000475b |
Previous | 61 of 74 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
Źycsenia z Windsor tegiiMil5i!? 1 ]I"(So??ci Śzffąi Bożego Narodzenia i Pomyślnego Nowego Roku składa Canadian Imperial Bank g of Somsnerce OTTAWA & MOY WINDSOR — £ ONTARIO K)5iaaa5s5i2!i2i2i5ia2i2i2553!aaaa2!a3isiSiSiasjSi5i5łjN NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE L NOWOROCZNE składa Klientom i Polonii Gold Star fffteat Market właściciel YICTOR BLAK ! 1695 Tecumseh W — Teł 252-487- 5 j Bridgeview Cleasiers 2101 Tecumseh W — Tel 254-924- 6 JASi}i3i3)5lSiS9lSt3)9'BiaSl3i%9i3lSlSi%SlS)Si2iSi3l9iSlSl3)9lSl3l9i&: i fóms&m :sT Z&k&-- W yrisst5s% - i 1%FU V f sgsU TSSZUSSESSBb "' i&Wn ss NAJLEPSZE ŻYCZENIA fc ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE swoim Klientom i całej Polonii składa fc? Sandra's Speciaity Shop Właśc A AKOWSKA §§ w 1346 Ottawa St — Windsor Ont £S Tel 256-562- 1 & Kfsijisicisiceis-sicstststsists-jisieisiseisisisieteiswisi- ?! pij [PRZYJEMNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA uuzu SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU życzy swej Klienteli i całej Polonii COMPANY OF CANADA LIMITED j 149 Chathom — Windsor Ont § mexvxxxxxtzxxxxxxtixxxxx'txxwivxxxxx(f NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE zasyła swej Klienteli i całej Polonii A HORVATH ictaci i tza lelki w jbór biżuterii — Podarunki na Gwiazdkę 1295 Ottawa St — Windsor Ont Tel 254-480- 0 'PreiciTiciecirstFCPSsccsiccpsictsitieicccJcse "-ijij- ZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE składają swej klienteli i całej Polonii CANADA DRY B0TTUNG CO (Windsor) LTD - 2310 Walker — Windsor Ont Tel 252-168- 6 i i 11 iS i SP & & WI SS K SsII St W I I g Jj v„„ SS Rd j£ II? S (fi K--g 2iSSg2g$£i©S22J§$SiSg$S? Skóro (Dalszy ciąg ze str 58) jak wteay podczas tych pa-miętnych dwóch wieczorów w Palmirze Zdawało mi się że ktoś chodzi po mieszkaniu jednym słowem bałam się czegoś Przypisywałam to trocnę moim juz słabnącym nerwom — teraz zaczynam się na to inaczej zapatrywać Któregoś dnia byio mi zim-no w nogi Siedząc przy trza-skającym ogmu na Kominku poaiozyiam sobie pod nogi skórę lamparta Tak się jakoś ziozyio ze jego głowa ze szkla-nymi oczyma była zwrócona w moją stronę rsie wiem czy się zarzemnęiam na chwilę cnyba ze taK ale naraz wy-dało mi się jak gdyby te oczy się ozywiiy a paszcza z wiel-kimi Kiami zaczęła powoli ro zwierać się Przypomniał mi się ooraz Który wtedy widzia-- J łam przez okno w domku ar-clieoiog- ow w Palmirze i prze-straszyłam się nie na żarty Dorzuciłam SKorę do kąta a ta przyorała tam kształt ży-wego Kota przyczajonego do sKoku Przyznam ci się o-twai- cie ze gdyby nie wstyd pized Wackiem i samą so-o- ą dawno bym ją juz komuś sprzedała czy darowała Je-zu- n chcesz weź ją sobie" — "Śmieszne że w środku wielkiego miasta rozmawiamy o uucnacn czy tez jakichś cza-rach ale po tym wszystkim cośmy widzieli i przeszli w związKU z tą skórą trudno na-prawdę powstrzymać się od tego aby nie uwierzyć w ja-kieś nadprzyrodzone siły któ-rych bliżej nie znamy a które caią tą sprawą kierują — zauważył Sindbad — Jeżeli ci ta skóra nieodpowiada to chętnie wezmę ją na przecho-wanie Może z czasem coś się zmieni a szkoda pozbywać się tego lodzaju pamiątki" — "Juz ja tam wolę nie mieć nic więcej wspólnego z tą całą sprawą" — odparła pani liamara Wyszła z pokoju i po chwi-- li wrnpita ciacnac za sobą piękną skórę lamparta W tej! cnwin Dzasper który leżał! dotychczas na otomanie ze-skoczył z niej raptownie i schowawszy się w kącie pod fotelem zaczął przeraźliwie wyć co dla szkocKicgo terie-ra było rzeczą zupełnie nie-zwykłą — "Widzisz — zauważyła pani Barbara — On się jej panicznie boi" Widocznie nie znosi zapachu dzikiego zwierza który mimo wszelkie zabiegi tkwi jeszcze w tej skó-iz- e — rzekł Sindbad i rozło-żył wspaniałą skórę na środ-ku pokoiu gładząc jej mięk kie futro W duszy me mógł sę pozbyć uczucia że głaszcze oto aksamitne ciało pięknej kobiety Wstrząsnął nim zim-ny dreszcz Na dworze było już ciemno Ogień na kominku trzaskał wesoło oświetlając raźno cały hall w którym siedzieli A jednak coś niesamowite-go unosiło się w powietrzu i jakby mroziło zaciszną atmo-sferę domowa Płaczliwe skomlenie psa pod fotelem również nie piJ"""" "iVieu do poprawienia nastroju Sindbad zapalił papierosa i opierając się o kominek stał zapatrzony w wielką okrąg- - ła głowę kota którego zielone szklane oczy świeciły się czer-wonymi odblyskami w reflek-sach palącego się ogniska Czyżby to było możliwe? Jaka tajemnica kryla się w tym wszystkim? Jaki związek istniał pomiędzy tym drapież-nikiem i trupem kobiety w dalekiej Palmirze? Pani Barbara siedząc na o-toma-nie również milczała