000419b |
Previous | 3 of 66 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
--rg&!~~''' f „- - -- Tsr ' -- r" --'- — -- " --"" ttl T -- -' iyg3lii' -
płf "?''" ~K'SPr
& " '
iir
STR 3 ZWIĄZKOWIEC"— BOŻE NARODZENIE (Xmasn°6rr
ŻYCZENIA ZPwK # R
JIM BISHOP i ŻYCZENIA ORGANIZACJI £
esK11!:e!cp!sietc£i5!5isłS!sis!
w
mm„
§! "A W
Zarząd Słowny g
Związku Polaków w Kanadzie I
składa p
NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA gj
Z OKAZJI NADCHODZĄCYCH ŚWIĄT E
BOŻEGO NARODZENIA &j?
NOWEGO ROKU 19G2 W
Zariadom i członkiniom i członkom Grup Związkowych W
Izirzadowi Centralnemu Kół Polek ZPwK Sf
Zarządom i członkiniom Kol Polek ZPwK jg
Zarządowi Centralnemu Polsko-Kanadyjski- ej Młodzie- - m
iy Związkowej $
Zarządom i członkiniom i członkom Gron Młodzieży iw?
ZPwK Kj
Zarządowi i członkiniom i członkom Rady Edukacyjnej w
ZPwK
I Dyrekcji PrasowejRedakcji Administracji i pracowni- -
'kom póllygodnita "Związkowiec"
i - - -
[Redakcji miesięcznika młodzieżowego "Jak tam idzie"
[Zarządom i członkiniom i członkom związkowych Cre
dit Unions
Całej Polonii Kanadyjskiej
SERDECZNE ŻYCZENIA
Zarządowi Głównemu ZPwK wszystkim Grupom
i Związkowym wszystkim Kolom Polek przy Grupach
oraz całej Polonii składa
Zarząd CenlralnyKół Polek
Związku Polaków w Kanadzie
Anastazja Kozłowska prezeska W
Zofia Smolarz sekretarka w
Kazimiera Syta skarbniczka M
zfo
WfcOD2IEŹ
Najlepsze życzenia
Świąteczne i Noworoczne
wszystkim
Gronom Młodzieży
Związku Polaków
w Kanadzie
całemu ZPwK
i Polonii w Kanadzie
składa
Zarząd Centralny
Gron Młodzieży
ZPwK
e
i
W dniu "ŚWIĘTA MIŁO-ŚCI"
niech mowa i piesn
polska króluje w naszych
doma"ch Dziatwie naszej
uczęszczającej do polskich
szkółek Nauczycielstwu
Rodzicom Gronom Mło-dzieży
Członkom ZPwK
oraz całej Polonii zagranicą
Wesołych Świąt
i Szczęśliwego
Nowego Roku
życzy
Rada Edukacyjna i Związku Polaków w Kanadzie
M
l°R0NTO ONT — 1475 OUEEN ST W
izień w którym narodzi
Droga z Betanii opasywała brą-zową
wstążką' wzgórze' które nazy-wano
Górą Oliwną i 'rfiałe grupki
wędrowców ciągnęły po niej po- woli ze Wschodu prowadząc osły
w stronę splendorów Jeruzalem
Ciągnęli tędy przez cały rok z Je-rycha
i od Morza Martwego i z
gór Moabu i z północnych krain
Samarii i Galileli w niekończącej
się procesji do wielkiej świątyni
Heroda Był to powrót do domu
do zjednoczenia z Bogiem w po-święconej
mu siedzibie
Józef nigdy nie widział Miasta
Starsi w Nazarecie mówili mu że
jest ono jak rzadki biały klejnot
leżący w zielonej dolinie między
Cedronem i Golgotą Wypytywał
ich o nie ale starsi — także i je-go
ojciec — zdawali się gubić w
słowach zachwytu i machaniu rę-kami
Teraz zobaczy Nogami sil-nymi
lecz brudnymi po 90 milach
wędrówki poczuł że droga zaczy-na
się wznosić i odruchowo popę-dził
osła
"Czy dobrze się czujesz?" — za-pytał
Jego małżonka zwana Mi-ria- m
w języku aramejskim zaś
Marią w innych siedząca bokiem
na małym zwierzęciu odpowie-działa
że czuje się dobrze Nic od
czuwała bólu B li już piąty dzień
w drodze do Nazaretu i z godziny
na godzinę zmęczenie Marii prze-chodziło
w znużenie potem w głę-boką
obojętność wyczerpania Nic
czuła nic Nie zauważała już że
bukłak z koźlej skóry ociera jej no-gę
ani też że worek z żywnością
obija się o drugi bok zwierzęcia
Zwiesiła głowę owiniętą w chustę
a jej brązowe oczy widziały tylko
miliony kanijków na drodze two-rzących
smugę — zwalniającą i
przyspieszającą za każdym krokiem
zwierzęcia
Chwilami czuła się źle ale prze-magał- a
to uczucie skupiając myśl
na tym jakie to piękne będzie
miała Dzieciątko myśląc jak to
małe ciałko będzie kąpać smaro-wać
oliwą karmić czule tulić do
