000040b |
Previous | 7 of 10 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
B)B
-- i
Jerzy Seweryn
g-"- lJi
CfffjCffO
!
"ZWIĄZKOWIEC")
rzvpomnialo mu się nagle i
j Wili""- - In- w—łaś~nie imcowe tdo- -
nftdnie powietrze iuarszaiowsKiej
:Słi la specjalna dziwna i gorąca at
mosfera tamtych dni naładowanych dni
nałidowanych nadciągającą burzą Wła- -
-- rf „--nVin- r?7!ir slvS7Pli "S707PkTP7--
na rogu Jerozolimskich Skupiony
ftan słuchał milcząco i ironicznie o "za-Jjjydowan- iu"
jeszcze jakiegoś tam dro-bnej
ułamania pod Kowlem iluś tam
i'ififlntku i jeszcze jakichś tam bzdu- - [& które miały jedną wymowę — bu- -
'tóacze może miesiąc Jak ty myślisz
touiedziala Barbara gdy po wysłu- -
STłTiC1 ''c7p7fl-nP7ki- " skrpoili kii ATnr
łv--- - -- CIM1UU - ~™ Y
r r
BY
e"?
Miłkouskiej do domu — jak myślisz to
rĆnyba już bardzo blisko? — Blisko Ba- -
— odpowiedział
SHlBlekitny sweterek Czy to nie ten
Alfapfffcl: U_ irzasnąi s_ ię „n„a„gIie w_racają--c_ _z
titóesos dalekiego snu Z wózka patrzy- -
ljtt$ian wielkie nieruchome oczy chłop-fou- w
błękitnym sweterku oczy Barbary
Otrząsnął się wewnętrznie odgar- -
iBlIjac aziwiiy wał iikc icjy — yaimcia
li%ólżartem półserio przekomarzali się
ItrUfBaibtaarąPinłMniośkrzmyiciekii unvppiernanłr1nsVięinvprz(łyn
Bibary — Pomyśl jaki to będzie ślicz-Bjlchlopi- ec
Kobiety będą za nim sza-Ul- y
— Ale Barbara koniecznie chciała
rtjj bł podobny do niego "Chłopcy po-dobni'
do matek są zawsze nieszczęśliwi
wlfyciu A mój syn musi być najszcze
rszym człowiekiem na świecie Każ--
ctójobstawalo przy swoim ale spór za
LTt
men m
m
i„Oncnin
czaj kończył się zupełnie pogodnie
je zgadzali się na to ze — zoba- -
enrtnw
ostro
psyChlopiec patrzył nań nieruchomo
iiKaji się suujrzuiuaim w zrcnicacn
lea zamigotała jakaś iskierka Skrzy- -
się leciutko jak gdyby miał zapła- -
Rozmyślił się Słabo i niepewnie —
liechnął się do Mokrzyckiego
Mokrzycki drgnął gdyż oto ostro i
tlivie zabrzęczał kawałek urwanej
hy za oknem — jak jakieś przypom- -
te jak ostrzeżenie jak wołanie
Ten chłopiec — powtórzyła głucho
iłti~!±
I Józef Mackiewicz
Wszystkie zastrzeżone
Przepraszam — przerwał ciszę do
mniemany oficer — co to tak stuka
pój nami? — Zebranie odbywało się
nlf w zwykłym dotychczas pokoiku za
pralnią w pokoju Tadeusza na pic-tr- tt
stanowiącym jednocześnie podda-S- j
na które uchodziło się po drewnia-nych
schodach z sieni Pytanie wypo-wiedziane
bjlo tonem na tyle przesad-nie
rzeczowym iż w zestawieniu z treś-t- m
przemowy Tadeusza uchodzić mogło
Klodzaj dyskretnej ironii Pulchny cy-wil
uśmiechnął się nawet kącikami ust
dofswych palców
1§— jest magiel W piwnicy Ręcz-nyjniagi- el
naszej biednej pralni — Od-P#iedzi- al
tonem doskonale o-paSou- anym
w stopniu nit zdekoncertowanym pytaniem Tam-iS- ł
kiwnął głowa na znak że rozumie
fMNagle wstał Leon i zwracając się do
Meeusza powiedział: ii— Ty wiesz ja wyszedłem tydzień
wttu z NKGB — i poczerwieniał
Ajflia każdym kto zostanie wypuszczo-ny!
ciąży
Cóż ja jeslem temu winien M— przerwał Tadeusz rozkładając re-w- p
uśmiechając się przyjaźnie — Sia- -
proszę cię Z ogromnej ilości moich
znajomych i przyjaciół wybrałem i za-Prpsił- em
tu czterech panów Nie sądzę
oMktory z was mógł się czuć urażony
™pi pytaniem Chciałem wyłącznie u-PH&to- mnić
wszystkim istotę rzeczywi-"Ośc- i
w której się obracamy Nie w wię-}- m
ł4 ktoiś nzie wwasmangieenjstzeymm stopniu jamkożjea
otso-bi-ściAe lbporowwoskzyatsocryemrazenma p—rzykułtardacił
ioch nie głowy znad kolan
ilMuiac sie nslrsmi
Łrusznie albo wszyscy Próbujmy JHk rozważać sprawę dalej
TgFscy nimi nie bvli Zsoda?
DrniplcłoTn"' C-r- r
~-txZVr- ucmi aeffltess-- s ssarAłsaatósiiyittaJlJ1™? Baaam8ma3Baaifflj?iwS? --ws cjmmi
ji YM '
I
VJTK"i Maratffwfsfs' m&&
wśMM
"ZWIĄZKOWIEC" LUTY (February) środa 3 — 1960 STRf u i
ł&nwi&sz
(COPYRIGHT I
— ten chłopiec to twój syn Twój
Przesłyszał się? Nie gdyż oto po-wtórzyła
wyraźnie i dobitnie poprzez
duszące ją łzy:
— twój syn Słyszysz?
Mimo woli skinął głową — Tak
słyszę
Uśmiechnęła się lecz był to raczej
jakiś rozpaczliwy desperacki grymas
Powiedziała jak gdyby do siebie z namy-słem
i
— Ile razy myślałam: spotkamy się
być może jeżeli żyjesz To jak ci po- wiem? Jak? ślepy mur Zawsze my- ślałam — jak? A ot — powiedziało
się No i wiesz o Skjważniejszym Sły-szałeś?
Przysunęła się bliżej Spojrzała nań
głęboko i cicho Oczy jej świeciły zim-nym
wewnętrznym żarem Na rzęsach
migotały drobne krople łez Ach gdy-by- z nie te obce nieznajome podczer-nione
rzęsy
— Słyszałem — odpowiedział spokoj-nie
— ale Barbaro słyszałem to już raz
wtedy
— Otóż właśnie Otóż właśnie —
powiedziała bezradnie wiedziałam że w
paru słowach tego się nie załatwi Wie-działam
jak trudno będzie ci zrozumieć
Jak niemożliwe zrozumieć A przecież
a przecież ja chciałam pomóc
Szybkie drobne łzy znów popłynęły
po jej twarzy ku kącikom ust Zakrztu-sił- a
się szlochem i umilkła
— Komu pomóc?
