierć idzie i moja godzina wybU ła albowiem jemu nikt nie odejmie się żywy Gdybym jednakże go zwyciężył zyskałbym chwałę nieśmiertelną a może i życie ocalił To rzekłszy skoczył ku niemu i starli się jak dwie burze na ziemi trupami za- słanej Lecz Zawisza tak okrutnie siłą nad wszystkimi' górował że nieszczęśni to byli rodzke których dzieciom wypad ło się z nim spotkać w boju Jakoż pod wcieiuijegu miecza pęjua Kuta w Mal- borku tarcza pękł jak gliniany garnek stalowy hełm i mężny-- Asnołd-pad- ł --z rozciętą na dwoję głową i— T~Z~ 4_~- - ' MIDTOWNl FORMALRENTĄLS Wypożyczamy piękne ślubne stroje męskie i damskie 635 St CUir W LE 5-97- 43 35-P-5- 9 POZBADt SIC siwego włosu btdilłsi mlodJiyo Ulał RETONE bardzo many irodek me-dycyny nada Twolemu wlo-towi kolor pierwotny i piękny EZ UŻYCIA FARB I UTLENIANIA Dzisiaj przyślij zamóu le- nie wrai z $150 na adres: i t ANCHOR DISTRIBUTORS PO Box 1813 Station "C"' Toronto Onł Obecnie do nabcla w "MIDTOWN DRUOS" (52 Oueen St W Toronto Ont LANDIS PHARMACY 4 Oueen Sł West — Toronto Ont DYMOND DRUCSLTD II Dalhousle St — Brantford Ont l-E- -4 OKULIŚCI OKULISTA S BR0G0WSKI OD 420 Roncesvalle$ Ave (bsko Howard Park) Godziny-- przyjęć' od 13—630 oraz za telefonicznym porozumieniem Tel LE 1-42- 51 — CL 9-80- 29 OKULISTKA J T SZYDŁOWSKA OD FBOA i Badanie oczui dobieranie szkieł 1 do-pasowywanie "contact lenses" — i codziennie od '10—7 soboty włącznie w Innych godzinach "za uprzednim '14 porozumieniem 1063 Bloór St Wtit LE 2-87- 93 (róg IUveIock) 17-- P Lunsky WA 1-3- 924 -- ~ v ' Prowadź wóz waciz!iiswe wozy Starokrajowa 140 =""- JMIV? ił p p Wysyłka lekarstw dotót 546 Oueen St W Torowi1 EM 3-37- 4?' Mtei Dr LEKARZ DENTYSTA (druci dam od Rnnnnin -- t ~ ~-~- n„v3 —- r I myjmuje za uprzednim telcfo- - ?l nicznym porozumieniem $i Telefon LE 1-4- 250 J( nd Dr V LEKARZ DENTYSTA zawiadamia pacjentów dr WWcln skiego o przyjęciu praktikl ! 310 Bloor St W Telef WA JOMi mil i? Ła uiJwuuniiM purozumiemeii DR T L ŚW - Medwidtklch "Sanilas (kołoBathuist) WITK1N okulista 'fei&ryiS ?yybyiwszyscy]fn Apteka Pharmaev'!! DENTYŚCI Władysława SADAUSKAS Grenadier JINDRA icieionicznm ( GRANOWSKI DENTYSTA CHIRURG Mówi po polsku =jbi 514 Dundas St W — Toronh1 EM 8-90- 38 W W SYDORUKli DENTYSTA Przyjmuje po uprrrinlin tclcfonlti-- f njm porozumieniu 80 Roncesvalles Avc Ttronlit Tel LE 5-36- 88 Okulista 470 Oczy badamy okulary dostosowujemy wszystkich defek tów wzroku nerwowość ból głowy Mówimy polsk H dani oczu — Dopasowywani okularów ni 'r' '! SI do na na po WHwF wypełniani rcpł godziny przyjęć 930— fl 599 Bloor % W Toronło Tel LE 5-15- 21 (Blisko Palmerston obok Bloor Mcdlcal Center) wiaczorami pnymu po uprzednim umówieniu ST 8-Ó2- 48 51 Lach Chiropraclic Clinic Słanitław JLach DC Władyiław i Lech DOKTORZY CHIROPRAKTYKI prześwietlenia 124 Ronctvalli — Toronto — 51211 Ił Luck Chiropractic Clini BRACIA ŁUKOWSCY DOKTORZY CHIROPRAKTYK Specjaliści w leczeniu artretyzmu reumaiyimo Folio lumbaco syj?'cki do'tfeiiuu-ic- i muskuló zasilania i normowania całego l organizmu — X-Ra- y prześwietlenia &L 1848 BLOOR TORONTO ONT — TEL 9-22- 59 CHURCH ST ST CATHARINES 129 Tel College ilf TEL MU 4-3- UJ H' a D m okresie upałów letnich chrońcie oo U I I U nadmiornegci wysuszenia 