000340b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
m m NRJL__ @ u @jJ33iS&jig jerzy Giżycki Opowieść kraju na południe od tego pieklą na ziemi Sahary _ t Vl-- r b-- n Hnrrmun ~tiezce wysadzanej obu njrL-i-m' Brunatnawy "kij" a P"ed nim ozł raptem za-- w "') weza i ześlizgną! w bok Sli" ttv()kf iraw Ken i "Lac}nv ml komitet po- - '3in "'"" ""-- „ "" —"" "'" tzaltr mi przyjazu V 'l'i nie bv' Jedynvm członkiem m'u'j Przed samymi niezdarnymi pii-iLn-u kamiennych schodów bvlo m-- f iiieine Lsniato-pior- a turkawka triA'li U-d-y i powrotem jak !z!ij ' 'UdJdC gfowką przy każdym juokJ i stanął i przyglądał się czas ILmu stworzeniu Jego iryta-'Yim- lj 'la turkawka nie bojąca sie-rdzi (Aszosć tych gołębi afry- - U'a„„"u'kihh „ i'tmdlai ją—eycnnadaswięałaprzoewbeaiżśnciiue djmott charakter W tim murzyn wybiegł spoza rogu du-i- u i Mik Me poderwał głośnym '!kannm Aizdeł Czar pnnał Mumii ismiechnął się przymilnie poilczs sii jego ręce mięły nerwowo I czerwoni tez długim kutasem Keno Iwiiie podobał się ten wyraźnie wymu-szeń u-m- eih i oczy tubylca unikające ipojrzenia wprost _ Kto uiauia jesiesr iven zapytał zirtowanm gtosem Ja — 'ienga panie Główny boy Ken pobłszał za sobą pogardliwe mruknięcie Nata stał o parę kroków przyglądając się krytycznie służącemu Główny boy śpi za długo!" powiedział Nata "On nie mógł wiedzieć ze my przy-buam- y' Ken oświadczył łagodząco e'Cz drzwi są zamknięte?" Drzwi zamknięte?" Murzyn był wy- - Mraznie oszołomiony jasnym było ze sta- - mtlnl się zrozumieć co chodzi "The damn fool! Ken mruknął po angielsku i począł wchodzić po schodach ii głównego wejścia Wtem on sam poc-zuł się jak "fool " Nie było tu żadnych drzwi do zamykania Wejście zasłonięte buo przy pomocy seko — zwisającej od góry maty słomianej Teraz przypomniał Msob'e ze Fernand kiedyś mu powiedział u domv białych w tej części Afryki nie i Rodzaj agawj Maria Rodziewiczówna Pożary Zgliszcza Oczy jego bure nie umiały patrzeć i "" wanuiiuc uounc(-iia- x oic uko uprzejmie milczał M Zwierz In hvł netrM7nv i rhvtrv m tf}l pazurv 1 ślerjie bv nie 'loszjc zdobczv Zwał' sie Mikołai Wa icz Aprasjew Obok niego nosem w kieliszku vuuiijfuiuii}i: swoi uiuiiyłin adłab naczelnik nowiatu i za- - rFem uulkownik tulskiego pułku pie "wi) Karo Bezeałowkin wisko zle Pan Dułkownik M przeciwnie łeb olbrzymi osadzony " "ciuKim apopiektycznym karku Łeb lUldOffa krntll inini lrłAnn mnurl o- - "unii oviy(_y niuicu nji-- - isy Kriy się pod opu-J'zn- a 1 zarostem tak eestvm i tak krza- - Lzastm ze cpod tej nastrzępionej sier- - ygiąaała tvlko para oczu malut- - Bi"1 Z3opnionvch czerwono wiecznie Jinch 1 wiecznie wściekłych iak śle- - Klf łllPnv Siedział caniap Hvc7ar- - rhr7!i 3ac zaciapal się tytoniem 1 miłośnie pzjł na butelkę arakiem dobrze poczęta kto ej przechodzi-- f Kieliszek stamtąd w otchłań" bez-t-nn- 3 zwaną oułkownikowskim gar- - m si u'a kontrastu 7 nim cłii7vł tr7Pi i IStadnik noszący strój kozackiego do-JMC- y Słuszny silnio Thudniwam rrnirlv łJzalt hii 1 - g -- - cuem irocnę aziKiej pięKnos-- i N'e brakło mu ani orlepo nosa ani poiuego czoła ani ognistych oczu chCZ?rnuh długich wąsów spod któ-- j Wskalv czerwono nstn trnpho h? Za znn owe i za zwierzęce psu 1 BG rn rozwiniętą dolną szczę- - U 1 i tv-- z o M- - u S z n z z u o często pokor-- z "" siedział orzekło z w a =- -" aa 1 monie twarzy Bjł On jeszcze czwarty 11 tepn siołu i lujr rtPrai]ta choc Hłnnin z3513"1 iei zeszłej nocv znaidovał sepce wśród zalewów Aprasjewem utrzymywali liech nn41nftnmoA 1„K n-M- irto fee-- inrPłvm głosem ciągle tak koniecznie! Siec ich mają drewnianych drzwi nych okien 16 Nowy boy premknal się obok Kena odchylił na bok seko Ken wszedł do "'" swego domu Do domu którego nigdy Rozdział VIII przedtem nie widział nawet na foto-- 1 spod abażuru lampy nafto grafu Wejście do sporych weJ Kinało ciemnego biah rozmiarów hallu-salon- u Główny bo"v Te kllka elementów które obej Nata podeszli do okien poczęli podwijać starczały scena była maty Pokój był całko- - kolonialna rzucone na wicie umeblowany mata z ubitei gliny domowego wyrobu niezgrabnymi mVsklŁ krótkim rękawie spo-al- e Miał jednak niedbale na szerokim opar- - giąu nieosoDisty laki maia maia domv wu ev"ugu luiuia puiwviegj Sf--"- i dopóki czy lokator ne'antlop ręka trzymająca mar dodadza swe własne osobiste rzeczy "Tedy do sypialni" powiedział boy wskazując lęka "Tędy do jadalni Ken go gestem z tm Obejrzę dom później Zawo-łaj głównego dozorcę plantacyjnego Jak on się nazywa "Kodmo Diara panie'" Boy skierował się ku drzwiom Ken podszedł do masywnego niskiego fote-la rzucił się na siedzenie Rozległ się trzask znalazł się on 'na pokrytej mata podłodze wsrod mnóstwa cienkich pra wie jak papier drzazg pyłu drzewnego setek małych białawych owadów po dobnych do opasłych mrówek Ken zerwał się na nogi począł otrze pywać się z owadów dot-knięcie których napawało go powtarzając w kółko "Co u diabła? Co u diabła?" panie" powiedział Nata jednym uderzeniem swej wielkiej pięści zwalił "głównego boya" ziemię Ze stłumionym okrzykiem bólu murzyn zer-wał się zniknął za drzwiami W kilku susach Ken był przy Nacie złapał go za jego obszerne bubu szyji "Z jakiej racji tego krzyknął w pasji Nata wskazał spokojnie chaos podłodze '"Jego wina Dla czego nie przestawiał codzień mebli' Albo nie po-podstaw-iał puste puszki pod nogi? On do niczego Len Ty wyrzuć go Ja głów-ny boy tutaj" Ken cofnął się czując się głupawo po swym wybuchu "Aha — więc ty jesteś tu głównym boyem?" "Tak panie" Ken się uśmiechnął "We-eel- l może 1 przymykał Piotrowicz fioletową zawartość "Mniej-sza uderzyłeś rznąć do ostatniego1 — pan tak określał wojnę Kozak nie słuchał nie uważał Nie lubił narad rozumiał bardzo m?