— Tobie przede wszystkim tobie
Bo bałam się ze nie potrafisz Nie po-trafisz
Przysunęła się jeszcze bliżej podnio-sła
obie ręce i oparła je na jego ramio-nach
Owionął go zapach jej włosów —
dawny znajomy fiołkowy Przezroczyś-cie
blada twarz krztusiła się od łez Do-kończyła
z najwyższym trudem:
— że nie potrafisz umrzeć Rozu-miesz?
Wobec tych wobec tych O
mój Boże mój Boże
Milczał Patrzył z bliska na jej ma-towo-bla- de
wargi Jej tak widoczna głu-cha
i ciężka męka napełniała go jakimś
cierpkim spokojem jakąś zimną i złą
'__-- —
prawa autorskie
Tadeusz
że
unosząc
lWfc-L-?0ŁJt_-
iL !=S&sg3:rm&&8
OfOSfći
i Donikąd I
sssst y
— Myślę że do pewnego stopnia tak
— odparł rzekomy oficer Równie
bowiem mógłbyś wymienić Na-poleona
albo innego mocarza Wszystko
więc zależy od tego czy czujesz się na
silach postawić siebie w jednym rzędzie
z tymi wielkościami?
Nie tego nie chciałem powie- -
kimś
loterii?
mowie do
cioch nawet rękę i nią
czoło ale przypomnieć
— A więc — podjął Tadeusz — osób- -
kromnym nie się
wet z imienia chrzestnego Wodzowie
tworzą Ja bym chciał tylko
Gmach buduje się bardzo misternie
czasem jedną bombą Zada-nie
stokroć łatwiejsze
Tadeusz aktor
trzymając każde wodzy
miał ale rzęs
dostrzec było można że Póź-niej
wstał od stołu przy którym siedział
i zaczął chodzić po pokoju wesołą
erwą
— Pierwsze pytanie: Czy
da się od Wszyscy
skłonni jesteśmy twierdzić że da
się tionieważ dotychczas się nie
To argument przekonywający
powodzeniem moznaby twier-dzić
że" ruletce nie padnie
ponieważ 23 z czarne
Teraz pytanie drugie: kto może
satysfakcją Czuł bicie jej serca zdysza-ne
ptaka Milczał
Boże Boże powiedzia-ła
— Mój mój —
resztkami tchu— nie rozumiesz
wiesz Nie wie nikt Za daleko je-steśmy
od tamtego strasznego dnia zę-by
to było teraz takie jasne Pamiętasz
tylko siowa A ja ci wtedy a ja ci
— skłamałam Skłamałam
Resztka krwi odpłynęła z jej twarzy
— skłamałam — szepnęła
Milczał Westchnęła pokornie i bez-radnie
— Nie rozumiesz Powiedz —
jak ci wytłumaczyć?
Wzruszył lekko ramionami pełen
cierpkiego złego spokoju
— Nie Barbaro Ale czy to
potrzebne?
Powiedział to i poczuł się nagle nie-zmiernie
znużony fizycznie znużony i
tą dziwną sceną i tą rozmową pełną ja-kichś
zagadkowych niedomówień i mę-ką
tej kobiety Zaskoczony i ogłuszony
tym niespodziewanym i zupełnie nieprze-widzianym
wyznaniem właściwie
przekreślało i odwracało wszystko a któ-re
jakoś nie dotarło jeszcze do jego
świadomości Drżenie w sta-wało
się przykrzejsze krew go-rączkowo
i ciężko w skroniach
Bolały stopy w ciężkich wilgotnych bu-tach
których nie zdejmował od przed-wczorajszego
noclegu Gdyni dążył
nasiąkły wilgocią płaszcz A poza tym
boleśnie głodny Wszystko to razem
Ujął ją delikatnie za przeguby dło-ni
i zdjął jej ręce ze swych ramion
Zajrzał z w jej wypełnione
trwogą oczekiwaniem i łzami Powie-dział
spokojnie i miękko:
— Nie wiem czy to potrzebne To
do czego się przyznałaś wtedy i to co
mówisz teraz — to jakoś
— Wiem — szepnęła
No więc Przyznajesz się kłam-stwa
— wtedy Nie rozumiem: człowie-kowi
bliskiemu człowiekowi z którym
tyle lat I który idzie na śmierć który
zaraz będzie trupem
— Właśnie-- - — szepnęła znów
— otrząsnął się nagle —
odłóżmy tę rozmowę jeżeli ona jest
ogóle potrzebna Powiedzmy — jutro
pojutrze kiedy chcesz Możemy spotkać
się gdzieś A teraz muszę już iść
— Dokąd? — spytała z lękliwym
— Do Zubrzyckiego Mówiłem ci
przecież Jest już ciemno a nie wiem
czy w Warszawie
Do Zubrzyckiego? Ach prawda
nie wiesz On nie żyje Zginął w pow-staniu
I ona też a dom spalony Ale
nigdzie nie pójdziesz Nie Dlaczego?
Wzięła go za Dłoń miała lodo-wato-zim- na
Milczał
Dlaczego Józiu? Po co? Dokąd
masz iść? Nie Przecież jesteś siebie
! Illlf— O"
I drugi takoż antybolszewizm może mu
—'- - " --- — —__- - - - ~-- _ „~„„ctniMń lortimm w rn7in rnw
a
To
najmniejszym
—
NKGB
jakby
To
zastanowieniem:
ab
—
dobrze
— do
—
—
—
k Oly (Jiinini-B"- " i v " nie szczerego zepchnięcia narodo-wych
na plan drugi
— Ja proszę o glos — odezwał się
domniemany oficer podnosząc rękę ge-stem
uroczystym
— Proszę
— Obalić bolszewizm może praktycz-nie
i wyłącznie wojna z nim Normalna
wojna zewnętrzna na którą wszyscy cze-kamy
Skończyłem
— A w tej chwili — wtrącił Leon —
jest ona najmniej oczekiwana cały
świat stara się na wyprzódki nie wojo-wać
z Sowietami ale je sobie pozyskać
Tadeusz przeniósł uśmiechnięty wzrok
z jednego na drugiego i podjął natych-miast:
t
— Zupełnie słuszne uwagi Tak pier
dzieć Przyznaje sie do błędu Ja nie wszą jak druga Załóżmy że wojna roz- -
chcę być żadnym cezarem ani żadnym j strzygnie o wszystkim Ale wojna była-"Fuehrerc- m"
Raczej w rodzaju i by dla nas czymś w rodzaju wygranej
Principa który swym strzałem Sera-- ' na Czy jednak człowiek może u-je- wie
wywołał pierwszą wojną świato-ikłada- ć swój całoroczny budżet na spo-w- ą
a w rezultacie zmienił oblicze świa-- j dziewanej wygranej na Nie ani
ta Principa zaraz jakże mu było na takiego człowieka ani takiego budżetu
imię? — nie nazwałbym solidnym A cóz do- -
Wszyscy spojrzeli po sobie a tluś-Pie- ™ — zwrócił się Leona
uniósł potarł
nikt nie mógł me
Ja od- -
nikiem z rckamit to już ra
którego pamięta na
obalić
a
rozsadza —
mówił płynnie jak
słowo na Oczy
wpół przjmknięte spod
z
w
bolszewizm
rozsadzić
nie
dało
nie jest
Z równym
w czerwone
razy rzędu padło
jak u
nie
nikt
Wiem
wiem
które
kolanach
coraz
łomotała
w
był
bliska oczy
Wiesz
w
rękę
u
jwujwv
spraw
gdyż
w loterii
— gdy jak słusznie zauważasz wojna
jest spodziewana czyli wynik lotem
bardziej niż wątpliwy wychodzę z
iwToinego zaiozenia: lezeiioysmy mien
jak widzicie panowie względnie siedzie? zalożonymi
błyszczały
wewnątrz?
