000464b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
n 41 ii '& onald U riJ-:- tł nip Honig obraziłby ł fftera w postaci skromnego 5 Łkana n gestoletni wątły mężczyzna te 'S"ł °"m 10! ! a w PJ' "ft-- 1 s 102 w sobie Marco Aletti Czter-- s§ zwracał niczyjej uaSi x iu gneczjł losowi Pfdząc bardzo Inostajnc ż:cie Marco był ttr-ple- m spożyw czego skle-- ait JL uobliżu rzeki w ubogiej 9 fcelm Capstone W owym %Ł-- i '— bło to w ostatnich 'Sił iibiesłego stulecia — --Selnice te zamieszkiwali prze 'pcy i nędzarze fek-- koronowanym królem fcstepczego świata był hA Birker Przerastał on o głowę jtfzszjcn nuejscowjtii luuua- - M- - doliniarzy i juuuiuw juc- - lty — miewał genialne po- - fssłv Ykonawca laKicn po slow nógłby byc człowiek hjjwdarzony wckszj auueu uu M ieligencjq z czego uarKer me iflawał sobie sprawy z}vifiui {Racjonalnego kultu dla wła- - ej osob zgubiło niejednego :oweka :Xiez2orszym pomysłem fcaa tfło zapewnienie opieki sklepi kom z Monroe Street naj-chliwsz- ej arterii Capstone Modącej do rzecznego portu iRwncgo dnia zgromadził on frtni-ł- i naskudnvch Drzviaciół z flSórych każdy szczycił się nie- - Ifaną lUilUUi) i uifiauitunai ?ang Znalazły się w nim ta-le asy jak Red Fritz Axle Ivy im i inni Ed Barker postano- - il pospolitego mieszczucha od-- wicdnio urobić pozbawić go Bporności psychicznej Jeżeli Mieszczuch uwierzy w konieczn-ość podporządkowania się sile Hfo bodzie wierzył do śmierci VGang sprowokował kilkanaście ?avantur w knajpach czy na uli- - r-łna- U i'CTfctl iMi lMilł'l-- xrr- - a Jjledł zwycięsko a przy tej oka- - i Ed prpłoszył kilku niesfor-c- h outsiderów Eóiki i awan tury hlv w toi dzielnicy na w jS _ [jvporzqaKU aziennym 1'oniewaz ifpokazów ki gangu nie naruszyły riości ani kieszeni obywateli ma-sjlący- ch jakieś wpływy i znacze-Jai- c a więc policja przymknęła fóczy i zrezygnowała z prób in terwencji Wszelkie akty pre wencyjne narażały stróżów po- - " flpf - :ądku publicznego na różne 'Bieprzyjemuości wobec czego lioli cfannuMclrn rtonłra1nvrVi 1IMP "-"- -"-" flw-- p ibserwatorow I to wystarczyło Mieszkańcy Capstone nabrali Jj TjJJI'WWMiMtilltfWwkłmWj przekonania że Ed Barker jest jedynym władcą dzielnicy Agenci gangu podjęli wędrów-ki po Monroe Street 'WIdol ironicznie uśmiechniętego face ta przybranego w wytworny melonik budził respekt i pozba wiał odwagi najdzielniejszych sklepikarzy Za "opiekę" nale żało płacić dwa dolary tygod-niowo korzyści płynących z transakcji na razie nie doce-niano — Przed czym będziecie mnie chronić? — zapytał pewien Bo-gu ducha winien kupiec — Przed poniesieniem strat i szkód przewidzianych i nie-przewidzianych — odpowiedział przedstawiciel Eda i wyrzucił puszkę szynki przez okno na podwórze — To była strata nie przewidywana — wyjaśnił na przj kładzie — Nie powinna by-ła się wydarzyć i nie wydarzy-łaby się gdybyś nie zadawał pytań I kupiec zapłacił Kiedy najbliżsi sąsiedzi na-rzekali na poczynania Eda Bar-ker- a Marco wzruszał ramiona-mi Uważał że ludzie nie powin-ni ulegać terrorowi Solidarność kupców ich stanowcza postawa uśmierzy rozzuchwalonych gang-sterów Ale zdarzyło się że za-dzwonił mały dzwoneczek nad drzwiami i kiedy Marco wyszedł przed kotarę oddzielającą sklep od prywatnego mieszkania uj-rzał osobnika w czarnym golfie i lśniącym meloniku Gość pa-trz- ył na niego wyzywająco — Czym mogę dłużyć? — grzecznie spytał Marco Red Fritz zbliżył się do kon-tuaru Podniósł rękę i pstryk-nął palcem w rondo melonika który zawadiacko przesunął się na tył głowy — Występuje w imieniu Eda Barkera Za-pewniamy — oświadczył — bezpieczeństwo kup-com z Monroe Street To jest służba publiczna Za dwa dola-ry tygodniowo jesteś pan kryty — Kryty? — zdziwił się Marco — Zgadza się — potwierdził Red Fritz — Zabezpieczony przed wypadkami — Wypadkami? — Marco nie mógł pojąć — Takimi jak — klient ro-zejrzał się wpkolo Na podłodze stał "drewniany cebrzyk pełen solonych śledzi Red Fritz de-- Stenio niepodobny do matki darzony Sjei czułością gdziekolwiek się pojawili — 'cli-'ia- i na samą myśl że jej młodość i Wuia mogą budzić niewłaściwe osądzenie {jhen stosunku Pożycie z przybrana matką M)'ło coraz trudniejsze a z biegiem lat stało -w- Si'e h'"tptm" n"?c Juu „ii„u:c„M„:e„i„iu:_t tuHaiyiifit±iem J4yczuwał ?d dawna że w uczuciach matki fryje się jakieś niebezpieczeństwo zarów-- W dla niej jak i dla niego Postanowił rzeciąć tę drażliwą dla siebie sytuację i $ay upewnił się co do uczuć Marietty dla fe§° — uciekł z Boulogne sur Mer gdzie jyooje spędzali wakacje Aby zmylić pościg za sobą tułał się po rowincji francuskiej brał wszelką pracę aka się nadarzyła czy to w winnicach czy fy fabrykach Zaangażował się też do we-Ijrowne- go cyrku gdzie występował jako $ncerz Niestety po kilku miesiącach Ma-cet- ta go odna"iazła i zaklinała na pamięć J--f iusia by wrócił gdyż jest ciężko chora na jeree Stenio zauważył w niej wielkie zmia-m- - była teraz cicha jak gdyby nieśmiała i Jsmutna Wzbudziła w nim szczere współ-ijjzuti- e Wiedział że naprawdę nie mogła sama i nie chciał przyczyniać' się do Rozwoju jej choroby — dlatego wrócił przenieśli sie do Wiednia gdzie Stenio studia na wydziale" konsularnym Akademii Nauk Politycznych