za-skoczona całą historią która tak nagle zwaliła się na nią Wreszcie odezwała się do Sin-dbad- a: — "Teraz gdy pierwsze wTażenie już minęło przedy-skutujmy może spokojnie tę niemożliwa sprawę Dżasper chodź tutaj biedny piesku pa-ni nie da ci zrobić żadnej krzywdy — zwróciła się do psa który cały drżący wylazł spod fotela i skoczywszy na otomanę chował łeb pod pa-chę Barbary podwinąwszy o-g- on pod siebie — Dobrze do-brze piesku nie bój się i juz tylko przestań piszczeć — ale Dżasper mimo to od czasu do czasu żałośnie jeszcze po-stękiwał — WTięc powiedz mi jak ty to sobie wyobrażasz tę całą sprawę ze strzelaniną i dlaczego strzaiy sKicnw-u- c do lamparta miały ją zabić? — "Na te rzeczy nie ma o- - fioiMnpffo wytłumaczenia _ odparł Sindbad po chwili namysłu — Wiadomo tylko 7P tn sie zdarza- - W Afryce czarodzieje murzyńscy robią ' tego rodzaju sztuki i znane są wypadki guy rany zadane ja-Kie- js istocie odoijaiy się w tuta sam sposoo na innej jed-nostce 'iu Murzynka mogła-by uuzo wyjaśnić Ale to nie stanowi aia mnie proble-mu nie potrafię wytłumaczyć w jaKi sposoo się to staio ale jestem przekonany ze ra-ny zaaane lampartowi spo-wodowały smierc jego pani niezrozumiałą rzeczą jest tyl-ko dlaczego odDiło się to na mej a nie na tuDie! Bo tak w wsadzie powinnoby byio być" — '"To znaczy — zauważyła pani baroara — ze wediug twojego mniemania powinno ojio uyc taK iż jezeiioy mnie lainpait nie pożarł to kule pizeze mnie w niego wystrze-lone powinny by ranie mnie a nie jego' — "ldKby wypadało logicz-nie Pouwojna ascKurcja jaKa w tego louzaju wypad-Kdd- i się zciaiza l ponieważ to się nie stało cała sprawa jest ula mnie niezrozumiała — zamysiii się znowu — Było by tyiKo jedno wytłumaczenie — aie ono jest zoyt absurdal-ne" — "Cóz takiego?" — spy-tała pani Barbara z zacieka-wienie- m — "jest w Afryce stowarzy-szenie czcicieli lamparta kio-leg- o członkowie twierdzą ze cziowiek może się przekształ-cić w zwierzę i pod jego po-stacią napaodc na iniiycn iu-u- zi — "Jakto więc chciałbyś powiedzieć ze to ona osobiś-cie pod postacią lamparta na mnie napadła? JNie to jest zoyt absurdalne" — "Pamiętaj że jej pias-tunka jest czarodziejKą mu-rzyńską i zna się na rożnych tajemnycn sztuKacn i obrzę-dach jak mogłaś się osobiś-cie o tym przeKonac Jest to bardzo niepiawdopodobne a-l- e oaje jedyne rozwiązanie te-go ZdWiiego problemu Poza tym pamiętaj o słowach wy lzeczonycn przez Murzynko — "o ona ją zabiła!" — 'lc słowa w zasauzie uuzo tłuma czą" — wyjaśniał Sindbad rzeczowo Patrzyli oboje na leżącą przed ogniem sKÓrę lamparta z uczuciem nader skompliko-wanej natury iie znając je-szcze rozwiązania zagaoKi nie mogli się pogodzie z mysią ze u Isiuącd złocista głvdka aksamitna sKora z czarnymi piamami na grzbiecie mogła Kieoys mieście w sobie istotę luuzKą i myśleć i działać we-diug jej zamierzeń Wydawało nn się oDojgu to tak niemo-żliwe i nierealne iz spojrzeli sobie w oczy luszając bez-silnie ramionami Siedzieli tak chwilę w mil-czeniu gdy zaiosne skomlenie Uzaspera starającego się znów zakopać gięboko w lałdach otomany przywołało ich do pizytomnosci — "Czemu ten pies tak się denerwuje?" — zapytała pa-ni Barbara głaszcząc trzęsące go się ze strachu Dżaspera W tej właśnie chwili ujrzała jccinak cos wrecz niezwykłe' "Spójrz na skórę!" — przemówiła drżącym cichym głosem chwytając Sindbada za rękę Major skierował wzrok we wskazaną stronę i również skamieniał Skóra wyraźnie się ruszała Przez chwilę oboje siedzie-li jak skamieniali z uczuciem niesamowitego lęku śmier telną ciszę która zapanowała w pokoju przerywało tylko trzaskanie drzewa w kominku oraz ciche skomlenie psa na otomanie Oczy lamparta gorzały — nie wiadomo czy odbiciem światła z kominka czy też własnym żywym ogniem O-twa- rta paszcza z wyszczerzo-nymi zębami zdawała się je-szcze bardziej rozszerzać A łapy "z wielkimi zakrzywiony-mi pazurami najwyraźniej się ruszały Powoli jedna potem druga przednia łapa ruchem wężo-wym powoli bardzo powoli podwijała się pod rozpłasz-czoną skórę która zaczęła się dziwnie nadymać i przybierać w oczach obojga siedzących na otomanie kontury żywego stworzenia To co dotychczas było skó-l- ą lamparta leżącą przed ko-minkiem ożywiło się i najwi-doczniej gotowało się do sko-ku Pani Barbara z szeroko ro-zwartymi oczyma siedząc bez ruchu w-jdad-wała się slupem soli Sindbad też Eie nie po ruszył Dżasper zaszyty w kątf otomany skomlał coraz fciafcj I Teraz poruszył się łeb lani-pa- l id amuoad który zaglądał już w uty liiejeuiieaiu nieoezpie-t-zeusiw- u wouec tego zjawis-K- d siedział jaK sparaliżowany w urny sie zuawat sonie spra-wę z OKiopnego nieoezpie- - LellStWa W JahUll SIC OOOJC £najuUScul aie ZdlllpilOiyMh Wany w pi osi isKiZiiLm