rozsa- -
zdziwieniem
czej w wypadku wojny chociaż nie uwa
żąłbym tego za wskazane Ale brak wy-siłku
mógłby być usprawiedliwiony ra-chunkiem
że wysiłek ten dokonają za
nas inni siły zewnętrzne Gdy jednak
tego nikt nie chce za nas zrobić
W tej chwili oficer zmienił przerzu-canie
nóg przezornie podciągnąwszy
spodnie na kolanach strzepnął z nich
jakiś pyłek i zauważył:
— Ale za jaką cenę? Jaką cenę za-mierzasz
wstawić w budżet nazwijmy
go "solidnego" człowieka który zakłada
rzecz tak niesłychanie wątpliwą jak u- -
daiue się przewrotu wewnętrznego? Ile
ofiar ile młodzieży
Tadeusz przerwał tym razem niecier-pliwie:
— Przede wszystkim jeżeli chodzi o
młodzież to raczej powinna być od lep
żeby się biła niż od tego żebv gniła
dzić bolszewizm? Moim zdaniem nie I Ale poruszyłeś zagadnienie najważniej- - ałL 7j j: -- ' i lJmnło feuri rfnknnać iakiś Doszczeólnylsze Kwestie onłacalnośri u-vs5łf-cn
w da- -
iwich Paweł i Leon w milczeniu kiwnę-- naród na własną rękę a międzynarodo- - nym wypadku — ofiar czjh wyboru po-Iiłowa- mi
'w--a raczej beznarodowa masa cz5"li to miedzy walką i niewalką Zachodzić mo--
A wiec powracam do swego pro-'c- o bolszewizm czis iworzyn toku lsiize ona ijiko wtecy jezeu przez niewaucę
u Prńa „o„-- a n tit n tsv'może leszcze lwu Kiorymsmoa io je- -' zacnowasz swy Które oys w W2lce mu- -
P&egrcmnvm zaciera nazvwam skrom-- ' szcze zrobić tylko naród rosyjski ba siar lub mógł zmarnować Otóż ten wy- -
5edn2k DrzTDUSZ- - DOiSZewizm uyi wiea iprdwa wettucirz-uu- i uie łsuueje w iej cnwiu uyieniai aie" panowi- - że Hitler zakładając par-- na rosvjską Dziś jest sprawą naprawdę aktualny w stosunku do każdego innego
tiJ!zło7nTi3 7 ćDwim„ „cAh itv'Tpntn beznarcdową Bolszewizm i Rosja — sąjnajeźdzcy na globie w stosunku do na- -
yajacv iie do kawiarniach =zwakar-- to dziś rzeczy zupełnie odrębne Bolsze- - jeźdźcy bolszewickiego nie istnieje dla-d- li
nń'eli dużo wiecei szans od naś? 'wtan spycha sprawy narodowe na plan I tego że porządek rzeczy jest tu niejako!
u nas Rozumiesz? Przecież — wró-łe- ś
do domu Do domu
Wzruszył lekko ramionami Łzy jej
kapały mu na ręce
— Nie pójdziesz nigdzie nigdy Ja
cię nie puszczę teraz nie puszczę Je-steś
u siebie Jesteś — mój mąż Wró-ciłeś
Tamto co było — to kłamstwo
Moje kłamstwo Kiedyś dowiesz się —
dlaczego Skłamałam na swoją mękę
na swój wstyd dla ciebie Żebyś nie
był taki jak Mizerski
— Jaki znów Mizerski? — zdziwił się
— No ten misz sąsiad Nie pamiętasz
go? Zresztą tyś go nie widział wtedy
Ale o tym później jutro kiedy chcesz
Ale teraz nie pójdziesz nigdzie tułać się
Człowieku — jesteś u siebie u nas u
mnie i twojego syna Twojego syna
twojego syna słyszysz?
Odetchnęła głęboko zdesperowana
Odwróciła się do okna nadsłuchując
Poprzez chrobot blachy słychać było
kroki na podwórzu
— Wraca Kowalczyk — powiedział
— Przy nim nie mówmy o tym Nie
trzeba To tylko nasze On jest porządny
poczciwy ale inny Ty jesteś — ty Mój
mąż
Spojrzała nań i uśmiechnęła się roz-dzierająco
nieprzytomnym grymasem
bólu — Ja wiem — powiedziała ja ro-zumiem
ciebie Ale i 'ty mnie zrozum
I ty
Kroki były już na schodach Barba-ra
odsunęła się od Mokrzyckiego i szyb-ko
otarła łzy z twarzy Do drzwi zapu-kano
— Proszę — powiedział Mo-krzycki
Zza otwierających się drzwi rozległ
się czyjś wesoły rzeźki głos:
— Dobry wieczór pani Basieńko
Leon jest?
— A! Pan Roman — odpowiedziała
— nie nie ma go ale zaraz wróci Niech
pan wejdzie
W drzwiach stanął mężczyzna w śre-dnim
wieku mocno szpakowaty w wy-szarzał- ym
płaszczu wojskowym bez dy-stynkcji
Przywitał się z Barbarą od-wrócił
się uprzejmie — pytająco ku
Mokrzyckiemu
— Pan Kędzierski — powiedziała
Barbara — a to mój mąż Właśnie dziś
wrócił do Warszawy Z Zachodu
— O — zadziwił się i ucieszył Kę-dzierski
wyciągając rękę Dziś? No na-reszcie
A przecież zdaje się że pocho-wano
tu juz pana Pani Basieńko! I pani
nie szaleje?
Mokrzycki spojrzał na Barbarę By-ła
już zupełnie opanowana być może
trochę tylko bledsza jeszcze ze śladami
łez na twarzy Uśmiechnęła się nieco
wymuszenie
— Jeszcze nie ale zaraz No niech
pan siada panie Romanie Kowalczyk
już powinien nadejść Józiu a zdejmij-ż- e
wreszcie len płaszcz No mój Boże
odwrócony Bolszewizm predystynowany
jest do tego aby zniszczyć bez reszty
siły niebolszewickie 1 to w każdym wy-padku
Nie broniąc się nic walcząc u-łatw- iasz
mu tylko zadanie zniszczenia
samego siebie Można by przyjąć formu-łę
taką: jeżeli walcząc masz znikome
szanse na życie to nie walcząc nie masz
żadnych Bolszewizm bowiem likwiduje
nie za czyn wrogi a za odmienną myśl
Ja mówię tu tylko w granicach zimnej
kalkulacji odrzucając takie argumen-ty
jak że lepiej zginąć z honorem niż
bez niego To rzecz gustu a nie kalku-lacji
Ale jedyna szansa niezginięcia
przyznaję tobie drobna jest w walce
Nawet jeżeli chodzi tylko o przedłużenie
życia to jest ono po stronie walki Po
stronie poddania się po stronie kompro-misu
nie ma powtarzam żadnej szansy
bo bolszewizm nie zna kompromisu
Gdyby go znał nie byłby bolszewizmem
to jasne A więc zlikwidowani zostaną
wszyscy niebolszewicy Pozostaną tylko
ci którzy się na bolszewików dadzą prze-robić
czyli przekuć z własnego narodu
na naród sowiecki Owszem nie walcząc
oszczędzisz pokaźną liczbę ludzi tej ka-tegorii
ale oszczędzisz dla kogo? Dla
tychże bolszewików oczywiście Według
ich formuły że masa winna być "socja-listyczna
z treści a narodowa jedynie z
formy" Jeżeli wyjdziemy z założenia
że bolszewizm jest złem a ja z tego
wychodzę właśnie to idąc na kompro-mis
przyczyniasz się się pośrednio do
wzmocnienia tego zła Powiadasz walka
ma wątpliwe widoki zwycięstwa niech
będzie nawet: żadnych Zgadzasz się?
