000251b |
Previous | 7 of 8 | Next |
|
small (250x250 max)
medium (500x500 max)
Large
Extra Large
large ( > 500x500)
Full Resolution
|
This page
All
|
i-ylMri'fMtfVW-
!rii7JS mftft&%& fM B ' K - JS S — to -- t r
3a Tato! Ja wolę żeby amerykańska
wnlność nie była elegancka A ty?
fff No no' Wolności od mydła i szczot-k- f
nie możesz się nigdzie spodziewać
fmnófki Nmaarmraatorj:est—z nCaomito grają? Pewnir
szlagiery z jakiejś amerykańskiej korne- -
'dił muzycznej Wolałbym żeby zagrali
ilarsvliankę Mój Boże ileż to lat nie
Słyszałem tej pieśni! Chyba od tego dnia
'££ bodaj 3-g- o września w 39-y- m kiedy
Francja wypowiedziała wojnę Hitlerowi
Bomby padały na Warszawę Okęcie się
'pjlliło Wielka łuna stała nad miastem
jKÓwaiski juz pojechał był do Dęblina
fdo kadry Ale Irena z małym Jurkiem w
'objęciach skakała jak mała dziewczynka
lna chodniku ulicy Wiejskiej przed gma- -
pjjem Ambasady Francuskiej wołając
JVNiech żyje Francja!" Krzyczeli ludzie
Wiwatowali Jakiś Antek się przyplątał
a£jiarmonią i grał- - "Allons enfants de la
pitne Le jour de gloire est arnvc" —
"Naprzód dzieci ojczyzny! Dzień chwały
jtiż blisko!" Gdzie te czasy? A jednak
'Żyje Francja Żyje wolność I "Jeszcze
Polska me zginęła póki my żyjemy"
P Narrator: — Otóż i znowu przepro-wadzka'
"Sto mil od brzegu i sto mil
'pfzed brzegiem" płyną moi Kowalscy do
nowego lądu a ja zamiast obserwować
lojne w powietrzu bociany długim szere-giem"
— sam lecę wstecz Błąkam się
jkoło ich kabiny Wspominam Próbuję
'zdać sobie sprawę czy oni i świat bardzo
'się zmienili od tamtych zamierzchłych
przedwojennych czasów Był naprzykład
taki jeden dzień w Warszawie na po-datku
zimy 1938 roku na krotko przed
przeprowadzką Kowalskich z pokoju me-blowanego
który odnajmowali w śród-mieściu
od jędzy-gospody- ni nazwiskiem
lsklepiczyńska do własnego mieszkania
rvh kooperatywie mieszkaniowej na żoli-fiprz- u
Wcisnąłem się wtedy pędząc ich
'jslńdem do tramwaju Pamiętam co mó-wili
jak gdyby to było dziś
Pawełku nie wchodź do środka Tu
'"zostańmy na platformie zgrzałam się
ftSkeśmy biegli
j Nie zazięb się Irenko akurat na
przeprowadzkę
Ml Nie o mnie ci chodzi tylko o prze-prowadzkę
f'M A któż chciał przeprowadzki jeśli
?nfe ty? Jabym tam jeszcze na starych
śmieciach pomieszkał
5$ Już nieraz to zauważyłam ze męż
fczyźni są konserwatystami! Tatuś jak
sle u nas w Kazimierzu na Zielone świąt-yni!
bieliło mieszkanie mało nie płakał o
J{klfżdą pajęczynę nad piecem ill O pajęczynę bym nie płakał ale do
mieszkania owszem przywiązałem się
jfjif Do gramofonu Sklepiczyńskiej za
krosna?
t Ą t A A - t l A
'i 'ii
fcfc
Franciszek Kmielowicz
Tm
l!y Ja kilka godzin stanie obok niej
fgenerał Szulc Nie! Nie generał ale miły
kcchany Nib Napewno będzie wyb
"dzóry wynędzniał'' wycieńczony A
1C- -
mo- -
3HJianny' Chory? A może w ogóle nie
3raóci bo w międzyczasie zginął?
£ Myśl ta zaniepokoiła Sarę
y% Nie! Napewno nie jest ani ranny
Jani chory ani zabity Gdyby tak było
broncy wiatraka juz dawno poddalib}
'if% rylk° Szulc potrafi u nich podtrzy-ima- ć
ducha bojowego
j Co ziobi gdy wróci?
§ W pierwszym rzędzie musi wypo
'(iząć Oczywiście jrorzuci hunterów 0-Jsiatn- ie
wypadki napewno otwarły mu
oxzy na bezsensowność ich ruchu Wróci
dpiSalina Zajmie się swoimi wynalazka-'mlj- w
solnictwie Pomyśli o przyszłości
rodzinie i o niej Sarze! Pobiorą się'
Będą szczęśliwi!
Nagle Sara uświadamia sobie że w
"razie małżeństwa będzie musiała pozo-ta- ć
w Stanach Zjednoczonych żal zro-biło
się jej Pozostawi Toronto do któ-r?£- 0
przylgnęła całą dusza Aby ralo-j- M
miasto pized ewentualnym zniszczę--zie- m
po raz trzeci podjęła się misji wy-ładowczej
Dziś kiedy Toronto jest
b&śpieczne przyjdzie jej pozostać wśród
gb&ch Co za ironia losu!
ĘM Miłość do Nilsa usunie tęsknotę za
rujstem Zresztą od czasu do czasu poje-dzie
do Toronto na wakacie A może
tttff będzie jej towarzyszył? Królowa z
Innością wyda amnestię tak ze nikt
tMflforniatorów i hunterów nie będzie
jśladowany za swą przeszłość
%m — He godzin upłynęło od chwili od-MŹ- Su statku"Paul Pry"? — spytała Sara
Scych w porcie hunteiów
SjIJ$ — Dwie godziny! — padła odpo-wiedź
WM~ r)'aczeg0 me wraca? J§6~ Jeszcze zawcześnie! Zanim ran-nych
i' wszystkich żołnierzy załadują
"jWnie trochę czasu I®w porcie mimo zimna dość spora
grujla oczekiwała powrotu bohaterów
Wiatraka Przygotowano gorąca herbatę
tyjĄ iedzenie opatrunki Wszyscy w na-Cicc- fu starali się przebić wzrokiem ciem-5nb- y
zobaczyć wynurzający się statek
j?W~ ACb jak ten czas się_wlecze! Wt??20' ospale się włóczą po tarczy
egąra Minuty dłuza sio jak wieki
ftOA
31
Oni Powszednie
r
rTTMTrm
Do tego ze jak wracam wieczorem
to ty zawsze siedzisz na tej kanapce pod
oknem
Alcz ja w naszym własnym mieszka-niu
tez tak będę siedziała! Czy nie mó-wiłam''
Przecież to samo co pajęczy-ny
tatusia Czekaj czekaj! Popatrz no
na mnie Czego ty jesteś mizerny?
źle spałem Złości mnie ten cały
bałagan
Przeprowadzka?
Nie Nasz "piękny śuiat"
Co ci do świata? Popatrz rękawiczki
sobie uprałam
Nie czytujesz gazet to i nie wiesz co
się dzieje Hitler ogłosił się nad czło-wiekiem
i morduje Żydów i Słowian
W Hiszpanii ludzie własne miasta z zie-mią
równają Wola wcale domów nie
mieć niz razem w nich mieszkać
Pawełek ale ty chyba chcesz ze mną
mieszkać?