się wziuKieni lego co ooeulie zdd-Wd- io się piicistdLZac w żywe-go lalupalld bleUZldi De 1U- - uiu — "Diabeł nadchodzi" — pomysiai mcm ostry dźwięk dzwon-ka pizy cuzwidcn wejsciowycn piŁClWal czai Lasper z wściekłym uja- - dalJciU IZUUt MC uo UlZWl £inuuuu zas Kioicgo reauiy i piŁiwy lUWlęK Jan guyoj O- - ouuza i oui vi wicnia cnwycil Ze MUUKd MlldZdi KdUKaSKI siuzaey uo lozcindiiia papie-i- u i l cdiej sny cisnąi min w latainą sivoię przsgwdzozając ja ponnęuzy lupdtKaiiu do ore-wiidii- ej puuiogi — "deien w lej skórze je-szcze raz sieuziała ki oiowa e-noo- id to ją ponownie zabi-łem — oueiWdł się ZdCluyp-i- m głosem uo pani baibary Kioia na wpoi przytomna o-bun- eia się na otoniaiię bmubau snotzyi po szklan-kę wody Ktoią podat maleją-cej niewieście uzasper pod aiiWiann wciąż szczekał za-wzięcie — "Otworzyć?" — rzucił Sindbad pytająco w stronę pa-ni uaioaiy Mora kiwnęła mu potaKująco głową liioic wswieKiego Dżaspe-ra za obrożę aby nie rzucił się na wenouzącego Sindbad uciiynł urzwi i iu nie wiele brakowało a sam Dy dostał ponownie szo-ku neiwowego W uizwiacu słabo oświetlo-nej kiatKi senouowej suia mmzynKa! iuyinając wciąż jeszcze za obiozę ciSKdjącego się Dzas-[jei- a Siiiudu ZdSło'iiii sooą ciwditc uizwi i zapytał zdła-wionym giosem: — -- Pocos tu przyizła czar-na kobieto? Czego encesz? " MuizynKa nic oorazu oupo-wieazia- ia lecz z założonymi na gruoym brzuchu rękumi pallad na niego przenika-wyn- i wzroKiem — "czego chcesz?" — za-pytał ponownie sindbad — n zysziam po skórę lampaitd jaK ci mówiłam — oupuiid giyooKim piersiowym tuleni — isie oodwiaj się umie panie iie przyszłam w ziycn amiaracn unoc jestem wioiKą czaiodziejką jednakże nie jestem zią Kooietą o się staio musiaio się stać rie twoja ani jej w tym wi-na - — tu wsKdzaia ruchem giowy do wnętrza mieszka-nia uając dozrozumienia ze ma na mysu panią Barbarę Sinobdd namyślał się chwi-lę utwarcie mówiąc bał się wnuszczac do nneszKanio w Kioiym byli tylko we dwoje tę niesamowitą istotę Wresz-cie jednak zdecydował się i wpuścił ją do śiodka ja panią Baroarę zjawienie się Murzynki w tycn warun-kci- i nie sprawiło juz prawic żadnego widzenia ricoy juz jej nie zdziwiło Patrzyła tyl-no na nią w oczekiwaniu ja-ką też nową sztuKę owa ko-bieta wyczyni Aie Muizynka prawie nie zwracając na nią uwagi po-uesz-ła oo kominka i poczęła wodzić lekko ręką po aksa-mitnej sierści lamparta nu cąc przy tym coś pod nosem Wyglądała teraz jak prawdzi-wa piastunka kołysząca do snu małe dziecko W blasku ognia płonącego na kominku wyglądało to niesamowicie i dziwnie Sindbad i pani Barbara przyglądali się tej scenie w milczeniu Murzynka wyciągnęła wre szcie kindzał tkwiący w sko-rz- e pomiędzy łopatkami obej rzała go i odkładając na dok zwróciła się do Sindbada: — "Chciałeś ją zabić po raz dru-gi? Dlaczego?" Sindbad nie odrazu odpo-wiedział gdyż nic potrafił w odpowiedni sposób logiczny ułożyć swoich myśli Wreszcie odparł: — "Zdawało mi się że od-żyła wolałem więc ją uprz-edzić" — "Zdawało ci się że od-żyła? — zapytała Murzynka zpewnym zastanowieniem — Jak to było? Opowiedz" I Sindbad z pewną powścią-gliwością opowiedział co przed chwilą przeżyli wspól-nie z panią Barbarą Murzyn ka wysłuchała go w skup niu następnie zaś głaszcząc dalej skórę zwierzęcia" edez- - i wała się w sposób uspokaja-jący tak jak się mówi do wy-straszonych dzieci: — "Ona już nie ożyje Nie wiem gdzie duch jej błądzi ale tutaj już nie powróci A wy skręcanie się stosunkowo świeżej juszcze skóry pod wpływem ciepła wydzielają-cego się z kominka wzięliście za powrót jej do życia Jak jednak strach ma wielkie o-cz-y! Ale teraz już nie potrze-bujecie się jej obawiać" Pani Barbara z cichym we stchnieniem ulgi opuściła się na otomahę Sindbad zaś u-uer- zył się dłonią w czoło Że tez o tym nie pomyśleli Wpływ ciepła na swiezą skó-rę! naprawdę ze nerwy spła-tały im kiepskiego figla Uspokojony już zupełnie Sindbad zwrócił się do starej Murzynki: — "Słuchaj Miriam! Nie dostaniesz skory lamparta do-póki nie opowiesz nam do-Kidd- me całej historii i to od Samego początku Ja domy-ślam się prawie wszystkiego ale chcę wiedzieć jak to było laktycznie Od tego czy po-wiesz całą prawdę zależeć bę-dzie czy powiem policji iż jesteś w Kairze czy tez po-zwolę ci iść dokąd zechcesz" Murzynka spojrzała na nie-go z uonicznym uśmiechem Który poruszył nadmiernie jej okrągłą pomarszczoną twaiz: rzekła siada-jąc — "ranie — w kucki przy kominku i łjrzebiąc patywem pomiędzy Kawałkami palącego się drze-wa — Co by ci przyszło z te-go że policja egipska zaaresz-towała by starą niedołężną Muizynkę jaką ja jestem? Wiem ze tego nie zrobisz i olatego opowiem ci wszyst-ko" Zamilkła na chwilę i znowu pogłasKaia skórę lamparta a