piersi — i mdłości przechodziły
Chwilami odmawiała szeptem sta-re
modlitwy i wtedy nie było już
drogi ani kamieni: trwała w cudo-wności
Boga widziała Go w zwol-nionym
obłoku w nagim murze
przy przydrożnej gospody w kęp-ce
drzew Szedł naprzeciw jej mał-żonka
przyzywał go do siebie Bóg
był wszędzie świadomość że On
jest wszędzie przywracała Marii u-fno- ść
Potrzebowała ufności Ma-ria
miała piętnaście lat
Maria poślubiła cieślę Był on
wówczas czeladnikiem u swojego
ojca Teraz miał dziewiętnaście lat
i miał już własny warsztat nie-wielki
jak na Galileę Był bardzo
młody i jakkolwiek poważny to
jednak niedoświadczony i skłonny
do pomyłek w rachubach W całej
Judei było mało drzewa Trochę o-kazał- ych
cedrów rosło na sypkiej
alkalicznej glebie ale poza tym
jeśli pominąć palmy daktylowe fi-gowe
drzewa i nieliczne sady owo-cowe
był to łysy pagórkowaty
kraj
Bogaty kapłan mógł sobie po-zwolić
na drewniany dom ale wię-kszość
mieszkańców używała drze-wa
jedynie do ozdoby wnętrza Do-my
budowano z kamienia ciętego
z bogatych złóż pod cienką wars-tewką
gleby Kamień był miękki
można go było ciąć w kostki dre-wnianymi
piłami Z kostek tychu-stawian- o
ściany Okna bjły małe
umieszczone wysoko tak że w cią-gu
dnia kwadraty słonecznego
światła powoli wędrowały przez
polepę Dom Marii podobnie jak
inne w Nazarecie był mały i stał
oparty o wzgórze U drzwi był ka-mienny
próg Nad nim wisiała za-słona
Zęby wejść trzeba było ją
odgarnąć -
Wnętrze składało się z dwu izb
W lej od frontu był warsztat Jó-zefa
Tu była ława do pracy piły
świdry' dłuta i młotu pod ścianą
pachnące deski a na podłodze ja-sne
skręcone wióry' W drugiej iz-bie
w głębi domu był po lewej
stronie gliniany piec szeroki na
trzy stopy długi na sześć stóp wy-soki
na dwie Gotowało się w wy-łożonym
kamiennym wnętrzuCa-ł- a
rodzina spała na piecu W noce
chłodne piec wydzielał ciepło i o-grze- wał
śpiących Po prawej stro-nie
izby był stół Nie było krzeseł
— tvlko bogaci Żydzi siadali do
posiłków czego ich nauczyli pod
różujący Grecy Obok stołu byt
drewniany żłób dla osła Osioł był
członkiem rodziny bardzo waż
nym członkiem ponieważ on dźwi-gał
drzewo oraz gotowe wyroby
on też był jedynym środkiem 4xan-sport- u
Był to dzień zimowego przesile-nia
dnia z nocą roku 3790 Rado-sne
święto Chanukkah skończyło
się właśnie gdy Józef z małżonką
opuszczali Nazaret przez Naim a
potem w dół ~ dolinę Jordanu
I Clfwnnn Y Jrt ti nrlrnn łnnm rłrtli- -
ny ale żydzi z pogórza niechętnie
podróżowali bezpośrednią drogą
przez Samarię i Suchar gdzie lu-dzie
spotykani przy wiejskich stu-dniach
byli nieżyczliwi i kłótliwi
Każdego wieczoru gdy słońce
zaszło i zapadał zmierzch Józef
schodził z drogi odprowadzał tro-chę
osła w bok od rzeki na jakąś
polanę gdzie było trochę chrustu i
mało owadów przywiązywał zwie-rzę
przechylał bukłak' aż gliniany
dzban napełnił się wodą i siadał
Nie rozmawiali wiele- - Ich umysły
były zmącone doniosłymi wydarze-niami
przekraczającymi zasięg ich
myśli przekraczającymi pojmowa-nie
dwojga prostych wieśniaków
z rodu Dawida Jeśli zdarzało im
się mówić o tych sprawach oboje
byli oszołomieni i onieśmieleni
Zapadało długie milczenie które
Józef przerywał jakimś pytaniem
o rodzinę Marii
Maria bardzo już ociężała poru-szała
się z trudem ale radziła so-bie
przygotowaniem wieczerzy Wy-dobywała
chleb i żywność z sakwy
przytroczonej do boku osia i roz-kładała
ją schludnie i apetycznie
Nie było mięsa Nawet w domu
nie mieli nigdy mięsa częściej niż
raz na tydzień Przeważnie bjib
to mięso jagnięcia pokrajane w
kostki upieczone i ułożone na tale-rzu
z ziołami i jarzynami
Spali pod gołym niebem oszczę-dzając