ło dyplo-macji nie dbał o honor tej biesiady On nał napad nocny rzeź pożar potem pijatykę hulanKę na popiołach On bez narad namysłów nasyciłby swe dzikie rozhukane chęci reszta go nie obchodziła wcale Pochylony nad stołem ziewa iac bez jeremonn rznął obrus końcem noża w jakieś arabeski od czasu do czasu ustawał pocieiał smrodliwą zapałką po ścianie zapalał sobie nowy papieros — Posłyszawszy pańskie nazwisko orzed paru dniami ucieszyłem się na myśl ze w tych wrogich stronach zna-lazłem znajomego a może cedził cichym głosem Apra-ije- w do sąsiada patrząc po katach po-koju jakby się odzywał do kogo mewi ffoinlnpcn pamięć Zdaje mi się zem mi:ł przyiem ność spotkać się z panem Węgrzech Tak tak Byłem przy kampanii charakterze liweranta prowizji pa-miętam jnk dziś ów dzień pod Mai os Ka uosz kiedy to — Ach tak się poznaliśmy' przerwano żywo Aprasiew się blado ale nie opowiadał dalej — Jakże się wam szczęściło przez te kilkanaście9 — zagadnął po chwili kłopotlwego milczenia — Ciężko trudno Pracą bezustanna zdobywatem chleba — Ale majątek pan Nie ojciec mi go zostawił ale dłu-gów mam bez liku klęski nie wychodź? irbltn _ flnmii gfcV"'a "'duz Erał roe hn siniał o- - L "lee" a " -- n —" w— — — — - — ii i' sip-- KozaK nape E'°wę pop- - łftj s'atła widać bvło oknaltrzył na mówiącego Bft' Urazme widok ten jego Powiadają ze masz cudownie pię-Biil- c) rnnmr ™j::i _:„ iirao knfhank--p siehie to chyba nie uv iuilwll siaiua jjaiiiu- - ""i to ' na p„iJ::"rnc ro- - tenże al: L-!p- clf Ale kłopot koszt okropny w I — t ' i i i i — a 1 — — — 1 — - z a — — „ k _ "- - -- r u — u z i i i i — i i i — — i — Można od tego uwolnić My oe „ ipctPimv hv wasza dole polepszyć' o mIT "L"=i 1"- !- Uśmiał się cynicznie assauła A ze u was jest zahuczał bas puł-kownika ra wódka rozkosz — ) Lłnerant — dostzrrcŁ "ZWIĄZKOWIEC" PAŹDZIERNIK (Octobcr) środa 1 — 1958 masz rację Więc główny boyu zabie-raj się do roboty nadzorcę — chcę się dowiedzieć co się dzieje na tej plantacji " Ze ramion Nata pod szedł do innego fotela potrząsnął nim j by zbadać jego solidność "Niema pospiechu Plantacja nie u cieknie Siadaj Ja dopilnuję wyładunku bagaży " Z siebie wynikająca z doświadczenia z nerw-ow-m ani szklą (białymi wiecznym pospiechu mezro pana słyszałem Zawołaj wzruszeniem pewnością długiego zumiałym dla Afrykaninow wszedł do wnętrza domu Światło prowadziło I z pokoju iistozek mował- - w by tpo-przykrywajac- e le wo Czasopismo meblami widocznie ! Pokr-vt-a "podłogę" dosc ramie u wygodnymi on ten'wy- - --'zWdJace właściciel wielką powstizymał ''" gorączkowo obrzydze-niem równocze-śnie' na u człowie-ka?" na na to Bezgalow-ki- n tylko przyjaciela' swvm na w umi"chnął kawałek b _rT eo -- Łv n' ia nice apentifu O — para u i pik' u h f?!irnrfh nner nncł nu'inn ( li I -- ivn iw t " rn7ri'łuniiv ii un ni lMl_uinl pnponuziurnjijiiMinura1ioi!m d£i lIlUn in!Iyn tUUr iUuO'il ł%Jr le mlo CMSU lwa wielki hk postawił ją z won h(tm: trnnikninppn nn07 tern specjalnie tm celu „_„„ MO(1kll snf:a nym oparciu fotela "Rozumiesz co Nntn''" poł godziny siedział tak o powiediec po biellzna "Tak " balu "Co o tjm sądzisz0" "Myślę — masz rację Musisz poznać kraj dokoła plantacji Naczelników ple-miennych ludzi Poszukać kobiety ' "Kobiety"' Jakiej kobiety?" "Musso dla ciebie " Ken poruszył się nerwowo podniósł szklankę na wooł drogi do ust postawił z powrotem "Zwariowałeś? Po kiego licha po-trzebna mi tu kobieta9" "Potrzebujesz kobiety panie Nie jesz nie śpisz dobrze Złościsz się często — potrzebujesz kobiety" "Nonsens1 Pozbieraj co ci będzie po-trzebne na drogę — kilka garnków ta-lerzy no wiesz Ruszamy jutro o "Tak panie — ja wiem Dobra mysi " Wielkie nogi ruszyły się znikły z kręgu światła Potem ode drzwi Nata powiedział zwykłym tonem peł-nym pewności siebie: "Ja nie " Wyszedł opuszczając sobą z sze-lestem matę "drzwi" Przez tygodnie Ken kluczył po okolicach jego Dlantacu — zawierając znajomość z tubylczymi naczelnikami wsi i klanów przyglądając się zblizka życiu wieśniaków murzyńskich badając ich metody rolnicze Spał w chatkach — Piwnica moja i dom otworem dla was! Czym mogę służyć będę! — Taak! — rzekł przeciągle Apra-sjew — A mnie przeciwnie po-informowano' U mnie w instrukcjach stoisz pan jako naczelnik ruchu! Rozka-zano obłożyć administracją majątki po srogiej — a co do pana mam prezent od jenerał-gubernator- a — sto blanków podpisanych przezeń wyroków Urywał 1 znowu sie uśmiechnął Po-lak zzieleniał otarł ręką czoło na któ-rym pot się szklił — A pan — wyjąkał głucho — Ja — sługa1 Będę wypełniał roz-kaz' — Zlitujcie się fałsz' Oszkalowa no mnie haniebnie tylu nieprzy-jaciół ilu jest obywateli Nie cierpią mnie bom jak wy wierny sługa cara rad z poprzedniego stanu rzeczy nie pragnący zmiany wróg tego karygodne go buntu 1 nieporządku Biedny i nie wtajemniczony w ich podziemne