Ty i ja to nie świat to zaledwie: my
Wstrętny! "My to nie świat" A ja ci
mówię ze tylko to jest świat Właśnie —
my1
Bardzo to wzniosie ujęłaś ale cała
bieda 'że te troszkę większe światy jak
naprzykład obce państwa wcale się z
nami nie chcą liczyć
A tam! Obce państwa nierh sobie sie-dzą
u siebie
Dlatego ze my tak chcemy?
Oni tez mają swoich Kowalskich I
Kowalscy z obcych państw powinni tak
zrobić zęby każdy mógł w spokoju sie-dzieć
u siebie drugiemu w garnki nie
zaglądać To by dopiero ludzie byli
szczęśliwi!
Ach mądrala! Ach polityk! Jeszcze
mi ciebie ukradną do Ministerstwa Spraw
Zagranicznych!
Ja się nie dam nikomu od ciebie
ukraść Ale Paweł przestań krakać Ja
się tak cieszę! Ja juz wiem gdzie co bę-dzie
stało wisiało leżało — u nas W
naszym mieszkaniu!
Najpierw jeszcze będzie to wszystko
kosztowało kupę pieniędzy A dopiero
później: stało wisiało leżało
Paweł chcesz mi zepsuć taką szczęśli-wą
godzinę? Wstydź się!
Juz ani razu nie kraknę Suwerenni
państwo Kowalscy zawiadamiają obce
państwa ze od dziś ogłosili się światem
Świat nazywa się "My" i ma zamiar bro
SS3jp!i§fi?I§Sp£iiS@3
Copyright reserved
by Pollsh Alllance Press Ltd
ro i
oo o
Sara zapatrzyła się na migający na
falach odbłysk światła latarni który chi-chotał
chybotał migotał Igrał beztrosko
na czarnych falach miarowo opłukują-cyc- h
brzeg Czasem się nudził leniwo
wyciągał ziewał — czasem żwawo zwijał
Beztroski odbłysk światła
— "Paul Pry" powinien juz tu być
z powrotem!
Zdanie to wypowiedziane przez ja-kąś
osobę w grupie oczekujących bolcś
nie ukłuło Sarę
wraca? statku
Co się stało? Czyżby obrońcy wiatraka
zginęli? Czv "Paul Pry" dostał się do
niewoli? Czy utonął?
Myśl po myśli błyskawicznie prze
mózg
Kiedy
wy- -
skoczył pmbył
iozkaz
ika światełko w wiatraku Statek "Paul
Piy" mógł się dostać niewoli
nic slvchać strzałów żadnych
podejrzanych spokojna
daleko niesie mógł tez zatonąć
w tym zapewne załoga wo
lałaby o pomoc
A więc co stało?
Dlaczego "Paul Pry" wraca?
Na to pytanie nawet zdrowy rozsą
dek znalazł
To spotęgowało niepokój Sara
czuła przyspieszone tętno Oddech stawał
krótki nerwowy szarpiący Policzki
zaczęły piec przed tym starannie
otulała płaszczem szyję głowę drżąc z
o tyle teraz odchyliła kołnierz
Drżała więcej niz Tym razem
podniecenia Próbowała przebić wzro-kiem
czarna zobaczyć wy
łaniajace się ciemności cielsko statku
Naprózno "Paul Pry" nie wracał
Zaczęła przechadzać się po pomo-stk- u
Tam z powrotem ener-gicznie
nerwowo Minuty kwadranse
dłużyły sie wolno
beznadziejnie w nieskończo-ność
A "Paul Pry" nadchod-zi- ł
nadchodził nie
Minęła dalsza godzina dwie trzy
SI
yTtT"
LIPIEC (July) Środa 9
Maria
iiiiinr
24
MPWUf™
"ZWIĄZKOWIEC"
Kuncewiczowa
liiiHiiillHlillililiMlIllillilillim
nić na śmierć wszystkiego co będzie w
jego granicach najpierw kosztowało a
po tm stało wisiało leżało
Amen amen Pawełku
Narrator No co powojenny świat
na to? Mnie się wydaje ze małymi wa-riantami
taka sama rozmowa między Ko
walskimi zamiast w tramwaju warszaw-skim
w roku 1938 mogłaby się teraz w
roku 1956 toczyć na statku transatlan-tyckim
"Liberte" Ciekawe' Tak mi sie
te stare czasy słowa kręcą w pamięci
jak popularne płyty
Wyjdę lepiej na pokład popatrzę na
fale
Przyszedłem w dobrą chwilę Wido
gdzieś zasięgu ptasich ' s7"°tki zębów''
jest wvspa albo nawet ląd bo me
lecą za statkiem
Zaiste te ptaki są bez domowych na
logów' Lazęgi to są korsarze i żebraki
— moj Boże1 — na tej tu
ludzkiej arce "li
bertę" marzą mi się znowu głosy Ko-walskich
młodsze o siedemnaście lat
o czym rozprawiają? Oczywiście o
domu!
Pawełku! Kartki na podatek mieszka-niowy
przysłali Ten podatek musimy za
raz zapłacić
ma gwałtu Są pilniejsze terminy
Pawełku zrób to dla mojego spokoju
Tu chodzi o dom Ja się ciągle boję ze
stracimy Zuroczą nam odbiorą
Podatek mieszkaniowy mnie
Dziecko jesteś Cóż To jedna
cegieł świata w którym zaledwie może
co tysiączny człowiek otrzymuje dom ja-ki
się każdemu należy! Podatek nic nie
zmienia On tylko stary porzą-dek
rzeczy
Jak utwierdza to już dobrze
Tak? Uważasz ze wszystko w porząd-ku?
Kurne chałupy? Chaty pod jednym
dachem z chlewami oborą? Noclegi po
dworcach na ławkach parkowych pod
Myślisz ze we Francji tego
ma albo w Stanach Zjednoczonych?
albo w Anglii? świat jest pełen bez-domnych!
Jezus Maria Paweł to chyba grzech
mieć porządne mieszkanie
W Bolszewii moja kochana też ludzie
nie jednakowo mieszkają Inaczej spece
ndSAlHnHaritalarifcdartlai
Nerwy Sary były u kresu wytrzyma-łości
Szalały w napięciu Zdawało £się
ze lada moment potrzaskają £
Od wschodu zaczęło niebo jaśnieć
Trwożliwie wolno z niechęcią Po-czątkowo
kolorem granatowym później
ciemnoniebieskim niebieskim Coraz
jaśniej śmielej pewniej
Robił się brzask
— Jedzie! — krzyknął ktoś
Z ciemności nocy powoli wynurzało
się cielsko statku Oczekujący wstrzy-mali
oddech Szeroko rozwarli źrenice
"Paul Pry" zarzucił kotwicę Ku
największemu zdumieniu zebranych
statku zszedł jedynie wysłannik hunte-iów
załoga
— Gdzie są nasi Co
się z nimi stało? Czy wszyscy zginęli?