gdyż Manet $ uplanowała dla mego w przyszłości ka-ipe- rę dyplomatyczną Wyprosiła to że by-ijP- la z nJln razem na niektórych wykładach yie tylko brać jak najpełniejszy udział w go życiu Uczestniczyła nie tylko w jego H diach ale i w zabawach wycieczkach rgima organizując je nieraz z dużą pomysło-wi osaą llimo że nie rozstawali się zupełnie tak ?? złożyło któregoś lata że Stenio na kilka I godni uwolnił się od Marietty która mu-t- F wyjechać do starej pani Herbeńskiej siatki męża aby ja pielęgnować w ciężkiej W° T°bie Wówczas to wybrał się Stenio na f3es do Rozłęczy dokąd zara-os-ił go syn Iipmczego Paweł Pietrzak Stenio --wysunął głowę spod palta i spo-- Gaycevricz Pali papierosa pa-irz- ąc w ołcrio wiatr WygIywał ciągle swa -- Tną "P0"™ muzvkę W tej chwili -- P°aag zwalniał biegu i wjeżdżał na most pzez ciemnoniebieskie światła przedziału lfmfn?kaJy z daleka- - zadziwiające jasnością mugi rozgwieżdżonego nieba' likatnie dotknął go czubkiem -- buciła i zgrabnym pchnięciem przewrócił Śledzie wypadły a słona woda rozlała się po po-dłodze — takimi jak ten Marco zgiął się jak lokaj i na-c- h łając się całym ciałem nad kontuarem patrzył na podłogę Jego spokojna poważna twarz nie zdradzała żadnego wzburze-nia — To znaczy — zastanowił się — gdybym dał panu pieniądze nic podobnego nic mogłoby się zdarzyć? Red Fritz ucieszył się wyni-kiem poglądowej lekcji Obna-żj- ł zęby w uśmiechu — Zgadza się — i znów pstryk-nął w rondo melonika przesu-wając go na czoło — Jaką sumę pan wymienił? — Dwa dolary — Pieniądze trzymani w mie-szkaniu "Czerwony Fryc" poszedł z nim za kotarę Tam Marco skie-rował się do spiżarki Z półki zdjął blaszane pudełko otwo-rzył wydobył garść monet i wręczył je przedstawicielowi oryginalnego towarzystwa ubez pieczeń Marco niechętnie podporząd-kował się presji ale nie umiał wybrnąć z sytuacji Przed czte-rema laty zanim znalazł się w Capstone prowadził sklepik spożywczy po drugiej stronie rzeki w Manhattan Zdarzyło się że przed drzwiami jego przedsiębiorstwa policja rozpra-wiała się z jakimś trampem Mar-co ujął się za ofiarą wystąpił na rozprawie jako świadek i na-raził się przedstawicielom wła-dzy Rozpoczęła się seria szykan Cichy ale niezbyt mądry skle-pikarz bronił się w nieporadny sposób przegrywał i wpadał w gniew Uniesiony pasją do wy-kroczeń fikcyjnych dodawał wy-kroczenia rzeczywiste i płacił kary Skarżył się znajomym na prawo i na lewo jednak wszę-dzie spotykał się z obojętnością i drwiną Prawie wszyscy utrzy-mywali iż nie powinien był wtrącać się do nie swoich spraw Aletti zlikwidował skle-pik i przeniósł się do Capstone Nabrał przekonania że sprawie dliwości nie ma na świecie i przeciętny obywatel nie powi nien liczyć na opieken prawa Ale jednocześnie natura ""jego buntowała się przeciwko wszel- - i w wami wiŁv?jmn ianaL-aHiH- w Stenio patrzył na Gaycewicza z uwagą jakby z jego starej i zniszczonej twarzy mógł odczytać tamten odległy i niepojęty w swym przebiegu okres życia gdy poznał Emilię — Wiktorze — wyjęczał niedosłyszalnym szeptem — to już jest tylko pustka i nic I nie ma Kazia Nie ma Kazia rv Z Rozłęczy wyjechał Stenio nagle po ostrej wymianie zdań ze starym panem Ł-acińskim ojcem Emilii który odkrył ich wzajemny stosunek Wyjechał z przeświad-czeniemże oboje z Emilią zdołają przezwy-ciężyć wszelkie trudności jakie staną na drodze do ich szczęścia Na razie — tłumaczył sobie — musi się usunąć ale będzie pisywał i wspólnie z Emilią obmyślą swe dalsze losy Pobyt w Rozłęczy obudził pierwsze silne uczucia Stenia Przez całe życie późniejsze każda kobieta była odnajdywaniem Emilii i każdy pejzaż zapach pól układ drzew drogi poliie noce letnie i słoneczne dni — odnosiły się zawsze do Rozłęczy jako do miary porównania jako do skali zachwytu Nigdy nie został przez niego zapomniany ten ból gdy rozstawał się z Emilią wyjazd z Rozłęczy wśród śmiechu i śpiewów mło-dzieży — ani noce w leśniczówce i'chłodne świty gdy niesyci rozkoszy żegnali się na długi leniwo wlokący się dzień Dzień wy-pełniony kłamstwem wobec świata zwła-szcza wobec Wiktora Stenio dziwił się ocze-kując co noc Emilii że ich miłość przynosi mu więcej cierpienia niż szczęścia nawet wówczas gdy byli tylko sami gdy nic ich nie dzieliło od siebie — Czyżby miłość nie dawała szczęścia? — myślał nieraz w późniejszych latach — czyżby miłość była poznawana tylko przez cierpienie? Jeśli tak to chyba dlatego że celem miłości -- nie jest nasycanie się nią samą Po wyjeździe i Rozłęczy nie mógł sobie dać rady ze swoim cierpieniem listy od Emilii pogarszały tylko jego bezradność zwłaszcza wtedy jesienią gdy dowiedział się że Emilia zostanie roatktą Doznawał szczęścia lecz równocześnie drżał lękając się skutków ich miłości Rosły w nim uczu-cia nieraz sprzeczne wśród których nie umiał się rozeznać Nie wyobrażał już so-bie życia bez Emiłii„ dlatego zaklinał ją w listach by zerwała z Wiktorem Powrót to czy krzywdzonym był on on sam czy też inny człowiek I teraz — gdy obserwował Red Fritza skrupulatnie przeliczają-cego drobniaki — ślepa wście-kłość ogarniała całą jego isto-tę Chwycił za potężną siekierę do rąbania mięsa kocimi kro-kami zbliżył się z tyłu do chu-ligana i zadał cios — O