machinacje' Karzcie ludzi wpływowych jak Olechna Zdański Niestański dwaj Świdowie Jam niewinien i wasz mierzeniec' Apiasjew dobvł szybko kawał papie-ru i spiesznie zanotował nazwiska — Siec ich rznąć do ostatniego' — zacharka! pułkownik — Mozę źle niesie fama o panu' — zasyczał Aprasjew — Nie wiem oba- - czy1 Na DianKacn jeneiat-gUDernaior- a — zaszczyca mnie pańska się wcale co innego napisać jeeli wówczas lat kupił -- D0am0S1 sta lestem — Jeżeli'' — Jeżeli dasz mi dowody swej wier-ności — Wszelkie jakie będę mógł' — Wszelkie jakie będę chciał' — ooprawił powoli satrapa Zapanowało milczenie Pułkownik na-l"- ił sobie nowy kieliszek assaula prze-ciągnął się opieszale wpół gięty bębnił swymi brudnymi palcami po stole uśmiechając się dziwnie — Cóz pan chce czynić? — zagad-nął Polak z cicha — Chcę zęby w miesiąc nie zostało tu ani trawy ani domu ani twarzy pol skiej Partia ma być do nogi wybita i obywateli żebraki lub katorzniki ma-jątki cara Oto moje instrukcje Jcne-rał-gubernat- or lubi być wysłuchanjm c do jotv a ja chcę mu dogodzić — A los waszych sług tutaj'' — Będą spokojni Domy ich mienia rodziny naszą włos im 7 głowy nie spadnie! Jeśli usłużą dobrze będzie nagroda order urząd jeśli zdra-dzą — biada! — I dostaną na owym — Dostaną — Cóz naa rozkazuje? Jestem usługi powtarzam — Partia jest? — Tak — Gdzie? na stawianych do jego dyspozycji lub pod rozłożystymi drzewami na skraju wsi Raz po kolacji zdecydował ze ma ochotę na trochę lektury przy świetle latarni naftowej Idąc później ku swe mu łozku polowemu — spostrzegł jado witego węża wylegującego się na macie orzed nim Kilka raz bvł zbudzony ry 'iem krążącego dokoła wsi w poszu-kiwaniu lakieis krowy nie zamkniętej w zagrodzie z kolczastych gałęzi Dwudziestego któregoś dnia po opu szczeniu plantacji Ken pozostawił za so-- 1 ba wolno posuwaiącą się karawanę tra garzy pod nadzorem Naty jakaś godzinę później gdy zmę-rzon- y zgrzany oślepiony niemiłosier-nym słońcem mijał grupę drzew — po-stanowił odpocząć i zaczekać na swoich ludzi Ścieżka skręcała ku drzewom Wkrótce Ken zrozumiał dla czego Bła tam maleńka sadzawka utworzona przez wąski strumyczek i ocieniona gęsUmi di zewami dokoła niej Ken zdjął pospiesznie płócienne pan tofle i wszedł do wod Uczucie ulgi dla s'kla-]Jeg- nowy 0 zmeczonvch rubi7miahch od "Termity s711 i unrnpa nnn ltn 'ik-- rn7kn7no c "'"-i-i wh K'-'-"- -" mocno en nerwowości l" ntJ rnnnNilietnifiracac lUtJliyLJIał! fcw ciągnął poszerzo- - !dle ni0knac panie za świcie" zwariowałem za właśnie rewizji sprzy Istotnie Aprasiew sa opieką blanku' J"il "-"- " łvł lohie i nio cin x nrnłii i) l 1 ln liioc7nu powio- - „n na w na „„„ I Pi zez w w chcę szy]e jak w ją swym trzy on tu to Mam pod to W Hm Z poza drzew 'ln"ed! go wicscie głos Naty popędzającego ociagajacch się tragary Wkrótce cała ta ceieda bę dzie w "jego" siwku Ken wyszedł za ledwie na brzeg gdy tragarze pocęli 7iywac z siebie nieskomplikowane odie nie i wskakiwać do wody Gdy wypoczęci i odświeżeni kąpielą mieli juz ruszać dalej posłyszeli docho dzacy spoza di zew odgłos wielu stóp i jakiś gniewny głos wydający iokazy "Brahima1 Podpędz tych draniów' Wlo-ką sę jak kobiety w dziewiątym mie-siącu'" Nowoprzybyli byli wkrótce u staw-ku Na czele karawany szedł jakiś nie-znany Kenowi biały Niewysoki chu-derlaw- y jegomość o ciemnej cerze oko-ło trzydziestu kilku lat Jego górna war ga pokryta krótko przystrzyżonym wą-sem podrygiwała od czasu do czasu w jakimś nerwowym tiku a spod nisko na czoło opuszczonego hełmu korkowe-go — para rozbieganych czarnych oczu oglądała Kena badawczo "Co za piekielny upał'" krzyknął nieznajomy pomimo ze był juz tylko o kilka kroków "Nazywam się Rossę" Ken przedstawił się Rossę dalej przyglądał mu się badawczo "O to pan! Słyszałem o panu Widzę po pań-skim mokrym ubraniu że ochładzał się pan w tym stawku Pójdę za pańskim przykładem częściowo przynajmniej " — W dzikiej zapadłej okolicy — Ale pan ją znasz' Radź pan jak się tam dostać i zdusić tę hałastrę jed-nym zamachem! — Spróbuję Wojsko zebrane9 — Pan mi to sam doradził W tej chwili musiano juz spędzić wszystkie roty — Jutro mogą ruszać — Rznąć siec! — wtrącił pułkownik — A czemuż nie zaraz? — zagadnął nieufnie Aprasjew — W noc to niepodobieństwo' Tam nie ma drogi Bądźcie spokojni Partia nie ruszy się z owego miejsca przed trzema dniami ja za to ręczę Gdy domawiał tvch słów za oknem coś zaszeleściło lekko wiatr zapewne trącał o gałęzie wielkiej lipy pod ścianą nikt na to nie zwrócił uwgi Zaczęto wstawać ) ruszać się w po-koju a wśród konaiów hp dwa czarne cienie poczęły się tez ruszać i szamotać — Czyś zwariował7 — sepną! jeden chwytając dłoń towarzysza który mie rzył w szybę — Puść kolego' Ja zabiję tego nędz nika' Puć bo będzie źle! Ja go zadu-szę zębami zagryzę' Wiesz to czarnia-wy pan z wysepki ten ten pies! — Milcz i zastanów się na chwile' Nie o mordzie nam myśleć ale o pos-piechu' 9n zdradził a on tu jest naczel-nikiem od narodowego rządu' Rozu-miesz Do oaitn nam trzeba wracać nim świt będzie — ostrzec musimy braci' Predej prędzej spuszczaj się na zie-mię' Jego zostaw z Moskalami i szata-nem' Chodź chodź' — Kolego' Jeden strzał tylko jeden' Patrz stoi wnrost okna' Pozwól go zabić! — Nie kalaj broni' Chodź' Nas cze-ka długa droga Rozwagi kolego' Zgu-bisz