Czy dostali się do niewoli? — go-rączkowe
pytania
Zostali w wiatraku! — odizekl
wysłannik
Dlaczego?
dobiliśmy brzegu ja
Powinien być! Dlaczego nie klś mężczyzna wyskoczył ze i po
by
biegł do wiatraka Ja zało-- de zamaskować statek aby nic padł
ljpem kanadyjskiej milicji Następnie
ostinznie podkradłem się pod twieidzę
szywała nerwami Dła-- i Sad'iłem ze przynoszę radosną nowinę
wiła gardło Wpychała serce do tchawi- - oblężonym Gdzie tam! oswiad-c- v
Wzniecała gorączkę Wciskała łzy do czybm kim jestem i po co przychodzę
oczu jgcneiał Szulc powiedział ze nikt nie
Nie! opuści wiatraka Mężczyzna klórv
Zdrowy rozsadek powoli przepędza! statku przede mna
myśl po myśli Obrońcy nie mogli zgi na miejsce przyniósł obrońcom
nąć bo tu i tam od czasu do czasu bły- - od samego generała Bierce glównodo- -
nic do bo
było ani
odrłosów które
noc Nic
ho wypadku
się
nie
nie odpowiedzi
po
sfę
O ile
i
Mmna
poprzednio
?
przestrzeń
z
i Szybko
i
niemożliwie Ciekły
upiornie
nie nie
nadchodził!
i
z
i
Tymczasem
chybotliwej zwanej
I
Nie
go albo
uspokaja
podatek7
z
utwierdza
i
nie
j
i
z
i
bohaterowie9
padały
—
—
Kiedy do
pomagałem
Wstrząsała
z i
wodzącego siłami republiki Góinci Ka
decyzję i polecił aby obrowy za wszel
ką cenę utrzymali swą redutę gdz o
świcie drugi korpus ekspedycyjny wy-płynie
z Ogdenburga i uderzy na Prcs-rol- t
podczas gdy powstańcy kanady i"cy
któizy skoncentrowali się w lesie zrobią
natarcie na tyły milicji oblegającej
Nieprzyjaciel straci głowę Zosta-nie
pobity
Zebrani spojrzeli po sobie ze zdu-mieniem
— Na żadną nową inwazję nie za-nosi
się! — rzekł jeden z hunterów —
Coś tu jest w nieporządku! Czy nie moż-na
było nakłonić obrońców do ewaku-acji?"
— Robiłem co mogłem! — uspra-wiedliwiał
się wysłannik — Tłumaczy-łem
prosiłem błagałem Nic nie pomo-gło
Trzeba było naprózno bo
godzina była
— co się stało z owvm mężczyz-ną?
— spytała zrozpaczona Sara
— Podał rozkaz generała Bierce i
opuścił wiatrak Mówił że wraca na sta-tek
lecz nie wsiadł Zapewne 'albo po-bbdz- ił
albo dostał się w ręce wroga' "
— Jak się nazywał? — badała Sara
— Nic wiem! — odparł wysłannik!
§iiw n r rr „-- - F- - %w --YS
-1- 958 o _J ' STF 7 l I
i artyści inaczej proletariaccy arysto-kraci
inaczej liszeńcy A więzienia? A
Solówki? To także domy!
Moj Boże Pawełku do czego tv zmie
rzasz-- ' Więc lest zle ale podatków me
trzeba płacić bo lepiej bć nie może:
czy tak?
Mozę być dobrze! Ale ludzie muszą
się zmienić Nie porządki nie system}
nie polityka nie czasy Ludzie
Jakaż to ma bć
Żeby ludzie bli lepsi Po prostu
— Narrator- - (przedrzeźniając): "Że-li}
ludzie byli lepsi Po prostu " Ach
mój filozofie Kowal" ki! Nagrałeś sobie tę
pl}tę o lepszych ludziach w mieszkanku
kooperatywy pracowniczej na Żoliborzu
w Warszawie w roku Pańskim 1938 Mi-nęło
od tamtej pory siedemnaście lat
Ale twoja płyta w "roku 1956 jest tak
samo niepopularna jak była wtenczas
Niestct}!
XXIV
Mamo' Tato' Juz widać Nowy Yoik'
Co wy tu jeszcze robicie w tej kabinie''
Pakujemy drobiazgi
Gdzie moj paszport Irenko'' Zabra- -
cznie w skrz}dc! 11S do
mostami?
Ojej' Tu posag Wolności a lu mama
biera szczotki do zębów W Stanaih
sczotki do zębów wjizuca się po jednm
użyciu!
Czy jest wielki wiatr Juiku' Włoz}-la- m
nowy kapelusz Widzisz?
Popraw mi krawrt Mamo!
Iienko cy jestem porządnie ogolony?
Tak tak' Oba wyglądacie na milio-nerów
Dow cipKują moi Kowalscy ale ręce i
głosy im drżą No cóz? Przed nimi juz
trzecie życie w ciągu jednego ziemskie-go
pobytu Jedno było w Polsce w kraju
pradziadów Drugie — w Angin na wy-spie
za granica ale zawsze w Europie
To co teraz się wynurza z mgły atlan-tyckiej
to nowy ląd nie wszystkim ko-rzeniom
i płucom życzliwy Ale Kowalscy
juz są na pokładzie! Juz wyciągają szyję
do amerykańskiego słońca Pójdę i ja
popatrzeć na miasto wyrosłe z odwagi
nędzy i mądrości starego świata na sto-licę
Rzeczy Nowych a więc nic pospoli-tych
Paweł gdzie jesteś? Jurek! Trzymaj-cie
się mnie Och patrzcie!
Polską Książkę na wakacje
możesz nabyć w największej
księgarni polskiej "Związ-kowca"
Cenne premie w
przedwakacyjnej sprzedaży
— Nikt go o to nie pytał a on sam też
nic przedstawił się
— Jak wyglądał?
— Jak wyglądał? — wysłannik za-krył
dłonią oczy — Pozwólcie niech
sobie przypomnę Aha' Był to mężczyz-na
około 6 stóp wysoki dobrze ubrany
starannie ogolony o jasnych włosach i
oczach
— Czy miał szramę koło ust z le-wej
strony? — przerwała mu opis Sara
— Zaraz' Niech sobie przypomnę'
— zastanowił się mówiący na chwilę a
potem z zadowoleniem krzyknął: —
Miał! Przypominam sobie dokładnie!
Oczywiście ze miał!
Sara załamała ręce
— W tej chwili jadę na druga stro-nę!
— krzyknęła przeraźliwym głosem
— Obrońcom wiatraka grozi
niebezpieczeństwo Ten mężczyzna to
jeden z zdolnych szpiegów gubernatora
Górnej Kanady wprowadił
'-br-ońców
w błąd aby zginęli w wiatra
ku Narewno teraz opowiada w kwate-rze
milicji o swoim sukcesie i położeniu
hunterów
Słuchający oniemieli z przerażenia
— Jak to się mogło stać ze na stat-ku
znalazł się szpieg?