oinuodd usiadłszy przy pani Dai barze na otomanie nie przeiywał tego milczenia areszcie utkwiwszy nieru-chomo wzrok w ogniu komin-K- a murzynka zaczęła swoje opowiadanie monotonnym yiusem: — "Panie Mój dziadek był wielkim czarownikiem na uworze króla Aszanti zanim naraziwszy się jego bratu nie został podstępnie schwytany i jako niewolnik sprzedany na oKięt amerykański który wo-zu niewolników na wyspy an-tyisk- ie Zawieziony na Marty-nikę'' kupiony został na licy-tacji przez dziadka matki mo-jej pani który był bogatym plantatorem na tej wyspie Od tego czasu byliśmy wła snością tej rodziny i choć po-tem niewolnictwo zostało już zniesione to jednak pozosta-liśmy nadal u tegoż właścicie-la należąc niejako do inwen-tarza rodzinnego Tam też ujrzałam światło dzienne Mój dziadek choć był nie-wolnikiem nic przestał być wielkim czarodziejem i jako taki uznawany był pi zez wszy-stkich czarnych na wyspie przekazując swą sztukę moje-mu ojcu od którego ja całą mądrość znowu przejęłam Cała moja rodzina należała do sekty "WUDU" i brała czynny udział w jej prakty-kach i obrzędach Poza zna-jomością sztuki czarnoksięs-kiej przekazanej mi przez oj-ca nauczyłam się jeszcze wie-lu rzeczy od miejscowych ka-płanów Wudu i w ten sposób stałam się bardzo wpływową czarodziejką Ale mimo to na codzień zaj-mowałam stanowisko piastun-ki w domu naszego patrona 1 ponieważ matka mało co zaj-mowała się małą dziewczyn-ką ja byłam tą która wycho-wała małą Irenę Sama nic miałam dzieci o-pickow- ałam się więc nią jak rodzoną córką nic zważając na różnicę stanu i rasy Tak też w ciągu kilkunastu lat pokazałam jej i nauczyłam ją wielu rzaczy nieznanych in-nym białym ludziom Kiedy dziś o tym myślę to lepiej by było gdybym była tego nie czyniła ponieważ mo-ja wychowanka okazywała wielkie zamiłowanie do na-szych tajemnic i przejmowa ła się naszymi wierzeniami na równi z czarnymi Gdy ojciec Ireny umarł matka jej wyszła za mąż za kupca lewantyńskiego i prze-niosła się na Wschód I tu już pozostałyśmy na zawsze Mimo że byłam kapłanką sek-ty Wudu nie potrafiłam roz-stać się z moją małą wycho-yranic- ą Bo choć wy biali patrzycie na nas Murzynów jak na i-st-oty niższe to jednak my też mamy serce i potrafimy bar-dzo kochać tak samo jak l silnie nienawidzieć Znane ci są koleje losu mo-jej wychowanki na Wscho-dzie Gdy wTeszcie po kilku la-tach została swobodną kobic-- (Zakończenie na itr GO) I Żenia U I kI X I o: B5 W® z Windsbrl ScisiMrMMl Dużo Szczęścia Radości K okazji świąt Bożego Narodzenia 3? Nowego Roku zasyła S The Bank of Ilon Scoiia ODDZIAŁY S 491 Oucllertc Avc 1357 Ottawa St 1118 Oucllcttc Ayc Ambassador Plaża Windsor Ont j2 liS9l)]3l3lSl3l9l3l9)3l2l3)9l3)SlSi3l%3l3)3i39l£ł3iSi3i9l3iSiiS)K? IfiBm X II WESOŁYCH &W1ĄT W i SZCZĘŚLIWEGO życzy swym I X I BOŻEGO NARODZEl NOWEGO ROKU Klientom i Polonii ADRIEH'S COFFEE SHOP THELMA I LEON WOLITZKI włafc "Otwarte od poniedziałku do soboty od godz rano do 730 wlecz" Tis-n- y ijgjiajj Jty i z i 4 — S$ 7 Corncr of Pitt & Ferry Sts — Windsor 'fi Tel 254-661- 7 $$ (f tctatctcte(etcictsetectc(C!StŁtetctctei£cictcti:tctctaiets(cictetatcietctc % 1 lliftlifffP 1 £ Wiązankę Życzeń w Radosnym Dniu K jg Bożego Narodzenia i Szczęśliwego $ & Nowego Roku Yf f£ zasyłają &( ' " ' & & K TADEUSZ PONIATOWSKI i EDWARD MARSH 'fi g) właściciele' g Calcot Hotel S 2615 Howard — Tel 253-962- 9 S § oraz W I Killarney Casłle Supper Club £3 TWO FLOOR SHOWS NIGHTLY j§ jS 170 Wyandotto W — Windsor Ont S$ i Tol 254-513- 1 & Sj Prywatne bankiety wesoła przyjęcia fec ®£ tei(tcictci(ictetcicicietcictete!etctet:teKtcieictctcietcteicw t&s?ł WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH ŻYCZEŃ W RADOSNYM f DNIU BOŻEGO NARODZENIA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ItOKU ZASYŁA ! Schwab's Meat Products Ltd i 2 STORES j Europejskie i kanadyjskie produkty ! Dorwin Plaża Dougall Rd - 254-830- 2 ' Main Storc & Kitchcns 3690 Sandwich W — Tel 254-602- 0 ! xesc!eteitic'-eie!i€i!€iiiiłi6isi5i!cft{!!€!eicticie!ce- ci I f DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI 2 okazji Świąt Bożego Narodzenia swej Klienteli i całej Polonii j ' życzy S SEYEN-U- P BOTTLING CO g § 970 Mcrccr St — Windsor Ont y g Tel 253-841- 1 $j !? & ££ Wesołych Świąt Bożego Narodzenia S )5 i Szczęśliwego Nowego Roku życzy W Tepperman's Furniłure Słore y r] SKLEP MEBLOWY g WARTOŚCI MILIONA DOLARÓW g jr 1214 Ottawa St — Tel 256-542- 1 JJ g (blisko Pierre St) Windsor Ont S Popierajcie ogłaszających się w "Związkowcu" mm&m&m&msx&!®g8iv&[mi "13PSS?łi2' f :' 3 n ń
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, December 17, 1966 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1966-12-17 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