skromnych zasobów pienię-dzy
na dzień narodzin Czasami
gdy nie było księżyca Józef zapa-lał
lampę postawioną na ziemi
Maria zdejmowała chustę i czesała
długie ciemne włosy spadające jej
na pierś
Rano gdy słońce jeszcze było za
Górami Moabu Józef wstawał po-rrawi- ał
odzienie i karmił osła
Krzątał się spokojnie szeptem
przemawiał do zwierzęcia układa-jąc
na jego zadzie złożoną derkę
przylraczając i równoważąc koźli
bukłak i sakwę z żywnością Po-tem
dopiero budził zonę
Wieczorem czwartego dnia do-tarli
do Jerycha niewiele mil od
Morza Martwego Na wschodzie
widniała góra Nebo Józef" chciał
zatrzymać się w gospodzie gdzie
za niewielką sumę można było do-stać
miejsce na podłodze ale Ma-ria
prosiła by nie robił tego "To
nie jest ważny dzień" — powie-działa
Rozumiał- - co miała na my-śli
"Nieczęsto widzi się takie duże
miasto jak Jerycho" — powiedział
łagodnie "Oczywiście wystarczy
jeśli zjemy w gospodzie a spać mo
żemy w polu jak sobie życzysz''
Odwróci! głowę "Chodzi mi tylko
o ciebie"
Rano Józef
j poprowadził Marię i
osła przez pustynię Było stąd dwa-dzieścia
mil do Betanii a stam-tąd
jeszcze trzy do serca Jeruza-lem
Mocny mężczyzna prowadząc
zwierzę i kobietę mógł przejść tę
drogę przed zachodem słońca Pu-stynia
była jałową przestrzenią
między górami na której nic nie
rosło Wzrok zatrzymywały tylko
niewielkie wzniesienia koloru o-ch- ry
lub kredowo białe To tu roz-bójnicy
czyhali na bogato zdobio-ne
lektyki a słońce raziło niemi-łosiernie
wędrowca aż pot spływał
po nogach zmiękczając rzemienie
sandałów
Józef zatrzymał się na szczycie
wzniesienia "Jeruzalem" — po
wiedział wskazując palcem Maria
spojrzała Zachwyt nad tym co
zobaczyła sprawił że mdłości u-stąp- iły
a wzrok Jej ożywił się
Pamiętała jak jej ojciec opisywał
ten widok gdy jeszcze była małą
dziewczynką Rzut oka uświadomił
Jej że biedny prosty człowiek nie
mógł opisać jak wygląda Jeruza-lem
Józef otworzył usta chcąc
coś powiedzieć ale to co widział
sparaliżowało jego umysł i ode-brało
mu mowę
To trzeba było zobaczyć Słońce
skłaniało się już nisko zapadając
za wzgórza poza Jeruzalem Mia-sto
wyglądało jak biały klejnot o-praw- iony
w wielki kamienny zę-baty
mur Józef odciągnął osła na
brzeg drogi bo pielgrzymi którzy
szli za nimi wołali niecierpliwie
Nie odwTacając oczu od widoku
Józef cofnął się o krok i dotknął
ręki Marii "Jeruzalem" — powie-dział
ponownie Powiedział to jak
gdyby to był ziemski przedsionek
raju Tak zresztą było istotnie
Erakowało tylko dziesięciu mi-nut
do zachodu słońca a trzeba by-ło
napatrzyć się do syta bo nie
mogli się zatrzymać w Jeruzalem
Celem ich wędrówki było Betle-jem
o dalszych pięć mil na połud
nie ale gotów był iść choćby no
cą byleby mógł zatrzymać się tu
jeszcze na chwilę i wchłonąć to
wszystko by kiedy będzie stary
pamiętać to tak dokładnie jak by
wciąż jeszcze stał na zboczu pory
Oliwnej nieco powyżej małego ga
iu oliwnego zwanego Gethsemane
I Jego oczy i oczy Marii rzucały
i sie Chrystus
krótkie- - pośpieszne spojrzenia
Chcieliby krzyczeć d siębie ale
brakło im słów To tu mieszkał
Bóg
Poniżej była dolina Cedronu
mała rwąca rzeka płynęła popod
wschodni mur świątyni Sza-roniebie-ski
dym snuł się jeszcze
po niebie ponad samą świątynią
To były ostatnie ofiary dnia ostat-nie
jagnięta na ołtarzu
Na wprost nich widniał portyk
Salomona — długi marmurowy
krużganek korynckie kolumny bły-szczały
jak zęby w paszczy szero-kiej
na siedemset stóp W dole
poniżej świątyni był śnieżny ka-mienny
mur wysokości czterech
pięter obwieszony kiściami zło-tych
winogron Złota Brama iBia-m- a
Źródła w dolinie powoli wy-pluwały