— Nic wiem! — llumaczvł się wy-słannik
— Zauważyłem go dopiero w
drodze' Mvślalem ze to ktoś z załogi'
— Zapuszczajcie maszyny i cym
prędzei iedźcie na drugą stronę! — krzy-knęła
Sara — Musimy ratować nieszczę-snych
ludzi bo zgina w wiatraku
— Zapózno' Juz dnieje! "Expcri-ment- " zaiwna się ruszać na recc' Wi- -
nady ze w ostatniej chwili zmienił ?ac
lada
od'-n'-
a 'v usunięto Pj
wia-trak
wracać
późna
A
zmiana?
straszne
Celowo
tym fhwila może wrócić z wypadu
na wschód "Qucen Victorid" i "Co
bourg"
Sara zacęła głośno płakać
— Ostatnia szansa ratunku zawio
dła! Ostatnia szansa! Nils! Nils! Nils
Rouhiał XLIII
Piątek 16 listopada -- 1838 r
Szary zawiany zapłakany dzień
Deszcz monotonnie stukał pukał du-kał
pluskał szeleścił chrzęścił trzesz-czał
łkał Smutny jesienny' deszcz Jed-nostajny
miarowy równy Zimny odra-żający
nudny
Szulc naprózno wypatrywał inwazji
hunterów z drugiej strony Prescott ża-den
ruch nie zdradzał obecności wojsk
obcych na tym terenie Stanowiska mi-licji
gubernatora nie zmieniły się Wróg
na tvm odcinku nie przejawiał żadnej
aktywności' Znaczyło to ze albo koncen-tracja
powstańców kanadyjskich w po-bliskim
lesie jest tak starannie zamasko-wana
że milicja o niej nie wie albo jej
w ogóle nie ma
Tymczasem ze wschodu wróciły okrę-ty
"Oueen Victoria" i "Cobouig" zaję-ły
znów swe stanowiska a obok nich
"Experiment" z naprawioną już buitą
OKULIŚCI s LEKARZE' ŁS
OKULISTKI
3r Bukowslta-Bcjria- r R O
Wiktoria Bukowska O D
proundn nnnnrpsn gabinet
ukullbtjrtn) pr7j
274 Roncesvallos Avenuo
obok Oolfim SI
Tol LE 25493
Godziny przK--! codziennie od 10
runo do 9 wieczór W sobol od
10 rano do 6 wieczór 37 1
ADWOKACI
GEORGE BEN BA
ADWOKAT I NOTARIUSZ
Moui po polsku
1147 Dundas Sr W - Toronto
Tel LE 4 8431 i LE 4-84-
32
JAN L Z GÓRA
ADWOKAT — OBROŃCA
NOTARIUSZ
1437 Queen St W — Toronto
Tel Hiuri LE 3-12-
11 Micszk: Oalcville VI 5-12-
15
5fi 'S
lu i IM
i u i
i ii 1T1 '
NajdoKodniej
Podróżować
0@ P OLS EU
nowociesnymi
Motorowcami
Szwedzkiej Linii
Nowy GRIPSHOLM
Luksusowy KUNGSKOLM
Popularny STOSKKOLM
odchodzą regularnie z New Yor-ku
często z Halifaxudo Bremer-havc- n
Kopenhagi i Gothenbur-g- a
połączonych z Polską dosko-nalą
komunikacją
Podrw komfoi (owymi statkami
Swcdkiej Linii należy do przy-jemności
wyjiilkowjch Kabiny
sq obseiiH i wygodno skandy-nawik- i
kuchnia tradjcyjnie zna-komita
i ohfila wboaniałc luk-susowe
salony i holie zachęcają
do piyjaciekskiej pogawędki
wypoczynku czy zabawy obsługa
jest przyjana i uprejma
ZWRACAJCIE SIĘ DO LOKALNYCH
BIUR PODRÓŻY LUD
SWEDISH "AtfErtlCiAH
LINĘ
'255 Phillips Sq Monfrool 2 PQ
470 Maln Słreoł Wlnnlpog Man
803 Ist Street E Calgary Alta
kumit rr S&
1 W mTKffzrai
54
Rezerwujcie bilety
na Szwedzką Linię
Four Seasons Travel
109 Bloor St W — Toronto
Tel WA 3-94-
04 i WA 3-97-
15
r~
NAPOJE NAJBARDZIEJ ZBLIŻONE
DO TYCH KTÓRE TAK WAM SMA-KOWAŁY
KRAJU RODZINNYM
bankiet) i inne okazje
TELEFONUJCIE
m
r
W
na
W
Dr M ZELCEn I Ki!
) LClUWi
uu Loiiese ii (rog Faimerston)
Tel WA I-33-
S0
Godziny przyjęć:
od 1 30—4 po pol i &—O wiecz
X-RA- Y 70-- W
Dr W J ZK1GKESIN
11 A Ml) LMCC
LEKARZ I CHIRURG
(lodzlin pmjei
od 11 -- 12 przed pol 2 4 30 po pol
I od 7 9 wieczorem
606 Bathurst St — Toronfo
Tel LE 3-34-
23
34W
POWRÓCiL
DR HL KOSOWSKI
Choroby kobieco I położnictwo
(Leczenie nlcplodnoicl)
Przyjmuje i uprzednim tclef
poio7iimieniem
LE 5-74-
34 lub LE 6-14-
70
611 Bloor Strcst W
(roi 1'almeiston)
Bl--
DENTYŚCI
Dr E WAGHNA
DENTYSTA
Godin: 1- 0- 12 i 2—8
386 Bathurst St _ EM 4-65-
15
W
Dr Tadeusz Więckowski
LEKARZ DENTYSTA
Tel WA 2-08-
44 310 Bloor St W — Toronto
Przyjmuje po poio-7umii'ii- iu telefonicznym W
Dr 11
DENTYSTA
2092 Dundas St W - Toronto
Tol RO 9-46-
82
W
Dr S D BRIGEL
LEKARZ CHIRURG
DENTYSTA
riijslclans' & Surgcum' BuUdlng
Kiinrc'lnri1 No 215
86 Bloor St W — Toronto
Tel WAInut 2-00-
56
2I-- W WW— WWfiiWWULlIWIIWiJ
Dr H SCHWABE
DENTYSTA
71 Howard Avo
(rotf Kmicewillcs)
Godz przyjęć va zam telefon
LE 1-20-
05
411 S
Dr N NOlfOSlGKIS
LEKARZ DENTYSTA
llvilom w Nlcmrrcch 1 Kminchlo
Przyjmuje w cllcń I wieczorami tyl- ko iii telefonicznym
459 Bloor St W
Slarkmnn Chcmlsti & Mcdlcnl
HullcIInR
Tol WA 3-20- 03 - M6l po polsku (S)
fjmm
Dr Władysława
SADAUSOS
LEKARZ DENTYSTA
129 Grenadier Rd
(drugi dom od HonccsvnIIc)
Przyjmuje za telefo
nicznym porozumieniem
Telefon LE 1-4-
250 8
Cola - Ginger Ale - Orange - Cream Soda
BEZPŁATNA DOSTAWA
TORONTO
uprzednim
LUCYK
porozumieniom
uprzednim
w dnie powszednie
do goili 7 wiccz
Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów
Paczki PEKAO do Polski
20 w
m tm
DO WYBORU ŻYWNOŚĆ-MATERIAŁ- Y PREZENTY
LUB WYMIENIALNE NA PIENIĄDZE
(prawio 100 złotych za dolara)
hmąm Tradiag - J faieisskii
TORONTO Ont: 835 Oueen St W — Tel EM 4-40-
25
EDMONTON Alta: 10649 - 97łh Street — Telof 2-38- 39
RÓWNIEŻ WSZELKIE LEKARSTWA ITK
Najszybciej i najtaniej! Wolne od cła!