partię jeśli strzelisz Kto wieść za-niesie gdy padniemy1 Żelisławski westchnął Opieszale po-czął zsuwać się z gałęzi Swida wciągnął go na parkan minęli uliczkę Zapalczy-wy chłopak milczał rozwagi nie iozu-mia- ł Był gniewny na towarzysza Wtem potrącił nogą o drewno jakieś — od-skoczył żegnając się- - był to krzyż gro-bowy Szli nrzez cmentarz Noc była ciemna jak piekło — Kolego gdzie wy9 — zagadnął powstaniec z cicha — Jestem — Czy my nie błądzimy? — Nie — A daleko do wyspy? — Mil około sześciu Sześć mil' Dreszcz wstrząsnął chłop-cem Sześć mil bez drogi w głuchą noc po dniu tak ciężkim jaki spędził było to zadanie oibrzymie Zwiesił głowę i szedł dysząc poty-kając się zlewając się potem — nie mógł nadążyć tovarzyszovi MUWUftAUl UtWfYSU HE h MU i i' — 'fl GEORGE nFM Flfl D S D BiGEL MUi1$ I ADWOKAT I NOTARIUSZ LEKARZ - CHIRURG &ĄWĄ W I mówi po poishu --iciNiTsiA m)U i ?% S _ _-- _ Plusirlans" ii Sunzeons' nulldlns Snfł i KU B 111 uunaas St W - lorontO Umelarla No 215 ft?AW W ! Tel LE 4-84- 31 i LE 4-84- 32 86 Bloor St W _ Toronto Mil Tel WAInut 2-00- 56 Wj&M ifi i JAH L Z GÓRA 'nrTfa„ — Mf i ! ADWOKAT _ OBROŃCA 1ff Jg jf f NUlAKIUSi LCKAKi UtNITblA 'SJ fH B ![ 1437 Queen St W — Toronto Tel A 2-08- 44 'f iVJ M l Tel Biuia LE 3-12- 11 ' 310 Bloor St W Jt 'J H V - Toronto i Micszk: Oakvllle VI 5-12- 15 I tfc I prJiniiji- - pn uprzednim porozumie A' W j I ' "'" 'l'-'nlnM- n W jjg 1 E H Łuck BA LL3 Z==r=Z==7 I f'P 11 1'hOWshH ADWOKAT NOTARIUS7 OBROŃCA Wspólnik firnu prawniczej Disney fl Pasternak I Łuck 57 BLOOR St W rSK Hm pokńj 20b TEL WA 4 9755 Pmjmiiji' liikc wici 7 '- - -- i! ed ' "i ilo "J lej oraz w snhut) za U'li'fnlo min puroumicnirm 55 S i " n c utnoupin i c m BIELSKI ba bci ADWOKAT I NOTARIUSZ I Prjwiilr indu mili- - Mi nn ni lililr 21 Dundas Square Toronto EM 2 1251 Wltiortml u pontidniki I Armh il (jod 7 i 1720 Queen St W LE 1-0- 945 ipr7 Kum i silli si 12 W JUZ DO NABYCIA OSTATNI WRZEŚNIOWY NUMER MIESIĘCZNIKA "KULTURA" No bof'it lieśc obsei ncfio iiif('i'u l')(j Mion składija siy utjluił) pulitjc ne naukowe iilacjo kiiju inatei tuty liistoi)ivne omówić ma ksi:ck oi di kronika kultu ralna Numer zawiei a m ni naste-pujC'- L praco- - J Czapski — Narodów oć cy wyKicnoć J Mierosrewski — Wslep do chinszczny teq W Gombrowici — Kiagmcnl dziennika M Pankowski — Kio ty je-steś? Polak mały B Heydenkorn — Refleksje i obseiwacje B Ciaykowski i B Sulik — Polacy w Skoeji G Lowciowski — lesce o wypadku lotnieym gen Sikor-skiego Do nabycia w Księgarni "Związkowca" Cena pojedjrtceyo egzemplarza 75 centów im mimem OO 'l VCll TAK WAM SMA-KOWAŁY W na inne W STR-- 7 1 vi ni Luum ąyi I DENTYSTA iPty 1 Ł 'Vt s 2092 Dunchs St W - Toronto f W ' Tol RO 9-46- 82 ? $ t U ' i ' i U U HU1H DENTYSTA : Coilinj 10 12 i 2-- 0 ij ' i 386 Balhurst St — EM 4-65- 15 vf { W ! Dr W SGHWABE i ' ' DENTYSTA 71 Hovard Park Ave i ! Uli)' KlilUI NMłlll S I Cihl pijv5 ta im telefon " { LE 1-2- 005 ' i ' 49 S ni— h i — i MMMHtaMMWMHHMMIIWIMMIMMliUMMtfJ 2 Dr I i SADAUSKAS : LEKARZ DENTYSTA ij 129 Grenadier Rd " t (dniRl limu od Honccsvnlles) fc A ! Przj jinujo za uprzednim telefo-- f Ą nic7nym '4 {5S Telefon LE 1-4- 250 fSjjj : VfĄĄ okuliści $Ą4m II OKULISTKI I Lfil Br Bukowska-Bcia- r R O Wiktoria Bukowska O D prowndii nowoczesny gabinet okullstyc7iiy przy 274 Ronceiwallcs Avenoł obok Ooorfrey St Tol LE 2-54- 93 (lodlny pryjy codziennie od li runo do U wieczór W soboty od 10 rano do fi wieczór 37S Nio ma łon rodak raci nie należy do ZPwK — organ!-zacj- i STANISŁAW HALEK uprzejmie zawiadamia o damskiej prucowni krawieckiej pod nazwn "STANLPY'S ORIGINAL LADIES FASHIONS" 643 St Clair Avo W — Toronto Kostiumy i plaszec maloiiałów własnych i powierzonych Uuy wuól" maieriiiiow imporiuwanyin Telefon: LE 1-2- 342 77-7- 0 Sprowadzajcie do Kanady teraz sprowadzić także BRACI I SIOSTRY Z POLSKI Zwróćcie sie do nas po informacje osobiście lub listownie TRAVEL OFFICE LTD 55 Wellington Wosł — Toronto Ont — Tol EM 6-64- 51 (dawniej 08 Wellington West) Kierownik: S HEIFETZ NOTARIUSZ PUBLICZNY PACZKI PEKAO DO POLSKI — WYSYŁKA PIENIĘDZY DO WYBORU ODBIORCY — PASZPORTY I WIZY DO POLSKI I USA TŁUMACZENIA DOKUMENTÓW - Wszystklo [pzykl Akt darowizny pełnomocnictwa 1 inne notarialne dokumenty NM'OJE NAJBARDZIEJ ZliLlŻONE KTÓRE KRAJU RODZINNYM - - - i okazje poro7umieniem który otwarciu Możecie Cola Ginger Ale Orange Cream Soda BEZPŁATNA DOSTAWA bankiety TORONTO TELEFONUJCIE MUfiiul fy 1-2- 151 w dnie powszednie do godz 7 wiecz Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów n — — z 'j ' -- — k351 i im 133 lielki itakyrs świąteczny z dużymi nagrodami pieniężnymi!! Bezpłatne kupony w NOWYM CENNIKU 1958-5- 9 największej firmy paczkowej JANIOUE TRADING CO LTD J KAMIEŃSKI prez Toronto 835 Quoen St W — EM 4-40- 25 EDMONTON 10649 — 97th St — Tel 23839 Agencje w wielu miastach K'anady WIELE NOWOŚCI!! DUŻE ZNIŻKI CENI! PIENIĄDZE DO KRAJU PRZEZ PEKAO!! W 20 w pll!!l§l WlCCkOWSld Władysława Krewnych DOMINION mmi 'iwjiimmi miim Wi! Ii!3J ÓfHM -- r€i i s i -- ?i rrii! wma' mni 3„ Wffi! 4' ' tfffl3 mx !K HW 14MI fMSsrsn ii! wm i 311 r 'AHMfcr u mw ! i Si II! I I 1:1
Object Description
Rating | |
Title | Zwilazkowiec Alliancer, October 01, 1958 |
Language | pl |
Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