ostatnich — dzisiaj —
pielgrzymów Z wysokości na któ-rej
stali Maria i Józef mogli się-gać
wzrokiem poprzez murem o-bramo- wane
miasto aż po pałac
Heroda na odległym zboczu tro-chę
na południe od miejsca nvn-neg- o
Golgothą
"Już się zmierzcha" — powie-działa
Maria Miała jakieś przeczu-cie
Chciała już iść do Betlejem
tylko dlatego że przejmowało jq
drżenie i że dziecię w Jej łonie
było niezwykle spokojne Józef po-prowadził
osia na zachód w doli-nę
potem przez mały drewniany
most na Cedronie i dalej poniżej
wielkiego muru miejskiego póź-niej
przez dolinę Hinnom aż na
wzgórze między Jeruzalem i Be-tlejem
Nadchodziła ciemna bezksięży-cowa
noc Józef stąpał powoli po-tykając
się na kamieniach i rozmy-ślając
co by śię stało gdyby z
ciemności wyskoczyli zbójcy Ruch
na drodze był niewielki Nieliczni
przechodnie mieszkający w- - pobli-żu
Jeruzalem spieszyli by zdążyć
do domu przed nocą'
Nagle coś wydarzyło się Marii:
pojęła w jednej chwili że to bę-dzie
noc Dziecięcia Poprosiła Jó-zefa
by się zatrzymał zaniepoko-jony
zapytał Ją czy się dobrze
czujo "Nie" — odpowiedziała —
"nic mnie nie boli ale musimy
znaleźć gospodę Dziecię — zliją
pomocą — iirod_zsie"tejjiney"
Józef przestraszył się Nie znal
się zupełnie na tych sprawach
W Rzymie cesarz August doszedł
do przekonania że nie wszyscy lu-dzie
są uczciwi Panował "wpraw-dzie
naci niemal' całym znanym
obszarem świata ale kwoty uzyski-wane
z podatków były niewspół-miernie
małe w stosunku do ilości
poddanych Odbył w Rzymie na-radę
a biegli powiedzieli mu że
nic ściągnie należytych podatków
jeśli nie będzie miał dokładnych
danych co do ilości mieszkańców
poszczególnych prowincji
Cesarz wydał'więc dekret rozka-zujący
wszystkim poddanym aby
w dzień zimowego przesilenia dnia
z nocą stawili się w miastach swo-ich
ojców by można ich było poli-czyć
Był to oczywiście wielki wy-siłek
dla milionów ludzi a dwu-tygodniowy
okres wędrówki naru-szał
całą równowagę ekonomicz-ną
skoro ludzie odrywali się od
pracy podróżując do odległych
nieraz miast Ale nie było innej
rady
Wiele poddanych ludów szemra-ło
kiedy dekret został ogłoszony
Mówiono że cesarz nie jest spra-wiedliwym
władcą skoro robi ta-kie
rzeczy Nawet w małym mias-teczku
Nazareth którego nazwy za-pewne
cesarz August w ogóle nie
znał Żydzi mówili że ło nie jest
słuszne Józef odszukał miejscowe-go
poborcę podatków i zapytał czy
posunięta" brzemienność nie uspra-wiedliwia
niestawienia się do spi-su
ale 'powiedziano mu że nikt
nie może się wymówić
Więc Józef i Maria wyruszyli
na południe: dwoje młodych lecz
poważnych ludzi oraz mały osio-łek
który niósł nejcenniejsze brze-mię
jakie kiedykolwiek zwierzę
miało zaszczyt nosić Józef pocie
szał Marię zapewniając ją że jęśli
będą szli w równym tempie jeśU
ich nie zatrzyma śnieżyca lub bu-rza
piaskowa tó powinni o zmierz-chu
ujrzeć Jeruzalem
Ostatnich kilka mil było bardzo
męczących Józef potykał się wie-lokrotnie
w ciemności i przez ra-mię
zapytywał małżonkę jak się
czuje Gdy byli o dwie mile od Be-tlejem
Maria powiedziała że się
źle czuje ale że to jest do zniesie-nia
i że się nie skarży Miała na-dzieję
że na czas dotrą do jakiejś
gospody
Odcinek drogi do Eetlejem był
kręty i stale i pod górę Z lewej
strony drogi dolina spadała prze-paścią
W dole przeszło trzysta
stóp niżej słychać było w głębo-kiej
ciszy gwizdy pasterzy- - a cza-sem
ich nawoływania
Józef ciągnąc osła pochylił się
(Dalszy ciąg na str 8}
-
lii
- Iiit—JlilMZi
£
fc
¥%'
arządMSkręgu SWAP
Zaruri sk(a}la
Wielebnemu Duchovieństi'U Siostrom Zakonnym mi
Placówkom i KorpusomrPpmóćniczym Pań SWAP Jfc
Organizacjom Polonijnym i całej Polonii Sj?