ŚWIEŻE POMARAŃCZE I CYTRYNY u
-- - w oh
oJmlf
afc
i liA-i- i
w
isut
H
Mi
7jŁ' iii v"n
ił- -
ty
I
'}
9
H
) m
'$M
&
ms--
i a
lWi ' Ml
m i 1
?t'U3
ISfeb! mlni:'
SU
Mi! Pi
"Tif-- J mii
HW
Nil
ml-
-
}
¥ Jl iii aau
i-- "j
im£mH mvn fcSSMI
nurt -- me H M2 ą i
Im
K!f
P frA
:ŁBSiC(l ki irx fmm
imit modsrn
m
m
mt mcm
FK
--m41 ui
i M
ffi£g?ii!
53M
m
jBsja m
alfa
III
k
1a
wm
1
m
11 m
u&
M Pl
Object Description
| Rating | |
| Title | Zwilazkowiec Alliancer, July 09, 1958 |
| Language | pl |
| Subject | Poland -- Newspapers; Newspapers -- Poland; Polish Canadians Newspapers |
| Date | 1958-07-09 |
| Type | application/pdf |
| Format | text |
| Identifier | ZwilaD2000220 |
Description
| Title | 000251b |
| OCR text | i-ylMri'fMtfVW- !rii7JS mftft&%& fM B ' K - JS S — to -- t r 3a Tato! Ja wolę żeby amerykańska wnlność nie była elegancka A ty? fff No no' Wolności od mydła i szczot-k- f nie możesz się nigdzie spodziewać fmnófki Nmaarmraatorj:est—z nCaomito grają? Pewnir szlagiery z jakiejś amerykańskiej korne- - 'dił muzycznej Wolałbym żeby zagrali ilarsvliankę Mój Boże ileż to lat nie Słyszałem tej pieśni! Chyba od tego dnia '££ bodaj 3-g- o września w 39-y- m kiedy Francja wypowiedziała wojnę Hitlerowi Bomby padały na Warszawę Okęcie się 'pjlliło Wielka łuna stała nad miastem jKÓwaiski juz pojechał był do Dęblina fdo kadry Ale Irena z małym Jurkiem w 'objęciach skakała jak mała dziewczynka lna chodniku ulicy Wiejskiej przed gma- - pjjem Ambasady Francuskiej wołając JVNiech żyje Francja!" Krzyczeli ludzie Wiwatowali Jakiś Antek się przyplątał a£jiarmonią i grał- - "Allons enfants de la pitne Le jour de gloire est arnvc" — "Naprzód dzieci ojczyzny! Dzień chwały jtiż blisko!" Gdzie te czasy? A jednak 'Żyje Francja Żyje wolność I "Jeszcze Polska me zginęła póki my żyjemy" P Narrator: — Otóż i znowu przepro-wadzka' "Sto mil od brzegu i sto mil 'pfzed brzegiem" płyną moi Kowalscy do nowego lądu a ja zamiast obserwować lojne w powietrzu bociany długim szere-giem" — sam lecę wstecz Błąkam się jkoło ich kabiny Wspominam Próbuję 'zdać sobie sprawę czy oni i świat bardzo 'się zmienili od tamtych zamierzchłych przedwojennych czasów Był naprzykład taki jeden dzień w Warszawie na po-datku zimy 1938 roku na krotko przed przeprowadzką Kowalskich z pokoju me-blowanego który odnajmowali w śród-mieściu od jędzy-gospody- ni nazwiskiem lsklepiczyńska do własnego mieszkania rvh kooperatywie mieszkaniowej na żoli-fiprz- u Wcisnąłem się wtedy pędząc ich 'jslńdem do tramwaju Pamiętam co mó-wili jak gdyby to było dziś Pawełku nie wchodź do środka Tu '"zostańmy na platformie zgrzałam się ftSkeśmy biegli j Nie zazięb się Irenko akurat na przeprowadzkę Ml Nie o mnie ci chodzi tylko o prze-prowadzkę f'M A któż chciał przeprowadzki jeśli ?nfe ty? Jabym tam jeszcze na starych śmieciach pomieszkał 5$ Już nieraz to zauważyłam ze męż fczyźni są konserwatystami! Tatuś jak sle u nas w Kazimierzu na Zielone świąt-yni! bieliło mieszkanie mało nie płakał o J{klfżdą pajęczynę nad piecem ill O pajęczynę bym nie płakał ale do mieszkania owszem przywiązałem się jfjif Do gramofonu Sklepiczyńskiej za krosna? t Ą t A A - t l A 'i 'ii fcfc Franciszek Kmielowicz Tm l!y Ja kilka godzin stanie obok niej fgenerał Szulc Nie! Nie generał ale miły kcchany Nib Napewno będzie wyb "dzóry wynędzniał'' wycieńczony A 1C- - mo- - 3HJianny' Chory? A może w ogóle nie 3raóci bo w międzyczasie zginął? £ Myśl ta zaniepokoiła Sarę y% Nie! Napewno nie jest ani ranny Jani chory ani zabity Gdyby tak było broncy wiatraka juz dawno poddalib} 'if% rylk° Szulc potrafi u nich podtrzy-ima- ć ducha bojowego j Co ziobi gdy wróci? § W pierwszym rzędzie musi wypo '(iząć Oczywiście jrorzuci hunterów 0-Jsiatn- ie wypadki napewno otwarły mu oxzy na bezsensowność ich ruchu Wróci dpiSalina Zajmie się swoimi wynalazka-'mlj- w solnictwie Pomyśli o przyszłości rodzinie i o niej Sarze! Pobiorą się' Będą szczęśliwi! Nagle Sara uświadamia sobie że w "razie małżeństwa będzie musiała pozo-ta- ć w Stanach Zjednoczonych żal zro-biło się jej Pozostawi Toronto do któ-r?£- 0 przylgnęła całą dusza Aby ralo-j- M miasto pized ewentualnym zniszczę--zie- m po raz trzeci podjęła się misji wy-ładowczej Dziś kiedy Toronto jest b&śpieczne przyjdzie jej pozostać wśród gb&ch Co za ironia losu! ĘM Miłość do Nilsa usunie tęsknotę za rujstem Zresztą od czasu do czasu poje-dzie do Toronto na wakacie A może tttff będzie jej towarzyszył? Królowa z Innością wyda amnestię tak ze nikt tMflforniatorów i hunterów nie będzie jśladowany za swą przeszłość %m — He godzin upłynęło od chwili od-MŹ- Su statku"Paul Pry"? — spytała Sara Scych w porcie hunteiów SjIJ$ — Dwie godziny! — padła odpo-wiedź WM~ r)'aczeg0 me wraca? J§6~ Jeszcze zawcześnie! Zanim ran-nych i' wszystkich żołnierzy załadują "jWnie trochę czasu I®w porcie mimo zimna dość spora grujla oczekiwała powrotu bohaterów Wiatraka Przygotowano gorąca herbatę tyjĄ iedzenie opatrunki Wszyscy w na-Cicc- fu starali się przebić wzrokiem ciem-5nb- y zobaczyć wynurzający się statek j?W~ ACb jak ten czas się_wlecze! Wt??20' ospale się włóczą po tarczy egąra Minuty dłuza sio jak wieki ftOA 31 Oni Powszednie r rTTMTrm Do tego ze jak wracam wieczorem to ty zawsze siedzisz na tej kanapce pod oknem Alcz ja w naszym