Matko Boska — szepnął składając dłonie — Przebacz mi Zaciągnął ciało do piwnicy i położył na podłodze Przykrył je gazetami i wrócił na górę za-łamując ręce i krzywiąc twarz grynasc--m przerażenia Dopiero w nocy po zamknięciu sklepu Marco powrócił do piwnicy ło-mem żelaznym rozbił betonową posadzkę i pogrzebał trupa Zniknięcie Fritza nie wypro-wadziło Barkera z równowagi: — Przepija pewno forsę w ja-kiejś knajpie — wyjaśnił przy-jaciołom Nie bardzo mu się to podo-bało ale znał swoich ludzi Kiedy jednak minęły dwa dni a Fritz nie zjawiał się z zebra-nymi pieniędzmi Ed rozpieklił się na całego — Zwiał od nas oto co się stało — powiedział — Zebrał forsę z całej ulicy i zwiał Je-śli ten sukinsyn pokażę się je-szcze zrobimy z nim pokazowy numer W tydzień później nastąpiło to czego się Marco obawiał: złożył mu wizytę następny z bandy Eda Barkera Tym razem był to Axle Przystąpił do rze-czy bez ogródek: — Wiesz o co idzie — ode-zwał się ochrypłym głosem Louis Armstronga — Jeżeli nie chcesz być spalony bom-bardowany albo zbity dawaj forsę — Ile mam dać? — spytał Marco — Dwa dolary Tyle samo ile dałeś tej świni Red Fritzowi — Pieniądze mam w mieszka-niu — powiedział Marco spo-kojnym głosem Westchnął i wzruszył ramionami Tak więc już dwóch inkasen-tów Barkera leżało w piwnicy Marco siadywał każdego wieczo-ra przed sklepem palił cygaro i markotnie rozmyślał nad swym losem Pewnego dnia o zmierz-chu stanęło przed nim dwóch ludzi — Marco Aletti? — spytał Ed spoglądając na niego z góry Marco skinął głową — Znasz Axle a — ind: łtł r agował Ed — Niski baczysty facet Nos ma- - jak kartofel Pracuje ności Zabrał ze sobą butelkę [ dla mnie — Ten który zabrał — zainteresował się Marco — Widziałeś go? — Tak Był tu któregoś dnia że mam dać mu dwa dolary Dałem co miałem robić — Widzisz! — Eda zwrócił się podniecony do swe-go szefa — Oni coś kombinują Zbierają forsę i urywają się Ale Ed nic słuchał Podejrzli-wie wpatrywał się w twarz sklepikarza Marco gapił się za nimi kie-dy odchodzili Ssał cygaro i wy-dmuchiwał niewielkie chmurki dymu "Sam Ed — się do siebie — Mo-że mnie nachodzić i zabierać " — Dwóch najlepszych ludzi z paczki żeby taki numer od-stawili — oburzył się Ed — Cóż do diabła sobie myślą? Wy-korzystują moją firmę moją organizację a potem urywają si£" z żebym ich tylko dostał w swoje ręce ""Ed oddalił się z zamiarem przemyślenia sprawy w samot-- Marietty miał zdecydować o ich małżeń-stwie tak oboje pragnęli Mimo do-świadczeń z Mariettą Herbeńską Stenio nie przewidział że nie zgodzi się ona ani na jego mtfość do Emilii ani tym bardziej na ich małżeństwo Zaszedł też fakt 'który wpłynął w nie-oczekiwany sposób na układ całej historii z Emilią W dniu przyjazdu Marietty Stenio zapadł na zapalenie płuc i w czasie tej łatwo jej było przeciąć cały splot wypad-ków Stenio uległ nie tylko zaklęciom i bła-ganiom Herbeńskiej nie tylko dał się unieść litości nad nią ale uznał także jej jakieś racje które miały go ustrzec przed trudnym i przedwczesnym życiem rodzinnym Naidonioślejsze jednak w poddaniu się woli Herbeńskiej było to że Stenio od po-czątku choroby widział swą bliską śmierć Umęczony gorączką godził Fic już na wszystko "Będę zawsze przy tobie" — posłużył się Stenio zwrotem umierającego Elusia w Uś-cie Herbeńskiej do Emilii List ten w uprzejmej lecz stanowczej formie przecinał wszelkie związki Mariettą Herbeńską całą winę "szaleńczej historii" Stenia zwalała na Emilię i wyrażała żal że jej syn stał się ofiarą czyjegoś wyrafinowania i zepsucia Gdy Stenio wyzdrowiał chciał naprawić wyrządzoną Emilii krzywdę ale było już za późno Listy wracały nie a zwię-zła uwaga Gaycewicza na kopercie ostatnio wysłanego listu — zabraniała dalszej kores-pondencji Stenio wiedział że nic go nie tłumaczy wobec Emilii ani tyrania matki Łni jego uległość lub choroba — nic z tych faktów które go spętały nie dozwalając na podjęcie wyraźnej decyzji Jeśli kochał — wyrzucał sobie — nie mogło być prze-szkód gdy się dowiedział o ma-cierzyństwie Emilii — nic go nie mogło powstrzymać od zawarcia małżeństwa Z te-go doznawał czegoś w dla siebie samego Nienawidził Her-beńskiej która wymogła na nim źe znisz-czył szczęście własnymi rękami wyrządza-jąc przy tym krzywdę Emilii też ze jeśli raz uległ swej matce będzie jej odtąd w każdej ważniejszej sprawie również ulegał Nie czuł w sobie dość siły by się spod jej przemocy Stwierdził to kiedyś z prawdziwą rozpaczą: f — Cóż tak już będzie do końca i tak być musi Po ukończeniu studiów dzięki Herbeń-skiej Stenio rozpoczął pracę najpierw w Genewie zatrudniony w biurach Ligi były etapy: Haga Sztok-holm Paryż — gdzie pracował w konsulatach i poselstwach polskich Wszędzie za- - nim Herbeńską bar-dzo już chora smutna lecz zawsze wierna swej tragicznej miłości Nie było już nigdy mowy między nimi o wydarzeniach w nawet wówczas gdy przytibodziły li-sty od fctóry przysyłał wiadomo-ści o Emilii i Kaziu V ŚK&k H fil H najstarsza wytwórnia wódek w Kanadzie M 130 Bat utrzy-muje Kanadyjczyków w dobryni nastroju : B&llt3sr pienią-dze? Powiedział Towarzysz Barker uśmiechał przestaną pieniądze moniakami którego choroby logiczne wysoką później czytane zwłaszcza powodu rodzaju po-gardy