życzenia W
WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA ~l
"_ ' : uff
l SZCZCSLlWJiUU INUWKUO ROKU
Za Zarząd:
tA- -i '
--
f ' " H Leśniewski komendant
- S Słomek sekreląrz
WESOŁYCH ŚWIĄT
I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 19G2
ŻYCZY DUCHOWIEŃSTWU
WSZYSTKIM ORGANIZACJOM POLSKIM
CZŁONKOM ORAZ CAŁEJ POLONII
sKw " '7J-- l
Placówka 114
Korpus Pom Pań -
Slow Weleranów Armii Polskiej
R B BORYCZKA- - K-t- ka - r - W BAKA K-- nt
763COLLEGE ST — TORONTOONT
"- - -'! m- -m 9 — " - — — -- ♦-
Dorocznym zwyczajem"
ZARZĄD
POLSKIEJ PLACÓWKI'
KANADYJSKIEGO
-- ' LEGIONuU No 346
składa serdeczne- - życzenia
Wesołych Świąt OŻfiGO
i pomyślnego NO-WEGO
ROKU wszystkim
swoim członkom i sympa-tykom
bratnim Organiza-cjom
Welerańskim oraz
wszystkim Polakom #
na całym świecie
Za Zarząd Placówki fk 346
M C RUNOWSKI -- i
sPrc7es : " ' '
iił ' "'
'':'
KOGLER j#
Sekretarz W
STÓW LOTNIKÓW POLSKICH'
Skrzydło - Warszawa
życzy całej Polonii
oraz wszystkim Członkom
WESOŁYCH ŚWIAT BOŻEGO NARODZENIA
I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU
fW
---- — —- -♦
+
r
Z okazji Świąt
BOŻEGO NARODZENIA
I
NOWEGO ROKU
składa tą drogą życzenia
wszystkim członkom
Sympatykom Parafiom
Polskim oraz całej
Polonii
ZARZĄD
Polskiego Związku Byłych Więź
niów Politycznych w Toronto
1JWSP'W?1?S' -- K?vyi?i
mtft
(
v--
1
Witt
R
N
w„
'I
%
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 20, 1961 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1961-12-20 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| Identifier | ZwilaD3000151 |
Description
| Title | 000419b |
| Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
| OCR text | --rg&!~~''' f „- - -- Tsr ' -- r" --'- — -- " --"" ttl T -- -' iyg3lii' - płf "?''" ~K'SPr & " ' iir STR 3 ZWIĄZKOWIEC"— BOŻE NARODZENIE (Xmasn°6rr ŻYCZENIA ZPwK # R JIM BISHOP i ŻYCZENIA ORGANIZACJI £ esK11!:e!cp!sietc£i5!5isłS!sis! w mm„ §! "A W Zarząd Słowny g Związku Polaków w Kanadzie I składa p NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA gj Z OKAZJI NADCHODZĄCYCH ŚWIĄT E BOŻEGO NARODZENIA &j? NOWEGO ROKU 19G2 W Zariadom i członkiniom i członkom Grup Związkowych W Izirzadowi Centralnemu Kół Polek ZPwK Sf Zarządom i członkiniom Kol Polek ZPwK jg Zarządowi Centralnemu Polsko-Kanadyjski- ej Młodzie- - m iy Związkowej $ Zarządom i członkiniom i członkom Gron Młodzieży iw? ZPwK Kj Zarządowi i członkiniom i członkom Rady Edukacyjnej w ZPwK I Dyrekcji PrasowejRedakcji Administracji i pracowni- - 'kom póllygodnita "Związkowiec" i - - - [Redakcji miesięcznika młodzieżowego "Jak tam idzie" [Zarządom i członkiniom i członkom związkowych Cre dit Unions Całej Polonii Kanadyjskiej SERDECZNE ŻYCZENIA Zarządowi Głównemu ZPwK wszystkim Grupom i Związkowym wszystkim Kolom Polek przy Grupach oraz całej Polonii składa Zarząd CenlralnyKół Polek Związku Polaków w Kanadzie Anastazja Kozłowska prezeska W Zofia Smolarz sekretarka w Kazimiera Syta skarbniczka M zfo WfcOD2IEŹ Najlepsze życzenia Świąteczne i Noworoczne wszystkim Gronom Młodzieży Związku Polaków w Kanadzie całemu ZPwK i Polonii w Kanadzie składa Zarząd Centralny Gron Młodzieży ZPwK e i W dniu "ŚWIĘTA MIŁO-ŚCI" niech mowa i piesn polska króluje w naszych doma"ch Dziatwie naszej uczęszczającej do polskich szkółek Nauczycielstwu Rodzicom Gronom Mło-dzieży Członkom ZPwK oraz całej Polonii zagranicą Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku życzy Rada Edukacyjna i Związku Polaków w Kanadzie M l°R0NTO ONT — 1475 OUEEN ST W izień w którym narodzi Droga z Betanii opasywała brą-zową wstążką' wzgórze' które nazy-wano Górą Oliwną i 'rfiałe grupki wędrowców ciągnęły po niej po- woli ze Wschodu prowadząc osły w stronę splendorów Jeruzalem Ciągnęli tędy przez cały rok z Je-rycha i od Morza Martwego i z gór Moabu i z północnych krain Samarii i Galileli w niekończącej się procesji do wielkiej świątyni Heroda Był to powrót do domu do zjednoczenia z Bogiem w po-święconej mu siedzibie Józef nigdy nie widział Miasta Starsi w Nazarecie mówili mu że jest ono jak rzadki biały klejnot leżący w zielonej dolinie między Cedronem i Golgotą Wypytywał ich o nie ale starsi — także i je-go ojciec — zdawali się gubić w słowach zachwytu i machaniu rę-kami Teraz zobaczy Nogami sil-nymi lecz brudnymi po 90 milach wędrówki poczuł że droga zaczy-na się wznosić i odruchowo popę-dził osła "Czy dobrze się czujesz?" — za-pytał Jego małżonka zwana Mi-ria- m w języku aramejskim zaś Marią w innych siedząca bokiem na małym zwierzęciu odpowie-działa że czuje się dobrze Nic od czuwała bólu B li już piąty dzień w drodze do Nazaretu i z godziny na godzinę zmęczenie Marii prze-chodziło w znużenie potem w głę-boką obojętność wyczerpania Nic czuła nic Nie zauważała już że bukłak z koźlej skóry ociera jej no-gę ani też że worek z żywnością obija się o drugi bok zwierzęcia Zwiesiła głowę owiniętą w chustę a jej brązowe oczy widziały tylko miliony kanijków na drodze two-rzących smugę — zwalniającą i przyspieszającą za każdym krokiem zwierzęcia Chwilami czuła się źle ale prze-magał- a to uczucie skupiając myśl na tym jakie to piękne będzie miała Dzieciątko myśląc jak to małe ciałko będzie kąpać smaro-wać oliwą karmić czule tulić do piersi — i mdłości przechodziły Chwilami odmawiała szeptem sta-re modlitwy i wtedy nie było już drogi ani kamieni: trwała w cudo-wności Boga widziała Go w zwol-nionym obłoku w nagim murze przy przydrożnej gospody w kęp-ce drzew Szedł naprzeciw jej mał-żonka przyzywał go do siebie Bóg był wszędzie świadomość że On jest wszędzie przywracała Marii u-fno- ść Potrzebowała ufności Ma-ria miała piętnaście lat Maria poślubiła cieślę Był on wówczas czeladnikiem u swojego ojca Teraz miał dziewiętnaście lat i miał już własny warsztat nie-wielki jak na Galileę Był bardzo młody i jakkolwiek poważny to jednak niedoświadczony i skłonny do pomyłek w rachubach W całej Judei było mało drzewa Trochę o-kazał- ych cedrów rosło na sypkiej alkalicznej glebie ale poza tym jeśli pominąć palmy daktylowe fi-gowe drzewa i nieliczne sady owo-cowe był to łysy pagórkowaty kraj Bogaty kapłan mógł sobie po-zwolić na drewniany dom ale wię-kszość mieszkańców używała drze-wa jedynie do ozdoby wnętrza Do-my budowano z kamienia ciętego z bogatych złóż pod cienką wars-tewką gleby Kamień był miękki można go było ciąć w kostki dre-wnianymi piłami Z kostek tychu-stawian- o ściany Okna bjły małe umieszczone wysoko tak że w cią-gu dnia kwadraty słonecznego światła powoli wędrowały przez polepę Dom Marii podobnie jak inne w Nazarecie był mały i stał oparty o wzgórze U drzwi był ka-mienny próg Nad nim wisiała za-słona Zęby wejść trzeba było ją odgarnąć - Wnętrze składało się z dwu izb W lej od frontu był warsztat Jó-zefa Tu była ława do pracy piły świdry' dłuta i młotu pod ścianą pachnące deski a na podłodze ja-sne skręcone wióry' W drugiej iz-bie w głębi domu był po lewej stronie gliniany piec szeroki na trzy stopy długi na sześć stóp wy-soki na dwie Gotowało się w wy-łożonym kamiennym wnętrzuCa-ł- a rodzina spała na piecu W noce chłodne piec wydzielał ciepło i o-grze- wał śpiących Po prawej stro-nie izby był stół Nie było krzeseł — tvlko bogaci Żydzi siadali do posiłków czego ich nauczyli pod różujący Grecy Obok stołu byt drewniany żłób dla osła Osioł był członkiem rodziny bardzo waż nym członkiem ponieważ on dźwi-gał drzewo oraz gotowe wyroby on też był jedynym środkiem 4xan-sport- u Był to dzień zimowego przesile-nia dnia z nocą roku 3790 Rado-sne święto Chanukkah skończyło się właśnie gdy Józef z małżonką opuszczali Nazaret przez Naim a potem w dół ~ dolinę Jordanu I Clfwnnn Y Jrt ti nrlrnn łnnm rłrtli- - ny ale żydzi z pogórza niechętnie podróżowali bezpośrednią drogą przez Samarię i Suchar gdzie lu-dzie spotykani przy wiejskich stu-dniach byli nieżyczliwi i kłótliwi Każdego wieczoru gdy słońce zaszło i zapadał zmierzch Józef schodził z drogi odprowadzał tro-chę osła w bok od rzeki na jakąś polanę gdzie było trochę chrustu i mało owadów przywiązywał zwie-rzę przechylał bukłak' aż gliniany dzban napełnił się wodą i siadał Nie rozmawiali wiele- - Ich umysły były zmącone doniosłymi wydarze-niami przekraczającymi zasięg ich myśli przekraczającymi pojmowa-nie dwojga prostych wieśniaków z rodu Dawida Jeśli zdarzało im się mówić o tych sprawach oboje byli oszołomieni i onieśmieleni Zapadało długie milczenie które Józef przerywał jakimś pytaniem o rodzinę Marii Maria bardzo już ociężała poru-szała się z trudem ale radziła so-bie przygotowaniem wieczerzy Wy-dobywała chleb i żywność z sakwy przytroczonej do boku osia i roz-kładała ją schludnie i apetycznie Nie było mięsa Nawet w domu nie mieli nigdy mięsa częściej niż raz na tydzień Przeważnie bjib to