własnym mieszka-niu tez tak będę siedziała! Czy nie mó-wiłam'' Przecież to samo co pajęczy-ny tatusia Czekaj czekaj! Popatrz no na mnie Czego ty jesteś mizerny? źle spałem Złości mnie ten cały bałagan Przeprowadzka? Nie Nasz "piękny śuiat" Co ci do świata? Popatrz rękawiczki sobie uprałam Nie czytujesz gazet to i nie wiesz co się dzieje Hitler ogłosił się nad czło-wiekiem i morduje Żydów i Słowian W Hiszpanii ludzie własne miasta z zie-mią równają Wola wcale domów nie mieć niz razem w nich mieszkać Pawełek ale ty chyba chcesz ze mną mieszkać? Ty i ja to nie świat to zaledwie: my Wstrętny! "My to nie świat" A ja ci mówię ze tylko to jest świat Właśnie — my1 Bardzo to wzniosie ujęłaś ale cała bieda 'że te troszkę większe światy jak naprzykład obce państwa wcale się z nami nie chcą liczyć A tam! Obce państwa nierh sobie sie-dzą u siebie Dlatego ze my tak chcemy? Oni tez mają swoich Kowalskich I Kowalscy z obcych państw powinni tak zrobić zęby każdy mógł w spokoju sie-dzieć u siebie drugiemu w garnki nie zaglądać To by dopiero ludzie byli szczęśliwi! Ach mądrala! Ach polityk! Jeszcze mi ciebie ukradną do Ministerstwa Spraw Zagranicznych! Ja się nie dam nikomu od ciebie ukraść Ale Paweł przestań krakać Ja się tak cieszę! Ja juz wiem gdzie co bę-dzie stało wisiało leżało — u nas W naszym mieszkaniu! Najpierw jeszcze będzie to wszystko kosztowało kupę pieniędzy A dopiero później: stało wisiało leżało Paweł chcesz mi zepsuć taką szczęśli-wą godzinę? Wstydź się! Juz ani razu nie kraknę Suwerenni państwo Kowalscy zawiadamiają obce państwa ze od dziś ogłosili się światem Świat nazywa się "My" i ma zamiar bro SS3jp!i§fi?I§Sp£iiS@3 Copyright reserved by Pollsh Alllance Press Ltd ro i oo o Sara zapatrzyła się na migający na falach odbłysk światła latarni który chi-chotał chybotał migotał Igrał beztrosko na czarnych falach miarowo opłukują-cyc- h brzeg Czasem się nudził leniwo wyciągał ziewał — czasem żwawo zwijał Beztroski odbłysk światła — "Paul Pry" powinien juz tu być z powrotem! Zdanie to wypowiedziane przez ja-kąś osobę w grupie oczekujących bolcś nie ukłuło Sarę wraca? statku Co się stało? Czyżby obrońcy wiatraka zginęli? Czv "Paul Pry" dostał się do niewoli? Czy utonął? Myśl po myśli błyskawicznie prze mózg Kiedy wy- - skoczył pmbył iozkaz ika światełko w wiatraku Statek "Paul Piy" mógł się dostać niewoli nic slvchać strzałów żadnych podejrzanych spokojna daleko niesie mógł tez zatonąć w tym zapewne załoga wo lałaby o pomoc A więc co stało? Dlaczego "Paul Pry" wraca? Na to pytanie nawet zdrowy rozsą dek znalazł To spotęgowało niepokój Sara czuła przyspieszone tętno Oddech stawał krótki nerwowy szarpiący Policzki zaczęły piec przed tym starannie otulała płaszczem szyję głowę drżąc z o tyle teraz odchyliła kołnierz Drżała więcej niz Tym razem podniecenia Próbowała przebić wzro-kiem czarna zobaczyć wy łaniajace się ciemności cielsko statku Naprózno "Paul Pry" nie wracał Zaczęła przechadzać się po pomo-stk- u Tam z powrotem ener-gicznie nerwowo Minuty kwadranse dłużyły sie wolno beznadziejnie w nieskończo-ność A "Paul Pry" nadchod-zi- ł nadchodził nie Minęła dalsza godzina dwie trzy SI yTtT" LIPIEC (July) Środa 9 Maria iiiiinr 24 MPWUf™ "ZWIĄZKOWIEC" Kuncewiczowa liiiHiiillHlillililiMlIllillilillim nić na śmierć wszystkiego co będzie w jego granicach najpierw kosztowało a po tm stało wisiało leżało Amen amen Pawełku Narrator No co powojenny świat na to? Mnie się wydaje ze małymi wa-riantami taka sama rozmowa między Ko walskimi zamiast w tramwaju warszaw-skim w roku 1938 mogłaby się teraz w roku 1956 toczyć na statku transatlan-tyckim "Liberte" Ciekawe' Tak mi sie te stare czasy słowa kręcą w pamięci jak popularne płyty Wyjdę lepiej na pokład popatrzę na fale Przyszedłem w dobrą chwilę Wido gdzieś zasięgu ptasich ' s7"°tki zębów'' jest wvspa albo nawet ląd bo me lecą za statkiem Zaiste te ptaki są bez domowych na logów' Lazęgi to są korsarze i żebraki — moj Boże1 — na tej tu ludzkiej arce "li bertę" marzą mi się znowu głosy Ko-walskich młodsze o siedemnaście lat o czym rozprawiają? Oczywiście o domu! Pawełku! Kartki na podatek mieszka-niowy przysłali Ten podatek musimy za raz zapłacić ma gwałtu Są pilniejsze terminy Pawełku zrób to dla mojego spokoju Tu chodzi o dom Ja się ciągle boję ze stracimy Zuroczą nam odbiorą Podatek mieszkaniowy mnie Dziecko jesteś Cóż To jedna cegieł świata w którym zaledwie może co tysiączny człowiek otrzymuje dom ja-ki się każdemu należy! Podatek nic nie zmienia On tylko stary porzą-dek rzeczy Jak utwierdza to już dobrze Tak? Uważasz ze wszystko w porząd-ku? Kurne chałupy? Chaty pod jednym dachem z chlewami oborą? Noclegi po dworcach na ławkach parkowych pod Myślisz ze we Francji tego ma albo w Stanach Zjednoczonych? albo w Anglii? świat jest pełen bez-domnych! Jezus Maria Paweł to chyba grzech mieć porządne mieszkanie W Bolszewii moja kochana też ludzie nie jednakowo mieszkają Inaczej spece ndSAlHnHaritalarifcdartlai Nerwy Sary były u kresu wytrzyma-łości Szalały w napięciu Zdawało £się ze lada moment potrzaskają £ Od wschodu zaczęło niebo jaśnieć Trwożliwie wolno z niechęcią Po-czątkowo kolorem granatowym później ciemnoniebieskim niebieskim Coraz jaśniej śmielej pewniej Robił się brzask — Jedzie! — krzyknął