'przez sloikc i wiatry Używajcie światowej sławy kosmetyków "MAX FACTOR Hollywood" Polecamy na sezon letni następujące aitjkulj SKIN FRESHNER ASTRINGENT Foundation HI-F- I FLUID MAKE UP HYPNOTIOUE SPRAY COLOGNE PRIMITIF SPRAY Rozmawiamy polsku i udzielamy bczpłatnjch poiad kosmetycznych LANDIS PHARMACY 4o2 Oueen Sł Wesł _ Tel EM 8-21- 29 LANDIS PHARMACY 462 Oueen W Toronlo EM 8-212- 9j Nasza apteka to wasz punkt gdzie znajdziecie poradę w zakupie różnych' wHamin! lekarstw waszego zdrowia KwahfiKoujnr aptekarz jest zawszei waszych usług w sprawie wysjlck lt karstw Europy lekarstwa najwjiszej jakości i -- świeżości P cenach najniższych-Gwarantujem- y dokładnąporadę w wyborK kosmetyków Obsłużymy w waszym ojczystym jęzjku APTEKA GARDIANA Włiieiell TADEUSZ GARDIAN Najstarsza polska apteka w Toronto Wykonujemy recepty ze wszystkich krajów Zamówienia wysjłamy nalycliraiast-Piszci- e telefonujcie lub zgłaszajcie M osobiście — Popierajcie polską aptc&f-- ' 4 WYSYŁAMY WSZELKIE LEKARSTWA DO POLSKI 1 INNYCH KRAJÓW EUROPY opat USSR fli tl 32 "H! lfE DC Av LE oraz Sł W RO swą cerę d II At po dla dla do was no 297 Roncesyalles Ave Tel LE_6-3003- L TORONTO ONT W fj "-- V "I2 I II i &1 S! ni DR St
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, July 23, 1960 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1960-07-23 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000428 |
Description
Title | 000254a |
OCR text | BflHE LIKI f !Pf£ '-4r-p4a — nn -j- w"i-iiW'-ik!ł---"ti-_wu-a--ft"-' „ M -"- -ri #„: """n!: Ł "-- r £ tf IjWpf 9 - Wtf _C w fc --t it- - iW p - r-- r - -- i ff y m Tadeusz Dołęga=Mosfowicz BRACIA DALGZ I S-- KA Marcie jonekx wszedł do ciemnej kuch-- i szy do przekonania że harmonia będzie ńime" śpiesząc się odwiązał baszłyk mu przeszkadzała wczytaniu odstawił Imkerktórą mlałściągniety kożuch o- - ją na okno Chodząc czlapał( ogromnymi trzasnął się i wyaouywszy z zanaarza pucjsKaim uwiym i-uun-- wj jic" "u telegram" za suuea i qo arzwi a me usły szawszy loapcwieuji wizeui uv juauju który dawnieJjeszcze za życia starych pańslwa?Koiewickich był kredensem Na" podłodze leżało kilka połamanych krzeseł jakieś rozbite garnki i butelki FotyJcając się dotarl'do jadalni zawalo-nej słomą i !również"ogółoconej od daw-na z-meb-lL Zapach kiszonej kapusty mieszał się tu ze stechłym piwnicznym powietrzem' ii sąsiedniego pokoju dolatywały zmie-szane piskliwe glosy "J — Tfii — splunął Marciejonek — wstydu" przed ludźmi nie ma 'Bezceremonialnie zastukał pięścią do drawi Chrapliwe dźwięki harmonii i pi-d- ii umilkły nagle natomiast rozległ się poirytowany glos: t Kogo tam diabli przynieśli? Telegram j _ Oo? h' — Mówię: Telegram 'fr — Nowiec właź"cymbalc jeden! V Marciejonek ociągając się uchyli! drzwi (powiedział: —Ja tam nie mam po co wchodzić -- łKna takie rzeczy patrzeć źeby grzech na' stare ' plecy brać 'AV edpówiedzl usłyszał piskliwy śmiech r "kilka ' głośnych' przekleństw Przez szparę ujrzał nieduży pokój oświetlony kopcącą naftową lampą stół gęsto za-stawjo- ny butelkami i sicdzącelprzy nim oblcTaraszkóiny te "bezwstydne dziw-ki" o których sam proboszcz powiedział źTambony że są zakałą całej okolicy I slcjj} 'zgorszenie Z pokoju bil gorący zluluph piwałWÓdlki