Wiedział wy-zwolić Na-rodów Później Bruksela jeździła Roz-łęczy Pietrzaka iwllllll 11 n Gooderham's produkuje kanadyjskie wódki od r 1832 dobrej irlandzkiej whisky zamknął się w gabinecie icstau-racj- i Ilanseya Alkohol okazał się dobrym doradca ponieważ wymyślił plan zdaniem autora — doskonały Tom Barker pracował jako barman w jednej z knajp w Manhattanie Ed owiedził go w nocy zwierzył się ze swych kło-potów i zmobilizował brata do służby Tom miał za zadanie obserwować następnego inka-senta który wyruszy na kwestę Obowiązek ten przejął Hartford "Mary" brutal i sadysta wy-różniający się jednak z bandy łobuzów delikatną niemal dziew-częcą cerą W kilka dni później urlopowany barman pomykał za nim trop w trop śledząc z daleka Inkasent odwiedzał sklep za sklepem i zbliżał się już do końca ulicy Tom miał powrócić o dziewią-tej O jedenastej zasępiony Ed siedział w gabinecie u Ilanseya Pół tuzina znudzonych gangste-rów leniwie popijało wódkę a jeden z nich zwrócił uwagę że zbliża "się północ (Ciąg dalszy nastąpi) "Bardzo do ciebie podobny len twój 6yn — pisał w jelnym liście — aż dziwne" Stenio nosił w sobie przez długie lata swą miłość którą teraz ożywiał Kazio icn nie-- K znany syn tak jakoby podobny do niego — Jestem oicem Jestem ojcem — po- wiedział kiedyś do siebie głośno i poczuł że jest to la jedyna miłość którą się po-znaje nie po cierpieniu Lecz po czym? Po czymś takim — odpowiedział sobie % rozwagą — co daje poczucie harmonii z całością bytu A to jest szczęście które nie mija ' Stenio tłumił w sobie rozpacz źe oto wzgardził swoim synem i dlatego nie ma prawa do żadnego z uczuć jakie są udzia-łem każdego ojca W tym swoim ojcostwie do którego nie mógł się przyznać ani wo-bec syna ani wobec ludzi — widział jakby powtórzenie własnego losu Gdzieś na świe-cie musiał być jego ojciec i musiała być matka która go wyrzuciła na żwir alei w miejskim ogrodzie Ktoś jednak naprowa-dził na to miejsce pijaną Walczakową że nie zginęło poniechane niemowlę Leżało — jak lubiła o tym opowiadać — z otwarty-mi oczkami popłakując z cicha Nieraz pokazywała mu to miejsce mówiąc: — O tu cie znalazłam ty hyclu! Dziwka cie widać jakaś porodziła jeżeli miała su-mienie tak rzucić! Od czasu gdy Kazio wrastał coraz głę-biej w uczucia Stenia zmieniał się też jego stosunek do Herbeńskiej Zginąłby zapew-ne gdyby nie ona i gdyby nie Eluś Roz ważając teraz często w związku z Kaziem historię własnego życia — wiedział że nie może matki pozostawić samej ani jej opu-ścić Chciał też nieraz okazać jej swą wdzię-czność i swe synowskie przywiązanie Gdy-by teraz od niej odszedł równałoby się to niemal temu( co zrobiła z nim jego matka W miarę upływu lat Herbeńską żałowała wszystkich udręk jakich przysparzała Sie-niowi — Czy możesz mi darować? — prosiła ze łzami — To było jak choroba Steniu ale na szczęście minęło Czy możesz mi darować? — Ależ mamo — uspokajał ją Stenio — byłaś zawsze dla mnie dobra' najlepsza Ostatnie miesiące przed śmiercią Her-beńskiej były okresem najtkliwszego zbli-żenia jakie może istnieć między matką a synem Często wspominali najbliższych więc biednego pana Andrzeja — cichego smutnego który swą nieśmiałością onie-śmielał także innych — Czy wiesz że ja musiałam się jemu oświadczyć bo on by się na to nie zdobył — wyznała kiedyś Mariettą Stenio nie rozstawał si? też nigdy z to-mem Szekspira w którym była historia o Królu Lirze niedoczytana przez Elusia Pamięć o nieszczęsnym Elusiu który przez swą miłość wydobył go z nędzy ukazywała Steniowi równocześnie nie dające się pojąć i odgadnąć drogi ludzkiego losu iiamiujmpioi jm-i ii u 1- 'K'ftirtT i"ti"f'łi!iU KT'0 ć(cccrłam3 ił#8rt uy-- _ --ssm jfefyiS —~- - :S0153 3JW' KfłJr --ai TflP Um -r-- M~" www&mw anatianiiidcy ?rj"!jł!'!H'jwii'"!V' L"'iiranrs W&W r&k iS?jS vSHJ SmP Ęg&f!jk scoTFc1iiNwEmSTsicr a?g$$i mik xZ~-!A-i~u- u-f _lf wyborowe RZECZYWIŚCIE ODŚWIEŻAJĄCE Jedyny napój który( smakiem tak żywo przypomina napoje używa-ne przez Was w "starym kraju" sej mwĘm " tfmfiotc£ Robiąc zakupy zawszo pamiętaj-cie o znaku jak na tej butelce GWARANTUJEMY ŻE WASZE PRAGNIENIE ZOSTANIE ZASPOKOJONE — Zachwyt rodziny! — Dla dzieci wydarzenie! — Napój nie mający sobie1 równego! zss wseczoreroi i przynieś butelkę ocarl Sherry i- -i i Jeżeli nie masz piwnicy nie szkodzi — szafka w' klirhni też WVStarCZV Sherry Paarl'a są łatwe do przechowywania i eko-nomiczne w cenie Paarl ma do wyboru trzy rodzaje: ostre o jakby orzechowym smaku Paarl Pale Dry lub Paarl Golden Medium — jedne z najlepszych na świecie przystawek Albo jeśli chcesz zakończyć posiłek w sposób elegancki i pełen uroku podaj łagodne bogate Paarl Oloroso Cream Wszystkie sherry Paarl'a można' pić o każdej porze — same z zakąskami lub w najmodniejszy obecnie sposób — z lodem A ponieważ cena ich jest tak umiarko- - t wana możesz je podawać często Dlaczego' nie dziś wieczorem? - Paaipl Wliiei aSIi isaarar r UH IHBK l —_— ~ii WHn - - —— — - - - - — i -- --- - - - 1 - - EpSSBElfOE _ - — -- n -- ii r- - t TY i m n i iiir SHHH@iHiHBH99BKi8HBBiiral
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 20, 1967 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1967-12-20 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