ktoś Z ciemności nocy powoli wynurzało się cielsko statku Oczekujący wstrzy-mali oddech Szeroko rozwarli źrenice "Paul Pry" zarzucił kotwicę Ku największemu zdumieniu zebranych statku zszedł jedynie wysłannik hunte-iów załoga — Gdzie są nasi Co się z nimi stało? Czy wszyscy zginęli? Czy dostali się do niewoli? — go-rączkowe pytania Zostali w wiatraku! — odizekl wysłannik Dlaczego? dobiliśmy brzegu ja Powinien być! Dlaczego nie klś mężczyzna wyskoczył ze i po by biegł do wiatraka Ja zało-- de zamaskować statek aby nic padł ljpem kanadyjskiej milicji Następnie ostinznie podkradłem się pod twieidzę szywała nerwami Dła-- i Sad'iłem ze przynoszę radosną nowinę wiła gardło Wpychała serce do tchawi- - oblężonym Gdzie tam! oswiad-c- v Wzniecała gorączkę Wciskała łzy do czybm kim jestem i po co przychodzę oczu jgcneiał Szulc powiedział ze nikt nie Nie! opuści wiatraka Mężczyzna klórv Zdrowy rozsadek powoli przepędza! statku przede mna myśl po myśli Obrońcy nie mogli zgi na miejsce przyniósł obrońcom nąć bo tu i tam od czasu do czasu bły- - od samego generała Bierce glównodo- - nic do bo było ani odrłosów które noc Nic ho wypadku się nie nie odpowiedzi po sfę O ile i Mmna poprzednio ? przestrzeń z i Szybko i niemożliwie Ciekły upiornie nie nie nadchodził! i z i Tymczasem chybotliwej zwanej I Nie go albo uspokaja podatek7 z utwierdza i nie j i z i bohaterowie9 padały — — Kiedy do pomagałem Wstrząsała z i wodzącego siłami republiki Góinci Ka decyzję i polecił aby obrowy za wszel ką cenę utrzymali swą redutę gdz o świcie drugi korpus ekspedycyjny wy-płynie z Ogdenburga i uderzy na Prcs-rol- t podczas gdy powstańcy kanady i"cy któizy skoncentrowali się w lesie zrobią natarcie na tyły milicji oblegającej Nieprzyjaciel straci głowę Zosta-nie pobity Zebrani spojrzeli po sobie ze zdu-mieniem — Na żadną nową inwazję nie za-nosi się! — rzekł jeden z hunterów — Coś tu jest w nieporządku! Czy nie moż-na było nakłonić obrońców do ewaku-acji?" — Robiłem co mogłem! — uspra-wiedliwiał się wysłannik — Tłumaczy-łem prosiłem błagałem Nic nie pomo-gło Trzeba było naprózno bo godzina była — co się stało z owvm mężczyz-ną? — spytała zrozpaczona Sara — Podał rozkaz generała Bierce i opuścił wiatrak Mówił że wraca na sta-tek lecz nie wsiadł Zapewne 'albo po-bbdz- ił albo dostał się w ręce wroga' " — Jak się nazywał? — badała Sara — Nic wiem! — odparł wysłannik! §iiw n r rr „-- - F- - %w --YS -1- 958 o _J ' STF 7 l I i artyści inaczej proletariaccy arysto-kraci inaczej liszeńcy A więzienia? A Solówki? To także domy! Moj Boże Pawełku do czego tv zmie rzasz-- ' Więc lest zle ale podatków me trzeba płacić bo lepiej bć nie może: czy tak? Mozę być dobrze! Ale ludzie muszą się zmienić Nie porządki nie system} nie polityka nie czasy Ludzie Jakaż to ma bć Żeby ludzie bli lepsi Po prostu — Narrator- - (przedrzeźniając): "Że-li} ludzie byli lepsi Po prostu " Ach mój filozofie Kowal" ki! Nagrałeś sobie tę pl}tę o lepszych ludziach w mieszkanku kooperatywy pracowniczej na Żoliborzu w Warszawie w roku Pańskim 1938 Mi-nęło od tamtej pory siedemnaście lat Ale twoja płyta w "roku 1956 jest tak samo niepopularna jak była wtenczas Niestct}! XXIV Mamo' Tato' Juz widać Nowy Yoik' Co wy tu jeszcze robicie w tej kabinie'' Pakujemy drobiazgi Gdzie moj paszport Irenko'' Zabra- - cznie w skrz}dc! 11S do mostami? Ojej' Tu posag Wolności a lu mama biera szczotki do zębów W Stanaih sczotki do zębów wjizuca się po jednm użyciu! Czy jest wielki wiatr Juiku' Włoz}-la- m nowy kapelusz Widzisz? Popraw mi krawrt Mamo! Iienko cy jestem porządnie ogolony? Tak tak' Oba wyglądacie na milio-nerów Dow cipKują moi Kowalscy ale ręce i głosy im drżą No cóz? Przed nimi juz trzecie życie w ciągu jednego ziemskie-go pobytu Jedno było w Polsce w kraju pradziadów Drugie — w Angin na wy-spie za granica ale zawsze w Europie To co teraz się wynurza z mgły atlan-tyckiej to nowy ląd nie wszystkim ko-rzeniom i płucom życzliwy Ale Kowalscy juz są na pokładzie! Juz wyciągają szyję do amerykańskiego słońca Pójdę i ja popatrzeć na miasto wyrosłe z odwagi nędzy i mądrości starego świata na sto-licę Rzeczy Nowych a więc nic pospoli-tych Paweł gdzie jesteś? Jurek! Trzymaj-cie się mnie Och patrzcie! Polską Książkę na wakacje możesz nabyć w największej księgarni polskiej "Związ-kowca" Cenne premie w przedwakacyjnej sprzedaży — Nikt go o to nie pytał a on sam też nic przedstawił się — Jak wyglądał? — Jak wyglądał? — wysłannik za-krył dłonią oczy — Pozwólcie niech sobie przypomnę Aha' Był to mężczyz-na około 6 stóp wysoki dobrze ubrany starannie ogolony o jasnych włosach i oczach — Czy miał szramę koło ust z le-wej strony? — przerwała mu opis Sara — Zaraz' Niech sobie przypomnę' — zastanowił się mówiący na chwilę a potem z zadowoleniem krzyknął: — Miał! Przypominam sobie dokładnie! Oczywiście ze miał! Sara załamała ręce — W tej chwili jadę na druga stro-nę! — krzyknęła przeraźliwym głosem — Obrońcom wiatraka grozi niebezpieczeństwo Ten mężczyzna to jeden z zdolnych szpiegów gubernatora Górnej Kanady wprowadił '-br-ońców w błąd aby zginęli w wiatra ku Narewno teraz opowiada w kwate-rze milicji o swoim sukcesie i położeniu hunterów Słuchający oniemieli z przerażenia — Jak to się mogło stać ze na stat-ku znalazł się