Ja się nie zgadzam ale zakładam w tej
chwili że się zgadzam Ja idę nawet
dalej i zakładam że teoretycznie w wal-ce
z bolszewizmem ginie cały naród bez
reszty Otóż skoro uważam że bolsze-wizm
jest złym w samym sobie złem
obiektywnym wolę żeby mego narodu
nie było wcale niz zęby był narodem
bolszewickim i stał się instrumentem do
rołpowszecniania zla na świecie! — Ta
deusz odetchnął głęboko zamilkł po-wrócił
do stołu i usiadł na dawnym
miejscu Po chwili przerwał milczenie
które narastało po jego słowach:
— A panowie nie wolą?
Akurat magiel na dole przestał tur-kotać
Tłuścioch nie zmieniając pozycji
mruknął coś sobie pod nogi
— Co? — zapytał go Tadeusz
— Owszem ja się zgadzam z tobą
— Inni milczeli
Popierajcie łych którzy
ogłaszają się
w "Związkowcu"
Uwaga smakosze!
Nadszedł nowy transport smakołyków
z Polski
sprowadzony przez polską firmę importową
IMPOLAND TORONTO 1060 Bloor St W tel LE 6-26-
90 Polecamy doskonałe w smaku: szproty węgorz w oliwie byczki
skumbria śledź w oliwie flądra certa i sielawa
niezrównany o domowym smaku GULASZ wieprzowy lub wołowy
prawdziwy sok wiśniowy dżemy malinowe truskawkowe cze- reśniowe śliwkowe i polskie powidła oraz zalecane przez lekarzy
przeciw przeziębieniu prawdziwe miody psiczel wielokwiatowe
lipowe akacjowe i wrzosowe
sżwądoaicjhcieskwlespzaycshtkiachw tyraczhiesmbraakkoułykwóswtąpcspierowdoadszkolneypcuh z Polski w
pana Kneciowsklego Bell Dellcatetten 1060 Bloor Sł W koło Dufferin lub telefonujcie LE 6-26-
90 Otwarte codziennie do
podz 9-t- ej wieczorem
Z poza Toronto prosimy pisać o cenniki na adres:
IMPOLAND - Toronto 1060 Bloor W
Njeiset zparpawomdziniwajyciepolsżkei nmajilóedpszpysmicielliekarstwem przeciw zaziębie3ni1u2
Artystycznie Wykonuje Wszelkie Prace Fotograflcin L Pilaciński
ART'S PHOTO STUDIO
780 Queen St W (róg Gorevale) Ttl EM 4-79- 94 Res CL 9-26- 3S
OKULIŚCI
Okulistka
Br BUKOWSKA BEJNAR OD
274 Roncesvalles Ava
(pny Gcoffrcy)
Tel LE 2-54-
93
Godziny priyjc: codziennie od 10 rano do B wlecz w soboty: od 10
' do 4 wlecz 92W
DENTYŚCI
Dr Władysława
SADAUSKAS
LEKARZ DENTYSTA
(drugi dom od Honccsvalle
Przyjmuje za uprzednim telefo-nicznym
porozumieniem
Telefon LE 1-4-
25C 129 Grenadier Rd
Dr S D BRIGEL
LEKARZ DENTYSTA
CHIRURG — STOMATOLOG
Speclallitł chorób my uiłntl
PhyMcIanKs'anc&elarSiaurgNeoons2' 70 Uulldlnj
86 Bloor St W — Toronto
Telefon WA 2-00-
56 IW
Dr E WACHNA
DENTYSTA
Godziny: 10—12 i 2—8
386 Bathurst St — EM 44515
2 w
Dr M LUCYK
DENTYSTA
2092 Dundas St W Toronto
Tel RO 9-46-
82
ZBLIŻONE
KTÓRE WAM
KRAJU
tr
inne
W
s w
na
ADWOKACI I NOTARIUSZE
E' H ŁUCK BA LLB (ŁUKOWSKI)
I R H SMELA BA LLB
POLICY ADWOKACI
Wspólnicy firmy adwokackiej
Blanty Patttrnak Łuck A imała
57 BLOOR ST W rófUay WA4-- 7 przyjmują wieczorami u telefonio-ny- m porozumieniem j s
JAN L Z 60R
ADWOKAT — OBROŃCA
NOTARIUSZ
Tel Biura: LE 3-12-
11 Micszk' AT 9445
1479 Queen St W — Teronto
l
GE0RGE BEN BA
ADWOKAT I NOTARIUSZ
po polsku
1134 Dundts St W Toronto
Tel LE 4-84-
31 i LE 44432 is
G HEIFETZ BA
ADWOKAT
S HEIFETZ
55 Wtlllnołon St W Tertnte Ont
IM W43i wieczorami WA S-M- H
CM BIELSKI babcl
ADWOKAT I NOTARIUSZ
Przyjęcie -- odzlennle — Suita 404 Board of Trade Bldg
11 St Weet
(przy Yonge St)
Toronto — EM M251
Wieczorami za uprzednim
telefonicznym porozumieniem
2 w
PoplerIci tych którzy I
ogłaszają sle w "Związkowcu":
Jan Alexandrowicz — Notary Public
POLSKIE BIURO INFORMACYJNE
Pomoc w sprawach rodzinnych spadkowych 1 majątkowych tł
Polsce — Kontrakty i inne dokumenty Imigracja Incorae Ttx
Tłumaczenia
Toronto Ont 6 13-- A Queen St Wett Ttl EM 8-54-
41
FICA CLINIC 0F CHIR0PRACTIC
FRANCISZEK J FICA DC
DOKTÓR CHIROPRAKTYKI
Specjalista w leczeniu artrel7mu reumatyzmu lumbago syjatykl
ból głowy apopleksja polio dolegliwości muskułów i stawów oraz
7asilania ' normowania całego organizmu
224 Roncesvalles Ave Toronto Tel LE 5-23- 11
64W-- M
DOMINION TRAYEL OFFICE '
55 Wellington West — Toronto — Tel EM 64451
S HEIFETZ NOTARY PUBLIC
Załatwiamy sprawnie 1 solidnie: Sprowadzanie krewnych z Polski
na stałe lub wizjtc — Wizy do Polski w 10 dni — Wyjazd do
USA na stałe lub wizytę — Sprawy' majątkowe w kraju akty
darowizny pełnomocnictwa małżeństwa przez zastępcę i 1 sprawy
Gwarantowaną przesyłkę pieniędzy i paczek do Polski i Ukrainy
Tłumaczenia notarialne wszelkich dokumentów
Bezpłatna informacja listownie osobiście 1 telefonicznie
NAPOJE NAJBARDZIEJ
DO TYCH TAK SMA-KOWAŁY
W RODZINNYM
r m
Mówi
NOTARIUn
Adelalde
Cola - Ginger Ale - Orange - Cream Soda
4
BEZPŁATNA DOSTAWA
bankiety 1 okazje
TORONTO
TELEFONUJCIE
►
WAInut
1-2-
151
w dnie powszednie
do godz 7 wiecz
Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów
fĄi tra
M-- w
to-- w
W
t 1
1 t
1
1
: t:
:
t h
l
i
1
'
i
1 I
?i
1
I Vf
i
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, February 03, 1960 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1960-02-03 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000380 |
Description
| Title | 000040b |