Date | 1958-10-01 |
Type | application/pdf |
Format | text |
Identifier | ZwilaD2000244 |
Description
Title | 000340b |
OCR text | m m NRJL__ @ u @jJ33iS&jig jerzy Giżycki Opowieść kraju na południe od tego pieklą na ziemi Sahary _ t Vl-- r b-- n Hnrrmun ~tiezce wysadzanej obu njrL-i-m' Brunatnawy "kij" a P"ed nim ozł raptem za-- w "') weza i ześlizgną! w bok Sli" ttv()kf iraw Ken i "Lac}nv ml komitet po- - '3in "'"" ""-- „ "" —"" "'" tzaltr mi przyjazu V 'l'i nie bv' Jedynvm członkiem m'u'j Przed samymi niezdarnymi pii-iLn-u kamiennych schodów bvlo m-- f iiieine Lsniato-pior- a turkawka triA'li U-d-y i powrotem jak !z!ij ' 'UdJdC gfowką przy każdym juokJ i stanął i przyglądał się czas ILmu stworzeniu Jego iryta-'Yim- lj 'la turkawka nie bojąca sie-rdzi (Aszosć tych gołębi afry- - U'a„„"u'kihh „ i'tmdlai ją—eycnnadaswięałaprzoewbeaiżśnciiue djmott charakter W tim murzyn wybiegł spoza rogu du-i- u i Mik Me poderwał głośnym '!kannm Aizdeł Czar pnnał Mumii ismiechnął się przymilnie poilczs sii jego ręce mięły nerwowo I czerwoni tez długim kutasem Keno Iwiiie podobał się ten wyraźnie wymu-szeń u-m- eih i oczy tubylca unikające ipojrzenia wprost _ Kto uiauia jesiesr iven zapytał zirtowanm gtosem Ja — 'ienga panie Główny boy Ken pobłszał za sobą pogardliwe mruknięcie Nata stał o parę kroków przyglądając się krytycznie służącemu Główny boy śpi za długo!" powiedział Nata "On nie mógł wiedzieć ze my przy-buam- y' Ken oświadczył łagodząco e'Cz drzwi są zamknięte?" Drzwi zamknięte?" Murzyn był wy- - Mraznie oszołomiony jasnym było ze sta- - mtlnl się zrozumieć co chodzi "The damn fool! Ken mruknął po angielsku i począł wchodzić po schodach ii głównego wejścia Wtem on sam poc-zuł się jak "fool " Nie było tu żadnych drzwi do zamykania Wejście zasłonięte buo przy pomocy seko — zwisającej od góry maty słomianej Teraz przypomniał Msob'e ze Fernand kiedyś mu powiedział u domv białych w tej części Afryki nie i Rodzaj agawj Maria Rodziewiczówna Pożary Zgliszcza Oczy jego bure nie umiały patrzeć i "" wanuiiuc uounc(-iia- x oic uko uprzejmie milczał M Zwierz In hvł netrM7nv i rhvtrv m tf}l pazurv 1 ślerjie bv nie 'loszjc zdobczv Zwał' sie Mikołai Wa icz Aprasjew Obok niego nosem w kieliszku vuuiijfuiuii}i: swoi uiuiiyłin adłab naczelnik nowiatu i za- - rFem uulkownik tulskiego pułku pie "wi) Karo Bezeałowkin wisko zle Pan Dułkownik M przeciwnie łeb olbrzymi osadzony " "ciuKim apopiektycznym karku Łeb lUldOffa krntll inini lrłAnn mnurl o- - "unii oviy(_y niuicu nji-- - isy Kriy się pod opu-J'zn- a 1 zarostem tak eestvm i tak krza- - Lzastm ze cpod tej nastrzępionej sier- - ygiąaała tvlko para oczu malut- - Bi"1 Z3opnionvch czerwono wiecznie Jinch 1 wiecznie wściekłych iak śle- - Klf łllPnv Siedział caniap Hvc7ar- - rhr7!i 3ac zaciapal się tytoniem 1 miłośnie pzjł na butelkę arakiem dobrze poczęta kto ej przechodzi-- f Kieliszek stamtąd w otchłań" bez-t-nn- 3 zwaną oułkownikowskim gar- - m si u'a kontrastu 7 nim cłii7vł tr7Pi i IStadnik noszący strój kozackiego do-JMC- y Słuszny silnio Thudniwam rrnirlv łJzalt hii 1 - g -- - cuem irocnę aziKiej pięKnos-- i N'e brakło mu ani orlepo nosa ani poiuego czoła ani ognistych oczu chCZ?rnuh długich wąsów spod któ-- j Wskalv czerwono nstn trnpho h? Za znn owe i za zwierzęce psu 1 BG rn rozwiniętą dolną szczę- - U 1 i tv-- z o M- - u S z n z z u o często pokor-- z "" siedział orzekło z w a =- -" aa 1 monie twarzy Bjł On jeszcze czwarty 11 tepn siołu i lujr rtPrai]ta choc Hłnnin z3513"1 iei zeszłej nocv znaidovał sepce wśród zalewów Aprasjewem utrzymywali liech nn41nftnmoA 1„K n-M- irto fee-- inrPłvm głosem ciągle tak koniecznie! Siec ich mają drewnianych drzwi nych okien 16 Nowy boy premknal się obok Kena odchylił na bok seko Ken wszedł do "'" swego domu Do domu którego nigdy Rozdział VIII przedtem nie widział nawet na foto-- 1 spod abażuru lampy nafto grafu Wejście do sporych weJ Kinało ciemnego biah rozmiarów hallu-salon- u Główny bo"v Te kllka elementów które obej Nata podeszli do okien poczęli podwijać starczały scena była maty Pokój był całko- - kolonialna rzucone na wicie umeblowany mata z ubitei gliny domowego wyrobu niezgrabnymi mVsklŁ krótkim rękawie spo-al- e Miał jednak niedbale na szerokim opar- - giąu nieosoDisty laki maia maia domv wu ev"ugu luiuia puiwviegj Sf--"- i dopóki czy lokator ne'antlop ręka trzymająca mar dodadza swe własne osobiste rzeczy "Tedy do sypialni" powiedział boy wskazując lęka "Tędy do jadalni Ken go gestem z tm Obejrzę dom później Zawo-łaj głównego dozorcę plantacyjnego Jak on się nazywa "Kodmo Diara panie'" Boy skierował się ku drzwiom Ken podszedł do masywnego niskiego fote-la rzucił się na siedzenie Rozległ się trzask znalazł się on 'na pokrytej mata podłodze wsrod mnóstwa cienkich pra wie jak papier drzazg pyłu drzewnego setek małych białawych owadów po dobnych do opasłych mrówek Ken zerwał się na nogi począł otrze pywać się z owadów dot-knięcie których napawało go powtarzając w kółko "Co u diabła? Co u diabła?" panie" powiedział Nata jednym uderzeniem swej wielkiej pięści zwalił "głównego boya" ziemię Ze stłumionym okrzykiem bólu murzyn zer-wał się zniknął za drzwiami W kilku susach Ken był przy Nacie złapał go za jego obszerne bubu szyji "Z jakiej racji tego krzyknął w pasji Nata wskazał spokojnie chaos podłodze '"Jego wina Dla czego nie przestawiał codzień mebli' Albo nie po-podstaw-iał puste puszki pod nogi? On do niczego Len Ty wyrzuć go Ja głów-ny boy tutaj" Ken cofnął się czując się głupawo po swym wybuchu "Aha — więc ty jesteś tu głównym boyem?" "Tak panie" Ken się uśmiechnął "We-eel- l może 1 przymykał Piotrowicz fioletową zawartość "Mniej-sza uderzyłeś rznąć do ostatniego1 — pan tak określał wojnę Kozak nie słuchał nie uważał Nie lubił narad rozumiał bardzo m?