szpieg? — Nic wiem! — llumaczvł się wy-słannik — Zauważyłem go dopiero w drodze' Mvślalem ze to ktoś z załogi' — Zapuszczajcie maszyny i cym prędzei iedźcie na drugą stronę! — krzy-knęła Sara — Musimy ratować nieszczę-snych ludzi bo zgina w wiatraku — Zapózno' Juz dnieje! "Expcri-ment- " zaiwna się ruszać na recc' Wi- - nady ze w ostatniej chwili zmienił ?ac lada od'-n'- a 'v usunięto Pj wia-trak wracać późna A zmiana? straszne Celowo tym fhwila może wrócić z wypadu na wschód "Qucen Victorid" i "Co bourg" Sara zacęła głośno płakać — Ostatnia szansa ratunku zawio dła! Ostatnia szansa! Nils! Nils! Nils Rouhiał XLIII Piątek 16 listopada -- 1838 r Szary zawiany zapłakany dzień Deszcz monotonnie stukał pukał du-kał pluskał szeleścił chrzęścił trzesz-czał łkał Smutny jesienny' deszcz Jed-nostajny miarowy równy Zimny odra-żający nudny Szulc naprózno wypatrywał inwazji hunterów z drugiej strony Prescott ża-den ruch nie zdradzał obecności wojsk obcych na tym terenie Stanowiska mi-licji gubernatora nie zmieniły się Wróg na tvm odcinku nie przejawiał żadnej aktywności' Znaczyło to ze albo koncen-tracja powstańców kanadyjskich w po-bliskim lesie jest tak starannie zamasko-wana że milicja o niej nie wie albo jej w ogóle nie ma Tymczasem ze wschodu wróciły okrę-ty "Oueen Victoria" i "Cobouig" zaję-ły znów swe stanowiska a obok nich "Experiment" z naprawioną już buitą OKULIŚCI s LEKARZE' ŁS OKULISTKI 3r Bukowslta-Bcjria- r R O Wiktoria Bukowska O D proundn nnnnrpsn gabinet ukullbtjrtn) pr7j 274 Roncesvallos Avenuo obok Oolfim SI Tol LE 25493 Godziny przK--! codziennie od 10 runo do 9 wieczór W sobol od 10 rano do 6 wieczór 37 1 ADWOKACI GEORGE BEN BA ADWOKAT I NOTARIUSZ Moui po polsku 1147 Dundas Sr W - Toronto Tel LE 4 8431 i LE 4-84- 32 JAN L Z GÓRA ADWOKAT — OBROŃCA NOTARIUSZ 1437 Queen St W — Toronto Tel Hiuri LE 3-12- 11 Micszk: Oalcville VI 5-12- 15 5fi 'S lu i IM i u i i ii 1T1 ' NajdoKodniej Podróżować 0@ P OLS EU nowociesnymi Motorowcami Szwedzkiej Linii Nowy GRIPSHOLM Luksusowy KUNGSKOLM Popularny STOSKKOLM odchodzą regularnie z New Yor-ku często z Halifaxudo Bremer-havc- n Kopenhagi i Gothenbur-g- a połączonych z Polską dosko-nalą komunikacją Podrw komfoi (owymi statkami Swcdkiej Linii należy do przy-jemności wyjiilkowjch Kabiny sq obseiiH i wygodno skandy-nawik- i kuchnia tradjcyjnie zna-komita i ohfila wboaniałc luk-susowe salony i holie zachęcają do piyjaciekskiej pogawędki wypoczynku czy zabawy obsługa jest przyjana i uprejma ZWRACAJCIE SIĘ DO LOKALNYCH BIUR PODRÓŻY LUD SWEDISH "AtfErtlCiAH LINĘ '255 Phillips Sq Monfrool 2 PQ 470 Maln Słreoł Wlnnlpog Man 803 Ist Street E Calgary Alta kumit rr S& 1 W mTKffzrai 54 Rezerwujcie bilety na Szwedzką Linię Four Seasons Travel 109 Bloor St W — Toronto Tel WA 3-94- 04 i WA 3-97- 15 r~ NAPOJE NAJBARDZIEJ ZBLIŻONE DO TYCH KTÓRE TAK WAM SMA-KOWAŁY KRAJU RODZINNYM bankiet) i inne okazje TELEFONUJCIE m r W na W Dr M ZELCEn I Ki! ) LClUWi uu Loiiese ii (rog Faimerston) Tel WA I-33- S0 Godziny przyjęć: od 1 30—4 po pol i &—O wiecz X-RA- Y 70-- W Dr W J ZK1GKESIN 11 A Ml) LMCC LEKARZ I CHIRURG (lodzlin pmjei od 11 -- 12 przed pol 2 4 30 po pol I od 7 9 wieczorem 606 Bathurst St — Toronfo Tel LE 3-34- 23 34W POWRÓCiL DR HL KOSOWSKI Choroby kobieco I położnictwo (Leczenie nlcplodnoicl) Przyjmuje i uprzednim tclef poio7iimieniem LE 5-74- 34 lub LE 6-14- 70 611 Bloor Strcst W (roi 1'almeiston) Bl-- DENTYŚCI Dr E WAGHNA DENTYSTA Godin: 1- 0- 12 i 2—8 386 Bathurst St _ EM 4-65- 15 W Dr Tadeusz Więckowski LEKARZ DENTYSTA Tel WA 2-08- 44 310 Bloor St W — Toronto Przyjmuje po poio-7umii'ii- iu telefonicznym W Dr 11 DENTYSTA 2092 Dundas St W - Toronto Tol RO 9-46- 82 W Dr S D BRIGEL LEKARZ CHIRURG DENTYSTA riijslclans' & Surgcum' BuUdlng Kiinrc'lnri1 No 215 86 Bloor St W — Toronto Tel WAInut 2-00- 56 2I-- W WW— WWfiiWWULlIWIIWiJ Dr H SCHWABE DENTYSTA 71 Howard Avo (rotf Kmicewillcs) Godz przyjęć va zam telefon LE 1-20- 05 411 S Dr N NOlfOSlGKIS LEKARZ DENTYSTA llvilom w Nlcmrrcch 1 Kminchlo Przyjmuje w cllcń I wieczorami tyl- ko iii telefonicznym 459 Bloor St W Slarkmnn Chcmlsti & Mcdlcnl HullcIInR Tol WA 3-20- 03 - M6l po polsku (S) fjmm Dr Władysława SADAUSOS LEKARZ DENTYSTA 129 Grenadier Rd (drugi dom od HonccsvnIIc) Przyjmuje za telefo nicznym porozumieniem Telefon LE 1-4- 250 8 Cola - Ginger Ale - Orange - Cream Soda BEZPŁATNA DOSTAWA TORONTO uprzednim LUCYK porozumieniom uprzednim w dnie powszednie do goili 7 wiccz Nie dostarczamy towaru do prywatnych domów Paczki PEKAO do Polski 20 w m tm DO WYBORU ŻYWNOŚĆ-MATERIAŁ- Y PREZENTY LUB WYMIENIALNE NA PIENIĄDZE (prawio 100 złotych za dolara) hmąm Tradiag - J faieisskii TORONTO Ont: 835 Oueen St W — Tel EM 4-40- 25 EDMONTON Alta: 10649 - 97łh Street — Telof 2-38- 39 RÓWNIEŻ WSZELKIE LEKARSTWA ITK Najszybciej i najtaniej! Wolne od cła! ŚWIEŻE POMARAŃCZE I CYTRYNY u -- - w oh oJmlf afc i liA-i- i w isut H Mi 7jŁ' iii v"n ił- - ty I '} 9 H ) m '$M & ms-- i a lWi ' Ml m i 1 ?t'U3 ISfeb! mlni:' SU Mi! Pi "Tif-- J mii HW Nil ml- - } ¥ Jl iii aau i-- "j im£mH mvn fcSSMI nurt -- me H M2 ą i Im K!f P frA :ŁBSiC(l ki irx fmm imit modsrn m m mt mcm FK --m41 ui i M ffi£g?ii! 53M m jBsja m alfa III k 1a wm 1 m 11 m u& M Pl |
Tags
Comments
Post a Comment for 000251b