Identifier | ZwilaD3000354 |
Description
Title | 000475b |
Rights | Licenced under section 77(1) of the Copyright Act. For detailed information visit: http://www.connectingcanadians.org/en/content/copyright |
OCR text | Źycsenia z Windsor tegiiMil5i!? 1 ]I"(So??ci Śzffąi Bożego Narodzenia i Pomyślnego Nowego Roku składa Canadian Imperial Bank g of Somsnerce OTTAWA & MOY WINDSOR — £ ONTARIO K)5iaaa5s5i2!i2i2i5ia2i2i2553!aaaa2!a3isiSiSiasjSi5i5łjN NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE L NOWOROCZNE składa Klientom i Polonii Gold Star fffteat Market właściciel YICTOR BLAK ! 1695 Tecumseh W — Teł 252-487- 5 j Bridgeview Cleasiers 2101 Tecumseh W — Tel 254-924- 6 JASi}i3i3)5lSiS9lSt3)9'BiaSl3i%9i3lSlSi%SlS)Si2iSi3l9iSlSl3)9lSl3l9i&: i fóms&m :sT Z&k&-- W yrisst5s% - i 1%FU V f sgsU TSSZUSSESSBb "' i&Wn ss NAJLEPSZE ŻYCZENIA fc ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE swoim Klientom i całej Polonii składa fc? Sandra's Speciaity Shop Właśc A AKOWSKA §§ w 1346 Ottawa St — Windsor Ont £S Tel 256-562- 1 & Kfsijisicisiceis-sicstststsists-jisieisiseisisisieteiswisi- ?! pij [PRZYJEMNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA uuzu SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU życzy swej Klienteli i całej Polonii COMPANY OF CANADA LIMITED j 149 Chathom — Windsor Ont § mexvxxxxxtzxxxxxxtixxxxx'txxwivxxxxx(f NAJLEPSZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE zasyła swej Klienteli i całej Polonii A HORVATH ictaci i tza lelki w jbór biżuterii — Podarunki na Gwiazdkę 1295 Ottawa St — Windsor Ont Tel 254-480- 0 'PreiciTiciecirstFCPSsccsiccpsictsitieicccJcse "-ijij- ZE ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE I NOWOROCZNE składają swej klienteli i całej Polonii CANADA DRY B0TTUNG CO (Windsor) LTD - 2310 Walker — Windsor Ont Tel 252-168- 6 i i 11 iS i SP & & WI SS K SsII St W I I g Jj v„„ SS Rd j£ II? S (fi K--g 2iSSg2g$£i©S22J§$SiSg$S? Skóro (Dalszy ciąg ze str 58) jak wteay podczas tych pa-miętnych dwóch wieczorów w Palmirze Zdawało mi się że ktoś chodzi po mieszkaniu jednym słowem bałam się czegoś Przypisywałam to trocnę moim juz słabnącym nerwom — teraz zaczynam się na to inaczej zapatrywać Któregoś dnia byio mi zim-no w nogi Siedząc przy trza-skającym ogmu na Kominku poaiozyiam sobie pod nogi skórę lamparta Tak się jakoś ziozyio ze jego głowa ze szkla-nymi oczyma była zwrócona w moją stronę rsie wiem czy się zarzemnęiam na chwilę cnyba ze taK ale naraz wy-dało mi się jak gdyby te oczy się ozywiiy a paszcza z wiel-kimi Kiami zaczęła powoli ro zwierać się Przypomniał mi się ooraz Który wtedy widzia-- J łam przez okno w domku ar-clieoiog- ow w Palmirze i prze-straszyłam się nie na żarty Dorzuciłam SKorę do kąta a ta przyorała tam kształt ży-wego Kota przyczajonego do sKoku Przyznam ci się o-twai- cie ze gdyby nie wstyd pized Wackiem i samą so-o- ą dawno bym ją juz komuś sprzedała czy darowała Je-zu- n chcesz weź ją sobie" — "Śmieszne że w środku wielkiego miasta rozmawiamy o uucnacn czy tez jakichś cza-rach ale po tym wszystkim cośmy widzieli i przeszli w związKU z tą skórą trudno na-prawdę powstrzymać się od tego aby nie uwierzyć w ja-kieś nadprzyrodzone siły któ-rych bliżej nie znamy a które caią tą sprawą kierują — zauważył Sindbad — Jeżeli ci ta skóra nieodpowiada to chętnie wezmę ją na przecho-wanie Może z czasem coś się zmieni a szkoda pozbywać się tego lodzaju pamiątki" — "Juz ja tam wolę nie mieć nic więcej wspólnego z tą całą sprawą" — odparła pani liamara Wyszła z pokoju i po chwi-- li wrnpita ciacnac za sobą piękną skórę lamparta W tej! cnwin Dzasper który leżał! dotychczas na otomanie ze-skoczył z niej raptownie i schowawszy się w kącie pod fotelem zaczął przeraźliwie wyć co dla szkocKicgo terie-ra było rzeczą zupełnie nie-zwykłą — "Widzisz — zauważyła pani Barbara — On się jej panicznie boi" Widocznie nie znosi zapachu dzikiego zwierza który mimo wszelkie zabiegi tkwi jeszcze w tej skó-iz- e — rzekł Sindbad i rozło-żył wspaniałą skórę na środ-ku pokoiu gładząc jej mięk kie futro W duszy me mógł sę pozbyć uczucia że głaszcze oto aksamitne ciało pięknej kobiety Wstrząsnął nim zim-ny dreszcz Na dworze było już ciemno Ogień na kominku trzaskał wesoło oświetlając raźno cały hall w którym siedzieli A jednak coś niesamowite-go unosiło się w powietrzu i jakby mroziło zaciszną atmo-sferę domowa Płaczliwe skomlenie psa pod fotelem również nie piJ"""" "iVieu do poprawienia nastroju Sindbad zapalił papierosa i opierając się o kominek stał zapatrzony w wielką okrąg- - ła głowę kota którego zielone szklane oczy świeciły się czer-wonymi odblyskami w reflek-sach palącego się ogniska Czyżby to było możliwe? Jaka tajemnica