Identifier | ZwilaD3000456 |
Description
Title | 000464b |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
OCR text | n 41 ii '& onald U riJ-:- tł nip Honig obraziłby ł fftera w postaci skromnego 5 Łkana n gestoletni wątły mężczyzna te 'S"ł °"m 10! ! a w PJ' "ft-- 1 s 102 w sobie Marco Aletti Czter-- s§ zwracał niczyjej uaSi x iu gneczjł losowi Pfdząc bardzo Inostajnc ż:cie Marco był ttr-ple- m spożyw czego skle-- ait JL uobliżu rzeki w ubogiej 9 fcelm Capstone W owym %Ł-- i '— bło to w ostatnich 'Sił iibiesłego stulecia — --Selnice te zamieszkiwali prze 'pcy i nędzarze fek-- koronowanym królem fcstepczego świata był hA Birker Przerastał on o głowę jtfzszjcn nuejscowjtii luuua- - M- - doliniarzy i juuuiuw juc- - lty — miewał genialne po- - fssłv Ykonawca laKicn po slow nógłby byc człowiek hjjwdarzony wckszj auueu uu M ieligencjq z czego uarKer me iflawał sobie sprawy z}vifiui {Racjonalnego kultu dla wła- - ej osob zgubiło niejednego :oweka :Xiez2orszym pomysłem fcaa tfło zapewnienie opieki sklepi kom z Monroe Street naj-chliwsz- ej arterii Capstone Modącej do rzecznego portu iRwncgo dnia zgromadził on frtni-ł- i naskudnvch Drzviaciół z flSórych każdy szczycił się nie- - Ifaną lUilUUi) i uifiauitunai ?ang Znalazły się w nim ta-le asy jak Red Fritz Axle Ivy im i inni Ed Barker postano- - il pospolitego mieszczucha od-- wicdnio urobić pozbawić go Bporności psychicznej Jeżeli Mieszczuch uwierzy w konieczn-ość podporządkowania się sile Hfo bodzie wierzył do śmierci VGang sprowokował kilkanaście ?avantur w knajpach czy na uli- - r-łna- U i'CTfctl iMi lMilł'l-- xrr- - a Jjledł zwycięsko a przy tej oka- - i Ed prpłoszył kilku niesfor-c- h outsiderów Eóiki i awan tury hlv w toi dzielnicy na w jS _ [jvporzqaKU aziennym 1'oniewaz ifpokazów ki gangu nie naruszyły riości ani kieszeni obywateli ma-sjlący- ch jakieś wpływy i znacze-Jai- c a więc policja przymknęła fóczy i zrezygnowała z prób in terwencji Wszelkie akty pre wencyjne narażały stróżów po- - " flpf - :ądku publicznego na różne 'Bieprzyjemuości wobec czego lioli cfannuMclrn rtonłra1nvrVi 1IMP "-"- -"-" flw-- p ibserwatorow I to wystarczyło Mieszkańcy Capstone nabrali Jj TjJJI'WWMiMtilltfWwkłmWj przekonania że Ed Barker jest jedynym władcą dzielnicy Agenci gangu podjęli wędrów-ki po Monroe Street 'WIdol ironicznie uśmiechniętego face ta przybranego w wytworny melonik budził respekt i pozba wiał odwagi najdzielniejszych sklepikarzy Za "opiekę" nale żało płacić dwa dolary tygod-niowo korzyści płynących z transakcji na razie nie doce-niano — Przed czym będziecie mnie chronić? — zapytał pewien Bo-gu ducha winien kupiec — Przed poniesieniem strat i szkód przewidzianych i nie-przewidzianych — odpowiedział przedstawiciel Eda i wyrzucił puszkę szynki przez okno na podwórze — To była strata nie przewidywana — wyjaśnił na przj kładzie — Nie powinna by-ła się wydarzyć i nie wydarzy-łaby się gdybyś nie zadawał pytań I kupiec zapłacił Kiedy najbliżsi sąsiedzi na-rzekali na poczynania Eda Bar-ker- a Marco wzruszał ramiona-mi Uważał że ludzie nie powin-ni ulegać terrorowi Solidarność kupców ich stanowcza postawa uśmierzy rozzuchwalonych gang-sterów Ale zdarzyło się że za-dzwonił mały dzwoneczek nad drzwiami i kiedy Marco wyszedł przed kotarę oddzielającą sklep od prywatnego mieszkania uj-rzał osobnika w czarnym golfie i lśniącym meloniku Gość pa-trz- ył na niego wyzywająco — Czym mogę dłużyć? — grzecznie spytał Marco Red Fritz zbliżył się do kon-tuaru Podniósł rękę i pstryk-nął palcem w rondo melonika który zawadiacko przesunął się na tył głowy — Występuje w imieniu Eda Barkera Za-pewniamy — oświadczył — bezpieczeństwo kup-com z Monroe Street To jest służba publiczna Za dwa dola-ry tygodniowo jesteś pan kryty — Kryty? — zdziwił się Marco — Zgadza się — potwierdził Red Fritz — Zabezpieczony przed wypadkami — Wypadkami? — Marco nie mógł pojąć — Takimi jak — klient ro-zejrzał się wpkolo Na podłodze stał "drewniany cebrzyk pełen solonych śledzi Red Fritz de-- Stenio niepodobny do matki darzony Sjei czułością gdziekolwiek się pojawili — 'cli-'ia- i na samą myśl że jej młodość i Wuia mogą budzić niewłaściwe osądzenie {jhen stosunku Pożycie z przybrana matką M)'ło coraz trudniejsze a z biegiem lat stało -w- Si'e h'"tptm" n"?c Juu „ii„u:c„M„:e„i„iu:_t tuHaiyiifit±iem J4yczuwał ?d dawna że w uczuciach matki fryje się jakieś niebezpieczeństwo zarów-- W dla niej jak i dla niego Postanowił rzeciąć tę drażliwą dla siebie sytuację i $ay upewnił się co do uczuć Marietty dla fe§° — uciekł z Boulogne sur Mer gdzie jyooje spędzali wakacje Aby zmylić pościg za sobą tułał się po rowincji francuskiej brał wszelką pracę aka się nadarzyła czy to w winnicach czy fy fabrykach Zaangażował się też do we-Ijrowne- go cyrku gdzie występował jako $ncerz Niestety po kilku miesiącach Ma-cet- ta go odna"iazła i zaklinała na pamięć J--f iusia by wrócił gdyż jest ciężko chora na jeree Stenio zauważył w niej wielkie zmia-m- - była teraz cicha jak gdyby nieśmiała i Jsmutna Wzbudziła w nim szczere współ-ijjzuti- e Wiedział że naprawdę nie mogła sama i nie chciał przyczyniać' się do Rozwoju jej choroby — dlatego