i cebuli Ty4MżVVank3 i odbierz telegram lOdezwałslo!' Ikąta gruby głos 'jpjpdjodze zastukały leniwie cięż-kie e(butyiii przed i Mamejonikicm stanął Wantka1 piętnastoletni wyrostek ze swo-ją[ha'nnwn- lą przewieszoną na rzemieniu przez-ra-mi Oczy1 miał czerwone jak lrfólik'twTrzapoconą j olyszczącą pawajićic-jZatocz- ył się wycią-gając rcilćc '" s'sKa-ezyaslClŁlotów-ka — buirknąl Marciejonek 4i podał mu depeszę wrn Przeczytaj — warknął glos„z kąta i Chłopiec bezceremonialnie zsunął ze sfohl kiiłka'" pustych butelek rozłożył dc peszę zamysłu się 1 widocznie doszcdl-- IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII1IIIIIHIIIIHIIIII Henryk Sienkiewicz 'v 117 - Bitwa pod Grunwaldem i --Mistrz minął już orszak królewski i biegł ku głównej bitwie bOjCo mu tam znaczyła jakaś garstka rycerzy stojących na uboczu między którą nic domyślał się 1 nie rozpoznał króla 1 Ale spod jed-nej chorągwi oderwał się olbrzymi Nie-miec i czy to poznawszy Jagiełłę' czy też znęcony srebrzystą zbroją królewską czy wreszcie chcąc popisać się odwagą rycerską schylił głowę v ciągnął ko-pię i skoczył wprost na króla Krpl zaś spiąlto?trogami konia i nim go jutolano zatrzymać skoczł także ku niemu 1 byliby się nieuhybnic starli śmiertelnie gdyby nie ten sam Zbigniew z Oleśnicy młody sekretarz królewĄi za równo „biegły w łacinie jak 1 w rzemiośle Ten mając ziomek ko-pii w ręku zajechał Niemca z boku i grzmotnąwszy £o w łeb skruszył mu hohn i zwalił na ziemię "W tej chwili sam' król uderzył go ostrzem w odkrjte czoło i własną ręką zabić go raczył" Tak zginął sławny rycerz niemiecki Dypold Kikieritz von Dieber Konia je-g- of pochwycił kmazJamont a on sam lcżałŚTOiertclni(Tporażon w swej białej jacenastalwejbroijw pozłocistym pasteOayTząszlyfmu bielmem lecz no-gi kopały jcśacczasjakiś ziemię póki największa ludzka usokoicielka śmierć nje'pokryła mu' nocą "głowy i nic uspo- koiła go na zawsze Skoczyli rycerze spod chełmińskiej enoragwi chcąc pomście smierc towarzy-sza lecz sam Mistrz zabiegł im drogę i krzycząc: "Heruml herum!" — zagar- niał ich tam gdzie miały rozstrzygnąć się losy tego krwawego dnia '" 1 znów zdarzjła się rzecz dziwna Oto najbliżej od pola stojący Mikołaj Kie basa poznał wprawdzie nieprzyjaciół ale w kurzawie nie poznały ich inne polskie chorągwie i myśląc że to Litwa wraca do boju nie śpieszyły na ich przyjęcie _ Dopiero wyskoczył Dobko z Oleśnicy naprzeciw pędzącego w przedzie Wielkie-g- o 'Mistrza i poznał go po płaszczu po tarczy i po wielkim relikwiarzu który on nosił na piersiach na pancerzu Ale nie śmiał" uderzyć kopią polski rycerz w re- likwiarz choć niezmiernie siłą Mistrza przewyższał więc ów podbił mu ostrzę pra-wi- e do połowy chudych ud 11 —: No prędzej — zirytował się głos w kącie — Już panoczku już "Jaśnie wiel-możny pan Paweł Dalcz Przyjeżdżaj na-tychmiast Ojciec zmarł tragicznie"-Napisan- o "tragicznie" co to znaczy? — Czytaj — huknął głos mężczyzny i jednocześnie zatrzeszczały sprężyny łóż-ka — " Grozi ruina Wszyscy potra-ciliśmy głowy W tobie ratunek Ma-tka" To i wszystko panoczku — To niby czyj ojciec? — zapytała jedna z Paraszkówien ściągając na ple-cach rozchełstaną bluzkę O gluprą! Toz jego Pawła — wzruszyła ramionami druga — Złotówka się należy — gmewliwie przypomniał się Marciejonek Tymczasem z posłania wstał sam gospodarz Był tylko w koszuli i w ka-lesonach wielki barczysty szedł z po chyloną głową chwiejąc się i zatacza-jąc Gdy głowa jego znalazła się w krę-gu lampy Marciejonek zobaczył poro-ścięt- ą od wielu dni nie goloną twarz zmierzwione włosy i brudne ręce w których trząsł się arkusik depeszy Ko-szula też była brudna i w wielu miej-scach podarta Podniósł głowę i usiłował skupić my śli-Jeg-o brwi wykonały kilka ruchów — Wańka! — zawołał — biegaj do Lciby i powiedz żeby pożyczył konia Jeżeli nie zechce dać tobie to niech sam mnie zawiezie na stację Czekaj? i zeby wziął dla mnie pięćdziesiąt zło tych — On nie da — z (rezygnacją zauwa-żył Wańka — Musi dać! Powiedz mu że mój ojciec umarł i zostawił mi wielki spadek Tak I powiedz że zgadzam się na ten ogród Nawet i na trzy lata jak on saro chce byle dał pieniądze i byle pożyczył konia Rozumiesz? — Nie da — Nic twoja nzeoz ty parszywe szcze-nię! Marsz a jak nie da to tobie wszy-stkie zęby wybiję! No jazda! Wańka nie śpiesząc ślę naciągnął połatany kożuch nasunął na oczy czapkę i wyszedł (WyUek z powiefci "Krzyżacy" rycer-skim do góry zranił nieco konia poczem mi-nąwszy się zatoczyli ikolo i rozbiegli się każdy ku swoim — Niemce! sam Mistrz! — zakrzyknął Dobko Usłyszawszy to kopnęły się z miejca największym pędom ku wrogom chorąg-wie polskie Pierwszy uderzył ze swymi Mikołaj Kiełbasa i znów rozgorzała bi-twa Lecz czy to że rycerstwo z ziemi Chełmińskiej między którym wiciu było ludzi polskiej krwi nie uderzyło szcze-rze czy też że zaciekłości Polaków nic już nie mogło powstrzymać dość że ten nowy napad nie wywarł takiego skut-ku jakiego się Mistrz spodziewał Zda-wało mu się bowiem że to będzie ostat-ni cios zadany potędze królewskiej a tymczasem spostrzegł wkrótce że to Po-lacy pra ida naprzód bija rażą biorą jakby w żelazne cęgi te hufce a jego ry corstwo raczej się broni" niż naciera Próżno zachęcał głosem próżno zapę dzał mieczem w boj Bronili się wpraw dzie i bronili mocno ale nie było w nich ni tego rozmachu ni tego zapałdf który porywa wojska zwycięskie i którym ro-zgorzały serca polskie W zbrojach po-tłuczonych we krwi w ranach z po-szczerbioną bronią bez" głosu wpiersl rwali się jednak w zapamięta"ńiu"pólsćy rycerze ku najgęstszym kupom Niem-ców a ci poczęli to zdzierać konie o oglądać się za siebie jakby chcąc wie-dzieć czy nie zamknęły się jeszcze te żelazne cęgi które obejmowały ich coraz okropniej i ustępowali zwolna ale cią-gle jakby pragnąc wydostać się nie-znacznie z morderczego skrętu A wtem od strony lasu zagrzmiały naraz nowe okrzyki To właśnie Zyndram wprowa-dził i puścił kmieciów do boju Zazgrzy-tały wnet po żelczie kosy zagrzmiały pod cepami pancerze trup jął padać coraz gęstszy krew lała się strumieniem na zdeptaną ziemie i bitwa stała się jak je-den płomień niezmierny gdyż Niemcy poznawszy że tylko w mieczu ratunek poczęli się bronić rozpaczliwie I zmagali się tak jeszcze w niepewno- - "zWIAzKOWIEC" LIPIEC fJuty) SfcafiM — 1960 — Złotówka się należy — chrząknął Marciejonek — Jaka złotówka? Paweł Dalcz — Za telegram — Bede ci winien pneciągną! się — Niech pan da ja jestem biedny człowiek Taka zawieja błądziłem — Dałbym ci ale nie