kryla się w tym wszystkim? Jaki związek istniał pomiędzy tym drapież-nikiem i trupem kobiety w dalekiej Palmirze? Pani Barbara siedząc na o-toma-nie również milczała za-skoczona całą historią która tak nagle zwaliła się na nią Wreszcie odezwała się do Sin-dbad- a: — "Teraz gdy pierwsze wTażenie już minęło przedy-skutujmy może spokojnie tę niemożliwa sprawę Dżasper chodź tutaj biedny piesku pa-ni nie da ci zrobić żadnej krzywdy — zwróciła się do psa który cały drżący wylazł spod fotela i skoczywszy na otomanę chował łeb pod pa-chę Barbary podwinąwszy o-g- on pod siebie — Dobrze do-brze piesku nie bój się i juz tylko przestań piszczeć — ale Dżasper mimo to od czasu do czasu żałośnie jeszcze po-stękiwał — WTięc powiedz mi jak ty to sobie wyobrażasz tę całą sprawę ze strzelaniną i dlaczego strzaiy sKicnw-u- c do lamparta miały ją zabić? — "Na te rzeczy nie ma o- - fioiMnpffo wytłumaczenia _ odparł Sindbad po chwili namysłu — Wiadomo tylko 7P tn sie zdarza- - W Afryce czarodzieje murzyńscy robią ' tego rodzaju sztuki i znane są wypadki guy rany zadane ja-Kie- js istocie odoijaiy się w tuta sam sposoo na innej jed-nostce 'iu Murzynka mogła-by uuzo wyjaśnić Ale to nie stanowi aia mnie proble-mu nie potrafię wytłumaczyć w jaKi sposoo się to staio ale jestem przekonany ze ra-ny zaaane lampartowi spo-wodowały smierc jego pani niezrozumiałą rzeczą jest tyl-ko dlaczego odDiło się to na mej a nie na tuDie! Bo tak w wsadzie powinnoby byio być" — '"To znaczy — zauważyła pani baroara — ze wediug twojego mniemania powinno ojio uyc taK iż jezeiioy mnie lainpait nie pożarł to kule pizeze mnie w niego wystrze-lone powinny by ranie mnie a nie jego' — "ldKby wypadało logicz-nie Pouwojna ascKurcja jaKa w tego louzaju wypad-Kdd- i się zciaiza l ponieważ to się nie stało cała sprawa jest ula mnie niezrozumiała — zamysiii się znowu — Było by tyiKo jedno wytłumaczenie — aie ono jest zoyt absurdal-ne" — "Cóz takiego?" — spy-tała pani Barbara z zacieka-wienie- m — "jest w Afryce stowarzy-szenie czcicieli lamparta kio-leg- o członkowie twierdzą ze cziowiek może się przekształ-cić w zwierzę i pod jego po-stacią napaodc na iniiycn iu-u- zi — "Jakto więc chciałbyś powiedzieć ze to ona osobiś-cie pod postacią lamparta na mnie napadła? JNie to jest zoyt absurdalne" — "Pamiętaj że jej pias-tunka jest czarodziejKą mu-rzyńską i zna się na rożnych tajemnycn sztuKacn i obrzę-dach jak mogłaś się osobiś-cie o tym przeKonac Jest to bardzo niepiawdopodobne a-l- e oaje jedyne rozwiązanie te-go ZdWiiego problemu Poza tym pamiętaj o słowach wy lzeczonycn przez Murzynko — "o ona ją zabiła!" — 'lc słowa w zasauzie uuzo tłuma czą" — wyjaśniał Sindbad rzeczowo Patrzyli oboje na leżącą przed ogniem sKÓrę lamparta z uczuciem nader skompliko-wanej natury iie znając je-szcze rozwiązania zagaoKi nie mogli się pogodzie z mysią ze u Isiuącd złocista głvdka aksamitna sKora z czarnymi piamami na grzbiecie mogła Kieoys mieście w sobie istotę luuzKą i myśleć i działać we-diug jej zamierzeń Wydawało nn się oDojgu to tak niemo-żliwe i nierealne iz spojrzeli sobie w oczy luszając bez-silnie ramionami Siedzieli tak chwilę w mil-czeniu gdy zaiosne skomlenie Uzaspera starającego się znów zakopać gięboko w lałdach otomany przywołało ich do pizytomnosci — "Czemu ten pies tak się denerwuje?" — zapytała pa-ni Barbara głaszcząc trzęsące go się ze strachu Dżaspera W tej właśnie chwili ujrzała jccinak cos wrecz niezwykłe' "Spójrz na skórę!" — przemówiła drżącym cichym głosem chwytając Sindbada za rękę Major skierował wzrok we wskazaną stronę i również skamieniał Skóra wyraźnie się ruszała Przez chwilę oboje siedzie-li jak skamieniali z uczuciem niesamowitego lęku śmier telną ciszę która zapanowała w pokoju przerywało tylko trzaskanie drzewa w kominku oraz ciche skomlenie psa na otomanie Oczy lamparta gorzały — nie wiadomo czy odbiciem światła z kominka czy też własnym żywym ogniem O-twa- rta paszcza z wyszczerzo-nymi zębami zdawała się je-szcze bardziej rozszerzać A łapy "z wielkimi zakrzywiony-mi pazurami najwyraźniej się ruszały Powoli jedna potem druga przednia łapa ruchem wężo-wym powoli bardzo powoli podwijała się pod rozpłasz-czoną skórę która zaczęła się dziwnie nadymać i przybierać w oczach obojga siedzących na otomanie kontury żywego stworzenia To co dotychczas było skó-l- ą lamparta leżącą przed ko-minkiem ożywiło się i najwi-doczniej gotowało się do sko-ku Pani Barbara z szeroko ro-zwartymi oczyma siedząc bez ruchu w-jdad-wała się slupem soli Sindbad też Eie nie po ruszył Dżasper zaszyty w kątf otomany skomlał coraz fciafcj I Teraz poruszył się łeb lani-pa- l id amuoad który zaglądał już w uty liiejeuiieaiu nieoezpie-t-zeusiw- u wouec tego