| OCR text | B)B -- i Jerzy Seweryn g-"- lJi CfffjCffO ! "ZWIĄZKOWIEC") rzvpomnialo mu się nagle i j Wili""- - In- w—łaś~nie imcowe tdo- - nftdnie powietrze iuarszaiowsKiej :Słi la specjalna dziwna i gorąca at mosfera tamtych dni naładowanych dni nałidowanych nadciągającą burzą Wła- - -- rf „--nVin- r?7!ir slvS7Pli "S707PkTP7-- na rogu Jerozolimskich Skupiony ftan słuchał milcząco i ironicznie o "za-Jjjydowan- iu" jeszcze jakiegoś tam dro-bnej ułamania pod Kowlem iluś tam i'ififlntku i jeszcze jakichś tam bzdu- - [& które miały jedną wymowę — bu- - 'tóacze może miesiąc Jak ty myślisz touiedziala Barbara gdy po wysłu- - STłTiC1 ''c7p7fl-nP7ki- " skrpoili kii ATnr łv--- - -- CIM1UU - ~™ Y r r BY e"? Miłkouskiej do domu — jak myślisz to rĆnyba już bardzo blisko? — Blisko Ba- - — odpowiedział SHlBlekitny sweterek Czy to nie ten Alfapfffcl: U_ irzasnąi s_ ię „n„a„gIie w_racają--c_ _z titóesos dalekiego snu Z wózka patrzy- - ljtt$ian wielkie nieruchome oczy chłop-fou- w błękitnym sweterku oczy Barbary Otrząsnął się wewnętrznie odgar- - iBlIjac aziwiiy wał iikc icjy — yaimcia li%ólżartem półserio przekomarzali się ItrUfBaibtaarąPinłMniośkrzmyiciekii unvppiernanłr1nsVięinvprz(łyn Bibary — Pomyśl jaki to będzie ślicz-Bjlchlopi- ec Kobiety będą za nim sza-Ul- y — Ale Barbara koniecznie chciała rtjj bł podobny do niego "Chłopcy po-dobni' do matek są zawsze nieszczęśliwi wlfyciu A mój syn musi być najszcze rszym człowiekiem na świecie Każ-- ctójobstawalo przy swoim ale spór za LTt men m m i„Oncnin czaj kończył się zupełnie pogodnie je zgadzali się na to ze — zoba- - enrtnw ostro psyChlopiec patrzył nań nieruchomo iiKaji się suujrzuiuaim w zrcnicacn lea zamigotała jakaś iskierka Skrzy- - się leciutko jak gdyby miał zapła- - Rozmyślił się Słabo i niepewnie — liechnął się do Mokrzyckiego Mokrzycki drgnął gdyż oto ostro i tlivie zabrzęczał kawałek urwanej hy za oknem — jak jakieś przypom- - te jak ostrzeżenie jak wołanie Ten chłopiec — powtórzyła głucho iłti~!± I Józef Mackiewicz Wszystkie zastrzeżone Przepraszam — przerwał ciszę do mniemany oficer — co to tak stuka pój nami? — Zebranie odbywało się nlf w zwykłym dotychczas pokoiku za pralnią w pokoju Tadeusza na pic-tr- tt stanowiącym jednocześnie podda-S- j na które uchodziło się po drewnia-nych schodach z sieni Pytanie wypo-wiedziane bjlo tonem na tyle przesad-nie rzeczowym iż w zestawieniu z treś-t- m przemowy Tadeusza uchodzić mogło Klodzaj dyskretnej ironii Pulchny cy-wil uśmiechnął się nawet kącikami ust dofswych palców 1§— jest magiel W piwnicy Ręcz-nyjniagi- el naszej biednej pralni — Od-P#iedzi- al tonem doskonale o-paSou- anym w stopniu nit zdekoncertowanym pytaniem Tam-iS- ł kiwnął głowa na znak że rozumie fMNagle wstał Leon i zwracając się do Meeusza powiedział: ii— Ty wiesz ja wyszedłem tydzień wttu z NKGB — i poczerwieniał Ajflia każdym kto zostanie wypuszczo-ny! ciąży Cóż ja jeslem temu winien M— przerwał Tadeusz rozkładając re-w- p uśmiechając się przyjaźnie — Sia- - proszę cię Z ogromnej ilości moich znajomych i przyjaciół wybrałem i za-Prpsił- em tu czterech panów Nie sądzę oMktory z was mógł się czuć urażony ™pi pytaniem Chciałem wyłącznie u-PH&to- mnić wszystkim istotę rzeczywi-"Ośc- i w której się obracamy Nie w wię-}- m ł4 ktoiś nzie wwasmangieenjstzeymm stopniu jamkożjea otso-bi-ściAe lbporowwoskzyatsocryemrazenma p—rzykułtardacił ioch nie głowy znad kolan ilMuiac sie nslrsmi Łrusznie albo wszyscy Próbujmy JHk rozważać sprawę dalej TgFscy nimi nie bvli Zsoda? DrniplcłoTn"' C-r- r ~-txZVr- ucmi aeffltess-- s ssarAłsaatósiiyittaJlJ1™? Baaam8ma3Baaifflj?iwS? --ws cjmmi ji YM ' I VJTK"i Maratffwfsfs' m&& wśMM "ZWIĄZKOWIEC" LUTY (February) środa 3 — 1960 STRf u i ł&nwi&sz (COPYRIGHT I — ten chłopiec to twój syn Twój Przesłyszał się? Nie gdyż oto po-wtórzyła wyraźnie i dobitnie poprzez duszące ją łzy: — twój syn Słyszysz? Mimo woli skinął głową — Tak słyszę Uśmiechnęła się lecz był to raczej jakiś rozpaczliwy desperacki grymas Powiedziała jak gdyby do siebie z namy-słem i — Ile razy myślałam: spotkamy się być może jeżeli żyjesz To jak ci po- wiem? Jak? ślepy mur Zawsze my- ślałam — jak? A ot — powiedziało się No i wiesz o Skjważniejszym Sły-szałeś? Przysunęła się bliżej Spojrzała nań głęboko i cicho Oczy jej świeciły zim-nym wewnętrznym żarem Na rzęsach migotały drobne krople łez Ach gdy-by- z nie te obce nieznajome podczer-nione rzęsy — Słyszałem — odpowiedział spokoj-nie — ale Barbaro słyszałem to już raz wtedy — Otóż właśnie Otóż właśnie — powiedziała bezradnie wiedziałam że w paru słowach tego się nie załatwi Wie-działam jak trudno będzie ci zrozumieć Jak niemożliwe zrozumieć A przecież a przecież ja chciałam pomóc Szybkie drobne łzy znów popłynęły po jej twarzy ku kącikom ust Zakrztu-sił- a się szlochem i umilkła — Komu pomóc? — Tobie przede wszystkim tobie Bo bałam się ze nie potrafisz Nie po-trafisz Przysunęła się jeszcze bliżej podnio-sła obie ręce i oparła je na jego ramio-nach Owionął go zapach jej włosów — dawny znajomy fiołkowy Przezroczyś-cie blada twarz krztusiła się od łez Do-kończyła z najwyższym trudem: — że nie potrafisz umrzeć Rozu-miesz? Wobec tych wobec tych O mój Boże mój Boże Milczał Patrzył z bliska na jej ma-towo-bla- de wargi Jej tak widoczna głu-cha i ciężka męka napełniała go jakimś cierpkim spokojem jakąś zimną i złą '__-- — prawa autorskie Tadeusz że unosząc lWfc-L-?0ŁJt_- iL !