mam — zasta-nowił się — zresztą czekaj przyda ci się to? Zdjął ze ściany skórzaną torbę my-śliwską i podał staremu - — Pewno że się przyda dziękuję panu — O jaki' mądry! — zerwała się młodsza z dziewcząt— oddaj to! To warte z dziesięć złotych Paweł nie da- - i a _ waj teg:Lo_ je_mir u:i — Odczepi się ty szantrapo — ode-pchnął ją Marciejonek — Nie twoja rzecz — krzyknął Dalcz — idź przynieś mi wody Muszę się ogo-lić i umyć A ty Saszka poszukaj w szat fie czy nie znajdzie się jaka koszula i te buciki trzeba oczyścić Posłaniec wyszedł a dziewczęta w milczeniu zabrały się do spełniania pole-ceń Paweł tymczasem robił przegląd gar-deroby Jedyne ubranie jakie mógł wło-żyć było poplamione i nie miało guzi-ków Ten łajdak Wańka pewnie poobci-nał Ostatecznie można sobie poradfzić agrafkami i tak pod futrem nie będzie widać Nagle przypomniał sobie te wczoraj posłał Lejbie futro do zamiany na kożuch zostawała tylko burka bo przecie do Warszawy w kożuchu jechać niepodobna I burka zresztą-stanowcz- o za lekka na taki mróz wyglądała fatal-nj- e Na prawym rękawie widniała wielka dziurą którą wypalił sobie papierosem gdy się upł w miasteczku i — Sasza! — krzyknął — zobacz no tu czy nie dałoby się jakoś załatać? Po dłuższych oględzinach 'Saszka o-rze- kła że nie ma czym bo„ "wypustów" takich dużych nie najdziesz" „ Wreszcie garderoba jako tako została skompletowana lUmył się zimną jak lód wodą i to go nieco wytrzeźwiło" przy-najmniej o tyle że T?ógł się ogolić bez obawy po7acinania się Pociągfz Wormi-sze- k odchodził o pierwszej w nocy teraz zaś jak zapewniała starsza Paraszkówina nie-mogł-o być więcej jakjedenaśta Ze-garka już od dawna w dormPnie było ani na lekarstwo — Jeżeli Lejba' 'się nie zgodzi sam pójdę do niego — jnyśłał Paweł — mu-szę być jutro w -- Warszawie v Jednakże nadspodziewanie Lejba się zgodził Usłyszeli brzęk dzwonlkajego sa-ndk- fa po chwili on sam zjawił 'się wraz z Wańka "' '' — F[o Lejfoa — 'prizywijtargo Paweł — przywiozłeś pięćdziesiąt złotych? —Po co wielmożnemu panu pięćdzie-siąt? Bilet 'do Warszawy jkośztuje tylko dwadzieścia siedem kurzawy nie wzbiły się niespodzianie po prawoj stronie bitwy — Litwa 'wraca! — huknęły radośnie głosy polskie ' I odgadli Litwa którą łatwiej było rozbić niż zwyciężyć wracała teraz i z wrzawą nieludzką pędziła jak micher na swych ścigłych koniach do boju Wówczas kilku komturów a na ich czele Werner yoń Tetlingen przysko-czyło do Mistrza — Ratuj się panic! — wołał poblad-łymi usty komtur Elbląga — Ratuj siebie 1 Zakon póki się koło nic zawrze Ale rycerski Ulrych spojrzał rna niego ponuro i wyniósłszy rękę ku niebu za-wołał: — Nie daj Bóg abym ja opuścił to pole na którym tylu mężnych' poległo! Nie daj Bóg! 1 krzyknąwszy na ludzi aby szli za nim rzucił się w wir bitwy Nadbiegła tymczasem Litwa i stał się taki eamęt taki wir i kotłowanie że oko ludzkie nic już w nich rozrużnić nie mogło Misiu uderzon ostrzem litewskiej su-lic- y w usta i dwukrotnie raniony w twarz odbijał przez jakiś czas mdlejącą prawicą ciosy wreszcie pchnięty rohatyną w szy ję zwalił się jak dąb na ziemię Mrowie przybranych w skóry wojo-wników pokrjlo go zupełnie Werner Tetlingen z kilku chorągwia-mi pierzchł lecz naokół wszystkich po-zostałych chorągwi