ło dyplo-macji nie dbał o honor tej biesiady On nał napad nocny rzeź pożar potem pijatykę hulanKę na popiołach On bez narad namysłów nasyciłby swe dzikie rozhukane chęci reszta go nie obchodziła wcale Pochylony nad stołem ziewa iac bez jeremonn rznął obrus końcem noża w jakieś arabeski od czasu do czasu ustawał pocieiał smrodliwą zapałką po ścianie zapalał sobie nowy papieros — Posłyszawszy pańskie nazwisko orzed paru dniami ucieszyłem się na myśl ze w tych wrogich stronach zna-lazłem znajomego a może cedził cichym głosem Apra-ije- w do sąsiada patrząc po katach po-koju jakby się odzywał do kogo mewi ffoinlnpcn pamięć Zdaje mi się zem mi:ł przyiem ność spotkać się z panem Węgrzech Tak tak Byłem przy kampanii charakterze liweranta prowizji pa-miętam jnk dziś ów dzień pod Mai os Ka uosz kiedy to — Ach tak się poznaliśmy' przerwano żywo Aprasiew się blado ale nie opowiadał dalej — Jakże się wam szczęściło przez te kilkanaście9 — zagadnął po chwili kłopotlwego milczenia — Ciężko trudno Pracą bezustanna zdobywatem chleba — Ale majątek pan Nie ojciec mi go zostawił ale dłu-gów mam bez liku klęski nie wychodź? irbltn _ flnmii gfcV"'a "'duz Erał roe hn siniał o- - L "lee" a " -- n —" w— — — — - — ii i' sip-- KozaK nape E'°wę pop- - łftj s'atła widać bvło oknaltrzył na mówiącego Bft' Urazme widok ten jego Powiadają ze masz cudownie pię-Biil- c) rnnmr ™j::i _:„ iirao knfhank--p siehie to chyba nie uv iuilwll siaiua jjaiiiu- - ""i to ' na p„iJ::"rnc ro- - tenże al: L-!p- clf Ale kłopot koszt okropny w I — t ' i i i i — a 1 — — — 1 — - z a — — „ k _ "- - -- r u — u z i i i i — i i i — — i — Można od tego uwolnić My oe „ ipctPimv hv wasza dole polepszyć' o mIT "L"=i 1"- !- Uśmiał się cynicznie assauła A ze u was jest zahuczał bas puł-kownika ra wódka rozkosz — ) Lłnerant — dostzrrcŁ "ZWIĄZKOWIEC" PAŹDZIERNIK (Octobcr) środa 1 — 1958 masz rację Więc główny boyu zabie-raj się do roboty nadzorcę — chcę się dowiedzieć co się dzieje na tej plantacji " Ze ramion Nata pod szedł do innego fotela potrząsnął nim j by zbadać jego solidność "Niema pospiechu Plantacja nie u cieknie Siadaj Ja dopilnuję wyładunku bagaży " Z siebie wynikająca z doświadczenia z nerw-ow-m ani szklą (białymi wiecznym pospiechu mezro pana słyszałem Zawołaj wzruszeniem pewnością długiego zumiałym dla Afrykaninow wszedł do wnętrza domu Światło prowadziło I z pokoju iistozek mował- - w by tpo-przykrywajac- e le wo Czasopismo meblami widocznie ! Pokr-vt-a "podłogę" dosc ramie u wygodnymi on ten'wy- - --'zWdJace właściciel wielką powstizymał ''" gorączkowo obrzydze-niem równocze-śnie' na u człowie-ka?" na na to Bezgalow-ki- n tylko przyjaciela' swvm na w umi"chnął kawałek b _rT eo -- Łv n' ia nice apentifu O — para u i pik' u h f?!irnrfh nner nncł nu'inn ( li I -- ivn iw t " rn7ri'łuniiv ii un ni lMl_uinl pnponuziurnjijiiMinura1ioi!m d£i lIlUn in!Iyn tUUr iUuO'il ł%Jr le mlo CMSU lwa wielki hk postawił ją z won h(tm: trnnikninppn nn07 tern specjalnie tm celu „_„„ MO(1kll snf:a nym oparciu fotela "Rozumiesz co Nntn''" poł godziny siedział tak o powiediec po biellzna "Tak " balu "Co o tjm sądzisz0" "Myślę — masz rację Musisz poznać kraj dokoła plantacji Naczelników ple-miennych ludzi Poszukać kobiety ' "Kobiety"' Jakiej kobiety?" "Musso dla ciebie " Ken poruszył się nerwowo podniósł szklankę na wooł drogi do ust postawił z powrotem "Zwariowałeś? Po kiego licha po-trzebna mi tu kobieta9" "Potrzebujesz kobiety panie Nie jesz nie śpisz dobrze Złościsz się często — potrzebujesz kobiety" "Nonsens1 Pozbieraj co ci będzie po-trzebne na drogę — kilka garnków ta-lerzy no wiesz Ruszamy jutro o "Tak panie — ja wiem Dobra mysi " Wielkie nogi ruszyły się znikły z kręgu światła Potem ode drzwi Nata powiedział zwykłym tonem peł-nym pewności siebie: "Ja nie " Wyszedł opuszczając sobą z sze-lestem matę "drzwi" Przez tygodnie Ken kluczył po okolicach jego Dlantacu — zawierając znajomość z tubylczymi naczelnikami wsi i klanów przyglądając się zblizka życiu wieśniaków murzyńskich badając ich metody rolnicze Spał w chatkach — Piwnica moja i dom otworem dla was! Czym mogę służyć będę! — Taak! — rzekł przeciągle Apra-sjew — A mnie przeciwnie po-informowano' U mnie w instrukcjach stoisz pan jako naczelnik ruchu! Rozka-zano obłożyć administracją majątki po srogiej — a co do pana mam prezent od jenerał-gubernator- a — sto blanków podpisanych przezeń wyroków Urywał 1 znowu sie uśmiechnął Po-lak zzieleniał otarł ręką czoło na któ-rym pot się szklił — A pan — wyjąkał głucho — Ja — sługa1 Będę wypełniał roz-kaz' — Zlitujcie się fałsz' Oszkalowa no mnie haniebnie tylu nieprzy-jaciół ilu jest obywateli Nie cierpią mnie bom jak wy wierny sługa cara rad z poprzedniego stanu rzeczy nie pragnący zmiany wróg