=S&sg3:rm&&8 OfOSfći i Donikąd I sssst y — Myślę że do pewnego stopnia tak — odparł rzekomy oficer Równie bowiem mógłbyś wymienić Na-poleona albo innego mocarza Wszystko więc zależy od tego czy czujesz się na silach postawić siebie w jednym rzędzie z tymi wielkościami? Nie tego nie chciałem powie- - kimś loterii? mowie do cioch nawet rękę i nią czoło ale przypomnieć — A więc — podjął Tadeusz — osób- - kromnym nie się wet z imienia chrzestnego Wodzowie tworzą Ja bym chciał tylko Gmach buduje się bardzo misternie czasem jedną bombą Zada-nie stokroć łatwiejsze Tadeusz aktor trzymając każde wodzy miał ale rzęs dostrzec było można że Póź-niej wstał od stołu przy którym siedział i zaczął chodzić po pokoju wesołą erwą — Pierwsze pytanie: Czy da się od Wszyscy skłonni jesteśmy twierdzić że da się tionieważ dotychczas się nie To argument przekonywający powodzeniem moznaby twier-dzić że" ruletce nie padnie ponieważ 23 z czarne Teraz pytanie drugie: kto może satysfakcją Czuł bicie jej serca zdysza-ne ptaka Milczał Boże Boże powiedzia-ła — Mój mój — resztkami tchu— nie rozumiesz wiesz Nie wie nikt Za daleko je-steśmy od tamtego strasznego dnia zę-by to było teraz takie jasne Pamiętasz tylko siowa A ja ci wtedy a ja ci — skłamałam Skłamałam Resztka krwi odpłynęła z jej twarzy — skłamałam — szepnęła Milczał Westchnęła pokornie i bez-radnie — Nie rozumiesz Powiedz — jak ci wytłumaczyć? Wzruszył lekko ramionami pełen cierpkiego złego spokoju — Nie Barbaro Ale czy to potrzebne? Powiedział to i poczuł się nagle nie-zmiernie znużony fizycznie znużony i tą dziwną sceną i tą rozmową pełną ja-kichś zagadkowych niedomówień i mę-ką tej kobiety Zaskoczony i ogłuszony tym niespodziewanym i zupełnie nieprze-widzianym wyznaniem właściwie przekreślało i odwracało wszystko a któ-re jakoś nie dotarło jeszcze do jego świadomości Drżenie w sta-wało się przykrzejsze krew go-rączkowo i ciężko w skroniach Bolały stopy w ciężkich wilgotnych bu-tach których nie zdejmował od przed-wczorajszego noclegu Gdyni dążył nasiąkły wilgocią płaszcz A poza tym boleśnie głodny Wszystko to razem Ujął ją delikatnie za przeguby dło-ni i zdjął jej ręce ze swych ramion Zajrzał z w jej wypełnione trwogą oczekiwaniem i łzami Powie-dział spokojnie i miękko: — Nie wiem czy to potrzebne To do czego się przyznałaś wtedy i to co mówisz teraz — to jakoś — Wiem — szepnęła No więc Przyznajesz się kłam-stwa — wtedy Nie rozumiem: człowie-kowi bliskiemu człowiekowi z którym tyle lat I który idzie na śmierć który zaraz będzie trupem — Właśnie-- - — szepnęła znów — otrząsnął się nagle — odłóżmy tę rozmowę jeżeli ona jest ogóle potrzebna Powiedzmy — jutro pojutrze kiedy chcesz Możemy spotkać się gdzieś A teraz muszę już iść — Dokąd? — spytała z lękliwym — Do Zubrzyckiego Mówiłem ci przecież Jest już ciemno a nie wiem czy w Warszawie Do Zubrzyckiego? Ach prawda nie wiesz On nie żyje Zginął w pow-staniu I ona też a dom spalony Ale nigdzie nie pójdziesz Nie Dlaczego? Wzięła go za Dłoń miała lodo-wato-zim- na Milczał Dlaczego Józiu? Po co? Dokąd masz iść? Nie Przecież jesteś siebie ! Illlf— O" I drugi takoż antybolszewizm może mu —'- - " --- — —__- - - - ~-- _ „~„„ctniMń lortimm w rn7in rnw a To najmniejszym — NKGB jakby To zastanowieniem: ab — dobrze — do — — — k Oly (Jiinini-B"- " i v " nie szczerego zepchnięcia narodo-wych na plan drugi — Ja proszę o glos — odezwał się domniemany oficer podnosząc rękę ge-stem uroczystym — Proszę — Obalić bolszewizm może praktycz-nie i wyłącznie wojna z nim Normalna wojna zewnętrzna na którą wszyscy cze-kamy Skończyłem — A w tej chwili — wtrącił Leon — jest ona najmniej oczekiwana cały świat stara się na wyprzódki nie wojo-wać z Sowietami ale je sobie pozyskać Tadeusz przeniósł uśmiechnięty wzrok z jednego na drugiego i podjął natych-miast: t — Zupełnie słuszne uwagi Tak pier dzieć Przyznaje sie do błędu Ja nie wszą jak druga Załóżmy że wojna roz- - chcę być żadnym cezarem ani żadnym j strzygnie o wszystkim Ale wojna była-"Fuehrerc- m" Raczej w rodzaju i by dla nas czymś w rodzaju wygranej Principa który swym strzałem Sera-- ' na Czy jednak człowiek może u-je- wie wywołał pierwszą wojną świato-ikłada- ć swój całoroczny budżet na spo-w- ą a w rezultacie zmienił oblicze świa-- j dziewanej wygranej na Nie ani ta Principa zaraz jakże mu było na takiego człowieka ani takiego budżetu imię? — nie nazwałbym solidnym A cóz do- - Wszyscy spojrzeli po sobie a tluś-Pie- ™ — zwrócił się Leona uniósł potarł nikt nie mógł me Ja od- - nikiem z rckamit to już ra którego pamięta na obalić a rozsadza — mówił płynnie jak słowo na Oczy wpół przjmknięte spod z w bolszewizm rozsadzić nie dało nie jest Z równym w czerwone razy rzędu padło jak u nie nikt Wiem wiem które kolanach coraz łomotała w był bliska oczy Wiesz w rękę u jwujwv spraw gdyż w loterii — gdy jak słusznie zauważasz wojna jest spodziewana czyli wynik lotem bardziej niż wątpliwy wychodzę z iwToinego zaiozenia: lezeiioysmy mien jak widzicie panowie względnie siedzie? zalożonymi błyszczały wewnątrz? rozsa- - zdziwieniem czej w wypadku wojny chociaż nie uwa żąłbym tego za wskazane Ale brak wy-siłku mógłby być