mięso jagnięcia pokrajane w kostki upieczone i ułożone na tale-rzu z ziołami i jarzynami Spali pod gołym niebem oszczę-dzając skromnych zasobów pienię-dzy na dzień narodzin Czasami gdy nie było księżyca Józef zapa-lał lampę postawioną na ziemi Maria zdejmowała chustę i czesała długie ciemne włosy spadające jej na pierś Rano gdy słońce jeszcze było za Górami Moabu Józef wstawał po-rrawi- ał odzienie i karmił osła Krzątał się spokojnie szeptem przemawiał do zwierzęcia układa-jąc na jego zadzie złożoną derkę przylraczając i równoważąc koźli bukłak i sakwę z żywnością Po-tem dopiero budził zonę Wieczorem czwartego dnia do-tarli do Jerycha niewiele mil od Morza Martwego Na wschodzie widniała góra Nebo Józef" chciał zatrzymać się w gospodzie gdzie za niewielką sumę można było do-stać miejsce na podłodze ale Ma-ria prosiła by nie robił tego "To nie jest ważny dzień" — powie-działa Rozumiał- - co miała na my-śli "Nieczęsto widzi się takie duże miasto jak Jerycho" — powiedział łagodnie "Oczywiście wystarczy jeśli zjemy w gospodzie a spać mo żemy w polu jak sobie życzysz'' Odwróci! głowę "Chodzi mi tylko o ciebie" Rano Józef j poprowadził Marię i osła przez pustynię Było stąd dwa-dzieścia mil do Betanii a stam-tąd jeszcze trzy do serca Jeruza-lem Mocny mężczyzna prowadząc zwierzę i kobietę mógł przejść tę drogę przed zachodem słońca Pu-stynia była jałową przestrzenią między górami na której nic nie rosło Wzrok zatrzymywały tylko niewielkie wzniesienia koloru o-ch- ry lub kredowo białe To tu roz-bójnicy czyhali na bogato zdobio-ne lektyki a słońce raziło niemi-łosiernie wędrowca aż pot spływał po nogach zmiękczając rzemienie sandałów Józef zatrzymał się na szczycie wzniesienia "Jeruzalem" — po wiedział wskazując palcem Maria spojrzała Zachwyt nad tym co zobaczyła sprawił że mdłości u-stąp- iły a wzrok Jej ożywił się Pamiętała jak jej ojciec opisywał ten widok gdy jeszcze była małą dziewczynką Rzut oka uświadomił Jej że biedny prosty człowiek nie mógł opisać jak wygląda Jeruza-lem Józef otworzył usta chcąc coś powiedzieć ale to co widział sparaliżowało jego umysł i ode-brało mu mowę To trzeba było zobaczyć Słońce skłaniało się już nisko zapadając za wzgórza poza Jeruzalem Mia-sto wyglądało jak biały klejnot o-praw- iony w wielki kamienny zę-baty mur Józef odciągnął osła na brzeg drogi bo pielgrzymi którzy szli za nimi wołali niecierpliwie Nie odwTacając oczu od widoku Józef cofnął się o krok i dotknął ręki Marii "Jeruzalem" — powie-dział ponownie Powiedział to jak gdyby to był ziemski przedsionek raju Tak zresztą było istotnie Erakowało tylko dziesięciu mi-nut do zachodu słońca a trzeba by-ło napatrzyć się do syta bo nie mogli się zatrzymać w Jeruzalem Celem ich wędrówki było Betle-jem o dalszych pięć mil na połud nie ale gotów był iść choćby no cą byleby mógł zatrzymać się tu jeszcze na chwilę i wchłonąć to wszystko by kiedy będzie stary pamiętać to tak dokładnie jak by wciąż jeszcze stał na zboczu pory Oliwnej nieco powyżej małego ga iu oliwnego zwanego Gethsemane I Jego oczy i oczy Marii rzucały i sie Chrystus krótkie- - pośpieszne spojrzenia Chcieliby krzyczeć d siębie ale brakło im słów To tu mieszkał Bóg Poniżej była dolina Cedronu mała rwąca rzeka płynęła popod wschodni mur świątyni Sza-roniebie-ski dym snuł się jeszcze po niebie ponad samą świątynią To były ostatnie ofiary dnia ostat-nie jagnięta na ołtarzu Na wprost nich widniał portyk Salomona — długi marmurowy krużganek korynckie kolumny bły-szczały jak zęby w paszczy szero-kiej na siedemset stóp W dole poniżej świątyni był śnieżny ka-mienny mur wysokości czterech pięter obwieszony kiściami zło-tych winogron Złota Brama iBia-m- a Źródła w dolinie powoli wy-pluwały ostatnich — dzisiaj — pielgrzymów Z wysokości na któ-rej stali Maria i Józef mogli się-gać wzrokiem poprzez murem o-bramo- wane miasto aż po pałac Heroda na odległym zboczu tro-chę na południe od miejsca nvn-neg- o Golgothą "Już się zmierzcha" — powie-działa Maria Miała jakieś przeczu-cie Chciała już iść do Betlejem tylko dlatego że przejmowało jq drżenie i że dziecię w Jej łonie było niezwykle spokojne Józef po-prowadził osia na zachód w doli-nę potem przez mały drewniany most na Cedronie i dalej poniżej wielkiego muru miejskiego póź-niej przez dolinę Hinnom aż na wzgórze między Jeruzalem i Be-tlejem Nadchodziła ciemna