wrócił przenieśli sie do Wiednia gdzie Stenio studia na wydziale" konsularnym Akademii Nauk Politycznych gdyż Manet $ uplanowała dla mego w przyszłości ka-ipe- rę dyplomatyczną Wyprosiła to że by-ijP- la z nJln razem na niektórych wykładach yie tylko brać jak najpełniejszy udział w go życiu Uczestniczyła nie tylko w jego H diach ale i w zabawach wycieczkach rgima organizując je nieraz z dużą pomysło-wi osaą llimo że nie rozstawali się zupełnie tak ?? złożyło któregoś lata że Stenio na kilka I godni uwolnił się od Marietty która mu-t- F wyjechać do starej pani Herbeńskiej siatki męża aby ja pielęgnować w ciężkiej W° T°bie Wówczas to wybrał się Stenio na f3es do Rozłęczy dokąd zara-os-ił go syn Iipmczego Paweł Pietrzak Stenio --wysunął głowę spod palta i spo-- Gaycevricz Pali papierosa pa-irz- ąc w ołcrio wiatr WygIywał ciągle swa -- Tną "P0"™ muzvkę W tej chwili -- P°aag zwalniał biegu i wjeżdżał na most pzez ciemnoniebieskie światła przedziału lfmfn?kaJy z daleka- - zadziwiające jasnością mugi rozgwieżdżonego nieba' likatnie dotknął go czubkiem -- buciła i zgrabnym pchnięciem przewrócił Śledzie wypadły a słona woda rozlała się po po-dłodze — takimi jak ten Marco zgiął się jak lokaj i na-c- h łając się całym ciałem nad kontuarem patrzył na podłogę Jego spokojna poważna twarz nie zdradzała żadnego wzburze-nia — To znaczy — zastanowił się — gdybym dał panu pieniądze nic podobnego nic mogłoby się zdarzyć? Red Fritz ucieszył się wyni-kiem poglądowej lekcji Obna-żj- ł zęby w uśmiechu — Zgadza się — i znów pstryk-nął w rondo melonika przesu-wając go na czoło — Jaką sumę pan wymienił? — Dwa dolary — Pieniądze trzymani w mie-szkaniu "Czerwony Fryc" poszedł z nim za kotarę Tam Marco skie-rował się do spiżarki Z półki zdjął blaszane pudełko otwo-rzył wydobył garść monet i wręczył je przedstawicielowi oryginalnego towarzystwa ubez pieczeń Marco niechętnie podporząd-kował się presji ale nie umiał wybrnąć z sytuacji Przed czte-rema laty zanim znalazł się w Capstone prowadził sklepik spożywczy po drugiej stronie rzeki w Manhattan Zdarzyło się że przed drzwiami jego przedsiębiorstwa policja rozpra-wiała się z jakimś trampem Mar-co ujął się za ofiarą wystąpił na rozprawie jako świadek i na-raził się przedstawicielom wła-dzy Rozpoczęła się seria szykan Cichy ale niezbyt mądry skle-pikarz bronił się w nieporadny sposób przegrywał i wpadał w gniew Uniesiony pasją do wy-kroczeń fikcyjnych dodawał wy-kroczenia rzeczywiste i płacił kary Skarżył się znajomym na prawo i na lewo jednak wszę-dzie spotykał się z obojętnością i drwiną Prawie wszyscy utrzy-mywali iż nie powinien był wtrącać się do nie swoich spraw Aletti zlikwidował skle-pik i przeniósł się do Capstone Nabrał przekonania że sprawie dliwości nie ma na świecie i przeciętny obywatel nie powi nien liczyć na opieken prawa Ale jednocześnie natura ""jego buntowała się przeciwko wszel- - i w wami wiŁv?jmn ianaL-aHiH- w Stenio patrzył na Gaycewicza z uwagą jakby z jego starej i zniszczonej twarzy mógł odczytać tamten odległy i niepojęty w swym przebiegu okres życia gdy poznał Emilię — Wiktorze — wyjęczał niedosłyszalnym szeptem — to już jest tylko pustka i nic I nie ma Kazia Nie ma Kazia rv Z Rozłęczy wyjechał Stenio nagle po ostrej wymianie zdań ze starym panem Ł-acińskim ojcem Emilii który odkrył ich wzajemny stosunek Wyjechał z przeświad-czeniemże oboje z Emilią zdołają przezwy-ciężyć wszelkie trudności jakie staną na drodze do ich szczęścia Na razie — tłumaczył sobie — musi się usunąć ale będzie pisywał i wspólnie z Emilią obmyślą swe dalsze losy Pobyt w Rozłęczy obudził pierwsze silne uczucia Stenia Przez całe życie późniejsze każda kobieta była odnajdywaniem Emilii i każdy pejzaż zapach pól układ drzew drogi poliie noce letnie i słoneczne dni — odnosiły się zawsze do Rozłęczy jako do miary porównania jako do skali zachwytu Nigdy nie został przez niego zapomniany ten ból gdy rozstawał się z Emilią wyjazd z Rozłęczy wśród śmiechu i śpiewów mło-dzieży — ani noce w leśniczówce i'chłodne świty gdy niesyci rozkoszy żegnali się na długi leniwo wlokący się dzień Dzień wy-pełniony kłamstwem wobec świata zwła-szcza wobec Wiktora Stenio dziwił się ocze-kując co noc Emilii że ich miłość przynosi mu więcej cierpienia niż szczęścia nawet wówczas gdy byli tylko sami gdy nic ich nie dzieliło od siebie — Czyżby miłość nie dawała szczęścia? — myślał nieraz w późniejszych latach — czyżby miłość była poznawana tylko przez cierpienie? Jeśli tak to chyba dlatego że celem miłości -- nie jest nasycanie się nią samą Po wyjeździe i Rozłęczy nie mógł sobie dać rady ze swoim cierpieniem listy od Emilii pogarszały tylko jego bezradność zwłaszcza wtedy jesienią gdy dowiedział się że Emilia zostanie roatktą Doznawał szczęścia lecz równocześnie drżał lękając się skutków ich miłości Rosły w nim uczu-cia nieraz sprzeczne wśród których nie umiał się rozeznać Nie wyobrażał już so-bie życia bez Emiłii„ dlatego zaklinał ją w listach by zerwała z Wiktorem Powrót to czy krzywdzonym był on on sam czy też inny człowiek I teraz — gdy obserwował Red Fritza skrupulatnie przeliczają-cego drobniaki — ślepa wście-kłość ogarniała całą jego isto-tę Chwycił za