usprawiedliwiony ra-chunkiem że wysiłek ten dokonają za nas inni siły zewnętrzne Gdy jednak tego nikt nie chce za nas zrobić W tej chwili oficer zmienił przerzu-canie nóg przezornie podciągnąwszy spodnie na kolanach strzepnął z nich jakiś pyłek i zauważył: — Ale za jaką cenę? Jaką cenę za-mierzasz wstawić w budżet nazwijmy go "solidnego" człowieka który zakłada rzecz tak niesłychanie wątpliwą jak u- - daiue się przewrotu wewnętrznego? Ile ofiar ile młodzieży Tadeusz przerwał tym razem niecier-pliwie: — Przede wszystkim jeżeli chodzi o młodzież to raczej powinna być od lep żeby się biła niż od tego żebv gniła dzić bolszewizm? Moim zdaniem nie I Ale poruszyłeś zagadnienie najważniej- - ałL 7j j: -- ' i lJmnło feuri rfnknnać iakiś Doszczeólnylsze Kwestie onłacalnośri u-vs5łf-cn w da- - iwich Paweł i Leon w milczeniu kiwnę-- naród na własną rękę a międzynarodo- - nym wypadku — ofiar czjh wyboru po-Iiłowa- mi 'w--a raczej beznarodowa masa cz5"li to miedzy walką i niewalką Zachodzić mo-- A wiec powracam do swego pro-'c- o bolszewizm czis iworzyn toku lsiize ona ijiko wtecy jezeu przez niewaucę u Prńa „o„-- a n tit n tsv'może leszcze lwu Kiorymsmoa io je- -' zacnowasz swy Które oys w W2lce mu- - P&egrcmnvm zaciera nazvwam skrom-- ' szcze zrobić tylko naród rosyjski ba siar lub mógł zmarnować Otóż ten wy- - 5edn2k DrzTDUSZ- - DOiSZewizm uyi wiea iprdwa wettucirz-uu- i uie łsuueje w iej cnwiu uyieniai aie" panowi- - że Hitler zakładając par-- na rosvjską Dziś jest sprawą naprawdę aktualny w stosunku do każdego innego tiJ!zło7nTi3 7 ćDwim„ „cAh itv'Tpntn beznarcdową Bolszewizm i Rosja — sąjnajeźdzcy na globie w stosunku do na- - yajacv iie do kawiarniach =zwakar-- to dziś rzeczy zupełnie odrębne Bolsze- - jeźdźcy bolszewickiego nie istnieje dla-d- li nń'eli dużo wiecei szans od naś? 'wtan spycha sprawy narodowe na plan I tego że porządek rzeczy jest tu niejako! u nas Rozumiesz? Przecież — wró-łe- ś do domu Do domu Wzruszył lekko ramionami Łzy jej kapały mu na ręce — Nie pójdziesz nigdzie nigdy Ja cię nie puszczę teraz nie puszczę Je-steś u siebie Jesteś — mój mąż Wró-ciłeś Tamto co było — to kłamstwo Moje kłamstwo Kiedyś dowiesz się — dlaczego Skłamałam na swoją mękę na swój wstyd dla ciebie Żebyś nie był taki jak Mizerski — Jaki znów Mizerski? — zdziwił się — No ten misz sąsiad Nie pamiętasz go? Zresztą tyś go nie widział wtedy Ale o tym później jutro kiedy chcesz Ale teraz nie pójdziesz nigdzie tułać się Człowieku — jesteś u siebie u nas u mnie i twojego syna Twojego syna twojego syna słyszysz? Odetchnęła głęboko zdesperowana Odwróciła się do okna nadsłuchując Poprzez chrobot blachy słychać było kroki na podwórzu — Wraca Kowalczyk — powiedział — Przy nim nie mówmy o tym Nie trzeba To tylko nasze On jest porządny poczciwy ale inny Ty jesteś — ty Mój mąż Spojrzała nań i uśmiechnęła się roz-dzierająco nieprzytomnym grymasem bólu — Ja wiem — powiedziała ja ro-zumiem ciebie Ale i 'ty mnie zrozum I ty Kroki były już na schodach Barba-ra odsunęła się od Mokrzyckiego i szyb-ko otarła łzy z twarzy Do drzwi zapu-kano — Proszę — powiedział Mo-krzycki Zza otwierających się drzwi rozległ się czyjś wesoły rzeźki głos: — Dobry wieczór pani Basieńko Leon jest? — A! Pan Roman — odpowiedziała — nie nie ma go ale zaraz wróci Niech pan wejdzie W drzwiach stanął mężczyzna w śre-dnim wieku mocno szpakowaty w wy-szarzał- ym płaszczu wojskowym bez dy-stynkcji Przywitał się z Barbarą od-wrócił się uprzejmie — pytająco ku Mokrzyckiemu — Pan Kędzierski — powiedziała Barbara — a to mój mąż Właśnie dziś wrócił do Warszawy Z Zachodu — O — zadziwił się i ucieszył Kę-dzierski wyciągając rękę Dziś? No na-reszcie A przecież zdaje się że pocho-wano tu juz pana Pani Basieńko! I pani nie szaleje? Mokrzycki spojrzał na Barbarę By-ła już zupełnie opanowana być może trochę tylko bledsza jeszcze ze śladami łez na twarzy Uśmiechnęła się nieco wymuszenie — Jeszcze nie ale zaraz No niech pan siada panie Romanie Kowalczyk już powinien nadejść Józiu a zdejmij-ż- e wreszcie len płaszcz No mój Boże odwrócony Bolszewizm predystynowany jest do tego aby zniszczyć bez reszty siły niebolszewickie 1 to w każdym wy-padku Nie broniąc się nic walcząc u-łatw- iasz mu tylko zadanie zniszczenia samego siebie Można by przyjąć formu-łę taką: jeżeli walcząc masz znikome szanse na życie to nie walcząc nie masz żadnych Bolszewizm bowiem likwiduje nie za czyn wrogi a za odmienną myśl Ja mówię tu tylko w granicach zimnej kalkulacji odrzucając takie argumen-ty jak że lepiej zginąć z honorem niż bez niego To rzecz gustu a nie kalku-lacji Ale jedyna szansa niezginięcia przyznaję tobie drobna jest w walce Nawet jeżeli chodzi tylko o przedłużenie życia to jest ono po stronie walki Po stronie poddania się po stronie kompro-misu nie ma powtarzam żadnej szansy bo bolszewizm nie zna kompromisu Gdyby go znał nie byłby bolszewizmem to jasne A więc zlikwidowani zostaną wszyscy niebolszewicy Pozostaną tylko ci którzy się na bolszewików dadzą prze-robić czyli przekuć z własnego narodu na naród sowiecki Owszem nie walcząc oszczędzisz pokaźną liczbę ludzi tej ka-tegorii ale oszczędzisz dla kogo? Dla tychże bolszewików