tego karygodne go buntu 1 nieporządku Biedny i nie wtajemniczony w ich podziemne machinacje' Karzcie ludzi wpływowych jak Olechna Zdański Niestański dwaj Świdowie Jam niewinien i wasz mierzeniec' Apiasjew dobvł szybko kawał papie-ru i spiesznie zanotował nazwiska — Siec ich rznąć do ostatniego' — zacharka! pułkownik — Mozę źle niesie fama o panu' — zasyczał Aprasjew — Nie wiem oba- - czy1 Na DianKacn jeneiat-gUDernaior- a — zaszczyca mnie pańska się wcale co innego napisać jeeli wówczas lat kupił -- D0am0S1 sta lestem — Jeżeli'' — Jeżeli dasz mi dowody swej wier-ności — Wszelkie jakie będę mógł' — Wszelkie jakie będę chciał' — ooprawił powoli satrapa Zapanowało milczenie Pułkownik na-l"- ił sobie nowy kieliszek assaula prze-ciągnął się opieszale wpół gięty bębnił swymi brudnymi palcami po stole uśmiechając się dziwnie — Cóz pan chce czynić? — zagad-nął Polak z cicha — Chcę zęby w miesiąc nie zostało tu ani trawy ani domu ani twarzy pol skiej Partia ma być do nogi wybita i obywateli żebraki lub katorzniki ma-jątki cara Oto moje instrukcje Jcne-rał-gubernat- or lubi być wysłuchanjm c do jotv a ja chcę mu dogodzić — A los waszych sług tutaj'' — Będą spokojni Domy ich mienia rodziny naszą włos im 7 głowy nie spadnie! Jeśli usłużą dobrze będzie nagroda order urząd jeśli zdra-dzą — biada! — I dostaną na owym — Dostaną — Cóz naa rozkazuje? Jestem usługi powtarzam — Partia jest? — Tak — Gdzie? na stawianych do jego dyspozycji lub pod rozłożystymi drzewami na skraju wsi Raz po kolacji zdecydował ze ma ochotę na trochę lektury przy świetle latarni naftowej Idąc później ku swe mu łozku polowemu — spostrzegł jado witego węża wylegującego się na macie orzed nim Kilka raz bvł zbudzony ry 'iem krążącego dokoła wsi w poszu-kiwaniu lakieis krowy nie zamkniętej w zagrodzie z kolczastych gałęzi Dwudziestego któregoś dnia po opu szczeniu plantacji Ken pozostawił za so-- 1 ba wolno posuwaiącą się karawanę tra garzy pod nadzorem Naty jakaś godzinę później gdy zmę-rzon- y zgrzany oślepiony niemiłosier-nym słońcem mijał grupę drzew — po-stanowił odpocząć i zaczekać na swoich ludzi Ścieżka skręcała ku drzewom Wkrótce Ken zrozumiał dla czego Bła tam maleńka sadzawka utworzona przez wąski strumyczek i ocieniona gęsUmi di zewami dokoła niej Ken zdjął pospiesznie płócienne pan tofle i wszedł do wod Uczucie ulgi dla s'kla-]Jeg- nowy 0 zmeczonvch rubi7miahch od "Termity s711 i unrnpa nnn ltn 'ik-- rn7kn7no c "'"-i-i wh K'-'-"- -" mocno en nerwowości l" ntJ rnnnNilietnifiracac lUtJliyLJIał! fcw ciągnął poszerzo- - !dle ni0knac panie za świcie" zwariowałem za właśnie rewizji sprzy Istotnie Aprasiew sa opieką blanku' J"il "-"- " łvł lohie i nio cin x nrnłii i) l 1 ln liioc7nu powio- - „n na w na „„„ I Pi zez w w chcę szy]e jak w ją swym trzy on tu to Mam pod to W Hm Z poza drzew 'ln"ed! go wicscie głos Naty popędzającego ociagajacch się tragary Wkrótce cała ta ceieda bę dzie w "jego" siwku Ken wyszedł za ledwie na brzeg gdy tragarze pocęli 7iywac z siebie nieskomplikowane odie nie i wskakiwać do wody Gdy wypoczęci i odświeżeni kąpielą mieli juz ruszać dalej posłyszeli docho dzacy spoza di zew odgłos wielu stóp i jakiś gniewny głos wydający iokazy "Brahima1 Podpędz tych draniów' Wlo-ką sę jak kobiety w dziewiątym mie-siącu'" Nowoprzybyli byli wkrótce u staw-ku Na czele karawany szedł jakiś nie-znany Kenowi biały Niewysoki chu-derlaw- y jegomość o ciemnej cerze oko-ło trzydziestu kilku lat Jego górna war ga pokryta krótko przystrzyżonym wą-sem podrygiwała od czasu do czasu w jakimś nerwowym tiku a spod nisko na czoło opuszczonego hełmu korkowe-go — para rozbieganych czarnych oczu oglądała Kena badawczo "Co za piekielny upał'" krzyknął nieznajomy pomimo ze był juz tylko o kilka kroków "Nazywam się Rossę" Ken przedstawił się Rossę dalej przyglądał mu się badawczo "O to pan! Słyszałem o panu Widzę po pań-skim mokrym ubraniu że ochładzał się pan w tym stawku Pójdę za pańskim przykładem częściowo przynajmniej " — W dzikiej zapadłej okolicy — Ale pan ją znasz' Radź pan jak się tam dostać i zdusić tę hałastrę jed-nym zamachem! — Spróbuję Wojsko zebrane9 — Pan mi to sam doradził W tej chwili musiano juz spędzić wszystkie roty — Jutro mogą ruszać — Rznąć siec! — wtrącił pułkownik — A czemuż nie zaraz? — zagadnął nieufnie Aprasjew — W noc to niepodobieństwo' Tam nie ma drogi Bądźcie spokojni Partia nie ruszy się z owego miejsca przed trzema dniami ja za to ręczę Gdy domawiał tvch słów za oknem coś zaszeleściło lekko wiatr zapewne trącał o gałęzie wielkiej lipy pod ścianą nikt na to nie zwrócił uwgi Zaczęto wstawać ) ruszać się w po-koju a wśród konaiów hp dwa czarne cienie poczęły się tez ruszać i szamotać — Czyś zwariował7 — sepną! jeden chwytając dłoń towarzysza który mie rzył w szybę — Puść kolego' Ja zabiję tego nędz nika' Puć bo będzie źle! Ja go zadu-szę zębami zagryzę' Wiesz to czarnia-wy pan z wysepki ten ten pies! — Milcz i zastanów się na chwile' Nie o mordzie nam myśleć ale o pos-piechu' 9n zdradził a on tu jest naczel-nikiem od narodowego rządu' Rozu-miesz Do oaitn nam trzeba wracać nim świt będzie — ostrzec musimy braci' Predej prędzej spuszczaj się na zie-mię' Jego zostaw z Moskalami i szata-nem' Chodź chodź' — Kolego' Jeden strzał tylko jeden' Patrz stoi wnrost