potężną siekierę do rąbania mięsa kocimi kro-kami zbliżył się z tyłu do chu-ligana i zadał cios — O Matko Boska — szepnął składając dłonie — Przebacz mi Zaciągnął ciało do piwnicy i położył na podłodze Przykrył je gazetami i wrócił na górę za-łamując ręce i krzywiąc twarz grynasc--m przerażenia Dopiero w nocy po zamknięciu sklepu Marco powrócił do piwnicy ło-mem żelaznym rozbił betonową posadzkę i pogrzebał trupa Zniknięcie Fritza nie wypro-wadziło Barkera z równowagi: — Przepija pewno forsę w ja-kiejś knajpie — wyjaśnił przy-jaciołom Nie bardzo mu się to podo-bało ale znał swoich ludzi Kiedy jednak minęły dwa dni a Fritz nie zjawiał się z zebra-nymi pieniędzmi Ed rozpieklił się na całego — Zwiał od nas oto co się stało — powiedział — Zebrał forsę z całej ulicy i zwiał Je-śli ten sukinsyn pokażę się je-szcze zrobimy z nim pokazowy numer W tydzień później nastąpiło to czego się Marco obawiał: złożył mu wizytę następny z bandy Eda Barkera Tym razem był to Axle Przystąpił do rze-czy bez ogródek: — Wiesz o co idzie — ode-zwał się ochrypłym głosem Louis Armstronga — Jeżeli nie chcesz być spalony bom-bardowany albo zbity dawaj forsę — Ile mam dać? — spytał Marco — Dwa dolary Tyle samo ile dałeś tej świni Red Fritzowi — Pieniądze mam w mieszka-niu — powiedział Marco spo-kojnym głosem Westchnął i wzruszył ramionami Tak więc już dwóch inkasen-tów Barkera leżało w piwnicy Marco siadywał każdego wieczo-ra przed sklepem palił cygaro i markotnie rozmyślał nad swym losem Pewnego dnia o zmierz-chu stanęło przed nim dwóch ludzi — Marco Aletti? — spytał Ed spoglądając na niego z góry Marco skinął głową — Znasz Axle a — ind: łtł r agował Ed — Niski baczysty facet Nos ma- - jak kartofel Pracuje ności Zabrał ze sobą butelkę [ dla mnie — Ten który zabrał — zainteresował się Marco — Widziałeś go? — Tak Był tu któregoś dnia że mam dać mu dwa dolary Dałem co miałem robić — Widzisz! — Eda zwrócił się podniecony do swe-go szefa — Oni coś kombinują Zbierają forsę i urywają się Ale Ed nic słuchał Podejrzli-wie wpatrywał się w twarz sklepikarza Marco gapił się za nimi kie-dy odchodzili Ssał cygaro i wy-dmuchiwał niewielkie chmurki dymu "Sam Ed — się do siebie — Mo-że mnie nachodzić i zabierać " — Dwóch najlepszych ludzi z paczki żeby taki numer od-stawili — oburzył się Ed — Cóż do diabła sobie myślą? Wy-korzystują moją firmę moją organizację a potem urywają si£" z żebym ich tylko dostał w swoje ręce ""Ed oddalił się z zamiarem przemyślenia sprawy w samot-- Marietty miał zdecydować o ich małżeń-stwie tak oboje pragnęli Mimo do-świadczeń z Mariettą Herbeńską Stenio nie przewidział że nie zgodzi się ona ani na jego mtfość do Emilii ani tym bardziej na ich małżeństwo Zaszedł też fakt 'który wpłynął w nie-oczekiwany sposób na układ całej historii z Emilią W dniu przyjazdu Marietty Stenio zapadł na zapalenie płuc i w czasie tej łatwo jej było przeciąć cały splot wypad-ków Stenio uległ nie tylko zaklęciom i bła-ganiom Herbeńskiej nie tylko dał się unieść litości nad nią ale uznał także jej jakieś racje które miały go ustrzec przed trudnym i przedwczesnym życiem rodzinnym Naidonioślejsze jednak w poddaniu się woli Herbeńskiej było to że Stenio od po-czątku choroby widział swą bliską śmierć Umęczony gorączką godził Fic już na wszystko "Będę zawsze przy tobie" — posłużył się Stenio zwrotem umierającego Elusia w Uś-cie Herbeńskiej do Emilii List ten w uprzejmej lecz stanowczej formie przecinał wszelkie związki Mariettą Herbeńską całą winę "szaleńczej historii" Stenia zwalała na Emilię i wyrażała żal że jej syn stał się ofiarą czyjegoś wyrafinowania i zepsucia Gdy Stenio wyzdrowiał chciał naprawić wyrządzoną Emilii krzywdę ale było już za późno Listy wracały nie a zwię-zła uwaga Gaycewicza na kopercie ostatnio wysłanego listu — zabraniała dalszej kores-pondencji Stenio wiedział że nic go nie tłumaczy wobec Emilii ani tyrania matki Łni jego uległość lub choroba — nic z tych faktów które go spętały nie dozwalając na podjęcie wyraźnej decyzji Jeśli kochał — wyrzucał sobie — nie mogło być prze-szkód gdy się dowiedział o ma-cierzyństwie Emilii — nic go nie mogło powstrzymać od zawarcia małżeństwa Z te-go doznawał czegoś w dla siebie samego Nienawidził Her-beńskiej która wymogła na nim źe znisz-czył szczęście własnymi rękami wyrządza-jąc przy tym krzywdę Emilii też ze jeśli raz uległ swej matce będzie jej odtąd w każdej ważniejszej sprawie również ulegał Nie czuł w sobie dość siły by się spod jej przemocy Stwierdził to kiedyś z prawdziwą rozpaczą: f — Cóż tak już będzie do końca i tak być musi Po ukończeniu studiów dzięki Herbeń-skiej Stenio rozpoczął pracę najpierw w Genewie zatrudniony w biurach Ligi były etapy: Haga Sztok-holm Paryż — gdzie pracował w konsulatach i poselstwach polskich Wszędzie za- - nim Herbeńską bar-dzo już chora smutna lecz zawsze wierna swej tragicznej miłości Nie było już nigdy mowy między nimi o wydarzeniach w nawet wówczas gdy przytibodziły li-sty od fctóry przysyłał wiadomo-ści o Emilii i Kaziu V ŚK&k H fil H najstarsza wytwórnia wódek w Kanadzie M 130 Bat utrzy-muje Kanadyjczyków w dobryni nastroju : B&llt3sr pienią-dze? Powiedział Towarzysz Barker uśmiechał przestaną