bezksięży-cowa noc Józef stąpał powoli po-tykając się na kamieniach i rozmy-ślając co by śię stało gdyby z ciemności wyskoczyli zbójcy Ruch na drodze był niewielki Nieliczni przechodnie mieszkający w- - pobli-żu Jeruzalem spieszyli by zdążyć do domu przed nocą' Nagle coś wydarzyło się Marii: pojęła w jednej chwili że to bę-dzie noc Dziecięcia Poprosiła Jó-zefa by się zatrzymał zaniepoko-jony zapytał Ją czy się dobrze czujo "Nie" — odpowiedziała — "nic mnie nie boli ale musimy znaleźć gospodę Dziecię — zliją pomocą — iirod_zsie"tejjiney" Józef przestraszył się Nie znal się zupełnie na tych sprawach W Rzymie cesarz August doszedł do przekonania że nie wszyscy lu-dzie są uczciwi Panował "wpraw-dzie naci niemal' całym znanym obszarem świata ale kwoty uzyski-wane z podatków były niewspół-miernie małe w stosunku do ilości poddanych Odbył w Rzymie na-radę a biegli powiedzieli mu że nic ściągnie należytych podatków jeśli nie będzie miał dokładnych danych co do ilości mieszkańców poszczególnych prowincji Cesarz wydał'więc dekret rozka-zujący wszystkim poddanym aby w dzień zimowego przesilenia dnia z nocą stawili się w miastach swo-ich ojców by można ich było poli-czyć Był to oczywiście wielki wy-siłek dla milionów ludzi a dwu-tygodniowy okres wędrówki naru-szał całą równowagę ekonomicz-ną skoro ludzie odrywali się od pracy podróżując do odległych nieraz miast Ale nie było innej rady Wiele poddanych ludów szemra-ło kiedy dekret został ogłoszony Mówiono że cesarz nie jest spra-wiedliwym władcą skoro robi ta-kie rzeczy Nawet w małym mias-teczku Nazareth którego nazwy za-pewne cesarz August w ogóle nie znał Żydzi mówili że ło nie jest słuszne Józef odszukał miejscowe-go poborcę podatków i zapytał czy posunięta" brzemienność nie uspra-wiedliwia niestawienia się do spi-su ale 'powiedziano mu że nikt nie może się wymówić Więc Józef i Maria wyruszyli na południe: dwoje młodych lecz poważnych ludzi oraz mały osio-łek który niósł nejcenniejsze brze-mię jakie kiedykolwiek zwierzę miało zaszczyt nosić Józef pocie szał Marię zapewniając ją że jęśli będą szli w równym tempie jeśU ich nie zatrzyma śnieżyca lub bu-rza piaskowa tó powinni o zmierz-chu ujrzeć Jeruzalem Ostatnich kilka mil było bardzo męczących Józef potykał się wie-lokrotnie w ciemności i przez ra-mię zapytywał małżonkę jak się czuje Gdy byli o dwie mile od Be-tlejem Maria powiedziała że się źle czuje ale że to jest do zniesie-nia i że się nie skarży Miała na-dzieję że na czas dotrą do jakiejś gospody Odcinek drogi do Eetlejem był kręty i stale i pod górę Z lewej strony drogi dolina spadała prze-paścią W dole przeszło trzysta stóp niżej słychać było w głębo-kiej ciszy gwizdy pasterzy- - a cza-sem ich nawoływania Józef ciągnąc osła pochylił się (Dalszy ciąg na str 8} - lii - Iiit—JlilMZi £ fc ¥%' arządMSkręgu SWAP Zaruri sk(a}la Wielebnemu Duchovieństi'U Siostrom Zakonnym mi Placówkom i KorpusomrPpmóćniczym Pań SWAP Jfc Organizacjom Polonijnym i całej Polonii Sj? życzenia W WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA ~l "_ ' : uff l SZCZCSLlWJiUU INUWKUO ROKU Za Zarząd: tA- -i ' -- f ' " H Leśniewski komendant - S Słomek sekreląrz WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 19G2 ŻYCZY DUCHOWIEŃSTWU WSZYSTKIM ORGANIZACJOM POLSKIM CZŁONKOM ORAZ CAŁEJ POLONII sKw " '7J-- l Placówka 114 Korpus Pom Pań - Slow Weleranów Armii Polskiej R B BORYCZKA- - K-t- ka - r - W BAKA K-- nt 763COLLEGE ST — TORONTOONT "- - -'! m- -m 9 — " - — — -- ♦- Dorocznym zwyczajem" ZARZĄD POLSKIEJ PLACÓWKI' KANADYJSKIEGO -- ' LEGIONuU No 346 składa serdeczne- - życzenia Wesołych Świąt OŻfiGO i pomyślnego NO-WEGO ROKU wszystkim swoim członkom i sympa-tykom bratnim Organiza-cjom Welerańskim oraz wszystkim Polakom # na całym świecie Za Zarząd Placówki fk 346 M C RUNOWSKI -- i sPrc7es : " ' ' iił ' "' '':' KOGLER j# Sekretarz W STÓW LOTNIKÓW POLSKICH' Skrzydło - Warszawa życzy całej Polonii oraz wszystkim Członkom WESOŁYCH ŚWIAT BOŻEGO NARODZENIA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU fW ---- — —- -♦ + r Z okazji Świąt BOŻEGO NARODZENIA I NOWEGO ROKU składa tą drogą życzenia wszystkim członkom Sympatykom Parafiom Polskim oraz całej Polonii ZARZĄD Polskiego Związku Byłych Więź niów Politycznych w Toronto 1JWSP'W?1?S' -- K?vyi?i mtft ( v-- 1 Witt R N w„ 'I % |
Tags
Comments
Post a Comment for 000419b