zamknęło się żelazne koło wojsk królewskich Bitwa zamieniła się w' rzeź i w Moskę krzyżacką tak nie? słychaną ze w całych dziejach ludzkich mald zdarzyło się podobnych Nigdy [ci wczasach chrześcijańskich od wałki Rzy-mianJGotówAtyllą i Karła Młota z Arabami1" nie "walczyły z sobą wojska tak potężne Ale teraz jedno z nich le-żałoS- już po większej części jak wzięty łan zboża Poddały się te chorągwie któ-re ostatnie wprowadził do boju Mistrz Chełmińczjcy pozatykali w ziemię pro-porce Inni niemieccy rycerze pozeska-kiwa- li z koni na znak że chcą iść w nie-wolę i poklękali na obluzganej krwią ziemi Cała chorągiew św Jerzego pod którą służyli goście zagraniczni uczy- niła razem ze swym dowódca to samo Lecz bitwa trwała jeszcze albowiem wiełe chorągwi krzyżacMch wolało umie-rać niż błagać o litość i o niewolę Zbili się tedy Niemcy wedle swojego wojen-nego zwyczaju w ogromne koliskoi bro-nili się tak jak broni się stado dzików gdy je gromady wilków otoczą Pier-- ścień polsko-litew-d opasał owo kolisko ] jak waż V_1--_ sci zwycięstwa dopóki olbrzymie kłęby opasuję ciało i zacieśnią: — Cóż "ty sobie myślisz że ja trzecią Hasa pojadę? - — Jak kto nie ma nawet na trzecią — zaśmiał się żydpojednawczo — a czyż to wielmożny pan nie jeździł trzecią? — Tak ale teraz to co innego Nic mówił ej Wańka? Spadek wielki ołrzy: małem _Daj Boże na zdrowie To tatu-nio umarł? — Umarł Całą fabrykę mnie zosta-wił Rozumiesz? Wiesz co' to za firma "Bracia Dalcz" i Spółka"? Miliony — Co nie mam wiedzieć? Pewnie że wiem Wjelmożnemu panu na parę lat starczy - '- - Paweł zaśmiał się: — Myślisz że nie na- - dłużej? Głupi jesteś ' — Daj Boże do śmierci ' ' — No dawaj te pięćdziesiąt złotych już chyba czas jechać Żyd sięgnął do kieszeni i położył na stole sześć pięciozłotowych monet — Przecie to tylko trzydzieści — u-d- ał zdziwienie Paweł - — Więcej nie mogę nie mam'— co-fnął się Lejba i zapiął kożuch Paweł Dąlcz chciał coś powiedzieć lecz machnął 'ręką i zgarnął pieniądze do kieszeni Nałożył burkę poklepał dziewczęta po policzkach Wańce zapo-wiedział żeby wszystkiego pilnował i wyszedł do sanek Stara jasnokoścista szkapa z trudem ruszyła ''rozwalenki"i niskie sanie nasła ne słomą do połowy już przysypane śnie-giem Zadymka wzmogła się jeszcze bar-dziej a mróz tężał Toteż gdydowlekli się na stację Paweł Lbył na kość zmar-znięty a że w nieopalonym budynku sta-cyjnym trudno się' było' rozgrzać ucie-szył się gdy wkrótce- - nadszedł pociąg W wagonie trzeciej iklasy brudno' było ciasno ale za topanowało tu rozkoszne ciepło Pawcl z trudem znalazł siedzące miej-sce między jakimśvchłópeim z twarzą"4 o winietą czerwoną kraciastą chustką''a "młodą i ładną Żydóweczką Wcisnął-si- ę wpakować ręce do rękawów i pogrążył się" w rozważanie "sytuacji Przypomniał sobie "słowa depeszy:1"" — ojciec zmarł tragicznie j Oczywiście albo' zabflTgo ro-botnicy' albo sam popełnił samobójstwo Raczej to bo łączyłoby "się to z następ-nymzdanie- m ogrożącej ruinie --'Alę po co matka wr ogóle jego twśywała?! W jąTtimcelu? Przecie hic po to„by asjf stJowałjpray-pogrzebie- i " Pawła nigdy'nie łączyła z ojcem pnzy-jaźńO- d lat'nie utrzymywali ze sobą żad-nych stosunków Od czasu gdy ojciec wypłacił mu jego cześć' w ogóle nie