pieniądze moniakami którego choroby logiczne wysoką później czytane zwłaszcza powodu rodzaju po-gardy Wiedział wy-zwolić Na-rodów Później Bruksela jeździła Roz-łęczy Pietrzaka iwllllll 11 n Gooderham's produkuje kanadyjskie wódki od r 1832 dobrej irlandzkiej whisky zamknął się w gabinecie icstau-racj- i Ilanseya Alkohol okazał się dobrym doradca ponieważ wymyślił plan zdaniem autora — doskonały Tom Barker pracował jako barman w jednej z knajp w Manhattanie Ed owiedził go w nocy zwierzył się ze swych kło-potów i zmobilizował brata do służby Tom miał za zadanie obserwować następnego inka-senta który wyruszy na kwestę Obowiązek ten przejął Hartford "Mary" brutal i sadysta wy-różniający się jednak z bandy łobuzów delikatną niemal dziew-częcą cerą W kilka dni później urlopowany barman pomykał za nim trop w trop śledząc z daleka Inkasent odwiedzał sklep za sklepem i zbliżał się już do końca ulicy Tom miał powrócić o dziewią-tej O jedenastej zasępiony Ed siedział w gabinecie u Ilanseya Pół tuzina znudzonych gangste-rów leniwie popijało wódkę a jeden z nich zwrócił uwagę że zbliża "się północ (Ciąg dalszy nastąpi) "Bardzo do ciebie podobny len twój 6yn — pisał w jelnym liście — aż dziwne" Stenio nosił w sobie przez długie lata swą miłość którą teraz ożywiał Kazio icn nie-- K znany syn tak jakoby podobny do niego — Jestem oicem Jestem ojcem — po- wiedział kiedyś do siebie głośno i poczuł że jest to la jedyna miłość którą się po-znaje nie po cierpieniu Lecz po czym? Po czymś takim — odpowiedział sobie % rozwagą — co daje poczucie harmonii z całością bytu A to jest szczęście które nie mija ' Stenio tłumił w sobie rozpacz źe oto wzgardził swoim synem i dlatego nie ma prawa do żadnego z uczuć jakie są udzia-łem każdego ojca W tym swoim ojcostwie do którego nie mógł się przyznać ani wo-bec syna ani wobec ludzi — widział jakby powtórzenie własnego losu Gdzieś na świe-cie musiał być jego ojciec i musiała być matka która go wyrzuciła na żwir alei w miejskim ogrodzie Ktoś jednak naprowa-dził na to miejsce pijaną Walczakową że nie zginęło poniechane niemowlę Leżało — jak lubiła o tym opowiadać — z otwarty-mi oczkami popłakując z cicha Nieraz pokazywała mu to miejsce mówiąc: — O tu cie znalazłam ty hyclu! Dziwka cie widać jakaś porodziła jeżeli miała su-mienie tak rzucić! Od czasu gdy Kazio wrastał coraz głę-biej w uczucia Stenia zmieniał się też jego stosunek do Herbeńskiej Zginąłby zapew-ne gdyby nie ona i gdyby nie Eluś Roz ważając teraz często w związku z Kaziem historię własnego życia — wiedział że nie może matki pozostawić samej ani jej opu-ścić Chciał też nieraz okazać jej swą wdzię-czność i swe synowskie przywiązanie Gdy-by teraz od niej odszedł równałoby się to niemal temu( co zrobiła z nim jego matka W miarę upływu lat Herbeńską żałowała wszystkich udręk jakich przysparzała Sie-niowi — Czy możesz mi darować? — prosiła ze łzami — To było jak choroba Steniu ale na szczęście minęło Czy możesz mi darować? — Ależ mamo — uspokajał ją Stenio — byłaś zawsze dla mnie dobra' najlepsza Ostatnie miesiące przed śmiercią Her-beńskiej były okresem najtkliwszego zbli-żenia jakie może istnieć między matką a synem Często wspominali najbliższych więc biednego pana Andrzeja — cichego smutnego który swą nieśmiałością onie-śmielał także innych — Czy wiesz że ja musiałam się jemu oświadczyć bo on by się na to nie zdobył — wyznała kiedyś Mariettą Stenio nie rozstawał si? też nigdy z to-mem Szekspira w którym była historia o Królu Lirze niedoczytana przez Elusia Pamięć o nieszczęsnym Elusiu który przez swą miłość wydobył go z nędzy ukazywała Steniowi równocześnie nie dające się pojąć i odgadnąć drogi ludzkiego losu iiamiujmpioi jm-i ii u 1- 'K'ftirtT i"ti"f'łi!iU KT'0 ć(cccrłam3 ił#8rt uy-- _ --ssm jfefyiS —~- - :S0153 3JW' KfłJr --ai TflP Um -r-- M~" www&mw anatianiiidcy ?rj"!jł!'!H'jwii'"!V' L"'iiranrs W&W r&k iS?jS vSHJ SmP Ęg&f!jk scoTFc1iiNwEmSTsicr a?g$$i mik xZ~-!A-i~u- u-f _lf wyborowe RZECZYWIŚCIE ODŚWIEŻAJĄCE Jedyny napój który( smakiem tak żywo przypomina napoje używa-ne przez Was w "starym kraju" sej mwĘm " tfmfiotc£ Robiąc zakupy zawszo pamiętaj-cie o znaku jak na tej butelce GWARANTUJEMY ŻE WASZE PRAGNIENIE ZOSTANIE ZASPOKOJONE — Zachwyt rodziny! — Dla dzieci wydarzenie! — Napój nie mający sobie1 równego! zss wseczoreroi i przynieś butelkę ocarl Sherry i- -i i Jeżeli nie masz piwnicy nie szkodzi — szafka w' klirhni też WVStarCZV Sherry Paarl'a są łatwe do przechowywania i eko-nomiczne w cenie Paarl ma do wyboru trzy rodzaje: ostre o jakby orzechowym smaku Paarl Pale Dry lub Paarl Golden Medium — jedne z najlepszych na świecie przystawek Albo jeśli chcesz zakończyć posiłek w sposób elegancki i pełen uroku podaj łagodne bogate Paarl Oloroso Cream Wszystkie sherry Paarl'a można' pić o każdej porze — same z zakąskami lub w najmodniejszy obecnie sposób — z lodem A ponieważ cena ich jest tak umiarko- - t wana możesz je podawać często Dlaczego' nie dziś wieczorem? - Paaipl Wliiei aSIi isaarar r UH IHBK l —_— ~ii WHn - - —— — - - - - — i -- --- - - - 1 - - EpSSBElfOE _ - — -- n -- ii r- - t TY i m n i iiir SHHH@iHiHBH99BKi8HBBiiral |
Tags
Comments
Post a Comment for 000464b