zjawis-K- d siedział jaK sparaliżowany w urny sie zuawat sonie spra-wę z OKiopnego nieoezpie- - LellStWa W JahUll SIC OOOJC £najuUScul aie ZdlllpilOiyMh Wany w pi osi isKiZiiLm się wziuKieni lego co ooeulie zdd-Wd- io się piicistdLZac w żywe-go lalupalld bleUZldi De 1U- - uiu — "Diabeł nadchodzi" — pomysiai mcm ostry dźwięk dzwon-ka pizy cuzwidcn wejsciowycn piŁClWal czai Lasper z wściekłym uja- - dalJciU IZUUt MC uo UlZWl £inuuuu zas Kioicgo reauiy i piŁiwy lUWlęK Jan guyoj O- - ouuza i oui vi wicnia cnwycil Ze MUUKd MlldZdi KdUKaSKI siuzaey uo lozcindiiia papie-i- u i l cdiej sny cisnąi min w latainą sivoię przsgwdzozając ja ponnęuzy lupdtKaiiu do ore-wiidii- ej puuiogi — "deien w lej skórze je-szcze raz sieuziała ki oiowa e-noo- id to ją ponownie zabi-łem — oueiWdł się ZdCluyp-i- m głosem uo pani baibary Kioia na wpoi przytomna o-bun- eia się na otoniaiię bmubau snotzyi po szklan-kę wody Ktoią podat maleją-cej niewieście uzasper pod aiiWiann wciąż szczekał za-wzięcie — "Otworzyć?" — rzucił Sindbad pytająco w stronę pa-ni uaioaiy Mora kiwnęła mu potaKująco głową liioic wswieKiego Dżaspe-ra za obrożę aby nie rzucił się na wenouzącego Sindbad uciiynł urzwi i iu nie wiele brakowało a sam Dy dostał ponownie szo-ku neiwowego W uizwiacu słabo oświetlo-nej kiatKi senouowej suia mmzynKa! iuyinając wciąż jeszcze za obiozę ciSKdjącego się Dzas-[jei- a Siiiudu ZdSło'iiii sooą ciwditc uizwi i zapytał zdła-wionym giosem: — -- Pocos tu przyizła czar-na kobieto? Czego encesz? " MuizynKa nic oorazu oupo-wieazia- ia lecz z założonymi na gruoym brzuchu rękumi pallad na niego przenika-wyn- i wzroKiem — "czego chcesz?" — za-pytał ponownie sindbad — n zysziam po skórę lampaitd jaK ci mówiłam — oupuiid giyooKim piersiowym tuleni — isie oodwiaj się umie panie iie przyszłam w ziycn amiaracn unoc jestem wioiKą czaiodziejką jednakże nie jestem zią Kooietą o się staio musiaio się stać rie twoja ani jej w tym wi-na - — tu wsKdzaia ruchem giowy do wnętrza mieszka-nia uając dozrozumienia ze ma na mysu panią Barbarę Sinobdd namyślał się chwi-lę utwarcie mówiąc bał się wnuszczac do nneszKanio w Kioiym byli tylko we dwoje tę niesamowitą istotę Wresz-cie jednak zdecydował się i wpuścił ją do śiodka ja panią Baroarę zjawienie się Murzynki w tycn warun-kci- i nie sprawiło juz prawic żadnego widzenia ricoy juz jej nie zdziwiło Patrzyła tyl-no na nią w oczekiwaniu ja-ką też nową sztuKę owa ko-bieta wyczyni Aie Muizynka prawie nie zwracając na nią uwagi po-uesz-ła oo kominka i poczęła wodzić lekko ręką po aksa-mitnej sierści lamparta nu cąc przy tym coś pod nosem Wyglądała teraz jak prawdzi-wa piastunka kołysząca do snu małe dziecko W blasku ognia płonącego na kominku wyglądało to niesamowicie i dziwnie Sindbad i pani Barbara przyglądali się tej scenie w milczeniu Murzynka wyciągnęła wre szcie kindzał tkwiący w sko-rz- e pomiędzy łopatkami obej rzała go i odkładając na dok zwróciła się do Sindbada: — "Chciałeś ją zabić po raz dru-gi? Dlaczego?" Sindbad nie odrazu odpo-wiedział gdyż nic potrafił w odpowiedni sposób logiczny ułożyć swoich myśli Wreszcie odparł: — "Zdawało mi się że od-żyła wolałem więc ją uprz-edzić" — "Zdawało ci się że od-żyła? — zapytała Murzynka zpewnym zastanowieniem — Jak to było? Opowiedz" I Sindbad z pewną powścią-gliwością opowiedział co przed chwilą przeżyli wspól-nie z panią Barbarą Murzyn ka wysłuchała go w skup niu następnie zaś głaszcząc dalej skórę zwierzęcia" edez- - i wała się w sposób uspokaja-jący tak jak się mówi do wy-straszonych dzieci: — "Ona już nie ożyje Nie wiem gdzie duch jej błądzi ale tutaj już nie powróci A wy skręcanie się stosunkowo świeżej juszcze skóry pod wpływem ciepła wydzielają-cego się z kominka wzięliście za powrót jej do życia Jak jednak strach ma wielkie o-cz-y! Ale teraz już nie potrze-bujecie się jej obawiać" Pani Barbara z cichym we stchnieniem ulgi opuściła się na otomahę Sindbad zaś u-uer- zył się dłonią w czoło Że tez o tym nie pomyśleli Wpływ ciepła na swiezą skó-rę! naprawdę ze nerwy spła-tały im kiepskiego figla Uspokojony już zupełnie Sindbad zwrócił się do starej Murzynki: — "Słuchaj Miriam! Nie dostaniesz skory lamparta do-póki nie opowiesz nam do-Kidd- me całej historii i to od Samego początku Ja domy-ślam się prawie wszystkiego ale chcę wiedzieć jak to było laktycznie Od tego czy po-wiesz całą prawdę zależeć bę-dzie czy powiem policji iż jesteś w Kairze czy tez po-zwolę ci iść dokąd zechcesz" Murzynka spojrzała na nie-go z uonicznym uśmiechem Który poruszył nadmiernie jej okrągłą pomarszczoną twaiz: rzekła siada-jąc — "ranie — w kucki przy kominku i łjrzebiąc patywem pomiędzy Kawałkami palącego się drze-wa — Co by ci przyszło z te-go że policja egipska