oczywiście Według ich formuły że masa winna być "socja-listyczna z treści a narodowa jedynie z formy" Jeżeli wyjdziemy z założenia że bolszewizm jest złem a ja z tego wychodzę właśnie to idąc na kompro-mis przyczyniasz się się pośrednio do wzmocnienia tego zła Powiadasz walka ma wątpliwe widoki zwycięstwa niech będzie nawet: żadnych Zgadzasz się? Ja się nie zgadzam ale zakładam w tej chwili że się zgadzam Ja idę nawet dalej i zakładam że teoretycznie w wal-ce z bolszewizmem ginie cały naród bez reszty Otóż skoro uważam że bolsze-wizm jest złym w samym sobie złem obiektywnym wolę żeby mego narodu nie było wcale niz zęby był narodem bolszewickim i stał się instrumentem do rołpowszecniania zla na świecie! — Ta deusz odetchnął głęboko zamilkł po-wrócił do stołu i usiadł na dawnym miejscu Po chwili przerwał milczenie które narastało po jego słowach: — A panowie nie wolą? Akurat magiel na dole przestał tur-kotać Tłuścioch nie zmieniając pozycji mruknął coś sobie pod nogi — Co? — zapytał go Tadeusz — Owszem ja się zgadzam z tobą — Inni milczeli Popierajcie łych którzy ogłaszają się w "Związkowcu" Uwaga smakosze! Nadszedł nowy transport smakołyków z Polski sprowadzony przez polską firmę importową IMPOLAND TORONTO 1060 Bloor St W tel LE 6-26- 90 Polecamy doskonałe w smaku: szproty węgorz w oliwie byczki skumbria śledź w oliwie flądra certa i sielawa niezrównany o domowym smaku GULASZ wieprzowy lub wołowy prawdziwy sok wiśniowy dżemy malinowe truskawkowe cze- reśniowe śliwkowe i polskie powidła oraz zalecane przez lekarzy przeciw przeziębieniu prawdziwe miody psiczel wielokwiatowe lipowe akacjowe i wrzosowe sżwądoaicjhcieskwlespzaycshtkiachw tyraczhiesmbraakkoułykwóswtąpcspierowdoadszkolneypcuh z Polski w pana Kneciowsklego Bell Dellcatetten 1060 Bloor Sł W koło Dufferin lub telefonujcie LE 6-26- 90 Otwarte codziennie do podz 9-t- ej wieczorem Z poza Toronto prosimy pisać o cenniki na adres: IMPOLAND - Toronto 1060 Bloor W Njeiset zparpawomdziniwajyciepolsżkei nmajilóedpszpysmicielliekarstwem przeciw zaziębie3ni1u2 Artystycznie Wykonuje Wszelkie Prace Fotograflcin L Pilaciński ART'S PHOTO STUDIO 780 Queen St W (róg Gorevale) Ttl EM 4-79- 94 Res CL 9-26- 3S OKULIŚCI Okulistka Br BUKOWSKA BEJNAR OD 274 Roncesvalles Ava (pny Gcoffrcy) Tel LE 2-54- 93 Godziny priyjc: codziennie od 10 rano do B wlecz w soboty: od 10 ' do 4 wlecz 92W DENTYŚCI Dr Władysława SADAUSKAS LEKARZ DENTYSTA (drugi dom od Honccsvalle Przyjmuje za uprzednim telefo-nicznym porozumieniem Telefon LE 1-4- 25C 129 Grenadier Rd Dr S D BRIGEL LEKARZ DENTYSTA CHIRURG — STOMATOLOG Speclallitł chorób my uiłntl PhyMcIanKs'anc&elarSiaurgNeoons2' 70 Uulldlnj 86 Bloor St W — Toronto Telefon WA 2-00- 56 IW Dr E WACHNA DENTYSTA Godziny: 10—12 i 2—8 386 Bathurst St — EM 44515 2 w Dr M LUCYK DENTYSTA 2092 Dundas St W Toronto Tel RO 9-46- 82 ZBLIŻONE KTÓRE WAM KRAJU tr inne W s w na ADWOKACI I NOTARIUSZE E' H ŁUCK BA LLB (ŁUKOWSKI) I R H SMELA BA LLB POLICY ADWOKACI Wspólnicy firmy adwokackiej Blanty Patttrnak Łuck A imała 57 BLOOR ST W rófUay WA4-- 7 przyjmują wieczorami u telefonio-ny- m porozumieniem j s JAN L Z 60R ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ Tel Biura: LE 3-12- 11 Micszk' AT 9445 1479 Queen St W — Teronto l GE0RGE BEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ po polsku 1134 Dundts St W Toronto Tel LE 4-84- 31 i LE 44432 is G HEIFETZ BA ADWOKAT S HEIFETZ 55 Wtlllnołon St W Tertnte Ont IM W43i wieczorami WA S-M- H CM BIELSKI babcl ADWOKAT I NOTARIUSZ Przyjęcie -- odzlennle — Suita 404 Board of Trade Bldg 11 St Weet (przy Yonge St) Toronto — EM M251 Wieczorami za uprzednim telefonicznym porozumieniem 2 w PoplerIci tych którzy I ogłaszają sle w "Związkowcu": Jan Alexandrowicz — Notary Public POLSKIE BIURO INFORMACYJNE Pomoc w sprawach rodzinnych spadkowych 1 majątkowych tł Polsce — Kontrakty i inne dokumenty Imigracja Incorae Ttx Tłumaczenia Toronto Ont 6 13-- A Queen St Wett Ttl EM 8-54- 41 FICA CLINIC 0F CHIR0PRACTIC FRANCISZEK J FICA DC DOKTÓR CHIROPRAKTYKI Specjalista w leczeniu artrel7mu reumatyzmu lumbago syjatykl ból głowy apopleksja polio dolegliwości muskułów i stawów oraz 7asilania ' normowania całego organizmu 224 Roncesvalles Ave Toronto Tel LE 5-23- 11 64W-- M DOMINION TRAYEL OFFICE ' 55 Wellington West — Toronto — Tel EM 64451 S HEIFETZ NOTARY PUBLIC Załatwiamy sprawnie 1 solidnie: Sprowadzanie krewnych z Polski na stałe lub wizjtc — Wizy do Polski w 10 dni — Wyjazd do USA na stałe lub wizytę — Sprawy' majątkowe w kraju akty darowizny pełnomocnictwa małżeństwa przez zastępcę i 1 sprawy Gwarantowaną przesyłkę pieniędzy i paczek do Polski i Ukrainy Tłumaczenia notarialne wszelkich dokumentów Bezpłatna informacja listownie osobiście 1 telefonicznie NAPOJE NAJBARDZIEJ DO TYCH TAK SMA-KOWAŁY W RODZINNYM r m Mówi NOTARIUn Adelalde Cola - Ginger Ale - Orange - Cream Soda 4 BEZPŁATNA DOSTAWA bankiety 1 okazje TORONTO TELEFONUJCIE ► WAInut 1-2- 151 w dnie powszednie do godz 7 wiecz Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów fĄi tra M-- w to-- w W t 1 1 t 1 1 : t: : t h l i 1 ' i 1 I ?i 1 I Vf i |
Tags
Comments
Post a Comment for 000040b