wi-cfzi- ell się Paweł wyjechał do Paryża i siediatam poty aż stracił t wszystko} Gdyby niematka którą oddałamu swój fólwarczek" po" prostu zdechłby z głodu zresztąl tak życie--jaki- e prowadził nie za daleko" odbiegało od zdychania a w każdym razie od wegetacji się coraz bardziiej I znów śmigały ra-miona grzmiały cepy zgrzytały kosy cięły miecze bodły oszczepy chlastały topory i oksze- - Wycinano Niemców jak bór a oni marli w'aimiilczenlu posępni ogromni nieustraszeni" " Niektórzy popodnosiwszy przylibico żegnali się z sobą dając sobie ostatni przed śmiercią pocałunek niektórzy rzu-cali' się naoślep w ukrop bojowy1 jakby zdjęci szaleństwem a inni walczyli jak przez sen inni makoniec mordowali się sami wbijając sobie w gardło mjzery-kordi- ę lub porzuciwszy naszyjniki zwra cali się do towarzyszów z proibą:' "Pchni" Zaciekłość polska rozbiła wkrótce wielkie' kolisko "na kilkanaście niniej-szych kup f'wtedyznów łatwiej było wy- mykać się pojedynczym rycerzom Ale w ogóle i te rozbite gromady blłysięz wściekłością i rozpaczą łS % Mało kto klękał prosząca litość a gdy straszny zapęd Polaków rozproszył wreszcie 1 mniejsze kupy nawet poje-dyńcz- y Tycerze nie chcieli oddawać sie żywcem w ręce zwycięzców Dzicń7to był dla Zakonu i dla wszystkiego zachod niego rycerstwa największej klęski ale i chwały największej Pod olbrzymim r-nold- em von(Baden otoczonym przez pie-chotę kmiecąutwórzył się wałipotskich trupów on-za- ś potężny i niezwalczony stał nad nim jak stoi słup graniczny wkopany na wizgórzu i kto" zbliży się do niego na długość' miecza-mar- ł jakbypio-- runem rażony 1 t f l! H r - % Najechał go wreszcie gam Zawisza bCezzarknoynjiSauilinmiecz! ychkcąclecpzr2ewciiwdz"ąrcycreyrsckeirez-a mu prawii z tyłunan uderzać zeskoczył także z rumaka i począł nań wlać' z daleka: '- - k — Zwróć Niemcze -- głowę i poddaj ( się alibo spotkaj ze mną! - --- A Arnold zwróciwszy sięi poznawszy Zawiszę po czarnej zbroi ipb Sulimie na tarczy rzekł sobie w duszy: — śmierć idzie i moja godzina wybU ła albowiem jemu nikt nie odejmie się żywy Gdybym jednakże go zwyciężył zyskałbym chwałę nieśmiertelną a może i życie ocalił To rzekłszy skoczył ku niemu i starli się jak dwie burze na ziemi trupami za- słanej Lecz Zawisza tak okrutnie siłą nad wszystkimi' górował że nieszczęśni to byli rodzke których dzieciom wypad ło się z nim spotkać w boju Jakoż pod wcieiuijegu miecza pęjua Kuta w Mal- borku tarcza pękł jak gliniany garnek stalowy hełm i mężny-- Asnołd-pad- ł --z rozciętą na dwoję głową i— T~Z~ 4_~- - ' MIDTOWNl FORMALRENTĄLS Wypożyczamy piękne ślubne stroje męskie i damskie 635 St CUir W LE 5-97- 43 35-P-5- 9 POZBADt SIC siwego włosu btdilłsi mlodJiyo Ulał RETONE bardzo many irodek me-dycyny nada Twolemu wlo-towi kolor pierwotny i piękny EZ UŻYCIA FARB I UTLENIANIA Dzisiaj przyślij zamóu le- nie wrai z $150 na adres: i t ANCHOR DISTRIBUTORS PO Box 1813 Station "C"' Toronto Onł Obecnie do nabcla w "MIDTOWN DRUOS" (52 Oueen St W Toronto Ont LANDIS PHARMACY 4 Oueen Sł West — Toronto Ont DYMOND DRUCSLTD II Dalhousle St — Brantford Ont l-E- -4 OKULIŚCI OKULISTA S BR0G0WSKI OD 420 Roncesvalle$ Ave (bsko Howard Park) Godziny-- przyjęć' od 13—630 oraz za telefonicznym porozumieniem Tel LE 1-42- 51 — CL 9-80- 29 OKULISTKA J T SZYDŁOWSKA OD FBOA i Badanie oczui dobieranie szkieł 1 do-pasowywanie "contact lenses" — i codziennie od '10—7 soboty włącznie w Innych godzinach "za uprzednim '14 porozumieniem 1063 Bloór St Wtit LE 2-87- 93 (róg IUveIock) 17-- P Lunsky WA 1-3- 924 -- ~ v ' Prowadź wóz waciz!iiswe wozy Starokrajowa 140 =""- JMIV? ił p p Wysyłka lekarstw dotót 546 Oueen St W Torowi1 EM 3-37- 4?' Mtei Dr LEKARZ DENTYSTA (druci dam od Rnnnnin -- t ~ ~-~- n„v3 —- r I myjmuje za uprzednim telcfo- - ?l nicznym porozumieniem $i Telefon LE 1-4- 250 J( nd Dr V LEKARZ DENTYSTA zawiadamia pacjentów dr WWcln skiego o przyjęciu praktikl ! 310 Bloor St W Telef WA JOMi mil i? Ła uiJwuuniiM purozumiemeii DR T L ŚW - Medwidtklch "Sanilas (kołoBathuist) WITK1N okulista 'fei&ryiS ?yybyiwszyscy]fn Apteka Pharmaev'!! DENTYŚCI Władysława SADAUSKAS Grenadier JINDRA icieionicznm ( GRANOWSKI DENTYSTA CHIRURG Mówi po polsku =jbi 514 Dundas St W — Toronh1 EM 8-90- 38 W W SYDORUKli DENTYSTA Przyjmuje po uprrrinlin tclcfonlti-- f njm porozumieniu 80 Roncesvalles Avc Ttronlit Tel LE 5-36- 88 Okulista 470 Oczy badamy okulary dostosowujemy wszystkich defek tów wzroku nerwowość ból głowy Mówimy polsk H dani oczu — Dopasowywani okularów ni 'r' '! SI do na na po WHwF wypełniani rcpł godziny przyjęć 930— fl 599 Bloor % W Toronło Tel LE 5-15- 21 (Blisko Palmerston obok Bloor Mcdlcal Center) wiaczorami pnymu po uprzednim umówieniu ST 8-Ó2- 48 51 Lach Chiropraclic Clinic Słanitław JLach DC Władyiław i Lech DOKTORZY CHIROPRAKTYKI prześwietlenia 124 Ronctvalli — Toronto — 51211 Ił Luck Chiropractic Clini BRACIA ŁUKOWSCY DOKTORZY CHIROPRAKTYK Specjaliści w leczeniu artretyzmu reumaiyimo Folio lumbaco syj?'cki do'tfeiiuu-ic- i muskuló zasilania i normowania całego l organizmu — X-Ra- y prześwietlenia &L 1848 BLOOR TORONTO ONT — TEL 9-22- 59 CHURCH ST ST CATHARINES 129 Tel College ilf TEL MU 4-3- UJ H' a D m okresie upałów letnich chrońcie oo U I I U nadmiornegci wysuszenia 'przez sloikc i wiatry Używajcie światowej sławy kosmetyków "MAX FACTOR Hollywood" Polecamy na sezon letni następujące aitjkulj SKIN FRESHNER ASTRINGENT Foundation HI-F- I FLUID MAKE UP HYPNOTIOUE SPRAY COLOGNE PRIMITIF SPRAY Rozmawiamy polsku i udzielamy bczpłatnjch poiad kosmetycznych LANDIS PHARMACY 4o2 Oueen Sł Wesł _ Tel EM 8-21- 29 LANDIS PHARMACY 462 Oueen W Toronlo EM 8-212- 9j Nasza apteka to wasz punkt gdzie znajdziecie poradę w zakupie różnych' wHamin! lekarstw waszego zdrowia KwahfiKoujnr aptekarz jest zawszei waszych usług w sprawie wysjlck lt karstw Europy lekarstwa najwjiszej jakości i -- świeżości P cenach najniższych-Gwarantujem- y dokładnąporadę w wyborK kosmetyków Obsłużymy w waszym ojczystym jęzjku APTEKA GARDIANA Włiieiell TADEUSZ GARDIAN Najstarsza polska apteka w Toronto Wykonujemy recepty ze wszystkich krajów Zamówienia wysjłamy nalycliraiast-Piszci- e telefonujcie lub zgłaszajcie M osobiście — Popierajcie polską aptc&f-- ' 4 WYSYŁAMY WSZELKIE LEKARSTWA DO POLSKI 1 INNYCH KRAJÓW EUROPY opat USSR fli tl 32 "H! lfE DC Av LE oraz Sł W RO swą cerę d II At po dla dla do was no 297 Roncesyalles Ave Tel LE_6-3003- L TORONTO ONT W fj "-- V "I2 I II i &1 S! ni DR St |
Tags
Comments
Post a Comment for 000254a