zaaresz-towała by starą niedołężną Muizynkę jaką ja jestem? Wiem ze tego nie zrobisz i olatego opowiem ci wszyst-ko" Zamilkła na chwilę i znowu pogłasKaia skórę lamparta a oinuodd usiadłszy przy pani Dai barze na otomanie nie przeiywał tego milczenia areszcie utkwiwszy nieru-chomo wzrok w ogniu komin-K- a murzynka zaczęła swoje opowiadanie monotonnym yiusem: — "Panie Mój dziadek był wielkim czarownikiem na uworze króla Aszanti zanim naraziwszy się jego bratu nie został podstępnie schwytany i jako niewolnik sprzedany na oKięt amerykański który wo-zu niewolników na wyspy an-tyisk- ie Zawieziony na Marty-nikę'' kupiony został na licy-tacji przez dziadka matki mo-jej pani który był bogatym plantatorem na tej wyspie Od tego czasu byliśmy wła snością tej rodziny i choć po-tem niewolnictwo zostało już zniesione to jednak pozosta-liśmy nadal u tegoż właścicie-la należąc niejako do inwen-tarza rodzinnego Tam też ujrzałam światło dzienne Mój dziadek choć był nie-wolnikiem nic przestał być wielkim czarodziejem i jako taki uznawany był pi zez wszy-stkich czarnych na wyspie przekazując swą sztukę moje-mu ojcu od którego ja całą mądrość znowu przejęłam Cała moja rodzina należała do sekty "WUDU" i brała czynny udział w jej prakty-kach i obrzędach Poza zna-jomością sztuki czarnoksięs-kiej przekazanej mi przez oj-ca nauczyłam się jeszcze wie-lu rzeczy od miejscowych ka-płanów Wudu i w ten sposób stałam się bardzo wpływową czarodziejką Ale mimo to na codzień zaj-mowałam stanowisko piastun-ki w domu naszego patrona 1 ponieważ matka mało co zaj-mowała się małą dziewczyn-ką ja byłam tą która wycho-wała małą Irenę Sama nic miałam dzieci o-pickow- ałam się więc nią jak rodzoną córką nic zważając na różnicę stanu i rasy Tak też w ciągu kilkunastu lat pokazałam jej i nauczyłam ją wielu rzaczy nieznanych in-nym białym ludziom Kiedy dziś o tym myślę to lepiej by było gdybym była tego nie czyniła ponieważ mo-ja wychowanka okazywała wielkie zamiłowanie do na-szych tajemnic i przejmowa ła się naszymi wierzeniami na równi z czarnymi Gdy ojciec Ireny umarł matka jej wyszła za mąż za kupca lewantyńskiego i prze-niosła się na Wschód I tu już pozostałyśmy na zawsze Mimo że byłam kapłanką sek-ty Wudu nie potrafiłam roz-stać się z moją małą wycho-yranic- ą Bo choć wy biali patrzycie na nas Murzynów jak na i-st-oty niższe to jednak my też mamy serce i potrafimy bar-dzo kochać tak samo jak l silnie nienawidzieć Znane ci są koleje losu mo-jej wychowanki na Wscho-dzie Gdy wTeszcie po kilku la-tach została swobodną kobic-- (Zakończenie na itr GO) I Żenia U I kI X I o: B5 W® z Windsbrl ScisiMrMMl Dużo Szczęścia Radości K okazji świąt Bożego Narodzenia 3? Nowego Roku zasyła S The Bank of Ilon Scoiia ODDZIAŁY S 491 Oucllertc Avc 1357 Ottawa St 1118 Oucllcttc Ayc Ambassador Plaża Windsor Ont j2 liS9l)]3l3lSl3l9l3l9)3l2l3)9l3)SlSi3l%3l3)3i39l£ł3iSi3i9l3iSiiS)K? IfiBm X II WESOŁYCH &W1ĄT W i SZCZĘŚLIWEGO życzy swym I X I BOŻEGO NARODZEl NOWEGO ROKU Klientom i Polonii ADRIEH'S COFFEE SHOP THELMA I LEON WOLITZKI włafc "Otwarte od poniedziałku do soboty od godz rano do 730 wlecz" Tis-n- y ijgjiajj Jty i z i 4 — S$ 7 Corncr of Pitt & Ferry Sts — Windsor 'fi Tel 254-661- 7 $$ (f tctatctcte(etcictsetectc(C!StŁtetctctei£cictcti:tctctaiets(cictetatcietctc % 1 lliftlifffP 1 £ Wiązankę Życzeń w Radosnym Dniu K jg Bożego Narodzenia i Szczęśliwego $ & Nowego Roku Yf f£ zasyłają &( ' " ' & & K TADEUSZ PONIATOWSKI i EDWARD MARSH 'fi g) właściciele' g Calcot Hotel S 2615 Howard — Tel 253-962- 9 S § oraz W I Killarney Casłle Supper Club £3 TWO FLOOR SHOWS NIGHTLY j§ jS 170 Wyandotto W — Windsor Ont S$ i Tol 254-513- 1 & Sj Prywatne bankiety wesoła przyjęcia fec ®£ tei(tcictci(ictetcicicietcictete!etctet:teKtcieictctcietcteicw t&s?ł WIĄZANKĘ NAJLEPSZYCH ŻYCZEŃ W RADOSNYM f DNIU BOŻEGO NARODZENIA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ItOKU ZASYŁA ! Schwab's Meat Products Ltd i 2 STORES j Europejskie i kanadyjskie produkty ! Dorwin Plaża Dougall Rd - 254-830- 2 ' Main Storc & Kitchcns 3690 Sandwich W — Tel 254-602- 0 ! xesc!eteitic'-eie!i€i!€iiiiłi6isi5i!cft{!!€!eicticie!ce- ci I f DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI 2 okazji Świąt Bożego Narodzenia swej Klienteli i całej Polonii j ' życzy S SEYEN-U- P BOTTLING CO g § 970 Mcrccr St — Windsor Ont y g Tel 253-841- 1 $j !? & ££ Wesołych Świąt Bożego Narodzenia S )5 i Szczęśliwego Nowego Roku życzy W Tepperman's Furniłure Słore y r] SKLEP MEBLOWY g WARTOŚCI MILIONA DOLARÓW g jr 1214 Ottawa St — Tel 256-542- 1 JJ g (blisko Pierre St) Windsor Ont S Popierajcie ogłaszających się w "Związkowcu" mm&m&m&msx&!®g8iv&[mi "13PSS?łi2' f :' 3 n ń |
Tags
Comments
Post a Comment for 000475b