okna' Pozwól go zabić! — Nie kalaj broni' Chodź' Nas cze-ka długa droga Rozwagi kolego' Zgu-bisz partię jeśli strzelisz Kto wieść za-niesie gdy padniemy1 Żelisławski westchnął Opieszale po-czął zsuwać się z gałęzi Swida wciągnął go na parkan minęli uliczkę Zapalczy-wy chłopak milczał rozwagi nie iozu-mia- ł Był gniewny na towarzysza Wtem potrącił nogą o drewno jakieś — od-skoczył żegnając się- - był to krzyż gro-bowy Szli nrzez cmentarz Noc była ciemna jak piekło — Kolego gdzie wy9 — zagadnął powstaniec z cicha — Jestem — Czy my nie błądzimy? — Nie — A daleko do wyspy? — Mil około sześciu Sześć mil' Dreszcz wstrząsnął chłop-cem Sześć mil bez drogi w głuchą noc po dniu tak ciężkim jaki spędził było to zadanie oibrzymie Zwiesił głowę i szedł dysząc poty-kając się zlewając się potem — nie mógł nadążyć tovarzyszovi MUWUftAUl UtWfYSU HE h MU i i' — 'fl GEORGE nFM Flfl D S D BiGEL MUi1$ I ADWOKAT I NOTARIUSZ LEKARZ - CHIRURG &ĄWĄ W I mówi po poishu --iciNiTsiA m)U i ?% S _ _-- _ Plusirlans" ii Sunzeons' nulldlns Snfł i KU B 111 uunaas St W - lorontO Umelarla No 215 ft?AW W ! Tel LE 4-84- 31 i LE 4-84- 32 86 Bloor St W _ Toronto Mil Tel WAInut 2-00- 56 Wj&M ifi i JAH L Z GÓRA 'nrTfa„ — Mf i ! ADWOKAT _ OBROŃCA 1ff Jg jf f NUlAKIUSi LCKAKi UtNITblA 'SJ fH B ![ 1437 Queen St W — Toronto Tel A 2-08- 44 'f iVJ M l Tel Biuia LE 3-12- 11 ' 310 Bloor St W Jt 'J H V - Toronto i Micszk: Oakvllle VI 5-12- 15 I tfc I prJiniiji- - pn uprzednim porozumie A' W j I ' "'" 'l'-'nlnM- n W jjg 1 E H Łuck BA LL3 Z==r=Z==7 I f'P 11 1'hOWshH ADWOKAT NOTARIUS7 OBROŃCA Wspólnik firnu prawniczej Disney fl Pasternak I Łuck 57 BLOOR St W rSK Hm pokńj 20b TEL WA 4 9755 Pmjmiiji' liikc wici 7 '- - -- i! ed ' "i ilo "J lej oraz w snhut) za U'li'fnlo min puroumicnirm 55 S i " n c utnoupin i c m BIELSKI ba bci ADWOKAT I NOTARIUSZ I Prjwiilr indu mili- - Mi nn ni lililr 21 Dundas Square Toronto EM 2 1251 Wltiortml u pontidniki I Armh il (jod 7 i 1720 Queen St W LE 1-0- 945 ipr7 Kum i silli si 12 W JUZ DO NABYCIA OSTATNI WRZEŚNIOWY NUMER MIESIĘCZNIKA "KULTURA" No bof'it lieśc obsei ncfio iiif('i'u l')(j Mion składija siy utjluił) pulitjc ne naukowe iilacjo kiiju inatei tuty liistoi)ivne omówić ma ksi:ck oi di kronika kultu ralna Numer zawiei a m ni naste-pujC'- L praco- - J Czapski — Narodów oć cy wyKicnoć J Mierosrewski — Wslep do chinszczny teq W Gombrowici — Kiagmcnl dziennika M Pankowski — Kio ty je-steś? Polak mały B Heydenkorn — Refleksje i obseiwacje B Ciaykowski i B Sulik — Polacy w Skoeji G Lowciowski — lesce o wypadku lotnieym gen Sikor-skiego Do nabycia w Księgarni "Związkowca" Cena pojedjrtceyo egzemplarza 75 centów im mimem OO 'l VCll TAK WAM SMA-KOWAŁY W na inne W STR-- 7 1 vi ni Luum ąyi I DENTYSTA iPty 1 Ł 'Vt s 2092 Dunchs St W - Toronto f W ' Tol RO 9-46- 82 ? $ t U ' i ' i U U HU1H DENTYSTA : Coilinj 10 12 i 2-- 0 ij ' i 386 Balhurst St — EM 4-65- 15 vf { W ! Dr W SGHWABE i ' ' DENTYSTA 71 Hovard Park Ave i ! Uli)' KlilUI NMłlll S I Cihl pijv5 ta im telefon " { LE 1-2- 005 ' i ' 49 S ni— h i — i MMMHtaMMWMHHMMIIWIMMIMMliUMMtfJ 2 Dr I i SADAUSKAS : LEKARZ DENTYSTA ij 129 Grenadier Rd " t (dniRl limu od Honccsvnlles) fc A ! Przj jinujo za uprzednim telefo-- f Ą nic7nym '4 {5S Telefon LE 1-4- 250 fSjjj : VfĄĄ okuliści $Ą4m II OKULISTKI I Lfil Br Bukowska-Bcia- r R O Wiktoria Bukowska O D prowndii nowoczesny gabinet okullstyc7iiy przy 274 Ronceiwallcs Avenoł obok Ooorfrey St Tol LE 2-54- 93 (lodlny pryjy codziennie od li runo do U wieczór W soboty od 10 rano do fi wieczór 37S Nio ma łon rodak raci nie należy do ZPwK — organ!-zacj- i STANISŁAW HALEK uprzejmie zawiadamia o damskiej prucowni krawieckiej pod nazwn "STANLPY'S ORIGINAL LADIES FASHIONS" 643 St Clair Avo W — Toronto Kostiumy i plaszec maloiiałów własnych i powierzonych Uuy wuól" maieriiiiow imporiuwanyin Telefon: LE 1-2- 342 77-7- 0 Sprowadzajcie do Kanady teraz sprowadzić także BRACI I SIOSTRY Z POLSKI Zwróćcie sie do nas po informacje osobiście lub listownie TRAVEL OFFICE LTD 55 Wellington Wosł — Toronto Ont — Tol EM 6-64- 51 (dawniej 08 Wellington West) Kierownik: S HEIFETZ NOTARIUSZ PUBLICZNY PACZKI PEKAO DO POLSKI — WYSYŁKA PIENIĘDZY DO WYBORU ODBIORCY — PASZPORTY I WIZY DO POLSKI I USA TŁUMACZENIA DOKUMENTÓW - Wszystklo [pzykl Akt darowizny pełnomocnictwa 1 inne notarialne dokumenty NM'OJE NAJBARDZIEJ ZliLlŻONE KTÓRE KRAJU RODZINNYM - - - i okazje poro7umieniem który otwarciu Możecie Cola Ginger Ale Orange Cream Soda BEZPŁATNA DOSTAWA bankiety TORONTO TELEFONUJCIE MUfiiul fy 1-2- 151 w dnie powszednie do godz 7 wiecz Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów n — — z 'j ' -- — k351 i im 133 lielki itakyrs świąteczny z dużymi nagrodami pieniężnymi!! Bezpłatne kupony w NOWYM CENNIKU 1958-5- 9 największej firmy paczkowej JANIOUE TRADING CO LTD J KAMIEŃSKI prez Toronto 835 Quoen St W — EM 4-40- 25 EDMONTON 10649 — 97th St — Tel 23839 Agencje w wielu miastach K'anady WIELE NOWOŚCI!! DUŻE ZNIŻKI CENI! PIENIĄDZE DO KRAJU PRZEZ PEKAO!! W 20 w pll!!l§l WlCCkOWSld Władysława Krewnych DOMINION mmi 'iwjiimmi miim Wi! Ii!3J ÓfHM -- r€i i s i -- ?i rrii! wma' mni 3„ Wffi! 4' ' tfffl3 mx !K HW 14MI fMSsrsn ii! wm i 311 r 'AHMfcr u mw ! i Si II! I I 1:1 |
Tags
Comments
Post a Comment for 000340b